12 miesięcy gra(mowa)nia!

MonkOfWar
2006/10/06 23:40

12 miesięcy gra(mowa)nia!

Przeciągły gwizd zadał obrażenia kłute moim uszom, nareszcie! Koniec ostatniej zmiany! A jak zaszaleli... Z okazji Pierwszej Rocznicy Stworzenia Naszego Zakładu Pracy Chronionej (mamy ochroniarzy), Rada Nadzorcza skróciła czas roboty z ośmiu do siedmiu godzin – i było to widać! Roześmiane buziaczki wszędzie wokół mnie sugerowały głęboko przeżywaną ekstazę z tego powodu, lub, co bardziej prawdopodobne: nawdychanie się borygo. Radosnym krokiem, ze śpiewem na ustach, wędrowaliśmy ku naszemu zakładowemu bufetowi, noszącemu enigmatyczną nazwę „Domek Pod Chamb R. Lynn M.”. Zawsze na koniec tygodnia spotykaliśmy się tam przy Maślance i toczyliśmy długie Rozmowy... Dziś postanowiliśmy poruszyć temat, jakżeby inaczej, minionego roku. Zaczęło się niewinnie, rozegraliśmy partię Tetrisa (Zbysław znowu czitował, łobuz!), zasiedliśmy do okrągłego stołu o wymiarach 2x2 metry i poczęła się dysputa, na przemian z polemiką i dialogiem. Łysy Kalasanty odgarnął włosy z czoła i zagaił niepewnie: „Kiedy ja byłem w waszym wieku... W dwudziestym, znaczy...”. Tu biedak zgubił wątek i z płaczem pobiegł go szukać na zapleczu. Następnie odbyła się standardowa pogadanka na... Różowy Temat! Co ciekawe, nasze drogie (mają wykupione ubezpieczenie, my – nie) Panie Pracowniczki wcale się nie zgorszyły! Ba, to właśnie jedna z nich zaczęła poświęconą temu rozmowę! Równouprawnienie...? Bynajmniej. W męskiej skończył się papier...

Teraz, rozochoceni maślanką (dobry rocznik, 19 bodajże!) mogliśmy przejść do Meritum, Idei (Szefostwo ma telefony w Elo! i troszkę bruździło) tego spotkania. Demokratycznie zdecydowałem, iż to ja rozpocznę Temat! Podszedłem więc do tablicy i ładnie napisałem literkę „T”. Co prawda dolny brzuszek odrobinę się przekrzywił, ale to od tego pisania na linie (ang. on a line). Koledzy nagrodzili mnie brawami i kostką cukru w płynie! Po chwili wyemitowano postulat, bym opowiedział ich ulubioną anegdotkę! (w tym miejscu autor przewidział plik dźwiękowy, ze wzgledów technicznych nie został on umieszczony, zainteresowanych anegdotką prosimy o kontakt z autorem :) - dopisek red.) Gdy salwy śmiechu przebrzmiały, poczęliśmy wspominać i kolektywnie zużywać jedyną chusteczkę higieniczną. Aż przyszła kolej i na mnie, bym Urzekł Ich Swoją Historią... Tak! Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Siódmy października... Tfuj! Szósty, znaczy!

Szedłem sobie cichą, spokojną uliczką, gdy nagle usłyszałem kobiecy wrzask: „GRASZ?!”. Ułamek sekundy później elewacja obok mnie pokryła się zdezorientowanym osobnikiem płci wybitnie brzydkiej, mielącym w szczerbatym pysiu partykułę „nie”. Dalszy ciąg tej sceny rodzajowej nadszedł w formie potężnie zbudowanej dziewoi, dzierżącej w dłoni wałek dociastny z wypisanymi na nim inskrypcjami: „15-22 dmg, 15^50, 30 hp, 5/1, PERFECT, WTS!”. „Althea jestem” - przedstawiła mi się kobiecina. Mąż wgniecion w ścianę splunął tylko trzonowcem i zdołał wycharczeć: „Z prochu powstałaś, w proch się obrócisz...”. Rozbawiony opuściłem zajętą sobą parę i kontynuowałem spacer, unikając ciskanych we mnie podstawowych narzędzi rolniczych i przeterminowanych produktów spożywczych z „Żuczka”. Będąc skromnym Obywatelem IV Rzeczypospolitej Mocarnej, głośno wyraziłem swe zdumienie dla tego typu praktyk i rozejrzałem za kimś lepiej poinformowanym. Wydał mi się być nim szeroki w barach, odziany w skórę i ubranie człeczyna, stojący nieopodal. Kubrak jego olśniewał czystością, paznokcie i małżowiny uszne takoż, wzbudził więc we mnie zrozumiałe zaufanie. Nim zdążyłem wypowiedzieć charakterystyczne dla naszej epoki słowa „Co się...”, on już zapytał: „Grasz ty, misiaczku?”. Nauczony uprzednim doświadczeniem pokiwałem ochoczo głową. Ten, Który Toczył Ze Mną Dialog tylko się uśmiechnął, kazał czekać i odwrócił do mnie częścią grzbietowo-zadnią. Nie było to zbyt miłe, aczkolwiek coś kazało mi go usłuchać... Zdezorientowanym będąc stałem przeto nieruchomo, nasłuchując padających zewsząd haseł „GRASZ?!” i odzewów pozytwno-negatywno-nijakich. Aż w końcu...

