Rozmowy na koniec tygodnia #31

Domek
2006/07/16 21:58

1. Black & White

1. Black & White

W minionym tygodniu Sony uległo w końcu naciskom ze strony rozmaitych zatroskanych komentatorów i postanowiło zrezygnować z promowania PSP w rzekomo rasistowski sposób. Przedstawiciele firmy nie przyznali się wprawdzie do winy, ale reklamy zdjęli. Ale czy naprawdę był jakiś powód? Czy to nie jest przypadkiem lekka przesada?

Domek: Moim zdaniem cała sprawa jest cokolwiek głupia... Jeszcze rozumiem, gdyby zdjęli tę kampanię za propagowanie, bo ja wiem, przemocy. Ale nie, nie to jest problemem. Przemoc jest OK, tak długo jak biały nie bije czarnego.

Chamb: W dzisiejszych czasach przy tworzeniu rzeczy, które w zamyśle mają być kontrowersyjne (bo nie wierzę, że twórcy i osoby zatwierdzające tę kampanię nie widzieli w niej nic kontrowersyjnego), trzeba bardzo, ale to bardzo uważać żeby nie przegiąć... najgorsze jest jednak to, że coraz trudniej określić ramy kontrowersyjności... takie czasy. Nie oceniam czy ta kampania to definitywne przegięcie... Z drugiej strony ocena tej kampanii chyba zależy od indywidualnego spojrzenia na świat (że tak to ujmę). Warto pamiętać, iż ta kampania składa się z kilku różnych spotów... przynajmniej tak twierdzi Sony... dziwne jest jednak to, że tylko ten jeden był tak rozpowszechniony.

Domek: No, było widać w sieci jeszcze kilka innych, ale chyba nie wzbudzały one aż takich emocji. A szczerze, to naprawdę myślałem, że czasy wojen na tle rasowym są już daleko za nami, a ludzie zrozumieli w końcu, że wszyscy są tacy sami, niezależnie od koloru skóry. Ale nie. Zdaje mi się, że najbardziej rasistowska z tego wszystkiego jest właśnie walka z tą kampanią... Czy ta hipokryzja kiedyś skończy?

Chamb: Niestety coraz częściej odnoszę wrażenie, że się tego nie doczekamy.

Temat może trochę przyciężkawy na Rozmowy, ale co tam - przełamujemy kolejne bariery. Sprawa dość ciekawa i chyba tego warta. Cała sytuacja skojarzyła mi się trochę z chociażby ruchami feministycznymi, które - jak się okazuje - bardzo często nie walczą wcale o równouprawnienie kobiet i traktowanie na równi z mężczyznami. One chcą być od mężczyzn traktowane lepiej, nie zapominając też rzecz jasna o podkreślaniu na każdym kroku jakie to z facetów są świnie. No dobra, może trochę generalizuję. Ale jak się patrzy na takie sytuacje, to naprawdę zaczyna się odnosić wrażenie, że na świecie dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. Chociaż, jak na to spojrzeć w inny sposób... Człowiek od zawsze czuł potrzebę identyfikowania się z jakąś grupą, najlepiej też, jeżeli jego grupa miała jakieś powody do poczucia się lepiej od innych. Silniejsza, mądrzejsza, bardziej oświecona, postępowa, na czasie...

Domek: Uff, całe szczęście, że na tym plakacie są przynajmniej dwie kobiety... Bo afera byłaby podwójna.

Chamb: Co konkretnie masz na myśli? Do głowy przyszło mi kilka bardziej kontrowersyjnych możliwości. ;)

Domek: No, mogłyby być różne konfiguracje. ;) Czarna kobieta "znęca się" nad białym facetem - wszystko w normie, biały facet nad czarną kobietą - afera podwójna.

Chamb: Albo biały facet nad czarnym facetem... afera potrójna. ;) Ale dość tego, bo jeszcze ktoś sobie o nas złe rzeczy pomyśli... oh czekaj...

