Undercover: Operacja Wintersun – rzut okiem

Mejste
2007/07/10 21:02

Przygoda z atomem w tle

Stoi na stacji lokomotywa

Przygoda z atomem w tle

Przygoda z atomem w tle, Undercover: Operacja Wintersun – rzut okiem

Mawiają, że przygodówki zmierzają ku swemu końcowi. Szczególnie te klasyczne, z systemem point’n’click, zawiłą fabułą, mnóstwem zagadek logicznych i innych łamigłówek. Coś jednak te złowieszcze przepowiednie w rzeczywistości się nie spełniają, bo gry fabularne mają się całkiem nieźle i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miały odejść do lamusa. Co więcej, gry przygodowe sięgają coraz częściej po tematy, które do tej pory nie były mocno eksploatowane w tym gatunku. Przykładem może być Undercover, który w swej fabule za tło obiera II wojnę światową, jednak w zupełnie inny sposób niż to ma miejsce w popularnych drugo-wojennych FPSach czy RTSach...

Misja fizyka

W Undercover wcielamy się w postać Johna Russella – brytyjskiego fizyka, którego poznajemy w samym środku II wojny śiatowej. Początkowo nic nie wskazuje na to, żeby nasz bohater miał mieć znaczący wpływ na losy wojny… Siedząc przy stole, jedząc śniadanie, pijąc kawę i przeglądając poranną gazetę, nasz fizyk zbytnio nie jest zainteresowany tym, co dzieje się za oknem. Ten przyjemny stan rzeczy przerywa jednak telefon z ministerstwa i od tego momentu w życiu Johna Russella już nic nie będzie takie, jak do tej pory. Jak wiadomo, w sprawach wagi państwowej nie zwykło się odmawiać, zatem nasz stereotypowy profesor trafia do gabinetu pułkownika Traversa, który informuje go, że Niemcy są w posiadaniu zaawansowanych planów nowej broni jądrowej, której nie zawahają się użyć, by ostatecznie przesądzić o losach wojny. Jako, że nasz bohater z fizyką jądrową jest za pan brat, zostaje wysłany wraz z zaufanym agentem Peterem Grahamem do Berlina, by zbadać sprawę na miejscu. Po tym wstępie przejmujemy kontrolę nad postacią Russella i to my będziemy musieli odkryć, co tak naprawdę III Rzesza knuje...

Od Berlina po Stalingrad

Podczas naszej wędrówki w Undercover, przemierzać będziemy głównie tereny środkowo-wschodniej Europy. Zwiedzimy gmach berlińskiego Urzędu Uzbrojenia Wojsk Lądowych, małe bawarskie miasteczko Heigerloch, a także zgliszcza Stalingradu. Lokacji do zwiedzenia nie ma zbyt dużo, ale za to są one całkiem nieźle rozbudowane, przez co nie musimy cały czas kręcić się w kółko po tych samych pomieszczeniach. Owszem, bardzo często zdarza się, że musimy wracać się po jakiś przedmiot kilka planszy wstecz, ale na szczęście będąc w połowie gry nie trzeba specjalnie cofać się do początku, jak to ma miejsce w niektórych innych przygodówkach. Cała fabuła została zaplanowana tak, aby gracz czuł, że ciągle idzie naprzód. Second World War Science Fiction

Chociaż akcja toczy się zimą 1943 r., gra nie jest oparta na faktach. Fani przenoszenia wydarzeń historycznych na ekrany monitorów, poczują się zatem nieco zawiedzeni. Jedynie lokacje i niektóre budynki jako tako odwzorowują prawdę historyczną, reszta natomiast jest wymysłem twórców, na potrzeby fabuły. A sama fabuła, choć całkiem niezła, zawiera kilka drażniących szczegółów. Naszemu głównemu bohaterowi oprócz brytyjskiego agenta, towarzyszyć będzie również, w późniejszym czasie, seksowna agentka MI6 – Anne Taylor. Sęk w tym, że w pewnym momencie okazuje się, że ktoś z naszego najbliższego otoczenia nie chce, abyśmy dotarli do tajnych dokumentów i niestety uważny gracz nie skorzysta z „niespodziewanego” zakończenia, ponieważ nasze przypuszczenia co do rozwiązania całej historii pojawiają się na długo przed jej zakończeniem. Z przykrością należy stwierdzić, że finał rozgrywki jest mocno oklepany i niczym nie zaskakuje, a po wciągającym początku należało się spodziewać podobnego poziomu reszty gry.

