Tak się złożyło, że cały poprzedni tydzień spędziłem w Dublinie i okolicach. Było cudownie, wiatr, deszcz i setki pubów. Polecam każdemu, kto lubi polskie miasta na obczyźnie. Niestety jednak Naczelny nie dał mi spokoju nawet w tak dalekich stronach i nakazał zbadanie miejscowego rynku rozrywki elektronicznej i sporządzenia na ten temat stosownego tekstu. Tak więc pomiędzy oglądaniem omszałych ruin, magicznych wzgórz i walki z wiatrem na klifach, musiałem przejść się po miejscowych sklepach, zobaczyć w co tam grają i za ile.
Jednakże mój pierwszy kontakt z rozrywką elektroniczną zaczął się zanim jeszcze dotarłem do jakiegokolwiek sklepu. Już wsiadając do autobusu zostałem zaatakowany przez olbrzymią reklamę Wii, która od paru miesięcy podbija tamtejszy rynek. Zaraz później, w centrum miasta, na przynajmniej połowie billboardów zachęcano mnie do kupna jakiejś konsoli lub gry. Przyznam, że byłem w szoku. W Polsce reklamy gier zdarzają się dość rzadko i to głównie podczas jakichś promocji na banerach sklepowych. Tymczasem na zachodzie Europy są one traktowane tak samo poważnie, jak każdy inny produkt i nikt nie boi się zarzutów o infantylność tej formy rozrywki.
Jako, że dotarłem na miejsce akurat podczas obchodów dnia św. Patryka, nie w głowie przez pierwsze trzy dni było mi szukanie sklepów, a świętowanie razem z resztą miasta. Jednakże nawet w pubach nie dane było mi uciec przed tematem dzisiejszego felietonu. Otóż w przerwach między pokazywanymi tam na okrągło meczami (głównie rugby i piłki nożnej), co trzecia reklama poświęcona była rozrywce elektronicznej, z czego przynajmniej połowa dotyczyła Wii lub PLAYSTATION 3. Jako, że premiera najnowszej konsoli Sony miała miejsce w ubiegły piątek, koncern wyraźnie nie szczędzi wysiłków by pozyskać klientelę. Niestety, całość przeszła praktycznie bez echa. Mimo, że sklepy oferujące pierwsze modele tej konsoli otwarte były do późna nie nastąpił spodziewany najazd kupujących. Widocznie cena 630 euro okazała się zaporowa nawet dla nieźle zarabiających Irlandczyków.
Co do samych gier wyraźnie królują tam konsole. Jest ich wszędzie pełno i zajmują zazwyczaj większość sklepowych półek. Głównie są to oczywiście tytuły na Xboksa 360 i PS2, choć poczesne miejsce zajmuje również Wii, które trafiło w gusta głównie starszych graczy. Ich ceny nie odbiegają zbytnio od tych, do których przyzwyczailiśmy się w Polsce, główną różnicą jest to, że podawane są tam one w euro. Zdziwiło mnie natomiast potraktowanie po macoszemu tytułów przeznaczonych na PC. W dużych sklepach ze świecą szukać tych, które pojawiły się dalej niż dwa lata temu. Królują tam głównie nowości takie jak Command & Conquer 3 i TDU. Niestety ich ceny dorównują grom konsolowym i nierzadko za topową grę przyjdzie tam zapłacić około 40 - 50 euro. Oczywiście dla przeciętnie zarabiającego Irlandczyka nie jest to duży wydatek, lecz i tak powinniśmy się cieszyć, że polscy dystrybutorzy dopasowują ceny do potrzeb naszego rynku.
Na starsze gry PCtowe trafiłem natomiast w sieci sklepów z używanymi grami i sprzętem. Jest to wspaniały pomysł, gdyż można tam za grosze kupić zarówno całkiem nowe tytuły, jak i te, których już nie ma na rynku. Pomiędzy stosami pudełek natrafiłem na takie perełki jak Bladerunner czy Wing Commander 3, gry, których od dawna nie można już kupić w normalnych sklepach. Ogólnie pomysł takich antykwariatów uważam za bardzo trafiony. Nie dość, że można sprzedać część starych i nie używanych już gier, to jeszcze można całkiem tanio zaopatrzyć się zarówno w klasykę, jak i całkiem nowe tytuły. Co prawda z zakupem używanego sprzętu byłbym już dużo bardziej ostrożny, lecz z drugiej strony sklep pewnie jakoś gwarantuje funkcjonalność swoich produktów.
Podsumowując muszę przyznać, że wciąż niestety stoimy w tyle, jeśli chodzi o branżę rozrywki elektronicznej. Mimo nieśmiałych prób wyjścia z cienia, w Polsce wciąż pozostaje ona czymś powszechnie uznawanym za mało poważne. Pokutuje u nas dużo mitów dotyczących głównie konsol choć i blaszakom się co nieco dostaje. Wszystko jednak idzie ku lepszemu. W sklepach mamy te same tytuły co i tam - fakt - zwykle jakiś miesiąc później, ale oni zazwyczaj nie mają problemów z lokalizacją. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że i społeczeństwo niebawem dojrzeje do tego, by przestać uważać gry komputerowe za głupawą rozrywkę dla dzieci.
Pozdrawiam Was nocne Marki