Gry sportowe AD 2006 i 2007
Na początek trzeba powiedzieć jasno i dobitnie: w 2006 roku działo się cokolwiek ciekawego tylko w niektórych dyscyplinach sportowych. Zarówno w realnym świecie, jak i w grach. W sumie Polakom najbardziej zapadły w pamięć wydarzenia związane z piłką nożną. Najpierw makabryczny łomot, jaki zebrała nasza ekipa na Mundialu, a potem pasmo sukcesów wykreowanych przez niezłomnego (i nie dostosowującego się do naszego trampkarskiego mikroklimatu) Leo Beenhakera. Jak zaś wypadła piłka kopana myszką po ekranie?
Zdecydowanie największym wydarzeniem była konwersja kolejnej odsłony wielkiego konsolowego hitu Konami Winning Eleven, czyli Pro Evolution Soccer 6. Pecetowi gracze na całym świecie byli bardzo zadowoleni, krytycy chwalili ten produkt też niemal jednogłośnie. W kontraście ze Zwycięską Jedenastką klasyczny produkt EA, FIFA wypadł dosyć blado. I podobnie jak w wypadku polskiej piłki, zaczęło się raczej niezbyt szczęśliwie, bo 2006 FIFA World Cup mogła zadowolić jedynie maniaków, a skończyło się już znacznie lepiej – FIFA 07 okazała się porządną produkcją, jednak miała małego pecha. Wyszła pół roku po rewelacyjnym PES 6... Polscy gracze tradycyjnie zostali poddani badaniom z dziedziny zakrzywiania czasoprzestrzeni: kolejność ukazywania się tych tytułów na naszym rynku została odwrócona...
Problemem FIFY 07 była stosunkowo niska innowacyjność – w tym roku dotyczyło to zresztą wszystkich numerowanych cyklów EA. Tiger Woods, NHL i inne produkcje sportowe z ich stajni nie były bynajmniej nieudane. Co to, to nie. Wyszły z tego całkiem porządne gry... i niestety nic więcej. Jak silnej trzeba konkurencji, by projektanci tych sportowych seriali zaczęli się bardziej starać, a nie tylko odklepywać swoje i co roku stawać w kolejce do kasy na którymś piętrze biurowego kompleksu w Redwood City?
Powiedzmy sobie szczerze: EA miewało lepsze sezony. Podsumowując zeszły rok nie sposób bowiem nie wspomnieć o najnowszej odsłonie Need for Speed. Nim jednak dojdziemy do owej drażliwej kwestii, przez chwilę pozostańmy jeszcze przy piłce. Miłośnicy baz danych i arkuszy kalkulacyjnych otrzymali w zeszłym roku prawdziwy smakołyk – a zwał się on Football Manager 2007. W sumie to chyba najmniej zakłamana forma piłki nożnej na pecetowym dysku: nikt tu nie udaje, że uprawia sport. Komputer osobisty został pomyślany między innymi do obsługi pakietów biurowych, duchowym spadkobiercą których jest właśnie Football Manager...
Co się odwlecze, to nie uciecze, zwłaszcza że właśnie przerzucamy się na cztery kółka. Wciśnijmy więc gaz do dechy i dogońmy nieszczęsnego Carbona. Stało się to, czego od jakiegoś czasu miłośnicy serii obawiali się najbardziej: nastąpił moment totalnego przerostu formy nad treścią. Wizualnie najnowsze Need for Speed zapiera dech w piersiach... ale co z tego, skoro najwyraźniej dodatkowych grafików zatrudniono w miejsce wszystkich innych dotychczasowych członków teamu. W efekcie mamy taką ścigałkową Barbie: śliczną i odpicowaną, ale jednocześnie tandetną i głupszą, niż ustawa przewiduje.
Oczywiście, gier poświęconych samochodom i wyścigom jest sporo i bardzo się od siebie różnią. Dla wygody wrzućmy je jednak tym razem do jednego worka. Najlepiej w takim zestawieniu wypadła w zeszłym roku gra, która na dniach ukaże się wreszcie na naszym rynku: GTR 2. To przykład, że projektując świetną oprawę graficzną można pamiętać także o innych elementach, takich jak chociażby sam model prowadzenia pojazdu i wysoki realizm stłuczek. Niestety ceną za to są raczej niebanalne wymagania sprzętowe: bez gigabajta RAM nie ma co się szarpać na ten tytuł.
Świetnie udała się też kolejna, trzecia część ToCA Race Driver – zresztą niczego innego nie oczekiwaliśmy od ekipy Codemasters. W tym konkretnym przypadku ich hasło reklamowe znajduje stuprocentowe pokrycie w rzeczywistości. Nieco bladziej wypadł drugi FlatOut. Niby trudno coś tej grze zarzucić... ale jeśli grało się w pierwszą odsłonę serii, to kontynuacja pozostawia w najlepszym wypadku niedosyt. Inaczej mówiąc, najwyraźniej rodzi nam się kolejny sportowy serial, w którym kolejne odsłony to jedynie próba odcięcia kuponów od dawnego sukcesu.
Co nas czeka w tym roku? Oczywiście kolejne numerki przy znanych tytułach. Spośród zapowiadanych tytułów najwięcej emocji budzi DIRT, czyli nowa produkcja firmowana zacnym nazwiskiem Colina McRae. Czy okaże się przełomem, czy porażką? Czas pokaże. Tymczasem jednak mamy o wiele większy problem, bo bałagan związany z PZPN może oznaczać, że w 2007 roku tylko na ekranach naszych monitorów będziemy mogli obejrzeć piłkarską reprezentację Polski grającą z drużynami innych krajów. Czego Wam (ale nie sobie, bo za piłką kopaną nie przepadam) mimo wszystko nie życzę...