Lipsk Games Convention okiem Spaykiego - część 3

Spayki
2006/09/08 13:45

Rok 2006 miał być początkiem wojny konsoli nowej generacji. I był, przynajmniej na papierze. Mamy już wrzesień, a na rynku nadal dostępny jest wyłącznie Xbox 360. Sony i Nintendo wciąż nie zdecydowały się na udostępnienie graczom swoich, pilnie strzeżonych, zabawek. Tym samym, otwarta rywalizacja została przeniesiona na kolejne dwanaście miesięcy. Przyjrzyjmy się zatem, co nowego w tym temacie przyniosło tegoroczne Games Convention.

Rok 2006 miał być początkiem wojny konsoli nowej generacji. I był, przynajmniej na papierze. Mamy już wrzesień, a na rynku nadal dostępny jest wyłącznie Xbox 360. Sony i Nintendo wciąż nie zdecydowały się na udostępnienie graczom swoich, pilnie strzeżonych, zabawek. Tym samym, otwarta rywalizacja została przeniesiona na kolejne dwanaście miesięcy. Przyjrzyjmy się zatem, co nowego w tym temacie przyniosło tegoroczne Games Convention.

Bezapelacyjnie najlepiej z wielkiej trójki w Lipsku zaprezentował się Microsoft. Nie pokazano Wii, nie dano graczom możliwości sprawdzenia PLAYSTATION 3. W nieco lepszej sytuacji byli dziennikarze, ale też o rewelacji mówić nie można. Powstałą po konkurencji lukę zgrabnie załatał Microsoft, oddając w spragnione ręce zwiedzających kilkanaście naprawdę gorących tytułów. Szkoda tylko, że zabrakło potencjalnych hitów kalibru Halo 3, Gears of War czy Forzy Motorsport 2.

Lipsk Games Convention okiem Spaykiego - część 3


Bitwa o Lipsk Capcom nie przywiózł do Niemiec piątego Residenta, ani Devil May Cry 4. Było natomiast Lost Planet: Extreme Condition i to wystarczyło, aby ten japoński wydawca zgarnął nagrodę dla najlepszej gry na Xboksa 360. Prezentowane na E3, a obecnie dostępne na Marketplace demo, pozwoliło wgryźć się w temat strzelanin w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Na Games Convention dane mi było przetestować tryb multiplayer. Dwie czteroosobowe drużyny, ścierające się w deathmatchu, przy temperaturze przekraczającej trzydzieści stopni poniżej zera wystarczyły, aby obudzić moc drzemiącą w tej produkcji. W końcu doceniłem rolę linki z hakiem. Wcześniej, obcując z singlowymi etapami, nie bardzo widziałem dla niej zastosowanie. W rozgrywkach sieciowych sprawa nabiera innego wymiaru. Błyskawiczne ewakuacje z zagrożonego miejsca, zdobywanie dogodnej pozycji strzeleckiej – oto sytuacje, w których ten niepozorny gadżet okazuje się pomocny. Krótki rekonesans i już wiadomo, że w trybie wieloosobowym Lost Planet prezentuje się równie dobrze, co w kampanii dla samotnika. Te same, duże, pełne szczegółów modele postaci i przede wszystkim fantastycznie wyglądające eksplozje. Beczka zmieniona w kulę ognia w niewielkim, zamkniętym pomieszczeniu pozostawia niezatarte wrażenie. To trzeba zobaczyć.


Piłkarski poker Lipskie targi miały być pierwszą okazją do sprawdzenia Pro Evolution Soccer 6 na drugą konsolę Microsoftu. I owszem, piłka nożna od Konami była, tyle że nie do końca taka, jak można się było spodziewać. O ile o grywalność martwić się nie należy, tak do grafiki określenie „next-gen” pasuje średnio. Wersja na Xboksa 360 wygląda, jak nieznacznie podrasowana edycja z PlayStation 2. Konami broni się, że priorytetem był dla nich system rozgrywki. W rzeczywistości, panowie chyba nie radzą sobie dostatecznie dobrze z programowaniem na najmocniejszą konsolę na rynku. O zmianach w mechanice niewiele można powiedzieć po rozegraniu zaledwie kilku spotkań zwłaszcza, że przesiadka na nowy kontroler także wymaga odrobiny praktyki. Ale, to w końcu PES, więc źle być nie może. W górę serca!

