Komiksy: "Sandman: Przebudzenie" i "Ranma 1/2" - tom 14

Trashka
2007/09/24 23:55
3
0

Wyciskacz łez

Wyciskacz łez

Wyciskacz łez, Komiksy: "Sandman: Przebudzenie" i  "Ranma 1/2" - tom 14

Neila Gaimana przedstawiać raczej nie trzeba, a i o Sandmanie słyszeli chyba wszyscy miłośnicy poważnego komiksu. Tym, którzy, mimo wszystko, nie wiedzą, kto zacz ten ostatni, dość rzec, iż seria o Władcy Snów została powszechnie uznana (zarówno przez krytyków, jak i „przeciętnych zjadaczy czytelniczego chleba”) za jedno z największych i najinteligentniejszych dzieł popkultury. Przy czym miano owo zyskała głównie dlatego, że sztuka komiksowa wciąż jest spychana z piedestału tak zwanej „kultury wysokiej”. Albumy, których głównym bohaterem jest Morfeusz alias Sandman alias Sen z Nieskończonych, to wspaniała epopeja, pełna niesamowitych postaci, mistycyzmu oraz odniesień do rozmaitych wydarzeń historycznych i mitologii, a nawet zdająca się aspirować do stworzenia własnej mitologii. Ot, takiej w sam raz na eklektyczne czasy, w których poszukujemy wiedzy z różnych źródeł (choć co poniektórzy fanatycy chętnie by ów stan rzeczy zmienili). Dodajmy, że aspiracja owa została uwieńczona sukcesem.

Tym bardziej szkoda, że niniejszy album to już naprawdę koniec tej historii, zarazem jednak – jak to zwykle w snach bywa – drugie dno i zupełnie nowy początek. Lecz nie zmienia to faktu, że nie będziemy już śledzić rozterek melancholijnego, okrutnego i cynicznego, jednakże dziwnie przy tym sympatycznego, Morfeusza...

Do swych opowieści Neil Gaiman przemycał zawsze poważne egzystencjalne treści, mówił o relacjach międzyludzkich i poszukiwaniach swojego „ja”, o trudnych wyborach, a czasem o niemożności podjęcia takowego. Przemycał ważne pytania, na które raz dawał odpowiedź bądź sugestię, innym zaś razem dawał czytelnikom i czytelniczkom po nosie (przy okazji genialnie grając na emocjach, by nie rzec: „na nerwach”), każąc jej szukać samopas. Takie jest właśnie Przebudzenie – główna część komiksu Sandman: Przebudzenie – zawierające ostatnie rozdziały historii Morfeusza, a w zasadzie pełniące rolę swoistej „kropki nad i”, gdyż jak wiemy, owa antropomorficzna manifestacja Snu z Nieskończonych postanowiła uwolnić świat od swych prób i błędów już w poprzednim tomie.

W komiksie tym możemy podziwiać monumentalną wizję pogrzebu Sandmana i niepokojącą, gęstą atmosferę nie tylko bólu i żalu, ale całego koktajlu rozmaitych uczuć, jakie wywołało jego odejście. Oglądamy rodzinę Nieskończonych, przyjaciół, wrogów i przelotnych znajomych Władcy Snów, a także same sny i zwykłych śniących, pochodzących z rozmaitych światów, bo przecież każdy musi pojawić się na owej smutnej uroczystości. Na tym ostatnim stwierdzeniu opiera się zresztą bardzo ciekawa konstrukcja fabularna opowieści. Tu warto dodać, że przed lekturą Przebudzenia lepiej przeczytać wszystkie poprzedzające ów komiks części, by w pełni docenić smaczki związane z gigantyczną plejadą uczestników pogrzebu i ich rozmowami.

Trzy rozdziały Przebudzenia wraz z przewrotnym epilogiem, rysowane przez Michaela Zulli’ego, to ponury, poruszający i bardzo tajemniczy wyciskacz łez, nie pozbawiony wszakże dotyku nadziei, jednej z najpotężniejszych sił w rzeczywistości. Co ważne, rysunki Zulli’ego potrafią oddać wszelkie odcienie nastroju, jakie Neil Gaiman zawarł w swym scenariuszu. Zachwycają pomysłem, szczegółami i kompozycją poszczególnych kadrów.