Punkt w południe, wraz z rzeszami innych mieszkańców miasta mojego wojewódzkiego, wciągnięty zostałem w tryby maszyny GRAM.PL! Resztę historii już znacie... Chciałbym jeszcze wyrecytować wam, Mili Moi, wiersz. Wiersz, który popełniłem właśnie tu, w tym bufecie, nad szklanką Maślanki... Dobrze, że się nie obraził, ja tylko pożyczałem.

GramTV przedstawia:

Oto jest poemat Na Gramowy Temat, Słuchajta, Towarzysze, Gąb waszych nie słyszę! Aj-waj, Staszek, graj! Od dobrego roku, Jestem na widoku W naszym zakładzie, Żyję z dnia na dzień, W pocie i znoju, W ciągłym rozwoju, Młodszym Wajchowym byłem w listopadzie, Starszym Nastawczym... -Buuu! Dość już rymów Tych, eee! -Żeś to Sknocił! -Wal-bierz go! -Poczekajcie! Czy nie widzicie, ile się zmieniło przez te 12 miesięcy?! -Fakt. Znalazłem dziewczynę, z którą gram po nocach w mordobicia i sonczem browary. -A ja znalazłem mi... MONETĘ! -Nie płakusiaj, Monk. -Argh! Czy wy nic nie rozumiecie?! Ten rok był udany, Towarzysze! Pamiętacie te zakładowe Konkursy? Bombki, koszyki, rysunki? Kolektyw się nam zawiązał! Mamy godziwe płace, zniżki na pyzy w bufecie, Rada Nadzorcza wyposaża nas w słuszną literaturę, zapewnia rozrywkę, imprezy integracyjne organizuje! Za dzielne wyrabianie normy sam otrzymałem Kalesony Męskie Duże oraz Biurko Olchowe Laminowane! I jeszcze na Święta: czekoladę, draże i baton! Czego chcieć więcej?! -Maślanki! -Budyniu! -Prażynek!? -Co za reakcja...-zapluł się Marchewa Stanisław, karzeł. -Panowie, stanowicie przypadki beznadziejne. Ale... i tak was lubię! -Tylko się nam tu nie rozklej, cała taśma na paczki poszła...

Tu nastąpiła już niestety pożegnalna wymiana niedźwiadków i rybek. No, innych Plushowych Zwierzaczków również. Gdy lokal opustoszał a jedynym dźwiękiem było już tylko skrzypienie ścierki stojącej na stole i miarowe mruczenie niedopitej maślanki – wpadłem w liryczny nastrój, stanąłem na stole! Gdy wróciła mi już przytomność, zgarnąłem połamane deski do kąta, nalałem wody do wazonu a po chwili zastanowienia – dorzuciłem także kwiatki. Postawiłem oczy w słup (bolało, ale w końcu już się nie przewracały), otworzyłem otwór gębowy i wygłosiłem myśl, która klarowała mi się przez ostatnie parę godzin w procesie sedymentacji...

12 miesięcy, jak jeden dzień, Jak Cień w Icewindzie (jak WIĘKSZY Cień!), Było, minęło, lecz nadal trwa, I niech trwa wiecznie + lata dwa!

Wydobyłem ze schowka szczotkę, zmiotłem zamarłe z wrażenia stawonogi z powrotem pod próg, zgasiłem światło i opuściłem teren Zakładu. Górnopółkową Rozrywkę Aranżująca Manufaktura (Przedsiębiorstwo Ludowe) błyskała do mnie swym czarno-czerwonym neonem...

Komentarze
60
Usunięty
Usunięty
18/11/2006 19:23

Ładnie ;P to choćmy gra(mowa)ć

Usunięty
Usunięty
13/10/2006 20:27

Trzeba było nie tłumaczyć. Sztukę trzeba poczuć, on nie jest w stanie.

MonkOfWar
Gramowicz
Autor
11/10/2006 17:38
Dnia 11.10.2006 o 11:30, waldiben napisał:

Podany schemat analizy i interpretacji przez samego autora? - To już obniża wartość dzieła. Szkoda...

Przepraszam, nie bardzo załapałem, o co Ci chodzi? Jaki schemat analizy i interpretacji...?! Nie rozumiem? Masz na myśli to, co napisałem w poście poprzednim? To było dla Namaru, który zarzucał mi śmieszność w tym "logo" pracy, a ja to tylko wytłumaczyłem mu metodą łopatologiczną.Yyy...




Trwa Wczytywanie