Xbox 360 – mega test

gram.pl
2005/12/25 21:04
0
0

Preludium
Kiedy nieco ponad cztery lata temu Microsoft wchodził na rynek konsol do gier, zdominowany przez Sony i ich PlayStation 2, nikt nie wróżył Amerykanom sukcesu. Wątpliwości wzbudzało zarówno to, że gigant z Redmond nie miał na tym rynku żadnych wcześniejszych doświadczeń, jak i sam pomysł konsoli - która jest przecież tak naprawdę "PeCetem w pudełku". I tylko niektórzy zwracali uwagę, że z funduszami Microsoftu porażka raczej nie wchodzi w grę. Teraz wiemy już, że rzeczywiście - do porażki nie doszło. I chociaż pierwszy Xbox nie okazał się też spektakularnym sukcesem, a pozycja Sony pozostała póki co nienaruszona, to konsola łatwo zajęła silną, drugą pozycję.

Xbox zdobył sobie sporą rzeszę fanów, zarówno dzięki dobrej jakości grafice (jego możliwości techniczne są wyższe niż PS2) jak i za sprawą kilku growych hitów, dostępnych wyłącznie na niego (przede wszystkim obie części Halo, ale nie tylko). W związku z tym trudno było się spodziewać, by Microsoft nie chciał kontynuować walki o rynek konsol. Szybko pojawiły się plotki o następcy, o którym przez długi czas ciężko było powiedzieć cokolwiek konkretnego - oprócz tego, że będzie. W końcu, w maju tego roku, gigant z Redmond odsłonił karty. Ogłoszona została oficjalna nazwa urządzenia (nie było tu specjalnej niespodzianki, Xbox 360 pojawił się w plotkach już znacznie wcześniej) i podane jego podstawowe cechy. Zrobiono to w specjalnym programie na MTV, o którym im mniej napiszemy tym lepiej ;) (kto widział wie o co chodzi).

Nie ma się jednak co rozwodzić nad przeszłością - szybko przewijamy więc historię do dnia dzisiejszego. No, prawie. Bo parę słów wypada jeszcze wspomnieć o amerykańskiej i europejskiej premierze urządzenia. Obie przebiegły pod znakiem małej ilości urządzeń, a wielu graczy zwyczajnie nie było w stanie dostać swego egzemplarza. Stało się tak dlatego, że Microsoft - jako pierwsza firma w historii growej branży - zdecydowała się na niemal jednoczesną premierę swojej platformy do gier na całym świecie. Jak na tak ambitny plan poszło i tak całkiem nieźle - trudno powiedzieć, by wszyscy byli z premiery zadowoleni, ale też ciężko mówić o jakiejś katastrofie.

Również w Polsce niełatwo było sprzęt zdobyć, nie tylko z braku oficjalnej premiery, ale także sporego - większego niż można by przypuszczać - zainteresowania. Pre-ordery organizowane przez kilka polskich sklepów zakończyły się w ciągu kilkunastu dni, a z opinii przedstawicieli tych ostatnich wynika, iż wzięcie było większe niż na inne, popularne ostatnio przenośne konsolki. Tak naprawdę zamówienia przedpremierowe były u nas jedyną pewną metodą zdobycia sprzętu. Jedyny znany nam wyjątek stanowiła spora partia konsol, która pojawiła się na Warszawskiej Giełdzie Komputerowej - rozeszły się tam jak ciepłe bułeczki i o 11 nie zostało już nic. Przy ostatnich pudełkach niektórym skoczyło ciśnienie, a wraz z nim i ceny, nawet o kilkadziesiąt procent - do rękoczynów jednak nie doszło ;)

Summa summarum nie wyszło jednak źle - dzień po premierze, w mroźny sobotni poranek, mogliśmy położyć nasze łapki na trzech Xboksach 360 (w wersji określanej przez Microsoft jako "podstawowa", gdzieniegdzie zwanej premium). Do zestawu wzięliśmy kilka gier (w tym flagowy Project Gotham Racing 3 oraz Kameo) i udaliśmy się do naszej tajnej bazy ;). Pudełko i pokrótce co w nim siedzi Xbox 360 – mega test

Pierwszą zwracającą uwagę rzeczą jest rzecz jasna pudełko. Wywołuje ono bardzo pozytywne wrażenie (i delikatne skojarzenia z pudełkami komputerów Apple), nie tylko z powodu estetycznego designe’u, błyszczącej (ale wyjątkowo twardej) tektury czy wygodnej i solidnej plastikowej rączki na górze (brawa za pomysł!), ale przede wszystkim z uwagi na rozmiar. Żeby nie było złudzeń, pudełko jest malutkie – zauważalnie mniejsze niż to od Sony PS2 (wersji pełnowymiarowej) i dobre dwa razy mniejsze od opakowania poprzednika. Pozornie znacznie ma to niewielkie, ale już na tym etapie w człowieku rodzi się odczucie, że konsola jest mniejsza niż mogłoby się wydawać. Pomyślano nawet o takim detalu jak mała podnoszona klapka na wierzchu pudełka, pod którą widać numer seryjny egzemplarza konsoli (zapisywany przy gwarancji).

Wszystkie te pozytywne wrażenia nie kończą się po otwarciu pudełka! Wręcz przeciwnie. Na samym wierzchu oczywiście stabilnie ułożona (żadnych styropianów!) i ładnie zapakowana konsola. W wersji "zwykłej" (nie Core) na jej wierzchu, w specjalnym dedykowanym slocie umieszczony jest już wymienny 20-GB dysk twardy, wypełniony kilkoma filmami HD, przykładową muzyką i emulatorem gier z pierwszego Xboksa. Samą konsolę oraz kluczowe dodatki opiszemy wnikliwie w następnych dwóch akapitach - na razie zerknijmy co jeszcze siedzi w środku. Jedną tekturową warstwę pod konsolą znajdziemy bezprzewodowy pad (są baterie :)), headset (słuchawka z mikrofonem) do rozmów głosowych w trakcie rozgrywek oraz czatowania, pilot (także są baterie :)) wygodny do sterowania odtwarzaną muzyką czy filmami dvd oraz kilkumetrowy kabel sieciowy (doby pomysł - ciekawe ile osób pamiętałoby w ferworze walki o konsolę o zakupie kabla sieciowego :)). Warto wspomnieć, że 25% tańsza wersja Core systemu (okrojona) nie zawiera żadnego z w/w elementów oprócz pada (w wersji z kablem). Posiadacze wersji Core muszą więc dodatkowo zaopatrzyć się w kartę pamięci ("standard" w dotychczasowych konsolach) aby móc zapisywać gry, gdyż oddzielne dokupienie dysku jest całkowicie nieopłacalne - kosztuje on tyle co różnica w cenie między wersją zwykła a okrojonym Core. Z punktu widzenia typowego gracza stawiać to może sensowność wersji Core pod znakiem zapytania (Xbox 360 oferuje już na starcie ogromną liczbę downloadów), z drugiej jednak strony na pewno znajdzie się trochę osób, których nie interesują rozgrywki po sieci, czatowanie i starsze gry. Przecież dodatkowy wybór nikogo jeszcze nie zabił (no prawie – pamiętacie te słynne filmowe sceny z cyklu "który kabelek przeciąć – niebieski czy czerwony?" ;)).

Wracając do zawartości - z już bardziej oczywistych dodatkowych elementów pakietu – w pudełku znajdziemy kabel A/V, umożliwiający podłączenie konsoli do zwykłego telewizora (chinch) oraz telewizora HDTV (component) z dodatkowym optycznym wyjściem audio (uwaga posiadacze HDTV: w wersji Core kabel nie ma wyjścia component!), sporych rozmiarów zasilacz z równie sporym kablem. Ponadto standardowe dla takich sprzętów "Książeczki Których Nikt Nie Czyta" (gwarancja, instrukcja + tzw. "quick start guide" dla tych którzy chcą coś przeczytać, ale wybitnie się im śpieszy) oraz dwie niespodzianki: jedną większą - kupon na darmowy miesiąc pakietu Xbox Live Gold (jego okrojona z opcji gry po sieci Xbox Live Silver jest darmowa), i jedną mniejszą – przezroczystą nalepkę na szybę z logo produktu (detal, ale jednak miły, sam pomysł charakterystyczny dla pudełek z produktami... Apple).

Wszystkie opisane powyżej dodatki i akcesoria uzupełniają się designowo i wyglądają atrakcyjnie (no, za wyjątkiem zasilacza :)) i co najważniejsze, pasują do wyglądu konsoli. W pudełku są one zapakowane w kolorowe torebki nawiązujące do charakterystycznych kolorów Xboksa: w zielonych znajdują się rzeczy potrzebne do zwykłego funkcjonowania konsoli (kabel a/v, zasilacz, pad… itd.), a w pomarańczowych rzeczy dodatkowe, związane z usługą Xbox Live (kabel sieciowy, headset). Rozwiązanie z kolorowymi torebkami jest oczywiście ładne, ale funkcjonalności zbytniej nie ma – bardziej skłaniamy się ku twierdzeniu, iż chodzi tu o przyzwyczajenie i wykształcenie skojarzenia do tych dwóch, występujących na Xboksowych stronach, reklamach, menusach barw.

Ogólną opinię na temat opakowania przed i po jego otwarciu mamy bardzo pozytywną. Patrząc na wykonanie pudełka Xboksa360 na tle opakowań większości (nawet tych bardzo drogich) produktów cyfrowych - wypada ono świetnie. Widać, że nawet taki pozornie nieważny element został przemyślany od początku do końca. Pudełko jest bardzo małe i niezbyt ciężkie, a dzięki praktycznej i wytrzymałej rączce jest bardzo wygodne w transporcie – śmiało można nosić je jak walizeczkę.

Równie dobrze wypada zawartość: producenci innych konsol przyzwyczaili nas już do konieczności dokupowania kart pamięci, pilotów i kabli HD, więc wnętrze wersji standardowej jest na tym tle niezwykle bogate. Tak naprawdę, wersja zwykła względem Core mogłaby różnić się jedynie obecnością dysku twardego (kosztuje on nota bene tyle co różnica między tymi pakietami) i kablami HD. Dołączenie darmowego pilota oraz headseta i lepszych kabli jest więc bardzo miłym wzbogaceniem zestawu.

Elementy ułożone są w środku w sposób bardzo uporządkowany, nic nie lata, a gruba tektura pokrywa całość tak, iż nie mielibyśmy żadnych obaw przed wysłaniem tego pudełka pocztą.

