Miniony rok w świecie konsol (część 1)

Domek
2007/01/08 17:35

Początek nowego roku to tradycyjnie czas rozliczeń z minionymi 12 miesiącami, nie wyłamując się więc niepotrzebnie z utartych schematów postanowiłem popełnić wielce subiektywne podsumowanie minionego roku w świecie gier konsolowych. Nie lubię nadmiernego narzekania, skoncentrowałem się więc na tytułach dobrych, istotnych i z różnych powodów wartych wspomnienia. Bo crapu to mamy dość na co dzień, po co jeszcze przypominać o crapie, którego już szczęśliwie nie pamiętamy. Na początek – konsole poprzedniej generacji, bo przecież ciągle są one obecne na rynku i należy je – jak to starszych – traktować z należytym szacunkiem.

Początek nowego roku to tradycyjnie czas rozliczeń z minionymi 12 miesiącami, nie wyłamując się więc niepotrzebnie z utartych schematów postanowiłem popełnić wielce subiektywne podsumowanie minionego roku w świecie gier konsolowych. Nie lubię nadmiernego narzekania, skoncentrowałem się więc na tytułach dobrych, istotnych i z różnych powodów wartych wspomnienia. Bo crapu to mamy dość na co dzień, po co jeszcze przypominać o crapie, którego już szczęśliwie nie pamiętamy. Na początek – konsole poprzedniej generacji, bo przecież ciągle są one obecne na rynku i należy je – jak to starszych – traktować z należytym szacunkiem.

Od samego początku minionego roku na rynku obecna była pierwsza z konsol następnej generacji – Xbox 360 – growy światek czekał też w napięciu na premiery PlayStation 3 i Wii, nic dziwnego więc, że zainteresowanie starszymi platformami nieco spadło. No ale gracze nie wyrzucili nagle przecież jak na komendę swoich leciwych maszynek, odbiorcy ciągle byli... były więc i gry. Na jedne platformy więcej, na inne mniej, ale ogólnie pierwszy rok następnej generacji okazał się dla zwolenników sprawdzonych rozwiązań dość pomyślny.

Chyba że akurat przypadkiem byli fanami Nintendo...

Xbox – już martwy, czy może jednak nie?

Zwolennicy pierwszej konsoli giganta z Redmond nie mieli w ostatnim roku wcale najgorzej, nawet mimo tego, że jest już ona w gruncie rzeczy... jakby to ładnie określić... martwa. OK, powiedzmy to sobie szczerze - w ciągu ostatnich 12 miesięcy na pierwszego Xboksa wychodziły w zasadzie jedynie produkcje wieloplatformowe – no ale nie ma co się dziwić, że Microsoft koncentruje wszystkie wysiłki na promowaniu swojej nowej zabawki. Ale ciągle jednak było w co grać, a właściciele Xboksów mieli co najmniej kilka powodów, by jeszcze się swoich maszynek nie pozbywać. Miniony rok w świecie konsol (część 1)

