Z życia pieczarek SPEC 01_07

Michał Amielańczyk
2007/04/17 09:45
0
0

Buożesz Ty mój! Byłem Ci ja w każdej chałupinie drewnianej i murowanej, każdej kamienicy i lepiance – i nic! Żaden z obecnych (a co gorsza, nieobecnych też) tu tubylców nie był w stanie wytłumaczyć mi, co też się wydarzyło tym razem, co mi czynić trzeba…

Buożesz Ty mój! Byłem Ci ja w każdej chałupinie drewnianej i murowanej, każdej kamienicy i lepiance – i nic! Żaden z obecnych (a co gorsza, nieobecnych też) tu tubylców nie był w stanie wytłumaczyć mi, co też się wydarzyło tym razem, co mi czynić trzeba…

Mogło to jednak wyniknąć z zapytania nieodpowiednich osób. Bo w końcu czego spodziewać się po osobnikach takich jak 22-letni odziany w lateks dziadyga tańczący boogie, młodzieniec pokrzywdzony na solarium i wyrywający lachony „na gmxa” (ach ta nieznajomość systematyki i terminologii cyklistycznej wśród współczesnej młodzieży małomiejskiej!) czy przybrany we własne futro Mistyk pogrążony w dziwnej ekstazie (wywołanej, sądząc po otaczającej go barierze zapachowej, przez coś, co powinno być zakazane nawet do konserwacji manualnie obsługiwanych maszyn rolniczych)…

Jakby tego było mało, wśród osób u których prawidłowe skorelowanie pracy obu półkul mózgowych stało pod bardzo dużym i wykręconym pytajnikiem, znalazły się także dzieci – pięciolatek do którego zagadałem, bardzo długo nie był w stanie ustalić miana którym ukarali do rodziciele. Wahał się pomiędzy Kryspinem a Metodym, w końcu jednak (po szybkiej wymianie combosów z-laczka-i-z-kopyta) poszedł ze sobą na kompromis, nakazując mówić na siebie Kryspin_i_Metody, K_i_M, w ostateczności zaś: Uberlicze666).

W tym momencie ogarnęła mnie szewska pasja, uspokoiłem się dopiero po pięciu półbutach i dwóch (całych) kaloszach. No i wpadłem na pewien Pomysł (oczywiście przeprosiłem!) – a może w lokalnej gazecie znajdę jakąś wskazówkę? Niestety, w „Biuletynie Przeglądowo-Poglądowo-Ogrodniczym” żadnej wskazówki nie było (bo te minutowe się nie liczą). Załamałem się do reszty (kręgosłup do dziś dziwnie skrzypi) i z rozmachem zapoznałem zad mój z leżącym na ziemi nieopodal klocem. Takim dużym i wykonanym z granitu, jakimż by innym... Skierowałem pysio w me na słońce, w odpowiedzi na co – zaczęło padać. Nie przeszkadzało mi to jednak specjalnie – po miesiącu picia rafinowanej maślanki truskawkowej Akti-Mal niestraszna mi była żadna pogoda, promieniowanie i petryfikacja. Gdy grad radośnie spulchniał mi twarz, począłem obserwować okolicę, nie mogąc nadziwić się niezwykłej pasji tutejszych mieszkańców – w każdym ogródku na trawniku stała przynajmniej jedna figura przedstawiająca coś na kształt, eee, pasiastego gnoma. Straszne!

Siedziałem tak sobie, siedziałem... a burza przybierała na sile, samoloty spadały, budynki płonęły, gnomy fruwały. Stwierdziłem, że tutejszy klimat przestał mi już odpowiadać, wypadałoby przenieść me członki gdzie indziej. Tylko gdzie...?

GramTV przedstawia:

Nagle przez ryk nawałnicy (ktoś ją skrzywdził?) przedarło się brutalnie czyjeś potępieńcze wycie (podobne do tego, które wydawała z siebie małolata-terrorystka z poprzedniego odcinka tych głupot):

-VIL, KASY!

Ech, co za świat – to już nawet w przedszkolu...?

Byłem ciekaw – gdzież jej opiekun, Tad? Zamiast zareagować, to pewnie leni się gdzieś teraz i przy akompaniamencie dropsów ogląda transmisje ze snookera czy innego enejczela. I milczy...!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!