Konsola z zewnątrz i od środka
Po tych skrupulatnych oględzinach opakowania czas wreszcie zabrać się do rzeczy. Przyjrzyjmy się więc sercu całego pakietu: konsoli. Wiele osób twierdzi, że wygląd używanego sprzętu nie ma dla nich znaczenia. Jednak powiedzmy sobie szczerze - o ile ktoś nie planuje chowania konsoli do szafki (a nie jest to najlepszy pomysł), to będzie wolał, aby kluczowe miejsce obok telewizora zajmował atrakcyjny kawałek elektroniki, a nie brzydka plastikowa puszka. Na tym polu Xbox 360 prezentuje się co najmniej dobrze. W designie dominuje minimalizm, nie ma żadnych zbędnych kształtów czy krawędzi. Charakteru i nowoczesnego wyglądu dodają konsoli zaokrąglone, lekko wklęsłe boki (na kształt soczewki). Warto też zaznaczyć, że optycznie sprzęt wydaje się mniejszy niż jest w rzeczywistości (ten sam trik co z idealnie skrojonym rozmiarem pudełka). Z przodu i tyłu obudowy dominuje kolor biały z lekką domieszką szarości, a umocowany na górze dysk twardy i tackę napędu DVD zdobią chromowane wykończenia (tylko w wersji nie-Core). I chociaż całość sprawia naprawdę przyjemne wrażenie, to należy jasno zaznaczyć, iż nadal zdecydowanie nie jest to iPod - choć u twórców widać pewne inspiracje projektami Jonathana Ive, którego jabłuszkowe białe designy urosły już do miana rozpoznawalnych na całym świecie ikon. Do białego i aluminiowego designe’u komputerów spod znaku Apple’a trochę tu brakuje, ale konsola ma swój styl, wygląda bardzo atrakcyjnie (szczególnie postawiona w pionie). I co niezwykle ważne, przyjęty design sam siebie "tłumaczy" - nie ma tu żadnych niepotrzebnych udziwnień, których sens i powód wprowadzenia znane byłyby tylko projektantom.

Aby rozwiać wszystkie wątpliwości odnośnie wypustek na froncie obudowy: za klapkami schowane są dwa porty USB 2.0 (na dole) i dwa sloty na karty pamięci (obok napędu), odbiornik do pilota i główny punkt całości: Ring of Light (krąg światła). O ile poprzednie są dość oczywiste, o tyle Ring of Light zasługuje na dodatkową wzmiankę. Poza tym, że stanowi on włącznik i wyłącznik konsoli, jego podzielona na cztery części krawędź świeci, informując użytkownika np. o podpiętych do konsoli kontrolerach (jest także w pełni programowalny i można wykorzystać go w grach). Ciekawostką jest to, iż sprzęt sam wykrywa czy znajduje się w pozycji leżącej czy stojącej, tak że światełka wokół Ring of Light przekręcają się, aby w obu wypadkach zachować zgodność "z poziomem". Co do samego frontu, to jest on wymienialny (bardzo dobry pomysł!), tak jak obudowy w komórkach. Od premiery konsoli dostępnych jest kilka alternatywnych frontów (tzw. "faceplates"), pozwalających odmienić wygląd urządzenia i pokryć je na przykład drewnianą mozaiką. Pomysł tworzenia obudów przypadł do gustu także kilku firmom zajmującym się na co dzień profesjonalnym stylingiem samochodów, czego owocem są pierwsze, pojawiające się na razie tylko na aukcjach, odręcznie malowane miniaturowe dzieła sztuki. Wszystko to po to, by właściciel konsoli mógł uczynić ją jak najbardziej unikatową i charakterystyczną tylko dla niego. Nacisk kładzie na to sam Microsoft, tworząc specjalne limitowane ilościowo obudowy niedostępne w sprzedaży (np. upamiętniające premierę konsoli na E3 ‘05). Inną ciekawostką jaką chcielibyśmy się podzielić, jest wyraźne odcinanie się sprzętu od marki Microsoftu. Logo MS znajduje się wprawdzie na konsoli, ale w formie małego, ledwo widocznego wgłębienia bocznej ściance blisko tylnej ścianki urządzenia i małych hologramach nalepionych na akcesoriach do konsoli. Najwyraźniej Microsoft uznał, że ich marka kojarząca się bardziej profesjonalnymi rozwiązaniami, może nie najlepiej pasować do wizerunku młodzieżowego centrum rozrywki.

Czyli nadal bez wad? Ogólnie tak, ale jest kilka rzeczy, które Microsoft mógł zrobić lepiej. Przede wszystkim użyć coraz napędu szczelinowego zamiast standardowego z wysuwaną tacką. Wprawdzie w pozycji pionowej płytki trzymają się w nim dobrze, ale doświadczenie uczy nas, że prędzej czy później któraś wypadnie i poleci za szafkę albo porysuje się. Druga uwaga także dotyczy pionu - a konkretnie stabilności konsoli. Tu sprostujmy - sprzęt sam z siebie trzyma się całkiem dobrze, lecz nieszczęsna kombinacja pad z kablem + ciemny pokój + odrobina nieuwagi przechodzących przy TV aż prosi się o wypadek. Jako opcja zdecydowanie przydałaby się dedykowana podstawka zwiększająca stabilność (taka jak w wypadku PS2), a do czasu jej wypuszczenia warto upewnić się, czy przy szafce z konsolą nie zwisa przypadkiem żaden przymocowany doń kabel. Do gustu nie przypadł nam także sposób wymiany obudów: o ile ich instalacja jest dziecinnie prosta (wciśnięcie kilku wypustek w otworki), o tyle wyjęcie jest zadaniem czysto siłowym i sprowadza się do "wyrwania" obudowy. Przez chwilę baliśmy się, iż zdobyty podczas E3 unikalny faceplate rozpadnie się na kawałki. Ostatnią rzeczą do jakiej chcielibyśmy się przyczepić jest materiał z którego wykonano obudowę konsoli. Wybrany przez Microsoft jest całkowicie ok, ale nie dodaje sprzętowi jakiegoś wybitnego uroku czy ekstrawagancji - kolor jest gdzieś pomiędzy bielą a lekką szarością, a materiał całkowicie matowy. W naszej opinii o dużo bardziej pasowałoby wypolerowane, błyszczące tworzywo, choć jest to kwestia gustu i uwaga jak najbardziej subiektywna.

Reasumując, Xbox360 wygląda bardzo atrakcyjnie na tle "dzisiejszych" konsol. W skrócie (co potwierdziła szybka wewnętrzna ankieta), o niebo lepiej od starszej konkurencji i bardzo konkurencyjnie na tle tej next-genowej - po piętach drepcze mu Revolution. PS3 którego mogliśmy podziwiać gablotce wydaje się przy tej konsoli masywnym pudłem, u niektórych przywołującym skojarzenia z grillem (www.ps3grill.com) i gofrownicą, szczególnie ze względu na niemały rozmiar. Oczywiście do czasu premiery obu konkurencyjnych konsol ich design może ulec jeszcze zmianom, nie przeszkadza to jednak w stwierdzeniu, że Xbox 360 prezentuje się świetnie, a dział designe’u zdecydowanie wyciągnął wnioski od czasu premiery pierwszego Xboksa (nazywanego - nie bez powodu - klocem lub pudłem).

Nowe pady i pozostałe akcesoria

Elementem konsoli w którym praktyczność designu jest najbardziej odczuwalna są pady. Każdy kto miał styczność z konsolami ubiegłej generacji wie, że z padami było tam różnie. Zdecydowanym królem jeśli chodzi o wygodę był DualShock 2 (standardowy pad konsoli PlayStation2). Xboksowy pad do najwygodniejszych nie należał - na tyle, iż kilkanaście miesięcy po premierze Microsoft zdecydował się zastąpić go nowym "modelem S" (podobno od "small", choć zmieniono nie tylko rozmiar). Trudno oczywiście zaprzeczyć, że zawierał on kilka interesujących rozwiązań, w tym fenomenalne sprężynujące "pistoletowe" spusty oraz niezły mechanizm wibracji, lecz ogólnie po dłuższym użytkowaniu nie był wygodny i męczył ręce.

Tym bardziej więc miło zauważyć, że również na tym polu Microsoft odrobił pracę domową. Pad Xboksa 360, choć zbliżony kształtem do poprzednika, jest niezwykle wygodny i świetnie leży w dłoni. Kolorystyką nawiązuje oczywiście do samej konsoli (biały+szary) i wygląda nie mniej atrakcyjnie. Co ważne, nawet po kilku godzinach ciągłej zabawy nie czuć zmęczenia rąk, choć pozwolimy sobie na drobną sugestię - boki pada mogłyby zostać pokryte małymi płatkami gumy. Układ elementów pozostał prawie nieruszony, zmieniło się za to wykonanie. Wygodniejsze są szczególnie kolorowe przyciski A, B, X, Y, dzięki czemu opuszki palców nie bolą nawet po ostrzejszych potyczkach. Charakterystyczne spusty także zachowały się w nowym padzie, tyle tylko, że wydają się stawiać mniejszy opór (a szkoda, chociaż to bardziej kwestia przyzwyczajenia do poprzednika). In minus jest natomiast brak charakterystycznego białego i czarnego przycisku. Ciężko powiedzieć czemu Microsoft zdecydował się na ich usunięcie. Zamiast nich, nad każdym ze spustów dodano po jednym zwykłym przycisku - rozwiązanie z lekka przypominające pada PS2 (i mylące się niektórym pary przycisków L1 i L2 oraz R1 i R2). Nowością jest charakterystyczny wypukły srebrny przycisk z logiem konsoli na środku pada (tzw. Xbox Guide Button). Wykorzystywany jest on nie tylko w grach - mówiąc w skrócie, służy do szybkiego przełączania się do dashboard’u (menu, czy jak kto woli systemu operacyjnego konsoli), a dokładny efekt zależy od kontekstu w jakim wciśniemy przycisk. Jeśli zrobimy to np. po otrzymaniu powiadomienia, iż nasz znajomy uruchomił konsolę, wciskając ten przycisk wejdziemy do jego profilu użytkownika. Dzięki temu menu i informacje o tym co porabiają nasi znajomi są dostępne cały czas. Bez względu na to czy obecnie gramy czy oglądamy film DVD, w każdej chwili możemy na nie zerknąć bez przerywania zabawy czy wyłączania filmu. Zdecydowany plus. Dodatkowo, dłuższe przytrzymanie srebrnego przycisku Guide umożliwia zdalne wyłączenie / włączenie konsoli (mała rzecz, a cieszy).

W wypadku wersji nie-Core, pady mają jeden ogromny plus - są bezprzewodowe. Odejmuje to zbędną plątaninę i znacznie podnosi komfort korzystania z konsoli. Oczywiście w tym wypadku trzeba się zgodzić na pewien kompromis - baterie. Wg producenta starczą one na trochę ponad 25 godzin ciągłej gry, jednak faktyczna żywotność zależy przede wszystkim od tego jak często musi pracować mechanizm wibracyjny i rozkłada się także na pobyt w dashboardzie czy gry Live Arcade. W oparciu o nasze wstępne pomiary, dla przeciętnego użytkowania ilość ta będzie znacznie większa, oscylująca nawet w okolicach 30-40 godzin. Później trzeba się zaopatrzyć w nową parę baterii (paluszki). Alternatywą jest jedno z akcesoriów jakie można dokupić do nowego Xboksa. "Play & Charge kit" zawiera ładowalną baterię oraz kabel, którym po podłączeniu pada do konsoli możemy naładować akumulatorki (zarówno w trakcie gry bez jej przerywania, jaki i gdy konsola jest wyłączona). Trochę szkoda, że rozwiązanie to nie jest standardowym, a możliwość wykorzystania zwykłych baterii alternatywą.