Znacznie lepiej, przynajmniej od strony wizualnej, wypada FIFA 07. Zresztą nawet mundialowa edycja pokazała pazurki, więc może być tylko lepiej. O samym systemie gry więcej dowiecie się z kolejnej części relacji poświęconej konsolom obecnej generacji, natomiast teraz chciałbym skupić się na oprawie. Electronic Arts, za zamkniętymi drzwiami, pokazało działającą w czasie rzeczywistym, wersję na Xboksa 360. Na potrzeby gry stworzono zupełnie nowy silnik, skupiając się na trzech elementach: animacji, fizyce i sztucznej inteligencji. Po filmie ukazującym biegającego z piłką Ronaldinho, akcja przeniosła się na stadion. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest brak wszędobylskiej sztywności i plastiku, który tak raził w poprzednich edycjach. W FIFIE 07 wyraźnie poprawiono płynność i naturalność animacji. Modele postaci nie są, co prawda tak efektowne, jak w Final Night Round 3, ale w przypadku wirtualnych piłek kopanych, to i tak nowa jakość. Rywalizacja będzie ostra. Oprawa czy gameplay? Wybór należy do was.

Niesmak wywołała sytuacja z rzekomą ekskluzywnością symulatorów piłek nożnych na Xboksa 360. Microsoft nie omieszkał poinformować, że zdobyli dwunastomiesięczną wyłączność na PES-a. Te rewelacje szybko zdementował sam Shingo „Seabass” Takatsuka, jednoznacznie stwierdzając, iż owszem, jego gra nie pojawi się na PLAYSTATION 3 w 2006 roku, przy czym nie jest to spowodowane żadną umową, a jedynie stricte technicznymi aspektami.

Ruch ważna rzecz Swoją sztandarową grę sportową na Xboksa 360 przenosi również SEGA. Nie ukrywam, iż Virtua Tennis, to obok PES-a seria, której poświęcam najwięcej uwagi. Z tym większym niepokojem podszedłem do jej nowej odsłony. Jak się później okazało, moje obawy były bezpodstawne. Virtua Tennis 3, to po prostu więcej starego, dobrego przebijania piłki na drugą stronę siatki, w unowocześnionej oprawie i z mnóstwem świeżych rozwiązań. Na GC 06 zabrakło możliwości zmierzenia się z żywym przeciwnikiem, gdyż demo pozwalało wyłącznie na rozegranie krótkiego meczu z konsolą. Jednak nawet to pozwalało poczuć charakterystyczny, zręcznościowy charakter tenisa ziemnego od SEGI. Jeszcze większe niż dotychczas znaczenie ma odpowiednie ustawienie na korcie. W dużej mierze od niego zależy siła oraz precyzja uderzenia. Co więcej, konsola nie gra już schematycznie, ale umiejętnie żongluje różnymi typami zagrań.


Virtua Tennis 3 pojawiła się także w na PLAYSTATION 3. Różnice występują wyłącznie w warstwie oprawy wizualnej. Na obu konsolach modele postaci wyglądają bardzo dobrze. Szczególnie twarze tenisistów przykuwają uwagę. Edycja na sprzęt Sony prezentuje się jednak zauważalnie lepiej. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być fakt, iż nad obiema wersjami pracują inne zespoły, aczkolwiek o przepaści technologicznej nie może być mowy. Na Xboksie 360 w oczy kłuje wygląd publiczności, pamiętającej jeszcze czasy Dreamcasta.

Dobra gra, zła gra Zawód spotkał wszystkich oczekujących na Viva Pinata. Projekt Rare jawił się jako słodziutka, kolorowa i pełna życia wizja hodowli pociesznych stworzonek. Niestety – przynajmniej na razie – nie jest zbyt różowo. Przywiezione do Lipska demo działało z zawrotną prędkością… dziesięciu klatek na sekundę. W porywach. Poziom animacji był niezachwiany tylko w chwilach, kiedy zbyt wiele tytułowych zwierzaków nie trafiało na ekran. W przeciwnym wypadku nie było ani miło, ani zabawnie. Doszły do tego niewytłumaczalne błędy efektów świetlnych, drażniące ząbkowanie krawędzi i ogólna brzydota świata. Toż nawet Conker na pierwszego Xboksa miał bardziej puszyste futerko! Jeśli, w co głęboko wierzę, Rare uda się uporać z tymi mankamentami do dnia premiery, to może być nieźle, bo mechanizmy rządzące światem Pinat są dość interesujące. Intuicyjna obsługa i podręczne menu pozwalają na rozbudową i zarządzanie ogródkiem, tyle tylko, że obecnie więcej w tym frustracji, niż czystej przyjemności.


