W samo południe

Lucas the Great
2006/11/14 12:00

Skompilowany jak kaktus programisty

Skompilowany jak kaktus programisty

Tydzień temu rozważaliśmy jakże ważką kwestię znaczenia wodotrysków graficznych dla cRPG. Tym razem weźmiemy na warsztat kolejny klasyczny gatunek: RTS. Tu też w ostatnich latach dokonał się przełom. W zasadzie co najmniej tak samo sensowny jak w cRPG.

Przez długie lata graczom zupełnie wystarczał w RTS rzut izometryczny. Pierwsza znacząca rewolucja pojawiła się wraz z możliwością obracania kamery. Mówiło się wtedy, że gra jest w pełnym 3D. Pełen wypas i technologia z najwyższej półki, a jeszcze jak dawało się lekki zoom zrobić... Dziś tym terminem określamy coś zupełnie innego, nowe 3D jest teraz prawdziwe, w odróżnieniu od tamtego. Cóż, zobaczymy jak się nam semantyka zmodyfikuje za jakiś czas.

Pierwszą grą RTS oferującą dokładne zbliżenia i swobodę ustawiania pola widzenia była niebyt mądra produkcja Empires: Dawn of the Modern World. Coś w stylu Empire Earth, tylko słodsze: pięćdziesiąt chińskich lotników podwieszonych na latawcach z łuku rozbijało w perzynę tuzin pancerników Bismarck. Mniejsza o smaczki historyczne, grunt że każdą walkę mogliśmy tam oglądać z bliska, niemal jak w FPP. Dziś ta tradycja jest kontynuowana, weźmy chociażby hit tego roku, czyli Company of Heroes.

Zastanówmy się jednak, po jakiego grzyba nam takie możliwości w RTSach? Jeszcze grając w kampanię idzie się napawać widokami, pod warunkiem jednak, że nie zapomnimy przedtem zapisać jej stanu. W innym wypadku podczas gdy będziemy zachwycać się guzikami na mundurze szeregowca Ryana, wróg zajdzie nas z flanki i na rzeczonym mundurze rzeczonego szeregowca zaczniemy liczyć plamki krwi. W sumie też jakaś rozrywka, ale za chwilę zostaniemy zmuszeni do kontemplacji ekranu ładowania gry. A to już jest mniej zabawne.

GramTV przedstawia:

Za to gdy użyjemy danego RTS-a do tego, do czego został stworzony, czyli do sieciowej rozwałki, to opcja zbliżeń kamery przestanie nas w ogóle obchodzić. Walcząc przeciwko innym graczom najnormalniej w świecie nie znajdziemy nawet odrobiny czasu na podziwianie wodotrysków. Z kamerą ustawioną tak, by uzyskać rzut izometryczny, będziemy pocinali jak za dawnych lat, nim zaczęto nam robić dobrze bez pytania o zgodę. Oczywiście dzisiejsze maszyny są naprawdę wydajne i nawet sprzęt ze średniej półki pociągnąłby większość tytułów bez trudu. Jest jednak inaczej. Dlaczego? Bo od dawna nikt nie staje na rzęsach by maksymalnie zoptymalizować silnik – przecież nie ma sensu się szarpać, skoro podzespoły są tak wydajne, prawda? Po co biedny deweloper ma się zaharowywać nad jednym perfekcyjnym projektem, skoro może odwalić w tym czasie trzy tandetne chałtury.

Brak optymalizacji to jeszcze pikuś. Prawdziwy cyrk czeka nas, gdy rozprujemy pliki gry. Można tam znaleźć cuda. Na przykład w koszmarnie zarobaczonej i dziurawej I Wojnie Światowej w jednym ze skompresowanych plików z danymi gry znajdowała się śliczna fotka kwitnącego kaktusa w formacie JPEG. Musi co jeden z twórców potrzebował się kumplom pochwalić roślinką i wrzucił zdjęcie do katalogu roboczego idąc do pracy. No i tak zostało...