W paru słowach warto napisać także o kilku innych elementach pakietu. Na pierwszy ogień - dysk twardy. Jest on wyjątkowo mały (laptopowy), nakładany na górę obudowy Xboksa i oferuje pojemność 20GB. Faktycznie użytkownik ma dostęp do 13GB (ok. 3 razy więcej niż w poprzedniej konsoli) - reszta zarezerwowana jest na potrzeby gier oraz save’ów. Rozwiązanie to sprawdziło się w poprzednim Xboksie, więc nie dziwi jego obecność w następcy. Szczególnie, że ilość materiałów dostępnych do pobrania z sieci (trailery filmów i gier w rozdzielczości HD, dema, dodatki, skiny... itp.) już teraz jest spora i będzie się rozrastać. Na dysku znajdują się także kilka przykładowych filmów, mp3 i jedna gra arcade’owa. Za wiele tego nie jest - w europejskiej wersji konsoli znalazły się jedynie dwa filmy (w tym rozszerzona wersja jednej reklamy Adidasa) i pojedyncze piosenki od kilkunastu różnych artystów. Zważywszy na fakt, że w pakiecie nie znalazł się żaden demo disc, ciężko zrozumieć czemu na dysku są pustki - żadnych materiałów poświęconych tworzeniu konsoli, prezentacji gadżetów czy choćby samych gier. Wprawdzie kilka takowych można pobrać za darmo z Xbox Live, jednak Microsoft naprawdę mógł trochę bardziej przyłożyć się do zawartości jaką wypełniony jest "twardziel" i zapewnić kilka ekskluzywnych materiałów. Szczególnie, że - co dobrze wiemy z zawartości materiałów prasowych i targów - ma ich tonę. Perełką na tym tle jest umieszczona na dysku gra logiczna Hexic HD (wymyślona nota bene przez twórcę Tetrisa). Stanowi ona ogromną wartość dodaną - jest bez dwóch zdań rewelacyjna i oferuje sporo trybów dopasowanych pod różne preferencje grających. A co najważniejsze nie nudzi się ani trochę.

Headset przeznaczony do rozmów głosowych w trakcie gry i zwykłego czatowania nie powala, choć ciężko oczekiwać tu jakości jak w profesjonalnym tego typu rozwiązaniu, kosztującym ok. 150-200 zł. Ten dołączony do Xboksa 360 dla większości graczy będzie wystarczający. Warto też wspomnieć, że jest w nim tylko jedna słuchawka. Dlaczego? Po prostu - służy ona jedynie do słuchania rozmów graczy, a dźwięk i efekty w grze zawsze dochodzą z zestawu dźwiękowego i muszą być przecież słyszalne. Headset nie jest wprawdzie bezprzewodowy, ale dzięki temu, że wpina się go krótkim kabelkiem w (bezprzewodowego) pada nie jest to dużym problemem. Dopóki nie planujemy kontrolerem rzucać, urwanie głowy nam nie grozi.

Szczególnie pozytywnie wypada dołączony pilot. Dzięki charakterystycznym przyciskom (play/pause, przewijanie, DVD menu) sprawdza się on stokroć lepiej w sterowaniu odtwarzaniem filmów i muzyki niż pad. Korzystanie z niego jest bardzo wygodne i po szybkim przyzwyczajeniu chcemy go używać wszędzie za wyjątkiem gier. Tym bardziej miło, że znalazł się on na wyposażeniu zestawu, choć podobno to bonus obecny tylko w pierwszej dostawie konsol. Wśród przycisków znajdziemy także charakterystyczny Xbox Guide Button (ten sam co na padzie), a tym zyskujemy możliwość zdalnego włączania i wyłączania konsoli. Urządzenie ogólnie bardzo przyjemne, chociaż trzeba też pamiętać, iż to zaledwie mniejszy brat pilota sprzedawanego jako jedno z dodatkowych akcesoriów. Ten ostatni ma kilkanaście dodatkowych przycisków, umożliwiających wykorzystywanie go równocześnie jako pilota do telewizora oraz jest podświetlany (szkoda, że funkcja ta nie znalazła się w mniejszym pilocie). Biorąc pod uwagę prawie identyczną funkcjonalność obu, sensowność istnienia dwóch wersji wydaje się nie mieć sensu. Najpewniej jednak zadecydowały tu koszta i dlatego w pudełku znalazła się trochę osłabiona wersja. Nie jest też tajemnicą, iż nawet wśród posiadaczy dołączonych pilotów znajdą się osoby które postanowią kupić "lepszą" wersję.

Ponadto, w sprzedaży dostępna jest również przystawka umożliwiająca wpięcie konsoli do sieci bezprzewodowej 802.11 a/b/g (Wi-Fi nie jest na standardzie!), ładowalne baterie do padów i wspominane wcześniej obudowy (faceplates), a także kamera, która obecnie nie ma żadnych zastosowań. W przyszłości ma jednak umożliwić prowadzenie wideo-czatów, a być może znajdzie też kiedyś zastosowanie w grach, jak legendarny EyeToy. Ponadto kupić można również 64-megowe "memorki" (karty pamięci) - rozwiązanie obowiązkowe dla posiadaczy wersji bez dysku twardego, dla pozostałych mające sens tylko jeśli planują przenosić profil czy save’y między kilkoma konsolami.

Reasumując: pady są świetne i niezwykle wygodne. Nie ustępują w wygodzie korzystania legendarnym DualShockom i rewelacyjnie steruje się nimi w każdym typie gier. Microsoft zrobił pod tym względem olbrzymi krok naprzód. Plusem jest także maleńki i przenośny dysk twardy, rozwinięcie pomysłu który sprawdził się w poprzednim Xboksie (konsole, mówiąc ogólnie, dysków twardych raczej nie posiadają w standardzie), choć szkoda, że ilość materiałów jakie się na nim znajdują po kupieniu jest tak żenująco mała. Pilot jest świetnym uzupełnieniem zestawu, znacznie podnosi funkcjonalność i wygodę podczas wykorzystywania multimedialnych funkcji konsoli - tu jedyną wadą jest brak podświetlanych przycisków, obecnych w sprzedawanej oddzielnie bliźniaczej wersji. Headset wypada na tym tle przeciętnie, co w żadnym wypadku nie znaczy, że źle. Do zwykłych rozmów w trakcie gry w zupełności wystarczy, choć na pewno znajdą się tacy, którzy zdecydują się na zakup czegoś lepszego. Oczywiście wszystkie akcesoria uzupełniają designem konsolę i wyglądają co najmniej ładnie - to w wypadku Xboksa 360 można uznać za standard. Ilość dodatkowych akcesoriów jakie otrzymujemy za różnicę 1/4 ceny jest ogromna - za to Microsoft ma wielki plus. Abstrahując od tego i traktując akcesoria jako niezależne produkty, ich jakość oceniamy w skali szkolnej na ocenę cztery. Pady zdecydowanie zasługują na szóstkę z małym minusem (zostawimy jeszcze odrobinę miejsca na poprawę, chociaż aktualne rozwiązanie wydaje nam się już doskonałe), ich "kablowa" wersję - o oczko mniej. Parę słów o sprzęcie
W paru zdaniach wypada wspomnieć o wnętrzu konsoli, a szczególnie procesorze i karcie graficznej, o których nieprawdopodobnej wydajności od dawna krążyły mniej lub bardziej wiarygodne historie. Bezpośrednie porównanie wydajności Xboksa 360 z PeCetem jest niemożliwie z powodu ogromnej różnicy w architekturze. Zapewne dalsza część nie przypadnie do gustu konsolowym "antyfanom", jednak obserwując pierwsze gry na Xboksa 360 - w tym robione "na szybko" konwersje gier PeCetowych - można bez wahania powiedzieć, że konsola ta przebija możliwościami najmocniejsze dzisiejsze PeCety. Pytanie tylko o ile.

Specyfikacja sama w sobie jest porażająca. Sercem maszyny jest tzw. Xenon - układ oparty o IBM-owski procesor PowerPC, składający się z trzech symetrycznych rdzeni taktowanych częstotliwością 3.2GHz, z których każdy z nich może trawić wielowątkowe rozkazy… Uf, brzmi skomplikowanie, dla porównania więc - w dzisiejszych PeCteach wchodzą (i to dość powoli) dopiero procesory dwurdzeniowe (Intel wprowadzi je w przyszłym roku), poza tym układy PowerPC należą do szczególnie wydajnych na tle znanych nam Intelów i AMD. To właśnie przez procesory PowerPC powstał tzw. mit megaherzów (megahertz myth), mówiący, iż porównywanie mocy różnych procesorów liczbą mega/giga-herców jest całkowicie błędne i niemiarodajne. Widać to choćby w zestawieniu wydajności filtrów Photoshopa, gdzie jednordzeniowy 1,6 Ghz procesor PowerPC przebija o kilkanaście procent Dellowski kombajn Intel Xeon z dwoma procesorami 3 GHz. A centralny układ obliczeniowy Xboksa ma nie jeden, a trzy rdzenie PowerPC i to taktowane po 3,2 po Ghz każdy… Jakby tego było mało, drugim powodem frustracji dla niektórych, będzie karta graficzna nowej konsoli Microsoftu. Tutaj aby nie przedłużać naszego sprzętowego wywodu, wystarczy powiedzieć, iż stworzony przez ATI Xenos (bo tak zwie się układ graficzny Xboksa 360) jest kilka razy potężniejszy od najlepszych produkowanych obecnie przez ATI kart dla komputerów PC. Ba, wg samego producenta, będzie mieć on zauważalną przewagę nawet względem nadchodzącej w 2006 nowej generacji kart opartych na R580.


GramTV przedstawia:

Niemałe znaczenie na wydajność całego zestawu ma specyficzna architektury konsolowego sprzętu i przepustowość. Mówiąc po ludzku, w wypadku konsol wydajność "połączenia" między takimi elementami jak pamięć, procesor czy karta graficzna jest kilka a nawet kilkanaście razy lepsza niż w wypadku PeCetów. Do powyższego należy dodać jeszcze fakt, iż konsola jest sprzętem zaprojektowanym do gier, a jedna konfiguracja umożliwia twórcy taką optymalizację każdego elementu, aby w 100% wykorzystać możliwości hardware. To między innymi dlatego wyposażony w 733-MHz Pentium III i 64MB pamięci RAM Xbox potrafi pociągnąć Dooma 3 czy trzeciego Splinter Cella w jakości minimalnie tylko ustępującej najmocniejszym PeCetom.