Domek: Wiesz, ja sam już nie wiem co mam o Tobie myśleć. ;)

Kolejna analogia. To trochę tak jak z niepełnosprawnymi - oni przecież na ogół wcale nie chcą być traktowani inaczej niż wszyscy pozostali, chcą czuć, że nie odbiegają od żadnych standardów "człowieczeństwa" (tak to nazwijmy) i mogą normalnie istnieć w społeczeństwie bez specjalnej pomocy i troski. Bo przecież nie są wcale aż tak odmienni. Dlaczego więc sprawa wygląda tak inaczej w przypadku różnicy płci czy koloru skóry? Dlaczego inaczej traktujemy walkę pomiędzy białymi, a inaczej pomiędzy białym a czarnym? Dlaczego nie możemy w końcu zrozumieć, że nie ma żadnej różnicy?

2. Rakietą z RPG w c

W ramach "przełamywania barier", które - jak się wydaje - towarzyszyć nam dziś będzie przez całe Rozmowy, czas na kolejną nowość. Tym razem bowiem nie komentarz do jakiejś wiadomości czy zdarzenia, a mała polemika. A co, pozwolimy sobie. Lucasowi udało się bowiem napisać w tym tygodniu tekst tak kontrowersyjny, że nie tylko wywołał gorącą debatę na forum, ale wzburzył też mnie osobiście. Albo inaczej - skłonił do dyskusji. Silnie skłonił do intensywnej dyskusji. Sam autor zresztą wie już, bo zaatakowałem go prywatnie niemal od razu, ale to mało! Niech więc rozpocznie się wojna!

Na pierwszy ogień - owa nieszczęsna literka "c". Fanatycy i weterani "papierowych" RPG uparli się, żeby dostawiać ją przed określeniem komputerowych przedstawicielek tego gatunku, tak dla porządku. Albo inaczej - dla podkreślenia już "na dzień dobry" ich niższości w stosunku do prekursorek. By od razu na wstępie było widać, że mamy do czynienia jedynie z marnym naśladownictwem. Jasne, to tylko nomenklatura. Ale po co bawić się w takie dość - moim zdaniem - pretensjonalne zabiegi?

Chamb: A wiesz co... mnie zupełnie nie rusza... dla mnie RPG to RPG... nieważne czy na papierze czy na komputerze. Oczywiście jestem świadom wszelkich różnic wynikających z różnicy formatów i daleki jestem od traktowania tych dwóch form rozrywki jako to samo w innych opakowaniach.

Domek: Cała ta historia z literką "c" jest dla mnie strasznie dziwna... Bo po co to właściwie? Jak ktoś weźmie pudełko z grą, albo będzie czytał recenzję w serwisie zajmującym się elektroniczną rozrywką i zobaczy "RPG" w określeniu gatunku, to co - pomyśli, że chodzi o "papierowe"?

Chamb: Znaczy wiesz co mam wrażenie, że to wzięło z "dawnych czasów", kiedy papierowe RPG były adaptowane na potrzeby gier komputerowych i stosowną literkę wprowadzono żeby po prostu odróżnić papierowe D&D od komputerowego D&D. Inna możliwość to, że skrót się wziął z czasów, kiedy gry komputerowe dopiero zaczynały raczkować i nie były tak rozpowszechnione jak dziś. Wyobraź sobie rozmowę w stylu "Co ostatnio porabiasz? A grywam w XY! A co to? RPG. Tak? Nie przypominam sobie żebym gdzieś widział podręczniki do tego. Pewnie nie widziałeś, bo to komputerowe RPG." To jednak tylko domysły - nigdy geneza skrótu cRPG mnie specjalnie nie interesowała. Niemniej jednak dziś, kiedy zdecydowana większość gier bazuje na autorskich rozwiązaniach systemach, nazewnictwo to stosuje się z przyzwyczajenia. :)