Jednym z owych powodów był niewątpliwie Splinter Cell: Double Agent, najnowsza odsłona serii skradanek z Samem Fisherem w roli głównej. Jakkolwiek można by się zastanawiać nad sensownością takiego posunięcia, Ubisoft zdecydował się na danie właścicielom konsol poprzedniej generacji gry zupełnie innej, niż ta, która pojawiła się pod tym samym tytułem na Xboksa 360 i PC. Co tym bardziej ciekawe, w dość powszechnej opinii odsłona „previous-gen” jest zwyczajnie... lepsza – zarówno w sferze fabuły, jak i rozgrywki. A że pierwszy Xbox to bądź co bądź najmocniejsza ze starych konsol, to właśnie wersja na niego – z powodów technicznych - wydaje się najbardziej warta wspomnienia (chociaż należy też oddać sprawiedliwość PS2 i zaznaczyć, że na tej platformie gra wyglądała i tak dużo lepiej niż poprzednie odsłony cyklu). Tym bardziej, że po ostatnim uaktualnieniu listy wstecznej kompatybilności Xboksa 360, mogą w nią zagrać również właściciele nowej konsoli Microsoftu. I chyba warto – okazuje się bowiem, że bardziej od wersji next-gen przypomina ona najlepsze odsłony serii (nie tylko graficznie). W kontekście pierwszego Xboksa wart kilku słów jest również Black, tytuł wprawdzie wieloplatformowy (no dobra, dwuplatformowy - ukazał się również na PS2), ale tak czy inaczej będący jedną z ciekawszych xboksowych pozycji minionego roku. Fakt – nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje, ale uczciwie zaznaczyć trzeba, że te były chyba nieco zbyt wygórowane. No bo – poważnie - czego, jak nie rzeczy wielkich, można się było spodziewać po stawiającym na totalną rozwałkę FPS-ie od twórców Burnouta? Aż tak rewelacyjnie wprawdzie nie było, nie przeszkodziło to jednak grze w zostaniu jednym z najlepszych konsolowych shooterów minionego roku (przynajmniej na konsole poprzedniej generacji, zaznaczam zanim w stronę redakcji polecą cegły zapisane słowami Gears, of i War).

Skrajne reakcje wywołała natomiast PeCetowo-xboksowa kontynuacja Najdłuższej Podróży – czyli Dreamfall: The Longest Journey. Sprzeczali się o nią nie tylko fani, do jednoznacznej oceny nie doszły nawet renomowane, branżowe serwisy. Jedni recenzenci wychwalali grę pod niebiosa (chociażby Gamespy – ocena 5/5!), chwaląc jej fabułę, dialogi i wizję artystyczną. Inni jeździli sobie po niej jak po łysej kobyle (1UP – 4/10), krytykując chociażby bezsensowne i kiepsko zrealizowane elementy bijatyki i skradanki. Ale cóż mieli biedni twórcy zrobić – tradycyjne przygodówki point & click dawno już wyszły z mody i z tego typu rozgrywką trudno szukać szerokiego grona odbiorców. Postanowili więc spróbować czegoś innego i jak to zwykle w takich przypadkach bywa – podzielili graczy na dwa obozy.

Z jednej strony stanęli hardcore'owi fani pierwszej Najdłuższej Podróży, uważający nawet najdrobniejsze odejście od tradycyjnej formuły za świętokradztwo, z drugiej zaś ci, którym być może nie do końca sprawnie zrealizowane elementy i nowalijki nie przesłoniły ciągle doskonałej opowieści. A czy faktycznie poczynione przez twórców kroki przyciągnęły przynajmniej do gry liczniejsze grono odbiorców? Można powątpiewać, Dreamfall tak czy inaczej nie sprzedał się rewelacyjnie... Może lepiej byłoby więc rzeczywiście, gdyby pozostali przy klasycznej formule?

Poza tym na froncie xboksowym bez niespodzianek – ot, kolejna FIFA, kolejny Tomb Raider, kolejna TOCA, kolejne Lego Star Wars... Trudno powiedzieć, że nie było w co grać, ale zwolennicy Microsoftu, którzy nie przesiedli się jeszcze na nową generację, mieli w minionym roku niejeden powód, by zazdrościć „plejstejszonowcom”.

Bo PlayStation 2 stara, ale jara!

Ten fakt potwierdzą nawet najwięksi wrogowie Sony. Zmuszani i ciągnięci za język, ale jednak potwierdzą – PlayStation 2 miała – jak na tak leciwy sprzęt – naprawdę wyjątkowo dobry rok. Z pewnością w dużej części zawdzięcza go zwlekaniu Sony z premierą ichniego next-gena, jednak – fakt faktem - właściciele PS2 nie mieli w ciągu ostatnich 12 miesięcy powodów do narzekania na brak miłości ze strony developerów. Bowiem, poza standardowym zestawem produkcji wieloplatformowych, dostali całkiem sporo tytułów exclusive. Warto napisać parę słów chociaż o najważniejszych z nich.