Porzucając beztroskie klimaty przenieśmy się do świata pełnego brudu, krwi i bezwzględności. Druga wojna światowa, front europejski. Treyarch smaży Call of Duty 3. Ma być jeszcze efektowniej, jeszcze dynamiczniej i jeszcze intensywniej. I wszystko wskazuje na to, że będzie. Prezentacja w kinie Activision rzuciła trochę światła na tę pozycję. Mała grupka aliantów wspierana przez czołg, stara się przejąć przyczółki Niemców. Noc, rzęsisty deszcz, błyskawice przeszywają niebo. Wilgoć, duchota i świszczące nad głowami kule. Mówiąc inaczej – więcej dobrego, pierwszoosobowego strzelania. W Call of Duty 3 nacisk położony zostanie na multiplayer. Wspólna zabawa dla 24 graczy, wykorzystanie pojazdów (pojawią się także zupełnie nowe, między innymi motocykl) i odrębne klasy żołnierzy, mają zapewnić sukces następcy FPS-a roku.


UbiSoft nadal utrzymuje wysoką formę. Potwierdza to Splinter Cell: Double Agent. Na GC 06 do dyspozycji graczy oddano sieciowy tryb Spy vs. Mercenary oraz fragment kampanii singlowej. W tym pierwszym przypadku większych zmian nie ma, skupmy się za to na samotnej walce Fishera. Dane mi było przebić się przez misję rozgrywającą się na terenie jednoznacznie kojarzącym się z Bliskim Wschodem. Sam, mimo iż pozbawiony części zabawek, nadal radzi sobie z przeciwnościami w iście artystyczny sposób. Powracają, znane z poprzednich części: wykorzystywanie otoczenia do ukrycia własnej obecności, cyrkowe akrobacje w stylu szpagatu między ścianami czy zwisu głową w dół. Nie brakuje także skradania się za plecami niczego nieświadomych rywali i eleganckich cięć nożem na wysokości krtani. To, że Ubi okiełznało w niezłym stopniu podzespoły Xboksa 360 udowodnił już Ghost Recon: Advanced Warfighter. Splinter Cell zawsze był wyznacznikiem jakości grafiki i nie inaczej jest tym razem. Znakomite oświetlenie, niesamowity efekt falowania gorącego powietrza na pustyni, a nade wszystko tonący w detalach model głównego bohatera. Ruch mięśni, mimika twarzy, blizny na ciele i krótkie włoski widoczne na głowie - Double Agent plasuje się w ścisłej czołówce najlepiej wyglądających gier na drugą konsolę Microsoftu. Nowe realia, w jakich przyjdzie nam działać i rozbudowany wątek fabularny powinny udanie dopełnić obraz całości.


Przyznać się muszę, iż dość sceptycznie podszedłem do Rainbow Six: Vegas. Powodem takiego nastawienia był, wątpliwej przyjemności, kontakt z dwiema ostatnimi odsłonami tej zasłużonej serii. Wiedziałem, że UbiSoft zamierza tchnąć w poczynania oddziału Tęcza Sześć nowego ducha, ale tego typu obietnice słyszymy na każdym kroku. Po zapoznaniu się z pierwszymi poziomami osadzonej w Mieście Świateł historii, sypię głowę popiołem i mówię: jest na co czekać! Rainbow Six wraca do korzeni. Oznacza to mniej strzelania, a więcej myślenia. Zadaniem gracza, jako dowódcy trzyosobowego grupy do zadań specjalnych, jest zneutralizowanie zagrożenia w postaci siejących chaos terrorystów. Jak na rasowego taktycznego shootera przystało, możliwe jest wydawanie poleceń żołnierzom. Ci zaś, realizują je w zadowalając sposób, nie popełniając przy tym bezmyślnych błędów, co gwarantuje zaawansowany algorytm sztucznej inteligencji. Nowością jest możliwość wpuszczenia pod drzwi mikrokamery, z której obraz pozwala na rozeznanie się w sytuacji w zamkniętym pomieszczeniu i uprzednie zaplanowanie działań. Las Vegas w grze wygląda równie bajecznie, co w rzeczywistości. Setki różnokolorowych neonów, pierwszoligowe oświetlenie i kunsztownie wykonane otoczenie, w połączeniu z naturalną animacją postaci nie pozwalają przejść obok tego tytuły obojętnie. Cóż zrobić, kroi się kolejny przebój od Ubi.


