Jak co roku nadeszła jesień. Co to oznacza? Wiadomo: spadające z drzew liście, pogoda w stylu „szaro-buro i ponuro”, początek szkoły, ogólna chandra i... oczywiście zbliżająca się premiera nowego NFS’a. Czy Carbon da radę rozweselić nas w nadchodzące przygnębiające dni?
Powrót na stare śmieci

Powinien. A dokładniej: wszystko na to wskazuje. Programiści z EA nie popisali się przy tworzeniu poprzedniej części – Most Wanted wielu graczy znudził już po kilku wyścigach. Pozbawiony był on także swoistego klimatu nielegalnych wyścigów, co spowodowane było między innymi wprowadzeniu tylko jednej „jasnej” pory dnia. Niewątpliwie tytuł ten miał swoje zalety, ale z Underground 2 raczej nie miał się co porównywać. Jednak Carbon, najnowsze dziecko elektroników, ma spore szanse zdystansować nawet U2.
Warstwa fabularna nie jest do końca jasna. Wiadomo, że gramy dalej tym samym kierowcą, który był obecny w MW. Po ucieczce przed policją i słynnym skoku przez most kończącym grę, kierujemy się w stronę swojego rodzinnego miasta. Jednak gliniarz Cross dogania nas, zatrzymuje i zabiera brykę. W mieście lądujemy z małą ilością gotówki, która wystarczy jedynie na skromne auto. Ponadto okazuje się, że nikt na nas z otwartymi ramionami nie czeka i (jakież to oryginalne) musimy od nowa wdrapać się na sam szczyt. Oczywiście to jest celem gry – zostanie najlepszym streetracem w mieście.
Ze starych znajomych pojawi się wspomniany policjant Cross ścigający nas w poprzedniej części. Z nowych, tradycyjnie będzie nowa dziewczyna. Tym razem wciela się w nią kanadyjska aktorka znana z filmu Piła 2, Emmanuelle Vaugier, która została przez Maxi umieszczona na liście 100 najbardziej seksownych kobiet świata. Co ciekawe, raczej nie przyjmie nas radośnie pod swoje skrzydła, jak robiły to Brooke Bruke i Josie Maran. No chyba, że ma dobre serce, albo krótką pamięć. A to dlatego, że jest byłą kobietą głównego bohatera...
Sama metropolia, po której będziemy się rozbijać stuningowaną bryką, jest stylizowana na miasta zachodniego brzegu USA, czyli między innymi Los Angeles. Wyścigi mają się odbywać tylko i wyłącznie w nocy. Prawdziwie ciemnej nocy – szczególnie poza ulicami miasta zabraknie sztucznego rozjaśnienia. Oznacza to, że przyjdzie nam zdać się jedynie na reflektory naszego samochodu i uliczne latarnie. 
W centrum betonowej dżungli nie poczujemy się opuszczeni. Zapewnią nam to postronni kierowcy oraz opiekuńczy panowie policjanci. Rodzi się tutaj pytanie, czy i w jakim stopniu będą nas ścigać. Na pewno mają się tym zająć podczas zwykłej przejażdżki po mieście. Lecz wbrew wcześniejszym zapowiedziom, pościgi będą takie same jak w MW (jedyna różnica to szybsze nabijanie kolejnych gwiazdek pościgów i fakt, iż przebicie opon definitywnie nie kończy ucieczki) – czyżby EA chciało zrobić idealne połączenie U2 z MW?
Co rozpocznie się w mieście, zakończy się w kanionie
Zdobywanie respektu i panowania w mieście odbywa się w następujący sposób: najpierw trzeba wygrać odpowiednią ilość zwykłych wyścigów w konkretnej dzielnicy. Gdy się uda, na pojedynek wyzywa nas boss tego terytorium (wygrana z nim równa się przejęcie jego terenu). Spotykamy się w kanionie i tam zaczyna się prawdziwy pojedynek, podzielony zresztą na dwa wyścigi. W pierwszym, gonimy uciekającego szefa – czym jesteśmy bliżej niego, tym nabijamy więcej punktów. Po zakończeniu wyścigu następuje odwrócenie ról. Wtedy to my uciekamy i staramy się trzymać przeciwnika jak najdalej od naszego tylniego spoilera. Z tą małą różnicą, iż adwersarz nie nabija swoich punktów, a jedynie odejmuje nasze.
By wyścig nie był przepychanką, wprowadzono ograniczenia dotyczące zderzeń z samochodem przeciwnika. Każde takowe zabiera nam określoną ilość punktów, co może przesądzić zarówno o naszej porażce, jak i wygranej. Oprócz tego, zmagania w kanionie mogą zakończyć się szybciej, o ile jeden z uczestników wyścigu odsadzi/zostanie odsadzony na odpowiednią ilość sekund lub gdy… wypadnie z trasy. Jak to możliwe? Ano na zakrętach będą umieszczone w pełni zniszczalne barierki. Walnijcie w taką za mocno i... adieu! 