Oczywiście w takie rewelacje jak 1 Teraflop wydajności (circa 100 razy więcej niż mocny PC) można włożyć między bajki, pewne jest jednak to, że Xbox360 ma gigantyczne pokłady mocy czekającej na wykorzystanie. O ile nie spełnią się desperackie modły niektórych PeCetowców, liczących na jakiś błąd w architekturze i założeniach na przyszłość, to sprzęt sprawdzi się równie dobrze nawet za 5-6 lat – jeszcze lepiej niż dobrze radzący sobie do dziś poprzednik. Bez dwóch zdań, ten sprzęt ma power! 3... 2... 1... Odpalamy!
Dobra, starczy już informacji o wnętrzu, zewnętrzu i innych tego typu szczegółach. Czas wreszcie nowego Xboksa uruchomić! Zanim jednak przejdziemy do tematu kluczowego - gier, parę słów o działaniu konsoli. Wszyscy, którzy śledzili newsy przy jej amerykańskiej premierze, widzieli zapewne raporty o masowych "zwiechach", przegrzewaniu się zasilacza i zepsutych egzemplarzach (określane jako dead on arrival). Jak jest naprawdę? Mówiąc ogólnie, teorie o masowych wadach i konieczności wieszania zasilacza na sznurku można włożyć między bajki, tak samo jak opowieści o zasilaczach powodujących pożary czy konsolach wypalających dziury w podłodze. Większość wspomnianych wad wynika z winy użytkowników, o czym przekonaliśmy się sami... jako użytkownicy oczywiście.

Podłączenie sprzętu wyszło nam w miarę szybko, zresztą nie wyda się to trudne nawet użytkownikowi unikającemu wszelakiej elektroniki i kabli. Sprzęt ustawiliśmy w pozycji pionowej, zostawiając kilka centymetrów odstępu między jego tyłem a ścianą, aby nie blokować chłodzenia (wydmuch ciepłego powietrza jest z tyłu). Takie ustawienie jest chyba najlepsze, a osobom, które będą chciałyby umieścić konsolę w poziomie na półce (co jest całkowicie OK), sugerujemy upewnić się, że konsola ma kilka centymetrów odstępu od tylnej ścianki oraz trochę wolnego miejsca na górze, aby powietrze mogło cyrkulować. Inaczej mogą pojawić się zwiechy w trakcie gry (konsola sama wyłącza się w wypadku przegrzewania)!

Chwilę zajęło nam ulokowanie gigantycznego zasilacza konsoli. Tak, jest ogromny, prawie tak duży jak sam Xbox 360. Biorąc pod uwagę wewnętrzną budowę Xboksa 360, a szczególnie system chłodzenia, nie dziwi, że Microsoft zdecydował się umieścić tę "cegłę" na zewnątrz. Gdyby umieszczono ją w środku, konsola urosłaby o dobre 25%, a do zestawu doszedłby kolejny element generujący ciepło - które trzeba przecież odprowadzić. Nie zmienia to w żaden sposób tego, że zasilacz całkowicie nie pasuje do ładnej i zgrabnej konsoli - jest zwyczajnie brzydki. Sytuację ratuje fakt, że można go umieścić w pierwszym lepszym niewidocznym miejscu i zapomnieć o jego istnieniu… no prawie. Wg instrukcji, powinien on leżeć na płaskiej powierzchni i mieć trochę przestrzeni dookoła. Nie zważając na te rady, wrzuciliśmy go w plątaninę kabli ciągnących się za subwooferem, choć - aby nie kusić losu - nie nakrywaliśmy go niczym, ani nie wrzucaliśmy na styk pod szafkę. Klocek miał zagwarantowaną odrobinę przewiewu i tak naprawdę na tym polega cały trik. Drobnych problemów nastręczał sam kabel łączący zasilacz z konsolą. Jest on masywny (gruby) i trudno ułożyć go za szafką, na szczęście jednak jest to zadanie jednorazowe. Dla odmiany, z kabem A/V poszło nam pozornie prościej (o tym za chwilę). Kabel ma końcówki umożliwiające podłączenie go do telewizora HDTV (component RGB) jak i zwykłego TV (chinch + przejściówka euro) oraz przełącznik którym wybieramy między wspomnianym HDTV a zwykłym TV. Z kabla wychodzą też dwa chinche audio - my jednak zdecydowaliśmy się na wykorzystanie połączenia zapewniającego najlepszą jakość dźwięku - optycznego. W końcówce kabla A/V (po stronie konsoli) jest odpowiednie gniazdko optical out, kabel optyczny trzeba mieć już własny. Jak więc widać, przewidziano wszystkie możliwości podłączenia, co jest miłe - w poprzedniej konsoli zarówno posiadacze HDTV jak i sprzętu audio z wejściem optycznym musieli dokupić specjalne wersje kabla A/V z odpowiednim hubem.

Zadowoleni z siebie usiedliśmy na kanapie pomiędzy otwartym pudełkiem a strzępkami torebek (tak to jest, jak do otwierania sprzętu podchodzi się z pasją ;)) i włączyliśmy konsolę. Efekt - czarny ekran i czerwony Ring of Light sygnalizujący problem ze sprzętem. Czyżby zemściła się bagatelizowana przez nas kwestia wadliwych egzemplarzy? Na spokojnie zerknęliśmy jeszcze raz na wszystko, aby po chwili odkryć iż jedynej zemsty dokonał tutaj pośpiech. Kabel A/V po użyciu trochę większej siły dało się bardziej wepchnąć do gniazda w konsoli. Problem w tym, że ciężko to wyczuć nie patrząc na tył konsoli przy wkładaniu kabla - do pewnego momentu wchodzi on gładko (jak kabel A/V w poprzednim Xboksie) jednak od mniej więcej połowy natrafia na opór. Każdy kto z pobożnym szacunkiem traktuje nowy (i drogi) sprzęt prawdopodobnie zostawi tak włożony kabel, zamiast na siłę dopchnąć go bardziej. Efekt będzie taki jak opisany powyżej. Z opinii jakie widzieliśmy na sieci, podobnego stracha miało wielu użytkowników. Zdecydowanie ten element Microsoft powinien poprawić.

Po powyższej "poprawce" sprzęt odpalił się bez problemów. Proces konfiguracji (przy pierwszym uruchomieniu) jest wyjątkowo intuicyjny. Xbox 360 sam wykrywa ustawienia sieciowe i - jeśli tylko działa u nas DHCP - wszystko zostanie załatwione automatycznie. Do korzystania z konsoli, obojętnie czy będziemy grać po sieci czy nie, konieczne jest założenie konta i wymyślenie GamerTaga (ksywki). Konto możemy założyć albo w wersji online (konieczne do korzystania z Xbox Live, acz wymagające założenia uniwersalnego konta Passport Microsoftu) albo offline (zdecydowanie szybciej, ale w tym trybie nie pogramy po sieci - wcześniej będzie trzeba konto zupgrade’ować). Przez cały proces jesteśmy prowadzeni za rączkę i jest on wyjątkowo prosty. Jeśli mamy konto Xbox Live z poprzedniego Xboksa możemy je przenieść, a nawet założyć nowe przez stronę www (jeśli jest to dla nas wygodniejsze) i potem tylko połączyć je z nasza konsolą. Wszystko proste, banalne, przejrzyste i idealnie wytłumaczone. Aż ciężko uwierzyć, że to Microsoft! Na słowa uznania zasługuje też sam interfejs konsoli, choć tu akurat brawa należą się jednemu z najbardziej znanych na świecie studiów designerskich - AKQA - które opracowało ten element konsoli. Oparte na zasadzie listków (blades) menu jest niezwykle miłe dla oka i bardzo dobrze rozplanowane (oddzielnie Xbox Live, Gry, Multimedia i Ustawienia konsoli).

Na koniec wspomnijmy jeszcze o jednym aspekcie, który z pewnością zainteresuje wszystkich - głośności pracy konsoli. Temat dość ciężko jednoznacznie ugryźć, bo wiatraczki odsysające ciepło od dwóch gigantycznych radiatorów "połączonych" heatpipe’em działają z różną prędkością zależnie od obciążenia systemu. Przy korzystaniu z dashboarda, oglądaniu filmów DVD czy graniu w tytuły z pierwszego Xboksa konsola zachowuję się wybitnie cicho. Zdecydowanie ciszej niż poprzednik, mniej więcej porównywalnie z PS2 i znacznie poniżej głośności jaką produkuje nawet wyciszony PeCet. Gdy jednak włożymy do napędu płytę z grą na nową konsolę, system chłodzenia zdecydowanie "rozkręca" się i cała machina robi się wyraźnie głośniejsza. Nie jest to oczywiście żadne buczenie, a jedynie szum powietrza, który na tle najnowszych karty graficznych do PC można uznać za cichy (w porywach średni), jednak osoby które grają w nocy z bardzo cicho ustawioną głośnością muzyki będą go słyszeć. Szum szybko przestaje być zauważalny (łatwo się do niego przyzwyczaić), co nie zmienia faktu, że konsola cicha nie jest i niektórym osobom przyzwyczajonym do cichutkich notebooków lub maniakalnie wyciszającym każdy wiatraczek PeCeta może to trochę przeszkadzać.

