Mortyr III: Akcje Dywersyjne - rzut okiem

Butcher
2007/10/04 18:59

Dokopać leżącemu

Do wiatraka nie da się podejść - można nawet wskoczyć na barierkę, ale nie sposób jej przekroczyć

Dokopać leżącemu

Dokopać leżącemu, Mortyr III: Akcje Dywersyjne - rzut okiem

To niehonorowo, aby kopać leżącego; dołożyć mu w głowę, aż zadźwięczy, wyżywać się na innych częściach jego ciała, brutalnie je depcząc, przypalając w ogniu rzetelnej krytyki i łamiąc kołem dowcipu recenzenta. Cóż jednak zrobić, gdy ma się do czynienia z trzecią częścią gry, której pierwsza odsłona przed laty, jeszcze zanim ujrzała światło dzienne, już ogłaszana była przez producentów grą kultową, polską odpowiedzią na Wolfenstein 3D, Dooma tudzież Duke Nukem 3D? Należy tedy zakasać rękawy i popatrzeć na nią bez taryfy ulgowej. Czyli mówiąc wprost – spojrzeć prawdzie prosto w kaprawe oczy, mając na uwadze fakt, iż jedynka Mortyra rozminęła się z zapowiedziami producentów i okazała produkcją nieudaną, która nie przykuła uwagi graczy. Trzeba było dopiero Painkillera, aby odbudować wiarę w siły i zdolności rodzimych studiów deweloperskich.

Mortyr III, w przeciwieństwie do okrzyczanej pierwszej części, nie sili się na oryginalność; nie ubiega o status gry przełomowej czy kultowej. To tania, tandetna, pozbawiona wyrazu, brukowa gierka, której przeznaczeniem są raczej kosze w supermarketach, niż listy przebojów. Jedynym ciekawym elementem tego tytułu jest fakt, iż opowiada on o dywersyjnych akcjach partyzantki na ziemiach polskich. Cóż jednak z tego, kiedy zaraz po rozpoczęciu rozgrywki nabiera się ochoty, by cisnąć tę grę do śmietnika. A wszystko dlatego, iż grafika jest niewiarygodnie brzydka i rozmazana.

Gra powstała wprawdzie na silniku Chrome, który umożliwia wyświetlanie dużych przestrzeni - w tym wypadku polskich lasów i pól - jednak jedynym elementem graficznym, który prezentuje się jeszcze jako tako są drzewa. Cała reszta - budowle, pojazdy, a zwłaszcza postacie przeciwników - wygląda szaro, brzydko i pokracznie. Gwoli jasności: porównywanie występujących w Mortyrze III sosen i dębów do drzew występujących w takim Crysisie byłoby już nawet nie tyle kopaniem leżącego zawodnika po jego klejnotach rodowych, co złośliwym i okrutnym wydłubywaniem mu oczu na żywca tępą łyżką. Tym niemniej drzewka to jedyne, na co można przymknąć oko, o ile drugim patrzy się poprzez palce. Nieźle - jak na niskobudżetową produkcję - prezentuje się jeszcze muzyka, a jeśli ktoś czuje rozpaczliwą potrzebę odnalezienia w Mortyrze III chociaż jednego plusa, warto wspomnieć, że fajnie wygląda górna część obrazka na okładce, przedstawiająca polskiego żołnierza strzelającego z thompsona.

I to już naprawdę wszystko co, dobre? – zapytacie. Ano wszystko. Prawda to najprawdziwsza. Cała reszta gry to jedna, wielka, koszmarna niedoróbka. Przebieg rozgrywki jest prosty jak drut na ogrodzeniu niemieckiego oflagu. Idziesz przed siebie, prujesz z Mausera czy Schmeissera do Niemców, którzy regularnie pojawiają się na twojej drodze. Czasem musisz przeskoczyć zrujnowany mostek, albo podłożyć ładunek wybuchowy, względnie rozstrzelać kilka samolotów. Po drodze zbierzesz oczywiście apteczki i amunicję z truposzów. Są też momenty, w których bohater jedzie ciężarówką i jeśli chce – może strzelać do Niemców. Tak: „jeśli chce”, bo równie dobrze można tego nie robić, a i tak pojazd dojedzie do celu.

I tyle. Żadnych nowości, żadnych fajerwerków. Po prostu gameplay z czasów pierwszego Medal of Honor, tak jak gdyby nikt z twórców nie słyszał od tamtego czasu o walce grupowej, dynamicznej fizyce, czy usprawnionym AI przeciwników. Ale u diabła, po co wspominać tak bolesne rzeczy jak dopracowana fizyka, skoro żaden z grafików od Mortyra III nie widział chyba nawet tekstur w dużej rozdzielczości? Bo te, które oglądamy w grze wyglądają, jakby do ich tworzenia używano dziecięcych akwarelek, a nie Photoshopa.