Wiele kontrowersji wzbudziła kolejna odsłona niezwykle popularnego cyklu japońskich RPG-ów – Final Fantasy XII. Nie, żeby zróżnicowane reakcje na nią były jakąś niespodzianką – kiedy developer zmienia reguły gry w mającym niemal 20 lat cyklu, trudno spodziewać się łagodnych i stonowanych opinii. Nie mnie oceniać, czy wprowadzenie MMORPG-owych elementów z „jedenastki” (odejście od „random encounterów” i osobnych plansz walki na rzecz walk bezpośrednio na eksplorowanym terenie) oraz postawienie na bardziej „dorosłą” fabułę było dobrym pomysłem czy nie, ale trudno odmówić pracownikom Square-Enix odwagi. Mogli przecież zagrać „pod publiczkę”, wypuścić tradycyjnego Finala i wszyscy byliby zadowoleni. A postanowili zamiast tego spróbować czegoś innego, by przyciągnąć do popularnej przecież serii kolejnych graczy. Za to należą się słowa uznania – bo bez takich decyzji nie ma postępu w branży. A z oceną i tak trzeba się jeszcze wstrzymać – europejska premiera FF XII ciągle jeszcze przed nami...

I tak, jestem fanboyem.

Inną z pewnością wartą zainteresowania grą na PS2 było w minionym roku Okami – tytuł tym bardziej szczególny, że całkowicie nowy i oryginalny (co w growym światku nie zdarza się przecież ostatnimi czasy aż tak często). Połączenie rozgrywki przywołującej na myśl serię The Legend of Zelda z bardzo fajną, artystyczną grafiką (można strzelić, że to najlepsze dotychczas wykorzystanie cell-shadingu w grach) i japońsko-mitologiczną fabułą okazało się nad wyraz trafne.

Zgodnie z oczekiwaniami, wielkim hitem stało się również Guitar Hero II, kontynuacja przebojowej produkcji Harmonix z plastikową gitarą-kontrolerem w roli głównej. Malkontenci narzekali wprawdzie, że lista piosenek nie dorównuje jakością części pierwszej (chociaż zawiera zdecydowanie więcej kawałków), no ale to podlega już całkowicie subiektywnej ocenie. Sama gra zaś została w stosunku do części pierwszej wyraźnie usprawniona i za to należą się twórcom wielkie brawa - mogli przecież poprzestać na nowych piosenkach, a i tak znaleźliby olbrzymie grono nabywców. Tymczasem, od rozmaitych drobnych szczegółów i detali, sprawiających, że gra się przyjemniej, po dodanie nowego trybu treningu, GH 2 to po prostu zdecydowanie pełniejsza i bardziej dojrzała od poprzednika produkcja.

Warto też dodać, że w międzyczasie wydawca Guitar Hero – firma Red Octane – został wykupiony przez Activision za jakieś 100 milionów dolarów, zalewu produkcji spod znaku GH możemy być więc pewni (na początek tego roku zapowiadana jest wersja GH II na Xboksa 360, a później... znając życie będą eksploatować ten temat do granic możliwości i bardzo dobrze!). Ale ani Final Fantasy XII, ani Guitar Hero II, ani nawet rewelacyjne Okami nie zostało najwyżej ocenianą produkcją na PS2 minionego roku. Tytuł ten przypadł odgrzewanemu kotletowi w postaci gry Metal Gear Solid 3: Subsistence. Skąd to drugie życie tytułu, który chwile tryumfu święcił przecież jakieś dwa lata temu? Wystarczyło, że Konami postarało się, by Subsistence nie było tylko zwykłą reedycją z kilkoma niewielkimi bonusami i wprowadziło nowości, które pozwoliły odkryć grę na nowo również tym, którzy w trzeciego MGS-a już grali. Zupełnie nowy widok TPP, dzięki któremu gra znacznie zyskuje na świeżości i efektowności, oraz tryb multiplayer – będący de facto całkowicie osobną grą – to według wielu fanów więcej niż wystarczające powody, by po raz drugi kupić posiadany już tytuł. Z drugiej strony wyznawcy Kojimy i tak kupią wszystko chociaż trochę związanego z jego osobą, a że są ich całe legiony, to tak to wychodzi.