Niniejszy album zawiera ponadto dwie opowieści z postacią Sandmana w tle. W utworze Wygnańcy poznamy Mistrza Li, wygnanego przez cesarza, wędrującego przez pełną ułud pustynię, która okazuje się być czymś więcej aniżeli zwykłą, usianą piachem i szarpaną wichrami przestrzenią. To piękna, przepojona filozofią Dalekiego Wschodu historia, traktująca o obowiązku i lojalności, miłości do rodziny i pogodzeniu się z losem, o tym, że wszystko się zmienia, lecz nic nie ginie. Można ją traktować jako nieco surrealistyczną przypowieść o wędrówce przez życie. Szczególną uwagę zwraca przewrotnie potraktowany motyw Władcy Snów w tej opowieści. Aż chce się wygłosić: „Nigdy nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki”. I znów na wszelakie zachwyty zasługują rysunki – tym razem Jona J. Mutha. Oszczędna kreska, przypominająca efekt kształtów wydobywanych z mroku przez tańczący na ścianie płomień świecy. Kojarzy się ona również z ilustracjami zdobiącymi ścianki chińskiej porcelany. Jednym słowem: fascynujące.

Ostatni utwór, Burza, zainspirowany został osobą Williama Szekspira i jego sztuką o tym samym tytule. Jedną z bardziej barwnych i metafizycznych w jego twórczości, przypominających ulotny sen lub baśń przed nim opowiedzianą. Gaiman wykorzystał tu garść zdarzeń z bynajmniej nie usłanego różami życia sławnego twórcy i wplótł weń opowieść o pokusie, marzeniu o nieśmiertelności, o tym, że życie to tylko jeszcze jeden sen, z którego nazbyt często bardzo chcemy się przebudzić. Ilustracje Charlessa Vessa może nie wywołują aż takiego wrażenia, jak praca jego kolegów po fachu przy tworzeniu wcześniejszych utworów, jednakże również stanowią klasę samą w sobie.

W ogóle strona graficzna albumu rzuca czytelników na kolana, i w dodatku z pochylonym czołem. Oglądanie efektów pracy Zulli’ego, Mutha i Vessa to ogromna przyjemność. A są tu także wspaniałe okładki poszczególnych „zeszytów” – arty oddzielające rozdziały Przebudzenia oraz opowieści Wygnańcy i Burza autorstwa Dave’a McKeana. Przykuwa uwagę zwłaszcza chryzantema złożona z oczu oraz wykluwające się (a może już martwe?) pisklę. Bardzo pozytywne wrażenie sprawiają wysmakowane kolory, położone przez Daniela Vozzo i Jona J. Mutha.

Na zakończenie warto wspomnieć o pięknym prezencie, jaki Gaiman sprawił wszystkim miłośnikom i miłośniczkom kotów – z pewnością wzbudzi ich zachwyt zarówno poruszający do głębi wątek Bast, jak i kotek w Wygnańcach. To prawdziwa wisienka na apetycznym Gaimanowym słodko-gorzkim torcie, ukazującym metaforę drogi, jaką wszyscy pokonujemy, czy to brnąc przez jawę, czy lecąc we śnie, a czasami śniąc na jawie. Pozostaje nam już tylko życzyć: Smacznego!

Plusy: + powalająca na kolana grafika (wykonanie rysunków, kompozycja, okładki) + niesamowite, pobudzające wyobraźnię pomysły + nastrojowość zawartych w albumie opowieści + jak zwykle u Gaimana – przemycanie ważnych egzystencjalnych treści Minusy: - album szybko się rozpada (klej puszcza)

Rysunki: Michael Zulli, Jon J. Muth, Charless Vess, Dave McKean (okładka i projekt graficzny albumu) Scenariusz: Neil Gaiman Kolor: Daniel Vozzo i Jon J. Muth Tytuł: Sandman: Przebudzenie Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 190 str. Cena: 45 zł

