Nie jestem przeciwnikiem konsol. Sam noszę się z zamiarem kupienia sobie Xboksa 360, a niegdyś zagrywałem się na PSX. Jest kilka tytułów, z Mass Effect na czele, na które czekam z niecierpliwością. Jednakże trzeba przyznać, że konsole potrafią również wiele popsuć. Już kilka tytułów straciło swój charakter tylko i wyłącznie dla tego, że tworzono je na kilka platform jednocześnie.
Sztandarowym przykładem jest tu Call of Duty. Pierwsza część tej gry była znakomita. Wykorzystywała dramatyczne sceny znane ze znanych produkcji filmowych, takich jak na przykład Wróg u bram czy też Kompania Braci, przemawiając tym samym do wyobraźni gracza. Początek kampanii rosyjskiej, kiedy przez dwie plansze biegało się bez broni tylko z amunicją, na długo zapadł w moją pamięć. Bez dwóch zdań, gra ta pobiła na głowę swoją rywalkę, czyli Medal of Honor. Niestety gry, które się dobrze sprzedają trzeba sprzedać lepiej i w ten oto sposób druga część została stworzona z myślą o konsolach. I w ten oto sposób seria zaczęła iść na dno. No dobrze, może nieco przesadzam. Nie jest tak źle, o ile ktoś lubi nadmierne uproszczenia i nie pasujące już do współczesnych gier PCtowych wszechobecne skrypty. No ale przecież PS2 ma swoje całkiem spore ograniczenia. To jednak było by jeszcze do przeżycia. Niestety, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi Call of Duty 3 pojawi się już tylko na konsolach nowej generacji.
O ile jeszcze zrobienie z CoD gry typu arcade mógłbym znieść, o tyle skrzywdzenie w taki sam sposób wspaniałej serii, jaką była Tom Clancy’s Rainbow Six jest już zbrodnią przeciwko graczom. Może faktycznie poprzednia część nie była udana, ale wszak każda seria ma swoje upadki i wzloty. Nie trzeba było od razu robić takiej rewolucji. Wszak Vegas nie ma już nic, poza tytułem, wspólnego z serią. Była to gra taktyczna, w której zwycięstwo zależało nie tylko od tego jak szybko się machało myszką, ale również, a może przede wszystkim, od tego jak dobrze się rozplanowało akcję. A w tej chwili? Całość przypomina film akcji z masą fajerwerków. Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że jest to gra zła, wręcz przeciwnie grać w nią, to czysta przyjemność, po prostu nie jest to już Rainbow Six.
Nasuwa się zatem pytanie czemu wypuszczono tę grę pod szyldem tej znamienitej serii, zamiast nadać jej nowy tytuł? Otóż odpowiedź jest prosta: marketing. Dużo lepiej jest wydać, wykorzystać sprawdzony już tytuł, niż ryzykować tym, że nikt nowej gry nie kupi. A to, że grupka zagorzałych fanów będzie się złościć i kręcić nosem już nikogo nie obchodzi. Wszak tytuł jest teraz bardziej grywany. Nie trzeba już przy nim myśleć, wystarczy machać gryzoniem, no i nie tak proso zginąć. I dobrze, dzięki temu dotrze do dużo szerszej grupy odbiorców. W ten oto prosty sposób można zbić większą kasę i wydawać kolejną, niczym specjalnym nie wyróżniającą się papkę ,za to na kilka platform jednocześnie. A jak zwykle, ucierpią na tym gracze nieco bardziej wymagający, ale kogo to przecież obchodzi…
Na koniec nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie. Kto, do cholery wpadł na pomysł, że FPP sprawdzi się na konsoli? Wszak tylko i wyłącznie autocelowanie umożliwia jakąkolwiek walkę, a to z kolei uniemożliwia postawienie na jakikolwiek realizm. Niestety, wśród twórców gier zaczyna pokutować przekonanie, że do grania nadają się już tylko konsole, a PC, to taka nieco bardziej skomplikowana maszyna do pisania. No, ale o tym już innym razem.
Pozdrawiam Was, nocne marki.