Konwersji ci u nas dostatek Z drugiego bieguna, nie taktycznych, acz nastawionych na akcję FPS-ów, nadciąga F.E.A.R. Konwersja PC-towego hitu, przebiega nad podziw sprawnie i wygląda na to, że konsolowcy dostaną wersję wzbogaconą o kilka istotnych elementów. Na pierwszy plan wysuwa się nowy, wpleciony w fabułę poziom - możliwość jednoczesnego używania dwóch karabinów maszynowych oraz tryb Instant Action. Zespół Monolith wrzucił do edycji na Xboksa 360 również tekstury w wyższej rozdzielczości i system oświetlenia HDR. Poza tym, to nadal wciągający i intensywny F.E.A.R..


GramTV przedstawia:

Jeśli uważacie, że tytułowy stan w GTA: San Andreas jest duży, to najwyższa pora zapoznać się z Just Cause. Dziesiątki wysp o zróżnicowanej wielkości, bezwzględne rządy dyktatorskie, broń masowego rażenia i agent CIA w samym centrum wydarzeń. Brzmi intrygująco? I takie w istocie jest. Rico Rodriguez strzela, jeździ, lata, pływa, przy czym nie to robi największe wrażenie. Niespotykana widoczność, pełna życia paleta kolorów i niemal namacalny klimat południowoamerykańskich tropików – oto siła produkcji Avalanche. Agent rządu USA wyposażony został w spadochron, na którym elegancko szybuje nad błękitnym oceanem, dziką roślinnością, piaszczystymi plażami i zurbanizowanymi terenami. San Andreas wypada przy tym dość blado. Just Cause ukaże się w tym miesiącu. Zwróćcie na niego uwagę.


Powstająca na Słowacji Elveon, będzie przedstawicielem gatunku action-RPG. A że gier tego typu pojawia się coraz mniej, warto przyjrzeć się bliżej owocom prac naszych południowych sąsiadów. Zamieszkałą przez elfy krainę Naon starożytni bogowie chcieli uczynić miejscem pełnym szczęścia i dostatku. Ostatecznie jednak zrezygnowali z ambitnych planów i o władzę zaczęły ubiegać się mniejsze bóstwa. Finalnie doprowadziło to do wojny. Gra przypomina pamiętne Severance: Blade of Darkness. Jako uzbrojony w różne typy oręża (m.in. halabarda, miecz) wojownik, przebijamy się przez zastępy przeciwników. Nie jest to skala starć znana choćby z Ninety-Nine Nights (nota bene również prezentowanego w Lipsku), niemniej walka jest wymagająca. Ważną rolę odgrywa defensywa – umiejętne parowanie ciosów i blokowanie nie tylko ułatwia wyprowadzanie kontrataków, ale również pozwala kontrolować przebieg zdarzeń. Przydałoby się jeszcze automatyczne namierzania rywali i usunięcie zdarzających się błędów w kolizji obiektów. Elveon może być udanym tytułem, należycie wykorzystującym powstałą na rynku niszę.


Xbox 360 PL Na konferencji prasowej Microsoft, raz jeszcze, potwierdził premierę Xboksa 360 w czterech krajach byłego bloku Socjal... w czterech krajach Europy Środkowej. Od 3 listopada na terenie Czech, Słowacji, Węgier i Polski konsola będzie oficjalnie dostępna. Oznacza to, ni mniej ni więcej, realizowaną w kraju gwarancję, koniec importów przez pośredników oraz niższe ceny. Za wersję Core zapłacimy 1199zł, za Premium 400zł więcej. Zapowiedziano także lokalizacje wydawanych tytułów, ale czy oznacza to wyłącznie obecność rodzimych napisów na pudełkach i w instrukcjach, czy też może polskojęzyczne gry – tego nie ujawniono. Pewnym jest natomiast, iż usługa Xbox Live, oficjalnie dostępna będzie nad Wisłą dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku. NIE dla Europy Sony już przed rozpoczęciem Games Convention 2006 mówiło, że imprezę traktuje dość ulgowo, a zatem prezentacji grywalnych wersji na PLAYSTATION 3 spodziewać się nie należało. Raptem jedna, przez większość czasu stojąca za szkłem, atrapa konsoli i stare trailery nie są tym, czego byśmy oczekiwali po liderze branży. Na szczęście, obok wspomnianej wcześniej SEGI i ich Virtua Tennis 3, swój wkład w promocję PS3 miało Konami i UbiSoft.