Domek: Moim zdaniem takie "dookreślanie" jest totalnie niepotrzebne i niczemu w tym przypadku nie służy. Na pewno nie informowaniu - bo nie jest to konieczne, o co chodzi wiadomo w 99% przypadków z kontekstu, w pozostałym 1% można to dookreślić jakoś bardziej elegancko. Tak naprawdę chodzi tu chyba tylko o to, by na siłę podkreślić, że to z czym mamy do czynienia w bardzo niewielkim stopniu przypomina te "prawdziwe" RPG. Co oczywiście dla każdego nawet średnio inteligentnego człowieka jest dość oczywiste, ale czemu nie.

Chamb: Wiesz to "dookreślanie" rzeczy oczywistych to też znamię naszych czasów... ale to temat na zupełnie inną dyskusję. ;)

Domek: Przy okazji nie bez znaczenia jest tu też to o czym już rozmawialiśmy - czyli chęć wywyższenia się jednych grup społecznych ponad inne. Miłośnicy papierowych RPG czują się lepiej, demonstrując tą literką swoją wyższość nad fanatykami komputerowych odpowiedników.

Chamb: Oj Domuś, Domuś... weź coś na uspokojenie może co? ;)

Domek: Tak? To proponuję dla sprawiedliwości zacząć też mówić o pnpRPG.

Chamb: Przecież nie ma sprawiedliwości na tym świecie? Prawda? ;)

Przecież to, że komputerowe i "papierowe" RPG-i znacznie się od siebie różnią jest sprawą elementarną i dość oczywistą dla mniej więcej każdego. Pod pewnymi względami wersje komputerowe są znacznie uboższe (możliwości dawane graczowi, często fabuła), pod innymi bogatsze (świat, który można ujrzeć na własne oczy, interakcja z setkami graczy naraz w MMO), ogólnie zaś łączą je z papierowymi odpowiednikami przede wszystkim korzenie i często tematyka. I to wystarczy. Każdy wie, że - na przykład - komedia w teatrze to często i pod wieloma względami coś zupełnie innego, niż komedia w kinie. Ale nikt jakoś nie czuje potrzeby tworzenia potworków w rodzaju k-komedii czy t-komedii. Różnice są jasne i oczywiste, a o czym mówimy wiadomo z kontekstu.

No dobrze, a co z odgrywaniem ról? Przecież jeżeli rozumieć je tak, jak to opisał Lucas (jako "element aktorstwa, czyli emocje na twarzy, modulacja głosu, gestykulacja, ruch"), to faktycznie komputerowe RPG-i okazują się go pozbawione. Przecież nie będziemy nic wykrzykiwać do monitora. Czyli może jednak faktycznie nie zasługują one na nazywanie tym trzyliterowym skrótem?

Nie jestem może jakimś fanatykiem papierowych RPG-ów, ale trochę w życiu grałem. I zawsze wydawało mi się, że jednak nie są to jakieś szkółki dla początkujących aktorów. Odgrywanie nie ma tu - przynajmniej moim zdaniem - na celu przekonania innych graczy, że Domek to teraz tak naprawdę wielki, napakowany Ork z toporem obusiecznym. Przecież chodzi chyba przede wszystkim o to, żeby to właśnie Domek w pewnym momencie uwierzył, że jest wielkim, napakowanym Orkiem z toporem obusiecznym - a reszta przyjdzie już sama. Jeżeli Domkowi pomaga przebieranie się i wydzieranie - niech to robi. Właściwie jak chce, to może i przed monitorem.

Domek: Nie wiem jak Ty, ale ja zaczynam naprawdę dobrze myśleć o RPG-u wtedy, gdy rzeczywiście przejmuje się losami bohatera, wczuwam się w to co dzieje się na ekranie i odnoszę wrażenie, że rzeczywiście tam jestem.