To jednak nic w porównaniu do dialogów, które wieją nudą na kilometr i na dobrą sprawę, gdyby wszystkie postacie występujące w Undercover były nieme, grze wyszłoby to na plus. Pierwsze, co wpada w ucho, to kwestie mówione przez głównego bohatera. Na początku, to jego głośne zastanawianie się przed wypowiedzeniem czegokolwiek, jest nieco zabawne, ale to ciągłe stękanie i chrząkanie przed każdą kwestią szybko doprowadza gracza do frustracji. W pewnym momencie przyjdzie zastanowić się, czy Russell nie ma przypadkiem ciężkiego zatwardzenia i czy nie wypadałoby poszukać jakiś środków przeczyszczających… Kiedy jednak Johnowi uda się coś z siebie wydusić, okazuje się, że w zasadzie nie ma o czym rozmawiać.

O ile dialogi popychające akcję do przodu da się jeszcze przeboleć, tak już rozmowy na „luźne” tematy wypadły tragicznie. Przykładem może być sytuacja, w której nasz bohater wraz z Anne cudem nie zostali zauważeni w biurze, do którego się włamali, po czym na dodatek John popieścił prądem strażnika. Pytanie fizyka do agentki po tym zajściu, w stylu „Eee... ekhem, ekhem... eee... Zabiłaś już kogoś?”, brzmi jak ton pogawędki o pogodzie przy dobrym lunchu. Również komentarze na temat przedmiotów w wykonaniu nieszczęsnego profesora są tak samo trafne („Portret młodej damy. Niestety, jest chuda niczym poręcz”), jak i mało zabawne. Jedynie złośliwe i zaczepne uwagi oraz komentarze agentki MI6 wypadły bardzo dobrze, nadając barwy tej postaci, czego o reszcie nie można powiedzieć. Szukaj wiatru w polu

Jak przystało na typową grę fabularną, nie obędzie się i w Undercover bez przeszukiwania pomieszczeń, w poszukiwaniu różnych, z pozoru mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów. Tych w grze jest bardzo dużo i co ważne, wszystkie mają logiczne, uzasadnione zastosowanie. Ot, chociażby sam początek gry – nasz bohater próbuje podsłuchać rozmowę przez okno, które jest zamknięte, a sam nie jest w stanie go otworzyć, ponieważ znajduje się ono na piętrze. Mając w ekwipunku pręt wyrwany z okna piwnicznego nic nie zdziałamy, bo jest on za krótki by sięgnąć do okna, natomiast gdy połączymy go z gałęzią automatycznie się wydłuży, dzięki czemu będziemy mogli w końcu otworzyć to przeklęte okno, by zaraz po tym zostać złapanym na tym niecnym uczynku...

Na ilość przedmiotów w grze przekłada się również pojemność kieszeni Russella, o których powiedzieć, że nie mają dna byłoby niedomówieniem. Jak inaczej zatem nazwać fakt, że nasz bohater schylając się po worek ze sztabkami złota twierdzi, że jest on dla niego za ciężki, po czym kilka minut później do swojego ekwipunku chowa dwie potężne, drewniane belki większe od niego? O ile problemu ze znalezieniem rzeczy dużych nie ma, tak już znaleźć mały kluczyk do szafki jest naprawdę ciężko. Z pomocą przychodzi tutaj tryb dla początkujących, dzięki któremu po wciśnięciu klawisza backspace podświetlają się nazwy wszystkich interaktywnych przedmiotów i urządzeń dostępnych na planszy. Jest to spore ułatwienie, które z pewnością pomoże osobom zaczynającym swą przygodę z grami fabularnymi, natomiast hardcore’owi gracze spojrzą na tę opcję z pewną dozą pogardy.

Gasnące światła i zardzewiałe zamki

Wszelkie łamigłówki występujące w Undercover są bardzo dobrze wplecione w fabułę, a zarazem przy odrobinie cierpliwości i zwiększeniu mocy wydajności szarych komórek, przyswajalne dla przeciętnego gracza. Można nawet stwierdzić, że poziom zagadek został tak wyważony, że zarówno początkujący gracz się nie zniechęci, a i starzy przygodówkowi wyjadacze nie powinni narzekać, choć w grze nie ma łamigłówki, nad której rozwiązaniem spędza się więcej niż 15 minut. W trakcie rozgrywki będziemy musieli ze strzępów kartki niczym z puzzli ułożyć notatkę, zastosować według przepisu odpowiednie płyny do otworzenia zamka czy też włączając i wyłączając w odpowiednim momencie światła w niemieckiej bibliotece przeprowadzić naszą towarzyszkę z jednego końca na drugi, unikając wzroku groźnych strażników. W Undercover pojawiają się również momenty, kiedy gracz musi się zmierzyć z czasem, jednak na dobrą sprawę nie trzeba mieć niewyobrażalnego refleksu – wystarczy schować się w odpowiednim miejscu przed niemieckim patrolem, kiedy na ekranie pojawi się ikona zegara – czasu na to jest dosyć sporo, więc antyfani „czasówek” nie powinni narzekać. Oldschool pełną gębą