Metal Gear Solid 4. Ten tytuł na wielu działa niczym magnes. Jeśli coś ma się sprzedać na PS3, to właśnie produkcja Hideo Kojimy. W Lipsku pojawił się nowy trailer Guns of the Patriots. Pierwsza, trzyminutowa część filmu, właśnie na GC 06 miała swoją premierę, zaś druga była znanym choćby z E3 obrazem rozmowy Solid Snake’a z Otaconem. O samej fabule nie dowiedzieliśmy się właściwie niczego nowego. Akcja rozgrywała się na obszarach pustynnych. Oddział Metal Gearów zaatakował żołnierzy i właściwie tyle. Konami serwowało także trailer z Los Angeles, przedstawiający tryumfalny powrót Raidena i innych starych znajomych (m.in. Meryl, zawładniętego przez Liquida Ocelota i pułkownika Cambella) oraz kilka bardzo wymownych scen. Na nowe informacje przyjdzie nam poczekać do Tokyo Game Show. Prawdopodobnie właśnie tam, po raz pierwszy, grywalna wersja czwartego MGS-a zostanie udostępniona szerszej publiczności


Na prawdziwego „killera” wyrasta również Assassin’s Creed. Krzyżówka Hitmana i GTA z domieszką Prince of Persia, elektryzuje grafiką i bijącym na kilometr klimatem. Bliski Wschód okresu trzeciej krucjaty, krwawy konflikt Ryszarda Lwie Serce z Saladynem nie gaśnie. W tych realiach działa sekta Asasynów, której członkiem jest Altair (z arabskiego „Orzeł”). Trzy wielkie, tętniące życiem miasta, przyjmowanie zleceń od każdej ze stron i utrzymywanie anonimowości – oto kredo skrytobójcy. Bohater wykorzystuje elementy otoczenia i z gracją pewnego babilońskiego buntownika wspina się, biega w poprzek ścian i skacze po dachach. Przy tym animacja zabija na miejscu. Tak dokładnie oddanych, pełnych gracji ruchów i interakcji z otoczeniem jeszcze na konsolach nie było. Pracownik UbiSoftu przedstawił akcję, w której Altair uniemożliwić miał wykonanie egzekucji. Przebijając się przez tłum gapiów zabójca wtopił nóż w ciało jednego z przyglądających się scenie strażników. Wybuchła panika i… no właśnie, to jest najbardziej zagadkowe. Prezentację zakończyły dziwne znaki i zniekształcenia obrazu przywodzące na myśl Matriksa. Czy oznacza to, iż mamy do czynienia ze swoistą grą w grze? Czy bohater tylko tymczasowo zagościł w XII-wiecznej Jerozolimie? I wreszcie, czy przenosi się w czasie? Odpowiedzi na te pytania mamy nadzieję uzyskać wkrótce.


Wii will rock you? Oczekiwano oficjalnej informacji w sprawie daty premiery Wii na Starym Kontynencie. Niestety, nie było jej. Do Lipska Nintendo zabrało zaledwie kilka gier pokazywanych wcześniej na przytaczanym niejednokrotnie już E3. Mario Strikers, to nic innego, jak wersja z GameCube’a wzbogacona o obsługę Wii-mote’a i anti-aliasing. W przypadku Wii Sports czy remake’u Duck Hunt, także nie może być mowy o pełnoprawnych grach. Sytuacja raczej patowa, na szczęście swoje trzy grosze dorzuciło UbiSoft i Activision.