W innym przypadku, sprzed bodajże trzech lat, w samym kodzie gry, w silniku, niestabilność powodowały wpisy pozostawione przez programistów. Z grubsza chodziło o to, że obywatel A padał na pysk mimo kolejnej kawy i nie dał rady dokończyć fragmentu kodu. Napisał więc do obywatela B, by ten dopisał co trzeba za niego. Tamten, jako że kumpel był, nie świnia, zrobił to, po czym poinformował obywatela A. Nikt tych didaskaliów nie usunął, a w jednym miejscu dziwnym zbiegiem okoliczności kolidowały one z procedurą wykonawczą. Mówimy w obu przypadkach o produktach finalnych ze sklepu, nie wersjach beta.

W ten sposób dobrnęliśmy do miejsca, w którym warto przerwać wywód i sprawdzić, czy nie bije już południe. Za tydzień jeszcze nieco podrążymy temat, może nawet i za dwa… Póki co życzę Wam i sobie jak najmniej prywatnych notek programistów wewnątrz kodów gier. Czy te życzenia mają szansę się spełnić? Być może, choć podejrzewam, ze prędzej mi kaktus na pliku wyrośnie...

Komentarze
19
Usunięty
Usunięty
03/12/2006 02:29
Dnia 14.11.2006 o 21:58, sig. napisał:

> Nie byly sztuka i nigdy nie beda bo to rozrywka dla mas (moze poza bardzo nielicznymi wyjatkami) film też jest rozrywką dla mas, a jakoś go sztuką nazywali (zanim wymyślono np film fabularny bez fabuły ;)

Film byl sztuka poniewaz poczatkowo (np. film niemy) skierowany byl do stosunkowo malej liczby odbiorcow i skupial sie na prezentowaniu pewnej estetyki, artyzmu. Obecny film (oczywiscie poza nielicznymi wyjatkami) trudno nazwac sztuka, bo to poprostu nastawiony na zysk przemysl, rozrywka dla mas i w tym kontekscie wg. mnie trudno nazwac film sztuka.

Blackhand
Gramowicz
15/11/2006 13:10

Sformułowanie "Pierwszą grą RTS oferującą dokładne zbliżenia i swobodę ustawiania pola widzenia była niebyt mądra produkcja Empires: Dawn of the Modern World." jest dosyć, powiedziałbym, kontrowersyjne. To jak stwierdzenie, że pierwszym RTSem był Dune 2, C&C czy Warcraft: O&H, czyli bardzo subiektywne. W końcu E: DotMW to rok 2003 (przynajmniej wg GameSpota), a wcześniej był np. Warzone 2100 (1999), oferujący bardzo dużą swobodę w ustawianiu kamery, podobnie jak Earth 2150 (2000), żeby wspomnieć tylko tytuły, w które grałem dłużej. A z innych (tych, w które grałem krócej) - Machines (1999), Wargasm (1998) czy Warrior Kings (2002). Wszystkie oferowały ogromną swobodę w operowaniu kamerą. No chyba, że Empires pozwala ustawić kamerę tak, że da się spojrzeć prosto w niebo (ale i tak to już było w Ground Control - 2000, nie wspominając już o Homeworldach czy Starmageddonie :)).A co do tego kaktusa - posiadacze Megapacka DVD mają niewątpliwą przyjemność zapoznać się z materiałami dotyczącymi projektowania Starmageddona 2 - ktoś go wrzucił na płytkę zamiast manuala do pierwszej części. Dzięki temu zyskaliśmy unikatową szansę zobaczenia czym miał być Starmageddon 2 zanim przekształcono go w kosmiczną strzelankę :D.

Usunięty
Usunięty
14/11/2006 21:58
Dnia 14.11.2006 o 18:22, Namaru napisał:

Nie byly sztuka i nigdy nie beda bo to rozrywka dla mas (moze poza bardzo nielicznymi wyjatkami)

film też jest rozrywką dla mas, a jakoś go sztuką nazywali (zanim wymyślono np film fabularny bez fabuły ;)




Trwa Wczytywanie