Nie uświadczyliśmy za to żadnych zwiech ani podobnych problemów na żadnym z trzech testowanych egzemplarzy. Nie neguje to oczywistego faktu, iż pewien ułamek procenta tych urządzeń może mieć jakąś wadę. Jest to jednak problem pewnej części egzemplarzy każdego urządzenia cyfrowego o tym stopniu komplikacji, a po to sprzęt objęty jest gwarancją, aby klient był w takim przypadku "kryty" (pomijając to, że Microsoft wychodzi sam z siebie odbierając wadliwe maszyny na własny koszt i wysyłając natychmiast nowe egzemplarze - to oczywiście w krajach gdzie Xbox jest oficjalnie). Gry nowej generacji

Startowe tytuły przy premierach nowych konsol zawsze wywołują ogromne zainteresowanie i emocje - przecież to dla nich kupujemy maszynkę do grania. Nie bez przyczyny ten aspekt Xboksa 360 obserwowany był z dużą wnikliwością, jeszcze przed "słynną" komercho-papkowato-hobbicką zapowiedzią nowej platformy na MTV. Pierwsze wrażenia były nad wyraz dobre - na premierę Xboksa 360 zapowiadała się spora plejada gier, które z miejsca można określić mianem murowanych hitów. Na konsoli miała zawitać jedna z najpopularniejszych bijatyk - Dead or Alive 4, znany dobrze PeCetowcom taktyczny shooter Ghost Recon 3, kolejne wcielenie super serii gier RPG Elder Scrolls: Oblivion oraz tytuł, którego używano od początku do prezentacji Unreal Engine 3, czyli strzelanka Gears of War. Ponadto kilka niespodzianek szykował sam Microsoft – kontynuację rewelacyjnego, ambitnego racera Project Gotham Racing 3, niezwykle bajkową grę platformo-przgodowo-TPP Kameo oraz lansowany przez giganta z Redmond jako mega hit (tzw. "killer-app") FPP Perfect Dark Zero - prequel legendarnego tytułu z Nintendo 64. Wszystkie popularne gatunki były więc kryte, powyższych gier nie można też zaszufladkować jako sieczek (Oblivion, GhostRecon, PRG3 czy PD0), co uwielbiają robić niektórzy ehem, użytkownicy PC ;). I wszystko byłoby rewelacyjnie gdyby nie to, że Microsoft sam padł ofiarą swoich zapowiedzi. Gdy okazało się, że pierwsze cztery gry (czyli ponad połowa) nie zdążą na premierę, zapowiadana lista tytułów premierowych stała się w opinii wielu słaba. Realistycznie patrząc, trudno było oczekiwać, że wszystkie te produkcje pojawią się na premierę - Microsoft nie czuł na karku oddechu Sony, a nie od dziś wiadomo, że duża ilość wypuszczanych równocześnie hitów jest niezbyt lubianą przez producentów i wydawców praktyką. Przecież część z tych gier - przy tak mocnej konkurencji - będzie musiała stać się tymi "słabszymi" i sporo osób z nich zrezygnuje. Nikt nie kupi "od ręki" siedmiu tytułów. Niemniej jednak niesmak pozostaje, jak to mówią "obiecanki-cacanki". Ma pocieszenie można dodać fakt, że pozostałe "hity" w większości spełniły pokładane w nich oczekiwania, a brakujące cztery tytuły trafią do sprzedaży i na pewno nieźle zamieszają... tyle że później.

Wspomnieliśmy wcześniej o liście startowych gier na Xboksa 360 na tle prev-genów (hmm?? :)). Jak się okazuje, ostateczna, okrojona lista premierowych gier na Xboksa 360, nie wypada słabiej w żadnym z aspektów od poprzednich konsol. Nie udało się z tym "rewelacyjnie", ale wcale nie znaczy to, że wyszło "źle". Zerknijcie na poniższe zestawienie:
Platforma Xbox 360 Xbox PS2 GameCube
Średnia ocena wszystkich gier startowych 78,4% 74,2% 72,0% 78,8%
Średnia ocena TOP5 gier startowych 86,4% 87,2% 87,0% 88,2%
Liczba gier startowych (w dniu premiery) 18 19 32 12
Widać wyraźnie, że pod względem gier Xbox 360 nie odbiega od reszty w żadnym kierunku - jest standardowo, w porywach dobrze. Trochę wprawdzie boli brak wybitnego hitu - takiego jakim dla Xboksa był Halo (średnia ocen 96%!) - ale też żadna z konkurencyjnych konsol nie może się też posiadaniem startowego killer-appa pochwalić. Czemu? Bo problem z obsuwającymi się grami dotknął je wszystkie, tak jak i nowego Xboksa. Aha, jeśli kogoś zastanawia ogromna ilość gier na PS2, to pragniemy uściślić, że zestawienie dotyczy premiery w USA. A ta dla PlayStation 2 odbyła się kilka miesięcy bo premierze japońskiej, więc Sony miało dodatkowy zapas. Podsumowując, startowa lista gier nie wypada wcale źle, choć oczekiwania były znacznie wyższe. Wprawdzie gdy za dwa-trzy miesiące pojawią się brakujące tytuły (razem z większą liczbą konsol) problem sam zniknie, to jednak trzeba to powiedzieć wprost: jest dobrze, ale miało być lepiej! Wiele osób miało też ogromne oczekiwania i spodziewało się na premierę hitu na miarę Halo. Tu także spotkać je może rozczarowanie - ani PD0, ani PGR3, ani Kameo nie są "najlepszymi grami na świecie", choć pierwsze dwa to mocni kandydaci do tytułu gry roku. Podobnie jak w poprzednim przypadku, najbliższe dwa-trzy miesiące zapowiadają kilku potentatów z ogromnymi szansami na stanie się hiciorem, dla którego samego ludzie będą kupować Xboksa 360. A jeśli nie, to zawsze pozostaje Halo 3 ;).

Wypłakaliśmy więc nasze żale, pora przyjrzeć się temu co jest. Na pełen startowy zestaw gier złożyło się kilka tytułów tworzonych specjalnie na konsolę (Perfect Dark Zero, Project Gotham, Kameo, Amped 3...) oraz konwersje popularnych produkcji PeCetowych (głównie gry EA, choć nie tylko - najnowsze Fifa, Madden, Need for Speed, oraz Call of Duty 2, Quake 4, King Kong i inne).

Pierwsza (mniejsza) grupa wygląda rewelacyjnie. Ambitną "ścigałkę" Project Gotham 3 oraz "cukierkowe" Kameo testujemy od dwóch tygodni i jesteśmy powaleni jakością, jakie oferują obie te gry. Szczegółowość grafiki i ilość rzeczy, jakie dzieją się równocześnie na ekranie, trudno opisać czy do czegokolwiek porównać. Jeśli ktoś dysponuje dobrym zestawem audio, wrażenia będą dodatkowo spotęgowane. Po raz pierwszy można bez wahania stwierdzić, że trudno wyobrazić sobie, aby któraś z tych gier mogła wyglądać jeszcze lepiej. Drugi plan dopracowany jest równie dokładnie co pierwszy, a jedynym limitem zdaje się być wyobraźnia programistów. Wszystko bardzo płynnie, ślicznie - chce się grać. Jeśli tak ma wyglądać Nowa Generacja gier, to prosimy o więcej! W ramach testu postanowiliśmy pięciu mniej lub bardziej "growym" osobom zaprezentować powyższe dwa tytuły na telewizorze HD w rozdzielczości 1920x1080, a następnie kilka mocnych graficznie PeCetowych tytułów (Half-Life 2, Prince of Persia 3, Age of Empires 3, Quake 4, Far Cry) na potężnym PC z dwoma kartami GeForce 7800 spiętymi w SLI. Głosy były jednoznaczne: tytuły na PC "wyglądają słabiej", "są bardziej kanciaste" i sprawiają wrażenie "jakby były sprzed 2-3 lat" względem tych z Xboksa 360. Nie twierdzimy oczywiście, że PC nie ma graficznie szans z Xboksem 360, choć do czasu nowej generacji kart graficznych w 2006 wyraźnie będzie zostawać w tyle. Ale przecież czymś next-geny muszą przekonywać. :)

Z drugą grupą gier - konwersji - jest wyraźnie słabiej. Microsoft, trochę przestraszony przesunięciem premier kilku kluczowych tytułów, robił co mógł aby zapełnić powstałe w ostatniej chwili dziury najpopularniejszymi grami jakie są na konsolach i PeCetach. Efekt wypadł niestety mizernie - o większości tych produkcji można powiedzieć jedynie to, że wyglądają trochę lepiej niż na PC. Wyraźnie wychodzi za to ich niedopracowanie, a szczególnie braki. Ktoś bardzo śpieszył się, aby tytuły pojawiły się na premierze Xboksa 360 i taki jest tego efekt. Jedyną perełką na tym tle jest Call od Duty 2, który nie dość, że dorównuje PeCetowemu odpowiednikowi, to jeszcze go prześciga w prawie wszystkich aspektach z grafiką na czele. Nie bez powodu cieszy się więc średnią ocen powyżej 90% i jest - obok Project Gotham Racing 3 - najczęściej wybieraną przez kupujących grą. Dobry poziom trzyma jeszcze King Kong i Need for Speed: Most Wanted - obie te gry wyróżniają się nieznacznie na tle PeCetowych wersji i są dopracowane. Reszta niestety nie jest warta kupna w wersji na konsolę jeśli ktoś posiada PC, chyba, że jedynym kryterium będzie grafika.

Oczywiście, aby móc cieszyć się ową grafiką nowej generacji (wysoka rozdzielczość), trzeba mieć telewizor HD. Materiały w rozdzielczości HD (i gry i filmy) powalają jakością - krystaliczny, ostry jak żyleta obraz i dźwięk zawsze i wszędzie. Małą próbkę może stanowić udostępniona na stronie Apple galeria filmów w rozdzielczości HD. Polecamy zerknąć, nawet filmy w wersji 480p robią wrażenie, a co dopiero 720p (uwaga, do tego potrzebny jest mocny komputer!). Pytanie tylko ile procent osób na taki telewizor stać? Rozwiązaniem może być (może, bo zależy to od preferencji) podpięcie konsoli do komputerowego monitora - a monitor ma przecież każdy kto czyta ten tekst. :) Jakość przy podpięciu konsoli do 17" LCD jest prawie tak dobra jak na telewizorze HD i zdecydowanie lepsza niż na zwykłym TV, a jedyna różnica to fakt, że obraz wyświetlany jest w rozdzielczości bardziej PeCetowej (1280x1024 lub 1024x768 zamiast panoramicznych 1920x1080i i 1280x720p). Problemem większym lub mniejszym jest jednak mały rozmiar monitora. Siedzenie wygodnie na kanapie z padem w ręku i granie na 30-calowym telewizorze daje naprawdę dużo i jest no... bardzo konsolowe. Na monitorze do którego podpięliśmy konsolę (17" LCD firmy LG) gry wyglądały ślicznie, ale przyzwyczajenie się do siedzenie z padem przy biurku komputerowym było ponad nasze możliwości - trudno to wytłumaczyć, ale zdecycowanie "fajniejsze" wydaje się nam granie na dużym telewizorze, nawet bez HD. Mimo tego, jeśli ktoś ma słaby TV, a zależy mu na jakości HD, to będzie bardzo zadowolony. Jakość na zwykłych telewizorach jest nadal bardzo dobra (skok w stosunku do poprzedniej generacji zauważalny bez problemu), ale wyraźnie słabsza - sporo traci ostrość i tekstury.