Warto może jeszcze wspomnieć, iż przez pewien czas akcja gry rozgrywa się w zrujnowanej Warszawie. To wielki plus, bo nieczęsto mamy okazję zmierzyć się z Niemcami w stolicy Polski. Kłopot w tym, że zabawa jest tak nudna, że wątpliwe, aby znalazło się wielu graczy, którzy wytrwają aż do tego momentu gry.

Oczywiście Mortyr III ma szczątkową fabułę, choć jest to maksymalna sztampa, aż do bólu górnej trójki. Bohater zostaje wysłany do Polski przez rząd londyński i bierze udział w akcjach dywersyjnych, na koniec zaś wysadza fabrykę rakiet wroga. Jest więc minowanie mostów, przedzieranie się przez stacje i bunkry wroga, czasem okraszone żenującymi filmikami w niskiej jakości. Należy przyznać, że w kilku momentach serce może nieco żywiej zabić. Na przykład na samym początku gry, kiedy bohater – tytułowy Mortyr - wkracza do obozu partyzantów. Człek już się szykuje, że przynajmniej zobaczy codzienne życie leśnych... A tu masz! – nagle gra się urywa i pojawia się plansza informująca, że właśnie dostajemy kolejne zadanie. I tyle z biwaku w Świętokrzyskim. W zamian za to pojawiają się wzmianki o „wunderwaffen” nazistów, kolejnej - ostatniej czy też ostatecznej - tajemniczej broni Hitlera i jego zwyrodniałych popleczników. Ale do kroćset, ile razy można eksploatować temat tajnych broni III Rzeszy?!

Fakt, nie można wymagać zbyt wiele od produkcji za 19,99 zł. Ale do licha niska cena nie znaczy, że gra ma odrzucać od komputera! Zwłaszcza, że za podobną ilość złociszy można kupić stare, ale jare przeboje – choćby Brothers in Arms wydany w taniej serii. A już na pewno słabości produktu nie zrekompensują dodatki zamieszczone przez wydawcę na płycie z grą. Są tam tapety, trailer, a także wywiad z twórcami Mortyra III, w którym opowiadają jakie to ciekawostki przygotowali w swoim najnowszym dziele. Co ciekawe, można przy tym odnieść wrażenie, że autorzy sami nie są przekonani co do wartości swego produktu. Wypadają oni równie szaro, jak grafika w Mortyrze, a rozmowy z nimi przypominają reportaż z festiwalu polskich filmów, na których bezbarwni reżyserzy produkujący z naszych podatków (bo przecież nie z wpływów z biletów z kin), zachwalają nam beznamiętnie zalety najnowszego filmu spod znaku dres kina, albo kolejnego epokowego dzieła; jakiegoś Latarnika, czy Janka Muzykanta.

A zatem reasumując: Mortyr III to brzydka, nudna i mdła jak odgrzewany kotlet gra, której jedyną zaletą jest niezła muzyka i fakt, iż rozgrywka koncentruje się na mało znanym wycinku historii II Wojny Światowej. To wszystko jednak za mało, aby utrzymać graczy przy komputerach.

GramTV przedstawia:

Tytuł: Mortyr III: Akcje dywersyjne Gatunek: shooter FPP Wymagania sprzętowe: CPU 1,6 GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 128 MB Zalety: + pierwsza gra o polskiej partyzantce + niezła muzyka Wady: - brzydka grafika - beznadziejne misje i cała reszta Czas na opanowanie: 15 minut Poziom trudności: niski Producent: CITY Interactive Wydawca: CITY Interactive Polski wydawca: CITY Interactive Cena: 19,99 zł Wersja: polska Strona www: http://city-interactive.com/mortyr/pl_mortyr.php

Komentarze
38
Usunięty
Usunięty
13/10/2007 16:17
Dnia 05.10.2007 o 11:42, Vojtas napisał:

MoH: AA jest kapitalny - konstrukcja misji, muzyka i klimat łączący atmosferę "Szeregowca Ryana" i "Tylko dla orłów" (ten ostatni bardzo polecam młodzieży ;P Clint rządzi). Mniazga. Jedyne, co mnie irytowało, to brak krwi - musiałem szukać fanowskiego moda z posoką i było już dużo lepiej.

zdecydowanie wyzej cenie wojenne kino z Eastwoode, Cainem i Sutherlandem niz Ryana czy jakiegos Wroga u Bram... kino wojenne ciagle sie stacza w banał :/

Dnia 05.10.2007 o 11:42, Vojtas napisał:

A zatem wychodziłoby, że to porównanie autora recenzji jest komplementem.

po wyjatkowo negatywnej recenzji, odebralem to porownanie jako wade (ot recenzet strzelil se focha, ze gra sie "po staremu". Sam czasem lubie pograc w MoH: AA :)

Usunięty
Usunięty
05/10/2007 18:21

Nie cierpie takich kaszanek, nudne to i głupie, po co wogóle ludzie robią takie gry... acha zapomniałem żeby zarobić na niczego nie świadomych graczach.

Usunięty
Usunięty
05/10/2007 15:31

Z wysztkich recek wynika że to przeciętniak :(




Trwa Wczytywanie