Przez ostatni miesiąc Lucas wałkował temat równouprawnienia w grach komputerowych. Podszedł do niego od strony psychologicznej, społecznej, behawioralnej i kulturowej. Prawdę mówiąc niewiele zostało już do dodania w tym temacie, ale ponieważ to ja ten temat nieopacznie zacząłem to wypada mi go skończyć. Nie będę Was jednak zamęczał formatowaniem dziecięcych mózgów ani tym podobnymi eksperymentami z udziałem dzieci, w których lubują się psychologowie. Zamiast tego postanowiłem pokazać Wam, że istnieją miejsca, w których ludzie grają po równo, bez względu na płeć.
Przez ostatni miesiąc Lucas wałkował temat równouprawnienia w grach komputerowych. Podszedł do niego od strony psychologicznej, społecznej, behawioralnej i kulturowej. Prawdę mówiąc niewiele zostało już do dodania w tym temacie, ale ponieważ to ja ten temat nieopacznie zacząłem to wypada mi go skończyć. Nie będę Was jednak zamęczał formatowaniem dziecięcych mózgów ani tym podobnymi eksperymentami z udziałem dzieci, w których lubują się psychologowie. Zamiast tego postanowiłem pokazać Wam, że istnieją miejsca, w których ludzie grają po równo, bez względu na płeć.
To magiczne miejsce (czy raczej miejsca) znajdują się niestety daleko stąd, za siedmioma morzami i siedmioma górami w mitycznym miejscu zwanym Nipponem. Jest to kraj kwitnącej wiśni, zabieganych ludzi oraz PlayStation. Nie ma się co łudzić, to prawdziwa stolica gier. Ani Stany Zjednoczone, ani Europa nie mogą się z nią nawet równać. To co stamtąd do nas dociera to raptem niewielki procent tego, co mają Japończycy. Wszystkie technologie, które u nas są nowością u nich jest znane już od dawna. Jedyne z czym jesteśmy w miarę na czasie to konsole. Migrują one do nas wraz z międzynarodowymi koncernami pokroju Sony, podbijają nasze serca i ogołacają portfele. Jednakże tak naprawdę docierają do nas tylko te najbardziej znane produkty, oraz te, które gajin mogą zrozumieć. Wiele automatów do gier oraz konsol nigdy nie wychodzi poza wody terytorialne Japonii, lub nie opuszcza wschodnich obrzeży Pacyfic Rim. Rynek wciąż tam nie może zostać nasycony ponieważ grają wszyscy: starcy i dzieci, mężczyźni i kobiety.
No właśnie, poza bodajże jeszcze Koreą Południową jest to chyba jedyne miejsce na Ziemi, gdzie niewiasty nie są pokrzywdzone przez rynek rozrywki elektronicznej. Nie tylko produkuje się gry przeznaczone specjalnie dla nich, ale również mogą nabyć konsole, które zostały zaprojektowane właśnie z myślą o kobietach. Nawet jeżeli producent nie zadba o to, by wyprodukować je w odpowiednich kolorach to istnieje pełno firm, które specjalizują się w ich tuningu. Oczywiście można tam również spersonalizować urządzenie pod gusta męskie, ale patrząc po ilości gadżetów skierowanych wybitnie do kobiet nie są one w żadnym wypadku pomijane. Nie ma się zresztą co dziwić, wedle różnorakich badań rynkowych zlecanych przez takie korporacje jak Sony czy Nintendo, liczba kobiet i mężczyzn wśród posiadaczy konsol (a więc potencjalnych graczy) w Japonii jest zbliżona. Ba, w przypadku urządzeń przenośnych to wręcz panie zdobywają przewagę, a jeśli chodzi o granie na telefonach komórkowych to faceci zostają daleko w tyle.
Oczywiście należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu tak jest. I tu właśnie zaczynają się schody. Naukowcy jak zwykle nie są zgodni. Jedni uważają, że to kwestia różnic kulturowych między społeczeństwami wschodu i zachodu, inni wskazują na wielosetletnią japońską tradycję związaną z grami. Moim zdaniem obie grupy idą na łatwiznę. Różnice kulturowe to wytrych, za pomocą którego można wytłumaczyć wszystko, ale tak naprawdę nie wyjaśniając niczego. Zwłaszcza, że mimo wielu pozornych różnic kultura tego kraju nie jest aż tak odmienna od europejskiej. Co do tradycji związanej z grami to również nie mamy się czego wstydzić. Gramy co najmniej tak samo długo jak oni, a jednak nie przekłada się to na równouprawnienie rozrywki elektronicznej. Moim skromnym zdaniem kwestia raczej dotyczy gwałtownych zmian jakim została poddana powojenna Japonia. Próbowano odrzeć ich z tradycji i kultury na siłę dostosowując do struktur zachodnioeuropejskich. Okazało się, że dopasowali się lepiej niż sami europejczycy jednocześnie nie porzucając swej kultury i tradycji. Co więcej jej elementy zaszczepili swym okupantom a przez nich reszcie świata. Tak więc nam pozostaje jeszcze czekać aż dorośniemy kulturowo i cywilizacyjnie do równouprawnienia w grach komputerowych. Nie wątpię jednak, że ten moment nadejdzie.
Pozdrawiam Was nocne marki.