W samo południe z brakiem odwagi

Lucas the Great
2007/04/24 12:00

Do odważnych świat należy?

Do odważnych świat należy?

Nie jest chyba dla nikogo jakąś prawdą objawioną, iż wydawcy gier komputerowych to pragmatyczna banda. Nie lubią zbytniego ryzyka, za to zdecydowanie lubią pieniądze. Dobrze dla nich, bo firma nie nastawiona na zysk musi zbankrutować. Źle dla nas, bo zachowawcza polityka wydawnicza prowadzi do drastycznego spłycenia rynku. Prowadzi to na dłuższą metę do powstania dwuliniowej oferty: po pierwsze muszą się ukazywać fefnaste odsłony serii x, po drugie powinny je uzupełniać gry y i z, które są „nowymi x”. Inaczej mówiąc, my – konsumenci musimy wcinać po raz kolejny odgrzewane kotlety z tej samej kuchni.

Dawniej, gdy rynek elektronicznej rozrywki jeszcze radośnie raczkował, było wiele firm eksperymentujących. Niezależni deweloperzy mogli się do nich udać ze swymi pomysłami, po czym otrzymywali jakąś kasę na dokończenie projektu. To właśnie na takiej polityce przejechało się francuskie Cryo, które znalazło się w sytuacji nie do pozazdroszczenia: wątła ilość hitów nie była w stanie zrównoważyć balastu niedokończonych i nietrafionych projektów. Dzięki właśnie takiej otwartej polityce JoWood utraciło płynność finansową, Westwood Studios zostało wchłonięte przez EA, a Interplay stał się firmą niszową. Nie zawsze pociąg do eksperymentów był tu czynnikiem kluczowym, ale tak czy inaczej wydawcy potraktowali to jako groźną lekcję.

Dziś nie ma już nikogo, kto bezrozumnie pompowałby kasę w nowatorskie projekty. Wszystkim rządzą zimne kalkulacje. Oczywiście pojęcie „nowatorstwo” nie zniknęło ze słownika rynkowych gigantów, ale brzmi ono równie prawdziwie, jak „uczciwość” w odniesieniu do polityków. Gdy przyjrzymy się wszelakim przełomowym produkcjom, to odkryjemy brutalną prawdę: nic nie miały zmieniać, niczego nie zamierzają rewolucjonizować. Mają za zadanie w otoczce pozornego nowatorstwa sprzedać to samo, co już od dłuższego czasu jest nam serwowane. Aż do nadejścia mdłości.

GramTV przedstawia:

Dochodzi do tego, że nie reklamuje się czegoś, co niesie ze sobą ryzyko. Na przykład hybrydowego trybu rozgrywki RPG-TPP w Maelstrom. Lepiej jest sprzedać kolejną strategię czasu rzeczywistego, niż wychylać się i oberwać odłamkami nieudanego pomysłu. Deweloper zgłaszający dziś swój oryginalny pomysł, zwykle słyszy od wydawcy: świetnie, świetnie, a czy mogłoby to być bardziej podobne do hitu x?

Tak to się wszystko toczyło, dopóki nie pojawił się duch z dawnych czasów – S.T.A.L.K.E.R.. Co prawda, gra, którą otrzymaliśmy po latach oczekiwania nie była bynajmniej tym, o czym czytaliśmy dawno temu w pierwszych zapowiedziach, ale w dalszym ciągu tytuł ten nie pasuje do uporządkowanego rynku gier wtórnych. Na tyle nie pasuje (i na tyle dobrze się sprzedaje), że deweloperom zaświeciły się oczy od chorobliwej nadziei. Może jednak bardziej ambitne pomysły prześlizną się przez wyłom, zrobiony rękami ukraińskich twórców? Może ktoś kupi kilka odlotowych pomysłów?

Niestety, świat nie jest różowy, a branża elektronicznej rozrywki nie jest ślepa. Wydawcy doskonale pamiętają, ile THQ musiało się naszarpać, by S.T.A.L.K.E.R. ujrzał światło dzienne. Dlatego nie ma co szykować szampana na świętowanie wielkiej rewolucji w grach. Mówiąc szczerze, szkoda – bo byłoby to coś czego i Wam i sobie mógłbym na koniec życzyć...

Komentarze
16
Kotleciq
Gramowicz
24/04/2007 17:57

święta racja

Usunięty
Usunięty
24/04/2007 17:55

Luc kolejny raz nieomylny ;] smutne, ale prawdziwe... :<

sebaloz
Gramowicz
24/04/2007 17:39

Nikt nas przecież nie zmusza, żebyśmy wcinali te odgrzewane kotlety o których mowa w tekście. To fakt, że tych kotletów jest cała masa, ale na szczęście są też ciekawe tytuły. Zresztą tak jest nie tylko w przemyśle gier, ale i w przemyśle np. muzycznym, czy filmowym. Dużo satysfakcji daje odnajdywanie spośród tego całego miału, rzeczy wartościowych i innych, w pozytywnym znaczeniu tego słowa rzecz jasna. Pozdro.




Trwa Wczytywanie