Reasumując - rozmiar startowej biblioteki gier skurczył się o kilka bardzo oczekiwanych tytułów i choć lista premierowych tytułów nie jest przez to słaba, to zdecydowanie mogło być lepiej. Na szczęście trzy zapowiadane hity które załapały się na premierę trzymają wysoki poziom i oferują gigantyczny skok jakościowy względem poprzedniej generacji gier - wyglądają wprost przecudnie. Bez dwóch zdań, prawdziwa Następna Generacja, choć aby móc w pełni się nią rozkoszować trzeba mieć telewizor HDTV i dobry zestaw 5.1, lub "cierpieć" podpinając konsolę do 17-20 calowego monitora komputerowego. Bez tego nadal jest bardzo dobrze, ale sporo się traci. Z drugiej strony patrząc, analogicznie jest z PeCetami - jeśli ktoś będzie marzył o szybkim dogonieniu grafiki Xboksa 360, będzie musiał sporo zainwestować w najnowsza kartę graficzną (jeśli nie dwie!), wielordzeniowy procesor (także nie będą tanie) i najlepiej dobry i duży monitor (size does matter). Zbierając wszystko do kupy, piątka, w porywach szóstka z minusem za jakość gier dedykowanych pod nowego Xboksa, ale jedynie trzy plus za rozmiar listy gier. Ta druga ocena na szczęście będzie się poprawiać i o ile nie rąbnie w nas meteoryt, około marca 2006 na nowym Xboksie będziemy mieli do wyboru sporą kolekcję hitów, w tym wszystkie brakujące na premierze tytuły! Gry wieloplatformowe mogą być jeszcze lepsze na Xboksie 360 niż są na PC (co udowodnił choćby Call of Duty 2), ale pierwsze podejście w tym względzie wypada dość miernie. Developerzy postarać się będą musieli trochę bardziej niż Electronic Arts przy pierwszej próbie. Za konwersje trzy na wielkich resorach, a przed klapą w tym aspekcie ratuje tylko COD2 i od biedy NFS i King Kong. Gry starej i jeszcze starszej generacji
Poza samymi next-genowymi grami, wiele osób zainteresuje możliwość uruchamiania tytułów wydanych na poprzedniego Xboksa. Kwestia pozornie dotyczy jedynie posiadaczy tej konsoli, ale w sprzedaży dostępnych jest przecież wiele rewelacyjnych (i tanich już!) tytułów, które można dodać do swojej kolekcji. Wystarczy wymienić tu choćby Halo i Halo 2, Ninja Gaiden, czy Forza Motorsport. Czemu więc decydując się na nową maszynę nie skorzystać z możliwości poznania kilka olśniewających gier w cenie jednego tytułu next-genowego?

Wsteczna kompatybilność nowej konsoli Microsoftu była tematem wielu wątpliwości. Całkowicie odmienna architektura i zwrot o 180 stopni jeśli chodzi o dostawców procesora i karty graficznej stawiała pod znakiem zapytania możliwość jakiejkolwiek emulacji starszych gier. Wprawdzie Microsoft zapowiadał, że wsteczna kompatybilność zostanie częściowo zapewniona, to jednak, specyficzny zwrot jakiego użyto ("dla najpopularniejszych gier") nie napawał optymizmem. W tym szczególnym wypadku najwyraźniej nie chciano obiecywać gruszek na wierzbie, a Micosoft milczał jak zaklęty prawie do premiery. Efekt okazał się niezły - do owego grona "najpopularniejszych" możemy zaliczyć 220 tytułów z pierwszego Xboksa. Wprawdzie łączna liczba gier na tę konsolę wynosi 770 (wg strony xbox.com), jednak na liście kompatybilnych znalazły się prawie wszystkie choć trochę znane gry. Nie znaczy to jednak, że jest idealnie - nadal brakuje Morrowinda, ostatnich dwóch części nowej trylogii Prince of Persia, a także serii Burnout, Rallisport Challenge i Unreal Championship (konsolowy odpowiednik UT). Na szczęście nic nie jest stracone - Microsoft zapewnia, że lista ta będzie regularnie rozbudowywana, nad czym czuwa specjalny dedykowane zespół. Pierwsze efekty przyszły całkiem szybko, bo w około tydzień po premierze dodano do niej osiem pozycji firmowanych logiem Toma Clancy’ego (seria Ghost Recon, Rainbow Six i Splinter Cell). Rokuje to optymistycznie na przyszłość, choć na stuprocentową kompatybilność nie ma co liczyć. Inny fakt, że takowej nie była w stanie zapewnić nawet firma Sony swojej PS2. Fanom brakujących na liście gier radzimy trzymać kciuki - spora szansa, że już wkrótce będzie można z nich korzystać na Xboksie 360.

A co daje wsteczna kompatybilność, poza możliwością uruchomienia starszych gier? Zasadniczo dwie korzyści: dodaje antyaliasing (większość gier i tak go obsługiwała) i skaluje grę do rozdzielczości HD (jeżeli posiadamy telewizor HD oczywiście). Samo skalowanie jest odrobinę naciągane, bo co po nim, skoro rozdzielczość tekstur się nie zmienia? Z opcji tej wynikła jednak całkiem przypadkiem inna korzyść dla Europejczyków, bowiem sprzedawany na naszym kontynencie pierwszy Xbox nie miał opcji uruchamiania gier w rozdzielczości HDTV ani nie obsługiwał progresywnego skanowania w zwykłej rozdzielczości (tzn. wyświetlał obraz z przeplotem, czyli o niższej jakości). Wreszcie każdy posiadacz telewizora obsługującego rozdzielczość 480p może cieszyć się lepszą jakością obrazu. Pomijając to, ogólnie na tak dopieszczonych tytułach jak Ninja Gaiden czy Dead or Alive nie widać żadnej różnicy, w większości gier (w tym Halo 2) grafika jest nieznacznie czytelniejsza. Same gry działają bardzo dobrze, choć gdzieniegdzie można natrafić jeszcze na małe niedogodności: np. Ninja Gaiden w paru miejscach odrobinę zwalnia - nie skacze, po prostu robi się wolniejszy - jesteśmy gotowi przysiąc, że tego efektu nie było na pierwszym Xboksie. Najbardziej cieszy, że w emulowanych grach bez problemu działa tryb online. Wszystko obsługuje platforma Xbox Live, a co więcej posiadacze nowej konsoli mogą grać z użytkownikami pierwszego Xboksa!

W tym wszystkim jest jednak mały haczyk. Aby móc uruchomić starsze gry, konsola musi być wyposażona dysk twardy. Microsoft tłumaczy to rozmiarem emulatora i przede wszystkim jego cache - potrzeba na to nawet 2 GB.

Na oddzielny akapit zasługuje jeszcze Xbox Live Arcade – pakiet starych ale jarych gier nawiązujących do cazsów, gdy grało się jeszcze na automatach, Atari i Amigach (zauważacie wspólną literę A? Coś w tym musi być ;)). W zestawie znalazły się słynne klasyki z automatów na monety (Gaunlet, Joust, Robotron), jak i nowe, stylizowane na retro tytuły (Hexic, Zuma Deluxe, Geometry Wars). Wszystkie one są przede wszystkim diabelnie wciągające i stanowią świetną odskocznię oraz miły "odstresowywacz". Sumarycznie gier jest 17 (regularnie dodawane są nowe), wszystkie przerobione na potrzeby Xboksa 360 i dostosowane do rozdzielczości HD, są dostępne do ściągnięcia przez Internet z poziomu konsoli. Do tematu podchodziliśmy ze sporym dystansem, jednak po kilku sesjach w Hexica i Geometry stwierdzamy jedno - gry oldschoolowe na nowym Xboksie są cudowne, a Microsoftowi należą się brawa za pomysł i realizację. Nota bene idea została wdrożona w listopadzie 2004 za czasów pierwszego Xboksa, jednak na potrzeby "trzystasześćdziesiątki" zestaw gier został przebudowany, a na zamówienie Microsoftu stworzono także kilka nowych tytułów. Prosimy jeszcze o Scorched Earth i Boulder Dash a z radości będziemy bić głową w kaloryfer.

Z Live Arcade wiąże się tylko jeden problem - gry nie są darmowe. Cena jaką przyjdzie nam zapłacić za jedną waha się od 200 do 800 tzw. Microsoft Points (20 takich punktów kosztuje około złotówkę), czyli za jedną grę przyjdzie nam zapłacić od 10 do 40 złotych. O ile "dychę" można jeszcze przeboleć (tyle kosztują - znacznie mniej rozbudowane - gry na komórki), to 40 złotych jest zdecydowanie za dużą kwotą - szczególnie jak na nasze warunki. Trzeba jednak przyznać, że niektóre z oferowanych tytułów - jak choćby Geometry Wars - są jej naprawdę warte. Microsoft mógł wprawdzie wprowadzić Live Arcade jako bezpłatny bonus dla posiadaczy abonamentu Xbox Live! Gold (miesięcznie płatnego), ale wtedy z kolei odciąłby dostęp osobom nie planującym grać po sieci.

Na dobry start w świecie Live Arcade, na dysku twardym konsoli (taaaak, znowu mówimy o wersji lepszej) znajdziemy darmową grę Hexic HD, którą zaprojektował Alexey Pajitnov, twórca legendy wśród gier logicznych, Tetrisa. Autor przeszedł sam siebie i stworzył istny magnes - wstyd przyznać, ale kilkukrotnie łapaliśmy się na tym, że uruchamialiśmy Hexica "tylko na kilka minut przed sesją w Project Gotham Racing", a kończyliśmy kilka godzin później, grubo po północy. Gra nawiązuje odrobinę do wspomnianego Tetrisa, chociaż tutaj celem jest czyszczenie zawsze zapełnionej "kryształkami" (sześciokąty) tablicy przez układanie trójek pasujących do siebie kolorów. W szczegóły nie będziemy się wdawać, ale gra nie jest tak banalna idowo jak Tetris i może zmusić do niezłego kombinowania i wytężania wyobraźni - możliwość tworzenia kombosów, bomby które musimy usuwać z tablicy w określonej liczbie ruchów czy specjalne klocki jakie możemy wyprodukować łącząc kryształki w bardziej skomplikowany kształt to tylko podstawa. Do tego dochodzą trzy odmienne tryby rozgrywki, jedne dla osób lubiących szybką grę na czas (jak w Tetrisie) inne dla preferujących spokojniejsze i głębsze myślenie, bez tykającego nad głową zegara. Sumarycznie, chyba najlepsza gra logiczna w jaką przyszło nam kiedykolwiek grać. Graficznie prezentuje się niezwykle mile dla oka, a muzyki w tle można słuchać bez końca. Nie bez powodu niektórzy żartują, iż Hexic HD jest najlepszym tytułem startowym nowego Xboksa, choć - mimo wszystko - porównywanie takich mini-gier do "pełnych" tytułów jest zdecydowanie przesadzone.

Zbierając fakty do kupy: emulacja poprzedniego Xboksa działa i ma się nieźle. Brakuje jeszcze kilkunastu gier aby listę kompatybilności uznać za kompletną, ale postęp prac i rozbudowa emulatora rokuje bardzo dobrze. Wprawdzie na stuprocentową kompatybilność raczej nie ma co liczyć, ale to było pewne już od początku. Rozczarowania więc nie ma, jest pewien niedosyt oraz sporo powodów do radości: Halo 2 po sieci znów króluje także na nowej konsoli i ewentualnej detronizacji można oczekiwać nie wcześniej niż przy trzeciej odsłonie tego legendarnego cyklu.