Chamb: Tak to oczywiście jest esencja... tak wciągać powinna każda gra komputerowa. Jednakże dla "odgrywania postaci" w grach komputerowych ważne jest też to w jakim stopniu zachowania, wypowiedzi a nawet wygląd sterowanej postaci są zgodne z jej "charakterem". Co przez to rozumiem? Ano to, że będąc czarodziejem biegam w kiecce, macham kijem i prawię morały... nie mam dwuręcznego miecza, płytowej zbroi ani kolekcji goblińskich uszu (bo nawet jakbym chciał takową kolekcję posiadać to nie mogę, bo po goblinach które stanęły mi na drodze zostaje tylko kupka popiołu ;)).

Domek: I właśnie w tym momencie, przy połączeniu tego wczucia w postać z odpowiednią konstrukcją gry, zaczyna się to osławione "odgrywanie roli" w komputerowym RPG. Nie chodzi przecież o to, żebym mógł wejść do każdego domku i kopnąć w zad każdego bohatera niezależnego (złożonego oczywiście z zyliardów poligonów) - chociaż to na ogół nie przeszkadza. Ale przede wszystkim o to, żebym w pewnym momencie całkowicie oderwał się od świata rzeczywistego i poczuł kimś zupełnie innym. "Odgrywał rolę" - ale nie strojąc miny i udając kogoś innego, tylko - chociaż na chwilę - zapominając, że jestem tym kim jestem w rzeczywistości.

Chamb: O tak!

Domek: Jasne, jest to odgrywanie roli rozumiane w sposób nieco inny niż w przypadku "papierowych" RPG - ale to wynika po prostu z rodzaju zastosowanego medium. Cel jest ten sam - wciągnąć gracza w historię, toczącą się w alternatywnym świecie i pozwolić mu odczuć, że faktycznie bierze w niej udział.

Chamb: Niestety to jak gra wciąga i aspekt o którym wspomniałem wcześniej pozostaje przede wszystkim w gestii twórców gier... a z tym bywa różnie. Dlatego też uważam, że porównywanie czegoś co pozwala nam się bawić własną wyobraźnią (papierowe RPG) i czegoś co pozwala nam bawić się wyobrażeniami innych ludzi (komputerowe RPG) nie ma najmniejszego sensu.

Domek: Takie to oczywiste, a jakie słuszne!

GramTV przedstawia:

Co do jednego mogę się z Lucasem zgodzić - są gry lepsze i gorsze. W dodatku - o zgrozo - tych drugich jest znacznie więcej. I w tym momencie RPG-i komputerowe przegrywają z "papierowymi", w których jakość rozgrywki zależy wyłącznie od samych graczy, nie jest im z góry narzucona. Liczba udanych sesji RPG może być dla każdego gracza nawet nieskończona (czysto teoretycznie ;)), ilość udanych komputerowych RPG siłą rzeczy nieskończona nie będzie nigdy.

Ale nie znaczy to wcale, że RPG na komputerze są ułomne z zasady. To po prostu (uwaga, truizm) zupełnie inna rozrywka, dla trochę innych graczy. Być może czasami trochę "mniej wymagających", być może (częściej) mających mniej czasu czy mniej skłonnych do uzewnętrzniania swoich fantazji. Niestety (przynajmniej dla Lucasa ;)) wygląda na to, że liczba entuzjastów komputerowych RPG już dawno przerosła ilość miłośników wersji papierowych. I być może już niedługo to właśnie przede wszystkim z nimi kojarzony będzie ten trzyliterowy skrót, a nieszczęsna literka "c" umrze śmiercią naturalną.

O czym dziś przede wszystkim myślicie, słysząc "komedia"?

3. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Dobra, dość tych ciężkich tematów, dość też jednak na dziś przełamywania barier. Stop! Czas na siłę tradycji, czyli nierozłączny duet prywata + konsole. Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego w tym tygodniu są Rozmowy, chociaż - na ten przykład - w zeszłym nie było, to zaraz poznacie tajemną odpowiedź. Albo raczej tę jej część, która nie dotyczy problemów z dostępnością Chamba. ;) Padła mi PS2... a konkretnie czytnik DVD. Na 1,5 miesiąca od kupienia... i na 2 dni po odebraniu Guitar Hero.