Samotność GameCube'owca...

O konsoli GameCube wspominam już tylko dla porządku – niestety, miniony rok ostatecznie udowodnił to, co wiedzieliśmy już w sumie od jakiegoś czasu. Poprzednia platforma Nintendo okazała się porażką, a jej właściciele w obliczu niemal całkowitego braku wartych uwagi gier musieli zadowolić się kilkoma produkcjami wieloplatformowymi (m.in. nowe FIFA i Tomb Raider), wspomnieniami o świetności i jednym, jedynym hiciorem – The Legend of Zelda: Twilight Princess. A i tu nie obyło się bez żalu. Produkcja, która rozpoczęła żywot jako GameCube'owy exclusive, skończyła jako tytuł startowy Wii, a wersję na starszą platformę Nintendo wydało niejako „dla świętego spokoju” (tak przynajmniej można pomyśleć patrząc na skrajnie niewielką ilość dostępnych egzemplarzy...). I chociaż według niektórych na GCN gra się lepiej (ze względu na możliwość kontrolowania kamery), ciągle to trochę mało, by ukoić smutek fanów Nintendo. Cóż, może w przypadku Wii będzie lepiej.

W przyszłość z Microsoftem!

Dość już jednak na temat zamierzchłych czasów i konsol, które skazane są na wyginięcie. Jedną sprawę trzeba postawić jasno – na konsolowym froncie miniony rok z całą pewnością należał do Xboksa 360. Konsola Microsoftu zostawiła daleko za sobą trudny okres dziecięctwa i pod nieobecność konkurencji wyrosła na niekwestionowanego lidera rynku. Stało się to możliwe nie tylko dzięki konsekwentnym i sensownym posunięciom Microsoftu, ale – chyba przede wszystkim – za sprawą świetnych gier, których na tę platformę mieliśmy w minionym roku prawdziwy wysyp...

Ale o tym i nie tylko przeczytacie już w drugiej części artykułu, traktującej o najważniejszych i najlepszych grach następnej generacji. Tymczasem do, hmm, usłyszenia!

GramTV przedstawia:

Komentarze
39
Usunięty
Usunięty
10/01/2007 16:33

kompy są fajne ale na padah gra się milusio np. w samochodówki ale nie można odrazu od lat grania na kompie usiaść nagle z padem w rękach i po 5 min. powiedzieć że gra się beznadziejnie ;p już gram od kilku lat na xboksie i gra się naprawde supcio pogracie więcej to zrozumiecie magie konsol ;]

Usunięty
Usunięty
09/01/2007 17:08
Dnia 08.01.2007 o 17:49, Domek napisał:

> eeeee,niecierpie konsol.Niedawno gralem na padzie w PES 6 z koegami i gralo mi sie beznadziejnie! Żartujesz chyba. Różne argumenty przeciwko konsolom słyszałem, ale żeby na padzie grało się gorzej w PES-a niż na klawiaturze? No to coś zupełnie nowego... ;)

Dlatego tak sądzę bo się jeszcze na padzie niewyuczyłem grać.

Usunięty
Usunięty
09/01/2007 13:59
Dnia 09.01.2007 o 10:31, de99ial napisał:

Mnie jakoś nigdy nie podniecały ani konsole ani FF...

Mnie też. Kompy rządzą!




Trwa Wczytywanie