Live Arcade, czyli pakiet gier w stylu retro znanych starszym graczom z "automatów" i Atarynek w pachnącej nową generacją wersji. Wszystko co było w tych grach tak wyjątkowe, że zapadły w nasze wspomnienia, zachowało się bez zmian. Microsoftowi należą się brawa za pomysł, choć bez bisów z uwagi na pewien minus - za gry trzeba niestety płacić. Mimo tego mniej przyjemnego faktu, wiele z nich jest warte wysupłania tych 20 złotych, a darmowy Hexic HD zapewni zabawę na dziesiątki… tfu, setki godzin. Osobom, które w oldschoolowych grach nie gustują i stawiają na mocną grafikę radzimy spróbować - te stare gry naprawdę oczarowują, nawet takich fanatyków nowinek jak my. Xbox Live!
Xbox Live! (XBL) był punktem przełomowym w karierze pierwszego Xboksa i asem w rękawie Microsoftu. Jakkolwiek sceptycznie podchodzić do pomyślności wejścia Microsoftu w zdominowany przez Sony i Nintendo rynek konsol, trudno odmówić im ogromnego sukcesu jakim był wprowadzony w listopadzie 2002 roku XBL. Tym którzy nie wiedzą o czym mowa, śpieszymy wyjaśnić, iż Xbox Live był wspólną (płatną!) platformą do rozgrywek przez Internet, prawdopodobnie najlepszą jaką widzieliśmy do tej pory. Xbox Live umożliwiał wspólną rozgrywkę z graczami z całego świata w każdą multiplayerową grę Xboksa, porównywanie swoich wyników z innymi osobami, zakładanie klanów, łączenie się w grupy ze znajomymi i wspólne "wbijanie" się na serwer… Wszystko automatycznie, bez konieczności wyboru serwerów, porównywania pingów i obaw, że trafimy na odstających od nas poziomem zawodników. Nie dziwi więc, że Xbox Live! zawitał także na nowej konsoli w wersji jeszcze bardziej rozbudowanej. Usługa kręci się wokół kilku elementów nowego Xboksa jakie omówimy po kolei.

Podstawową jednostką na Xbox Live! są konta graczy. W chwili podłączenia konsoli do Internetu, zyskujemy możliwość wkroczenia do internetowej społeczności XBL pod przyjętym na początku unikalnym GamerTagiem (ksywką gracza). W tym samym momencie zaczynają funkcjonować trzy elementy powiązane z naszym kontem: reputacja, licznik punktów GamerScore oraz styl gry (określony mianem strefy). Reputacja określa to jak widzą nas inni i działa podobnie do komentarzy na aukcjach internetowych. Osoby które poznamy podczas gry po sieci mogą wypowiedzieć się na nasz temat głosując na nas (co zwiększa szanse, że będziemy z nimi grać w przyszłości) lub dając nam minusa (efekt odwrotny do powyższego). System jest zabezpieczony przed rozdawaniem minusów dla żartu i dobrze mobilizuje do kulturalnego zachowania i grania fair.

Drugi, niezwykle ciekawy, element to punkty GamerScore. Uzyskujemy je w dość specyficzny sposób - każda z gier na nowego Xboksa (nawet te Live Arcade) posiada pewną ilość osiągnięć (Achievements) jakie możemy w niej zdobyć. Są to różne rzeczy - od w miarę prostych, jak przejście gry czy zdobycie pewnej liczby punktów, aż po dość wyśrubowane, jak określona ilość zwycięstw bez porażki czy odkrycie pewnych sekretów. Każde z osiągnięć jest wycenione proporcjonalnie do stopnia trudności i jeśli uda nam się sprostać wymaganiom, to punkty zostaną doliczone do naszego GamerScore. Dzięki temu, widząc gracza mającego 100 punktów wiemy, że to mało grająca osoba. Z drugiej strony, człowiek mający kilka tysięcy punktów to naprawdę niezły gracz. Szczególnie, że zdobycie kompletu punktów za jedną grę jest zadaniem arcytrudnym i jeśli spotkamy w sieci kogoś kto tego dokonał to możemy mówić do niego per guru. ;)

Trzeci element konfigurujemy sami - pozwala on wybrać jedną z czterech stref która jest nam najbardziej bliska pod względem stylu gry po sieci. Jeśli gramy czysto rozrywkowo, a punkty i ostra rywalizacja nie są dla nas ważne, wybierzemy Recreation, bez użerania się z graczami którzy muszą nam udowodnić na każdym kroku jak bardzo są dobrzy. Dla preferujących walkę na wysokim poziomie i starcia na topie przygotowano strefę Pro. Pewną mutacją tej ostatniej jest strefa Underground, w której dozwolone jest używanie mniej cenzuralnych wyrażeń i ostra walka, gdzie każdą rakietę wymierzoną w "nooba" śmiącego nawinąć się nam na celownik poprawiamy salwą szyderczego śmiechu i "tauntem". Ostatnia strefa to całkowite zaprzeczenie podziemia, czyli Kids - miejsce, gdzie wszystko jest kulturalne, miłe i słodkie (no z tym bez przesady) i gdzie dobrzy tatusiowie mogą grać ze swoją pociechą bez obawy, że dziecko po kilku sieciowych sesjach niebezpiecznie rozbuduje swój słownik wyrażeń niecenzuralnych. Zależnie którą z czterech stref wybierzemy, będziemy dobierani do graczy z tą samą strefą i podobnym poziomem umiejętności. Niby banalne, ale niezwykle użyteczne. Brawa za ten pomysł!

Graczy których poznamy podczas rozgrywek w sieci możemy dołączyć do znajomych. I tutaj właśnie zaczyna się cała zabawa. Poza możliwościami czatowania ze sobą (niedługo także z użyciem wideo!) czy zostawiania wiadomości, widzimy co każdy ze znajomych porabia, możemy porównać nasze osiągnięcia (Achievements) i przekonać się kto jest lepszy. A jeśli nasz znajomy akurat gra w tę samą grę, możemy szybko do niego dołączyć. Opcję śledzenia swojego konta i kont znajomych mamy także z poziomu strony www Xboksa. Stamtąd możemy nawet zobaczyć jak radzimy sobie na tle pracowników Microsoftu (a nawet jednego z kierowników - J. Allarda). Już wiemy że wypadamy przy nim kiepsko, ale nadal twierdzimy, że to bardzo miły dodatek :)

Oczywiście kluczowym elementem pozostaje gra po sieci. Według deklaracji Microsoftu, wszystkie gry na nową konsolę mają zawierać jakiś element sieciowy. Choć nie musi być nią pełny, umożliwiający aktywną rywalizację multi, to z ogólnych realiów growych widać, że tryb ten występuje obecnie w prawie każdej produkcji. Jak już wspomnieliśmy, cała infrastruktura oraz pozostałe szczegóły które nie interesują przeciętnego gracza, są zapewnione przez Microsoftowy Xbox Live!. Twórcy mogą skupić się pełnym wykorzystaniu swojej kreatywności, bez martwienia się o serwery i ich utrzymanie. A gracze grają bez martwienia się o pingi i wybór serwera. Całość działała niezwykle sprytnie, szybko i trafnie - jeśli lubimy i często wybieramy team-deathmatch, konsola będzie preferować ten tryb, jeśli ostatnio grało nam się dobrze z kilkoma osobami, konsola będzie próbować dobierać nas do wspólnych gier. Klikamy Live i jesteśmy w grze, bez wybierania dziesiątek opcji i przeglądania listy serwerów w poszukiwaniu takiego z małym pingiem. Oczywiście wszystkie parametry możemy też ustawić sami i doprecyzować typ szukanej gry co do najdrobniejszego parametru - większości osób jednak, jak pokazuje praktyka, to nie interesuje.

Jeśli chodzi o tryby rozgrywek multi, to są one zbliżone do tego co znamy z PeCetów (wszystkie z obsługą transmisji głosowej przez headset, zero jakiejkolwiek konfiguracji). Warto wymienić jednak systemy rankingowe dla graczy (zależnie od tego jak sobie radzimy jesteśmy umieszczani na odpowiedniej pozycji ogólnoświatowej drabinki), wsparcie dla klanów przez czołowe gry i wspomnianą już możliwość połączenia się z kilkoma znajomymi w grupę, wspólnie dołączającą do sieciowych rozgrywek. Sporo pomysłowości widać także u developerów - na potrzeby racera Project Gotham Racing 3 stworzono Gotham TV, a w nim liczne Heroes Channel, gdzie dziesiątki tysięcy osób mogą równocześnie i na żywo oglądać jak walczą najwyżej oceniani na świecie gracze PRG3. A do czasu zanim sami pojawimy się na Gotham TV, możemy pobierać przez Xbox Live "duchy" najlepszych kierowców i próbować się czegoś nauczyć. :)

Szczególnie warto też wspomnieć kalendarz rozgrywek, którym Microsoft nakręca swoją sieciową społeczność. Regularnie organizowane są turnieje oraz cykliczne eventy: Mystery Gamer, gdzie możemy zmierzyć się z pracownikami Microsoftu (jeśli stłuczemy im tyłek to nagrody lecą do nas) czy Game With Fame, w których możemy się zmierzyć z różnymi sławami świata rozrywki i mediów (można było powalczyć m.in. z samym J. Allardem, członkami Green Day, frontmanem Korn i wieloma innymi). Całość działa i rozrasta się – Microsoft wyraźnie przykłada się i angażuje dużo osób do tego elementu swojej platformy. Efekty widać gołym okiem i za to należą się brawa (klask, klask, klask).

Ostatnim elementem wprowadzonym przez Xbox Live jest tzw. Live Marketplace. Jest to miejsce z którego możemy pobierać setki przygotowanych materiałów i dodatków związanych z grami. Oprócz bezpłatnych trailerów filmów i gier w rozdzielczości HD, dem, różnych growych reportaży opracowanych przez IGN i G4, są tutaj także rzeczy płatne. Wśród nich kosztujące około od jednego do kilku PLN skórki do Xboksowego menu i zestawy awatarów (od razu nasuwa się skojarzenie z płatnymi komórkowymi logosami i tapetami), a także omawiane wcześniej gry Live Arcade (dema są darmowe). Docelowo mają się tu także znaleźć zestawy map i inne rozszerzenia do gier. Obowiązującą walutą są tzw. Microsoft Points, które kupujemy za żywą gotówkę (za 1zł możemy otrzymać około 20 takowych).