Domek: Znowu będzie, że się znęcam nad Sony bez żadnych podstaw, ale ta firma to jakaś ściema. Na dwa "poważniejsze" sprzęty ich produkcji, z oboma musiałem biegać do serwisu gwarancyjnego. Nie liczę słuchawek. Ze słuchawek byłem zawsze zadowolony.

Chamb: Zadowolenie ze słuchawek ważna rzecz... nie jesteś dzięki temu szczęśliwszy? ;) A tak poważnie, to że Tobie się PS2 zepsuło nie znaczy że wszystko co robi Sony jest do dupy... chociaż z drugiej strony... ;)

Domek: Nie no, jasne, to żadna zasada, tak tylko... żartuję sobie. Ale nie wkurzyłbyś się?

Chamb: Jasne, że bym się wkurzył. Tak jak się wkurzyłem kiedy szlag trafił mój nowy TV, ale nie przestałem uważać, że Samsung to dobra firma.

Domek: Ach, no tak, telewizor... Man, no to doskonale się uzupełniamy! Ja nie mam PS2, Ty telewizora...

Chamb: No to może podłączymy moje konsole do Twojego TV? A czekaj, czekaj... to się może nie udać.

Niby wszystko wydaje się pasować idealnie, ale związek na taką odległość chyba jednak nie ma szans. Szkoda, szkoda, byłoby tak pięknie. Jedyne co w tym wszystkim dobre, to że może w końcu pogram w tego WoW-a, za którego ostatnio zapłaciłem. A tak serio to... litości! Jeżeli czyta to ktoś z Sony Poland, to proooszęęęę naprawcie moją kochaną konsolkę jak najszybciej!

Chamb: Nie wysilaj się... nie czytają. ;)

Domek: A śmiej się śmiej... Czyja to wina? Kto mnie nakręcił na konsolę?

Chamb: Jak to kto? To Destro, czyż nie? ;)

Domek: Hmm, niech będzie. Swoją drogą... Ta awaria zaczęła się tak, że się PES5 zawiesił w trakcie grania. Wyobrażasz sobie jakie wrażenie to na mnie zrobiło? Gra na konsoli się zawiesiła!

Chamb: Śmiesznie to napisałeś... wynika z tego, że to PES5 rozłożyło Ci konsolę. A jest przecież dokładnie na odwrót. ;) Swoją drogą PES5? WTH? Przecież dopiero w PES6 ma być nowe popisowe zagranie Zidane'a. ;)

Skoro konsole już nawet zawieszać się potrafią, to koniec PeCetów jest już naprawdę bliski. Jeżeli Sony jeszcze bardziej dopracuje tę funkcję w PlayStation 3, to będzie faktycznie tak jak zapowiadają. Komputer PC nie będzie już potrzebny. Hurra!


Teksty Chamba: Chamb
Teksty Domka: Domek
Narrator: Domek

Domek: A ona tam biedna, samotna, przestraszona, w rękach jakiegoś brutala... ;(

Chamb: Stary... konsola jest już dawno naprawiona... teraz chłopaki z serwisu pewnie tną w jakąś wypaśną gierkę... taką jak... hm... Guitar Hero? ;)

Komentarze
70
Usunięty
Usunięty
18/07/2006 11:10

fajne rozmowy ale z lekka kontrowersyjne ;)

Usunięty
Usunięty
17/07/2006 20:39

Na dobra sprawe nie wazna nomenklatura, wazna zawartosc.Tak jak nazwa FPP, czy RTS jest na tyle pojemna ze miesci w sobie pelen przekroj jakosciowy od chlamu, az po perelki :D

Usunięty
Usunięty
17/07/2006 20:10

ehhh kobiety :D




Trwa Wczytywanie