Jedną z ciekawszych nowości, które zostały wprowadzone, jest (nasza) drużyna. Z czasem, gdy już się zadomowimy, będziemy mogli założyć drużynę i zaprosić do niej wybranych przez siebie ludzi. Ci charakteryzować się będą różnymi umiejętnościami, jednak generalnie dzielimy ich na tych przydatnych podczas wyścigów i poza nimi. Ci pierwsi, to: Scout – odnajduje na trasie skróty i naprowadza nas na nie; Blocker – blokuje konkretnego przeciwnika oraz Drafter, który „holuje” nas w swoim tunelu aerodynamicznym. Aktywacja wybranego wspomagacza jest identyczna jak np. włączenia nitro. By jednak nie było za łatwo, pomiędzy kolejnymi włączeniami musi minąć odpowiednia ilość czasu.
Drugi typ członków zespołu, to Ci przydatni poza wyścigami. Są to: Mechanic pomagający przy tuningu silnika, Fabricator przydatny podczas prac nad tuningiem wizualnym oraz Fixer uciszający policję, gdy się za bardzo nami interesuje.
Garażowe sprawy

Lista samochodów, które mają wystąpić w grze, robi wrażenie. Już w tej chwili ujawnionych jest ponad 40 aut, a mówi się, iż razem ma być ich pomiędzy 50 a 100. Ciekawsze nowe modele, to m.in. Pagani Zonda, Audi LeMans Quattro, Shelby GT 500 czy Koenigsegg CCX. Jest jednak coś, co robi większe wrażenie. Mianowicie wprowadzenie podziału wozów na klasy! Na początku przygody z Karbonem opowiemy się po stronie jednej z trzech „szkół” samochodowych: japońskiej, amerykańskiej lub europejskiej i jeździmy tylko autami z danego regionu. W zależności od tego, co wybierzemy, to inaczej wyglądać ma sama gra. Na przykład dostępne będą inne części tuningowe dla każdej z grup lub dane auta mogą gorzej się nadawać do jednego z typów wyścigów. Także samo sterowanie autami ma być całkowicie inne w zależności czy jedziemy „amerykańcem”, czy „japończykiem”. Co ważne, decyzja opowiedzenia się obowiązuje nas przez całą grę, więc przed dokonaniem wyboru będzie się trzeba dobrze zastanowić.
Tuning, dzięki wprowadzeniu trybu „autosculpture”, nabierze całkowicie nowej jakości. Mianowicie po zakupie części do auta (czy to spoiler, czy alufelgi) możemy w prosty sposób – za pomocą suwaków – zmodyfikować jego wygląd zmieniając stopień nachylenia, wgłębienie, szerokość czy długość poszczególnych elementów. Mimo tego, iż jesteśmy w tym ograniczeni, gdyż suwaki chodzą w danym odgórnie ustalonym zakresie, to i tak tuning nabierze nowego wymiaru.
Do gry przy fanfarach i brawach na stojąco wraca drift. Całkowicie odświeżony jest kierowany na jeden z ważniejszych trybów w Need for Speed: Carbon (a ponadto wchodzi na miejsce dragu). Przede wszystkim opracowano dla niego całkowicie nową fizykę, która sprawia, iż poślizgi będą wykonywane przy większej prędkości, nabijając przy tym dużo więcej punktów. Do tego trasę na torach podzielono na strefy – czym bliżej bandy jedziemy, tym więcej punktów zbieramy, ale oczywiście wiąże się to z niebezpieczeństwem łatwiejszego „zmarnowania” wyniku.
Ostatnim z ważnych zagadnień jest rozgrywka on-line. Twórcy ujawnili niedawno, iż w trybach grania przez sieć, będą obecne tryby, w których kierowcy wcielają się w policję. Na przykład jeden z takowych ma całkiem podobne zasady do knock-out, jednak ostatni kierowca okrążenia nie odpada, a jedynie „staje” się policjantem. Od teraz jego zadaniem jest złapanie ścigających się kierowców. Pomóc ma mu w tym zupełna niewrażliwość na ograniczające trasę wyścigu neonowe bandy – w każdej chwili może pojechać na skróty jak i gdzie tylko mu się spodoba, by dotrzeć na konkretny kawałek trasy szybciej od ścigających się. Naturalnie czym dłużej trwa wyścig, tym więcej jest policjantów – na koniec zostaje tylko jeden kierowca, który zwycięża, jeżeli uda mu się przejechać dwa okrążenia, w momencie gdy wszyscy inni są już stróżami prawa. Takie połączenie Hot Pursuit z Undergroundem.
„Byle do listopada…”
Gra ma być wydana w trzech wersjach: na konsole nowej generacji, PC’ty oraz starsze konsole. Pierwsza z nich ma być zarazem najlepszą, m.in. posiadającą najlepszą grafikę. Gracze komputerowi oprócz gorszej grafik,i muszą liczyć się z brakiem jednej ważnej rzeczy (nie powiedziano jeszcze co to ma być).
Need for Speed: Carbon ma szansę stać się najlepszym z serii. Twórcy stawiają przede wszystkim na sporą grywalność, co jest przecież najważniejsze. Miejmy jednak nadzieję, iż czegoś nie spartolą. Most Wanted też ogólnie był gra dobrą, jednak „tego-czegoś” mu brakowało. To coś, to właśnie grywalność…