Francuzi pokazali dwie gry – Red Steel i nowego Raymana. Pierwszy FPS na Wii, dostarcza zupełnie nowych doznań. Czy pozytywnych? Tu można by się spierać. Na pewno sterowanie wymaga praktyki. Ruchy kontrolera wykonywane muszą być bardzo delikatnie. Ja sam momentami czułem się, jak – nie przymierzając – dziecko we mgle, kilkukrotnie zacinając celownik w rogach ekranu. W dodatku wyraźne problemy sprawia strafe’owanie, a i samo strzelanie nie jest zbyt intuicyjne. Podczas gdy moje cyfrowe alter-ego trzymało w rękach uzi, ja miałem kłopoty z trafieniem w obiekt wielkości samochodu osobowego. Ciężka sprawa. Poza tym, machanie ramionami przez trzynaście godzin (tyle, według zapewnień wydawcy, potrzeba na ukończenie gry) jakoś średnio mi się uśmiecha.


Ci, którzy po Rayman Raving Rabbids oczekują kolejnej platformówki, srogo się zawiodą. Ta produkcja, przynajmniej w wersji na Wii, to nic innego, jak zestaw 80 krótkich minigier. Pozbawiony ramion i nóg bohater musi rozprawić się z plagą psychopatycznych królików z kosmosu. W tym celu wali po głowach, strzela, tańczy, biega,… I to w zasadzie tyle. W założeniach Raving Rabbids niewiele różni się od Wario Ware. Pozostaje mieć nadzieję, że Ubi dostarczy przyjemną, kolorową i pełną humoru grę.


Jak krótko opisać zmierzającego na Wii Tony’ego Hawka? Brzydka, niepotrzebnie udziwniona gra z nieprzyjaznym sterowaniem. Zasady Downhill Jam są proste – należy możliwe najszybciej mknąć w dół trasy, pozostawiając rywali w tyle. W trakcie wyścigu Wii-mote’a trzymamy horyzontalnie. Nawet delikatnie wychylenia na boki wywołują nieoczekiwane ruchy postaci, a umieszczenie skoku i tricków pod przyciskami, wydaje się nie być zbyt fortunnym posunięciem. Zdecydowanie większą precyzję zapewnia klasyczny krzyżak. Poza tym Tony Hawk: Downhill Jam jest przeraźliwie brzydki. Wyprany z kolorów, nieciekawy, z teksturami rodem z PS One. Oby do premiery coś się zmieniło.


Nie tak miało być Duże obiecywałem sobie po Wii. Teraz jednak mam mieszane uczucia. Z jednej strony, to coś nowego, pewna alternatywa dla pędzących na złamanie karku za nowinkami technologicznymi Microsoftu i Sony. Z drugiej sterowanie, o którym napisać można tyleż dobrego, co złego. Dzięki licznym minigrom, konsola na pewno sprawdzi się jako sprzęt na wszelkiego rodzaju imprezy domowe. Ale czy to wszystko, na co stać Nintendo?

PLAYSTATION 3, Xbox 360 czy Wii? Games Convention 2006 nie przyniosło odpowiedzi na to pytanie. Rok przewagi wyszedł Microsoftowi na zdrowie. Ugruntowana pozycja, druga generacja gier i sporo ciekawych zapowiedzi dają im przewagę. Gigant z Redmond traktuje poważnie rynek europejski i to niewątpliwie zaliczyć należy na plus. Nintendo zmierza ścieżką udeptaną uprzednio przez DS-a. Tyle tylko, że to, co sprawdziło się na poletku handheldów, niekoniecznie musi przyjąć się na platformach stacjonarnych. A Sony? A Sony się nie spieszy. Nadal mają, radzący sobie niezmiennie dobrze, sprzęt obecnej generacji, a ich nowa konsola i tak się sprzeda. W końcu, dla wielu nazwa PlayStation jest synonimem gier wideo.

Komentarze
10
Usunięty
Usunięty
09/09/2006 16:46

Pouczający materiał. Jak dla mnie dużo przydatnych informacji.

Usunięty
Usunięty
09/09/2006 16:46

Pouczający materiał. Jak dla mnie dużo przydatnych informacji.

Usunięty
Usunięty
08/09/2006 18:55

Apropo Assasins Creed ... Juz się z tą grą pożegnałem, jako ze klimaty typowo średniowieczne to po prostu nie Ja :)A tu nagle czytam, ze byc moze główny Bohater przybył z przyszłości lub coś takiego (jakiś motyw ala Matrix :S). To juz by znaczyło, ze być moze nie będziemy grali tylko w epoce wieków średnich :) No.. poczekamy, zobaczymy :)Mam nadzieję , ze to nie jest taka zmyła :P




Trwa Wczytywanie