Undercover, jak już wspominaliśmy na początku, to klasyczna przygodówka, typu point’n’click. Jest tu wszystko, co charakteryzuje ten typ gier. Zjeżdżając zatem kursorem na dół ekranu otrzymujemy dostęp do ekwipunku, lewym przyciskiem myszy oglądamy przedmioty, natomiast prawym ich używamy. Co ciekawe, nawet napisy wypowiadanych przez bohaterów kwestii pojawiają się nad ich głowami, a nie na dole ekranu, jak to ostatnio się przyjęło. Co ważne, grę zapisać możemy w dowolnym momencie, a jeżeli coś nam w grze się nie powiedzie (można nawet zginąć!), to gra i tak automatycznie wróci do momentu sprzed popełnionego przez nas błędu.

GramTV przedstawia:

Szaroburo i ponuro

Szata graficzna w Undercover prezentuje się nad wyraz dobrze. Co prawda, przez większość czasu i tak poruszamy się po ciemnych wnętrzach budynków lub na zewnątrz, w otchłani nocy (jedyną odskocznią jest tylko Heigerloch oraz Stalingrad), ale to nie zmienia faktu, że wszelkie tła zostały bardzo dobrze dopracowane. Również trójwymiarowym modelom postaci i ich animacji nie można niczego zarzucić. Oko cieszą również takie drobiazgi, jak spadające płatki śniegu czy przelatujące ptaki, co nadaje temu wirtualnemu światu trochę realizmu. Jest nawet opcja, dzięki której obraz może zostać poddany filtrowi sepii, dzięki czemu wygląda jak ze starych zdjęć, jednak należy potraktować to jako ciekawostkę, bo grać normalnie w takich odcieniach się po prostu nie da. Niestety, animowane filmiki przerywnikowe nie zostały już tak dopracowane jak reszta grafiki, przez co postacie na cut-scenkach mają olbrzymie dłonie i wyglądają po prostu brzydko. Również sama muzyka nie jest najwyższych lotów – po prostu jest gdzieś w tle i pozostaje praktycznie niesłyszalna.

I gdyby nie te dialogi...

...Undercoverowi nie można by zbyt dużo zarzucić. Niestety, nudne jak flaki z olejem kwestie mówione, bezpłciowy główny bohater i przewidywalne zakończenie sprawiają, że niektórzy poczują się mocno rozczarowani. Mimo wszystko jednak warto sięgnąć po ten tytuł, choćby dla możliwości popatrzenia na agentkę Anne i jej walory… Lub choćby dlatego, że mało jest gier przygodowych osadzonych w realiach II wojny światowej, jak kto woli.

Tytuł: Undercover: Operacja Wintersun Gatunek: przygodowa Wymagania sprzętowe: CPU 1GHz, 256 MB RAM, karta graficzna 64MB Plusy: + niezła grafika + Anne Taylor + zbalansowany poziom łamigłówek + początek fabuły jest całkiem ciekawy... Minusy: - ...czego nie można powiedzieć o reszcie - fatalne dialogi - przewidywalne zakończenie Czas na opanowanie: 5 minut Poziom trudności: średni/łatwy Producent: Sproing Interactive Media Wydawca: Anaconda Polski wydawca: Nicolas Games Cena: 79,99 PLN Wersja: PL Strona www: http://www.undercover-game.com/start.htm

Komentarze
12
Usunięty
Usunięty
26/12/2007 16:21

witam, gram właśnie w tą grę. doszłam do miejsca z sejfem i nie mogę ruszyć dalej. wiem że kod to 31415, wchodzi mi tylko pierwsza cyfra a reszta nie. POMOCY !!!!

lothar-mb
Gramowicz
11/07/2007 01:56

No i dobrze, że jeszcze jakoś gatunek się trzyma :-)

Usunięty
Usunięty
10/07/2007 22:56

heh z tą przyszłością gatunku to ybm nie przesadzał ;] lecz co jak co moze być z tego całkiem ciekawa gierka :Dcosie do mnie tyczy nie bardzo mnie "rajcuja" gry typu point`n click więc moge tylko liczyć ze lubiącym tenże gatunek wyjdzie gra ta na dobre




Trwa Wczytywanie