Pulpa – raczej dla dzieci

Pulpa – raczej dla dzieci, Komiksy: "Sandman: Przebudzenie" i  "Ranma 1/2" - tom 14

Oto kolejna pozycja w komiksowym Klubie Mangi – czternasty tom pulpowego tasiemca Ranma 1/2 – dodajmy, że teoretycznie przeznaczona dla dzieci i młodszych nastolatków, a w praktyce... właściwie nie wiadomo, dla kogo. Wprawdzie miłośnicy i miłośniczki absurdalnego humoru połączonego z turniejowym klimatem spod znaku Dragon Ball znajdują się i wśród starszych odbiorców, niemniej zwykle oczekują oni humoru właśnie, a nie czegoś, co to ma być zabawne na siłę. Dzieci również lubią się szczerze pośmiać...

GramTV przedstawia:

Z drugiej strony, ich gusta są raczej mniej wyrafinowane, a i cecha zwana infantylizmem – charakterystyczna dla owego dziełka – z definicji im nie przeszkadza. Tak, że kto wie, może i będą ukontentowane.

Przybliżmy nieco treść danej mangi. Bohaterem jest młody chłopak, Ranma, mistrz walk wszelakich, który ma pewien „drobny” problem. Otóż w pewnych sytuacjach zmienia się w dziewczynkę, a wiadomo, że dorastające stworzenie płci męskiej może to nieco deprymować. Na skutek wydarzeń przedstawionych w poprzednim tomie Ranma stracił swą super-siłę i teraz stara się ją odzyskać. Oprócz Ranmy spotykamy tu plejadę innych bohaterów – na przykład: jego niefrasobliwego tatusia (oczywiście również mistrza walki), przyjaciółkę Akane i przyjaciela, a zarazem rywala w sztuce walki, Ryogę Hibiki. Ten ostatni także ma pewną tajemnicę, szczerze mówiąc, dużo bardziej wstydliwą niż Ranma. W niniejszym odcinku sekret ów może się wydać. Czy do tego dojdzie? To już muszą zobaczyć czytelnicy, których nie odstraszy owa recenzja...

W tomie 14-tym znajdziemy też kilka innych wątków, będą tam: tajemniczy dzwonek; nauka pływania zaserwowana zdesperowanej Akane (tylko ona z całej szkoły jeszcze tego nie potrafi); pewien rozpieszczony do obrzydliwości chłopczyk; a także nader nietypowe prezenty i jeszcze bardziej nietypowy Mikołaj (ta ostatnia opowiastka zdaje się dość obleśna, ale takiż humor obecny jest w wielu anime dla dzieciaków. Cóż, różnice kulturowe).

Generalnie można odnieść wrażenie, że Rumiko Takahashi próbowała spreparować coś dorównującego poziomem absurdu komiksom i filmowi animowanemu Urusei Yatsura, ale chyba nie wyszło. I humor nie ten, i jakby nudą powiewa. W dodatku rysunki są po prostu fatalne. Niestety, stała cecha „dzieł” tej autorki.

Plusy: + kilka momentów wywołujących uśmiech na twarzy + turniejowy klimat – pożądany przez fanów tego rodzaju mangi i anime Minusy: - infantylizm - nuda - fatalne, jakby rozmazane rysunki

Rysunki: Rumiko Takahashi Scenariusz: Rumiko Takahashi Tytuł: Ranma 1/2, tom 14 Przekład: Maciej Nowak-Kreyer Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, offset, 184 str. Cena: 17 zł

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
28/09/2007 20:18

nieciekawy :(

Usunięty
Usunięty
25/09/2007 10:13

ja swoją przygodę z Sandmanem skończyłem na razie na Ulotnych życiach - muszę nadrobić pozostałe tomyi tak chyba najlepszymi historiami jakie teraz wspominam są chyba Ramadan oraz Sen nocy letniej - niesamowite

Usunięty
Usunięty
25/09/2007 09:29

Mangi nie cierpię, może zainteresuje się Sandmanem.




Trwa Wczytywanie