Amerykanie i pozaziemskie cywilizacje; mit utrwalony w ich społeczeństwie jeszcze przed erą telewizji (w Stanach, to już naprawdę ładnych kilkadziesiąt lat). Zaczynając od Orsona Wellesa i Wojny światów, a kończąc na Z archiwum X, to siedemdziesiąt lat legend w stylu country. Od końca lat 40. poprzedniego wieku poczesne miejsce pośród owych opowieści zajmuje ta o Lądowaniu w Roswell i o 10 lat młodsza historia Strefy 51.
Poprzednio
Nie dziwi więc zapewne nikogo, że nurt ten znalazł również swe odbicie w świecie rozrywki elektronicznej. Gry o spotkaniach z obcymi istnieją niemal od samego początku pojawienia się gier komputerowych jako formy rozrywki. Jest coś tajemniczego w opowieściach o przybyszach z innych gwiazd, coś co pobudza wyobraźnię kolejnych pokoleń. Godzinami można by wymieniać tytuły, w których przybysze z kosmosu (ci źli) zamierzają skrzywdzić ludzi (tych dobrych). Natomiast w nawiązaniu do dzisiejszej zapowiedzi wspomnimy tylko o Area 51 z 2005 roku. Gra ta nie spotkała się z uznaniem środowisk graczy. Podsumowana jako solidna, acz niewybitna, szybko zakończyła swój żywot.
Teraz
Widać jednak ktoś uznał, że temat nie został wyczerpany. Bo oto na ekranach ma się pojawić BlackSite: Area 51. Pozostaje pytanie czy będzie to kontynuacja, czy zupełnie nowy tytuł. Jako że nie zmienił się producent, którym jest Midway Games, trudno nie myśleć o tej grze jako o kontynuacji. Jednak wprowadzone doń zmiany, mają szanse uczynić z niego coś zupełnie nowego. Oczywiście, mówimy tu o zapewnieniach twórców.
Innowacji ma być sporo, od grafiki zaczynając, a na rozgrywce kończąc. Grę modelowano przy użyciu silnika Unreal Engine 3 z technologią Massive D, która pojawiła się jeszcze w innym produkcie tego studia, Stranglehold, a zapewniać ma graczom gigantyczne wprost możliwości wpływania na otoczenie. Jednak, jak wiedzą starzy wyjadacze, żadne graficzne cuda nie nadrobią niedociągnięć w fabule i „głupich” rozwiązań związanych z prowadzeniem gry. Jak będzie się w tym wypadku prezentować BlackSite: Area 51?
Oczywiście odpowiedź opiera się na zapewnieniach wydawcy. Jako że podstawowe założenie fabuły czyni z nas dowódcę oddziału wojskowego, najistotniejszą kwestią jest sposób dowodzenia i inteligencja botów. Komenda w zasadzie ma być jedna i służyć nam będzie do wskazania celu operacji, resztą problemów ma się zajmować SI. Boty same szukać będą osłon, znajdować najlepsze (to znaczy najbezpieczniejsze i najwygodniejsze) stanowiska ogniowe, pokonywać przeszkody dzielące je od celu itp. Każdy członek oddziału ma również posiadać własną osobowość, opinie i doświadczenia. Mogą mieć one znaczenie podczas wyboru sposobu działania czy podejmowaniu moralnych decyzji, kwestie te mogą nawet doprowadzić do kłótni między postaciami. Istotne będzie również to, czy proponowane przez gracza akcje będą skuteczne, bo od ich powodzenia zależeć ma morale żołnierzy. Jeżeli jesteśmy geniuszem taktyki, to morale naszych ludzi pozwoli im na skuteczne i niemal bezbłędne działanie. Wszystko to ma zwiększyć przyjemność z prowadzenia rozgrywki.
Rozgrywka
Dzięki enginowi (engeenowi), SI oraz prostocie prowadzenia walki, starcia powinny być pełne ekspresji i dynamizmu. Wrażenie to potęgować ma zróżnicowanie przeciwników: stwory, nawet w obrębie jednego typu, będą mieć nieco odmienną budowę. Sama zaś fabuła kontynuować ma wątki zaczęte w Area 51. Ci którzy nie grali w ową grę powinni dowiedzieć się kilku rzeczy. Cała historia zaczyna się, kiedy w laboratoriach strefy wybucha jakaś niezidentyfikowana epidemia. Kontakt ze stacją zostaje utracony (żywcem wyjęte Z archiwum X), na miejsce katastrofy zostają więc wysłani dzielni amerykańscy chłopcy. Na miejscu sytuacja okazuje się istną hekatombą. Ludzie podlegają mutacjom i usiłują zawładnąć planetą.
Zadaniem gracza było wyjaśnienie kryjących się za tym wydarzeniem tajemnic i oczywiście przeżycie. W BlackSite: Area 51 wracamy w rejon strefy. Dlaczego? Okazuje się, że poprzedni oddział skopał sprawę, kilku mutantów wydostało sie na zewnątrz, a w zasadzie to... w rejonie aż się roi od monstrów. Najistotniejszym elementem fabuły będzie mordowanie Rebornów, stworów powstałych w laboratoriach Strefy 51 (krótko mówiąc, żołnierze znów muszą tuszować potknięcia rządu). Pozostaje oczywiście pod znakiem zapytania, jakie elementy fabularne będą urozmaicać całą tę rąbankę. Zabawę na pewno uatrakcyjni zdobywanie nowych typów uzbrojenia, wedle zapowiedzi na liście znajdą się nie tylko wysłużone MP-5 i pokrewne, ale również cały arsenał oparty na technologiach obcych. Drugim smaczkiem, będącym już w zasadzie nieodzowną częścią gier komputerowych, jest możliwość korzystania z pojazdów, zarówno wojskowych, jak i cywilnych. Interesująca jest zmiana jaka nastąpiła w nastawieniu autorów do wszelkiej maści opowieści z obcymi w tle. Jeszcze w latach 80. zeszłego wieku straszyło się inwazją paskudnych kosmitów, ale od połowy poprzedniej dekady obcy, to równorzędny przeciwnik lub nawet, jak w tym wypadku, przedmiot eksperymentów.
Multipleyer
Niezgorzej zapowiada się również kwestia rozgrywek wieloosobowych. Poza standardowymi rozwiązaniami (deathmatch, team deathmatch, capture the flag) i trybem kooperacji pojawi się, jak zwykle ostatnio przy nowych tytułach, projekt eksperymentalny. Ma nim być tryb starcia o nazwie „oblężenie”, którego celem będzie nie eliminacja przeciwnika, ale jego schwytanie. Niestety, również na ten temat nie posiadamy szerszych informacji.
Zanosi się zatem, wedle obietnic autorów, na znakomity tytuł. Możliwe, że BlackSite: Area 51, w przeciwieństwie do swego poprzednika, wniesie co nieco do gatunku. Jeżeli grywalność będzie na obiecywanym poziomie, można nie mieć złudzeń, co do tego czy gra odniesie sukces.
Tytuł w zamiarach wydawcy dedykowany ma być konsolom PS3 i Xboks 360, jak również pecetom. Niestety, dla użytkowników blaszaków mamy smutną wiadomość: BS:Area 51 ma „chodzić” jedynie pod Vistą. Premiera gry, to październik tego roku. Ciekawostką może być informacja, że konsolowe wydania tytułu pojawią się w Stanach z miesięcznym opóźnieniem.