Punkty można otrzymać też okazyjnie w różnych promocjach i konkursach oraz kupując niektóre akcesoria do nowego Xboksa (np. abonament Xbox Live Gold) a jak zapowiada sam Microsoft, niedługo będzie można je zarobić. W jaki sposób? Otóż użytkownicy będą mogli sprzedawać zaprojektowane przez siebie elementy (np. samochodowe vinyle) innym osobom za kilka czy kilkanaście punkcików. Czy będzie opcja zarobienia ich w inny sposób - nie wiadomo. Jak ma wyglądać wspomniane projektowanie własnych elementów - tu także Microsoft milczy. Widać natomiast aspiracje do stworzenia małej gospodarki opartej na handlu między graczami, jaki znamy już choćby z gier MMO. Oczywiście aby jedni mogli zarabiać, inni będą musieli wydać, więc problemu wymiany prawdziwych pieniędzy na wspomniane punkty to nie rozwiąże, ale ciężko też oczekiwać, żeby Microsoft tego chciał - przecież to dodatkowy zarobek.

Należy wspomnieć, że dostęp do wszystkich opisanych powyżej elementów składowych Xbox Live! jest darmowy za wyjątkiem możliwości gry po sieci. Dla tej należy wykupić usługę Xbox Live! Gold, płatną około 20zł miesięcznie. Dużo? Raczej nie, biorąc pod uwagę, jak bardzo rozbudowany jest świat Live! czy porównując to z abonamentem pojedynczej gry MMO. To nie tylko serwery do gier ale kompleksowy pakiet który zaspokoi głód nawet najbardziej wybrednego fana mutiplayera. Turnieje, gildie, nagrody - mniam!

Zastrzeżenia mamy jedynie do prędkości serwerów z plikami Xbox Live Marketplace. Usługę testowaliśmy na kilku łączach, jednak nawet na kilkunastomegabitowym ściągnięcie 900-MB dema gry jest problemem i wymaga zostawienia konsoli włączonej na około 10 godzin. Pobieranie możemy oczywiście pauzować i w dowolnej chwili kontynuować, nie możemy jednak np. pobierać plików w tle w czasie gry czy spacerowania po menu konsoli. Czemu? Nie wiadomo. Nie jest to jakiś poważny problem, ale zdecydowanie zauważalny. Mamy nadzieję, że szybko obie kwestie zostaną naprawione, gdyż o dziwo problemu takiego nie ma z inną funkcjonalnością - zarówno odtwarzaczem audio konsoli jak i np. czatem możemy sterować w tle, nawet podczas gry.

Reasumując, Xbox Live! jest świetnie przemyślaną usługą - wprowadzając go kilka lat temu dla pierwszego Xboksa, Microsoft wykazał się trzeźwym spojrzeniem na rynek gier i umiejętnie wyciągnął wnioski. Zaowocowało to już wtedy i mimo że na każdego sprzedanego Xboksa przypadały cztery PS2, to wśród rozgrywek sieciowych królował sprzęt giganta z Redmond. Tym bardziej dziwią deklaracje, iż Sony nie planuje zmiany swej polityki i wprowadzenia uniwersalnej usługę do grania po sieci, ale cóż - ich wybór. Jeśli zabawa online sprawia Wam frajdę, to - dzięki XBL - Xbox 360 będzie miał u Was ogromnego plusa. Darmowe dodatki takie jak Marketplace czy profile graczy tylko podnoszą wartość całej platformy. Jest tu jednak miejsce na kilka ulepszeń!

Usługę Xbox Live oceniamy na piątkę. Wprawdzie od strony rozgrywek i oferowanych opcji wszystko jest celujące, nawet mimo konieczności płacenia abonamentu za grę multii, ale… No właśnie, konieczność uiszczania dodatkowych opłat za materiały dostępne w Xbox Live Marketplace. Tu uparcie będziemy uważać, że dla osób już płacących abonament powinny być one darmowe. Dodatkowe opłaty mogą dotyczyć także gier MMO które nie będą oparte na Xbox Live! (m.in. za nadchodzący Final Fantasy XI), lecz to jest dla nas całkowicie zrozumiałe. Multimedia
Już od czasu poprzedniej generacji konsole zaadaptowały niektóre funkcje charakterystyczne dla innych urządzeń cyfrowych. Zarówno Xbox jak i PS2 umożliwiały oglądanie filmów DVD oraz słuchanie płyt audio (a w wypadku Xboksa także zgrywanie ich na dysk twardy konsoli). Były to całkiem miłe dodatki, choć miękną w porównaniu z tym co umożliwiała właścicielom pierwszej konsoli Microsoftu aplikacja XboxMediaCenter - multimedialny kombajn, oferujący wszystko czego dusza zapragnie. Oczywiście aby móc korzystać ze wspomnianego programu konieczne było posiadanie tzw. zmoddowanej konsoli (przeróbka sprzętowa lub programowa, której legalność stoi nadal pod sporym znakiem zapytania). Efekt był jednak piorunujący - zyskiwaliśmy program, w którym mogliśmy oglądać filmy DivX/XviD z napisami, słuchać dowolnej muzyki mp3/wma/ogg itp, oraz oglądać zdjęcia. Obojętnie czy z dysku konsoli, czy płyty CD/DVD, czy nawet z komputera w sieci lokalnej. Ba, aplikacja byla tak sprytna iż wpinała się nawet do uruchomionych w sieci lokalnej programów iTunes i umożliwiała odsłuchiwanie muzyki z komputera, a także pozwalała streamować z sieci trailery gier i filmów oraz zasysać dane ze stron internetowych przez RSS. A to wszystko w kosztującym około 600 złotych Xboksie.

Jak na tym tle wypadają rozwiązania zaproponowane przez Microsoft w jego nowej konsoli? Możliwości multimedialne Xboksa 360 były tematem poruszanym już od czasu pierwszych zapowiedzi. Ba, według wielu opinii publikowanych w renomowanych magazynach poświęconych multimediom i Internetowi, uczynienie z Xboksa 360 doskonałej konsoli do gier to tylko połowa planu Microsoftu. W dalszej perspektywie, szczególnie gdy cena sprzętu spadnie do poziomu około 150 dolarów, X360 miałby być niedrogim kombajnem multimedialnym, Media Center z cyklu wszystko w jednym - gry, muzyka, zdjęcia, filmy, TV... A jednocześnie idealny 'koń trojański", za pośrednictwem którego Microsoft mógłby wprowadzić swojego Windowsa do jeszcze większej liczby domostw.

Jak wyszło? Pierwsze podejście w tym względzie wypada dość nijako. Z jednej strony jest sporo plusów i nowych, ciekawych rozwiązań, a z drugiej ogromne braki. Ale po kolei - poza odtwarzaniem płyt audio CD i filmów DVD (także tych na DVD-R), do konsoli możemy wpiąć dowolne urządzenie USB. I naprawdę mamy na myśli dowolne. Testowaliśmy dwa różne iPody, Sony PSP, aparat fotograficzny, klucz USB, a nawet zewnętrzny dysk twardy. Każde z nich konsola rozpoznaje błyskawicznie i działa to pięknie. Teraz grając w Project Gotham Racing 3 możemy podczas jazdy wpiąć swojego iPoda i na samochodowy system audio puścić ulubioną muzykę - bajer ale zdecydowanie fajny. Muzyki nie można wprawdzie przegrać z odtwarzacza na dysk konsoli, ale to wynika bardziej z zabezpieczenia przed kopiowaniem i można to przeboleć. Xbox 360 bez problemu radzi sobie z tagami, układając artystów i albumy we właściwej dla mp3 playerów hierarchii. Podczas odtwarzania automatycznie włączają się niezwykle efektowne wizualizacje (twórcą jest Jeff Minter), które, co ciekawe, są także interaktywne (można nimi sterować używając gałek pada). Podobnie jest ze zdjęciami - czy z aparatu czy dysku możemy oglądać je w formie pokazu slajdów (brakuje jednak opcji takiego skalowania zdjęcia, aby nie było czarnych pasów przy obrazkach pionowych - portretowych).

Czego brakuje? Filmów oczywiście. Tych, pomijając trailery pobrane z Xbox Live Marketplace, Xbox 360 prawie nie obsługuje. Prawie to może złe słowo, bo filmy obsługiwane są jedynie jeśli podłączymy konsolę do komputera z Windows XP Media Center Edition 2005. Wtedy możemy łaskawie oglądać (streamować) umieszczone na dysku PeCeta materiały wideo, tyle że... jedynie w formatach WMV i MPEG2. Na Quicktime oczywiście nie ma co liczyć, ale co z MPEG4? Biorąc pod uwagę idealne zintegrowanie konsoli na poziomie muzyki i zdjęć z urządzeniami i nośnikami zewnętrznymi, rozwiązanie przyjęte dla filmów brzmi wręcz kretyńsko - możemy podłączyć do konsoli dysk twardy z plikami WMV ale ich nie odtworzymy. Jest to najwyraźniej kontynuacja polityki ignorowania wszelkich formatów video innych niż "jedyny słuszny" WMV i jednoczesne lansowanie konceptu Windows Media Center, która to technologia na standardzie wbudowana będzie - jakżeby inaczej - w nową Vistę. Sam Microsoft tłumaczy swoją decyzję chęcią ochrony praw autorskich: o ile legalną dystrybucję muzyki kryją liczne serwisy (m.in. iTunes czy Napster), o tyle w wypadku filmów czegoś takiego nie ma, a legalność większości krążących po sieci DivX-owych i XviD-owych kopii jest zerowa. A jak dodają przedstawiciele MS, w pliki WMV obsługują technologię praw autorskich DRM… Cóż, jakaś logika to jest, choć zerkając na całość multimedlainych możliwości trudno uznać ją za konsekwentną. Konsola nie odtworzy pojedynczych plików video nagranych przez posiadacza kamery cyfrowej, ale skopiowany na DVD-R film DVD owszem.

Nie jest to wprawdzie recenzja Windows Media Center, jednak na potrzeby testu - by uzyskać pełen obraz - podłączyliśmy go do jednego z Xboksów. Po prostej konfiguracji polegającej na połączeniu w parę urządzeń, uzyskujemy dostęp do szeregu nowych opcji. Określenie "nowych" nie jest tu jednak najtrafniejsze - tak naprawdę zyskujemy dostęp do opcji standardowych dla systemu Windows Media Center, tyle, że z poziomu konsoli. Dla osób które komputera Media Center nie posiadają, możliwość nagrywania programów telewizyjnych na dysk może wydawać się sporym dodatkiem, tyle że zasługa konsoli w tym żadna. Cała funkcjonalność drzemie w komputerze, a Xbox 360 działa jedynie jako tzw. extender - jego funkcjonalność sprowadza się wyłącznie do wyświetlania na ekranie podłączonego do konsoli TV interfejsu Windows Media Center. Wszystkie materiały są streamowane lokalnie po sieci z komputera do konsoli, bez konieczności siedzenia przed monitorem PC… I na tym tak naprawdę polega cała rewolucja. Dokładnie ten sam efekt możemy uzyskać podłączając wyjście karty video naszego komputerowego Media Center do telewizora, a wyjście karty muzycznej do zestawu audio. Pomijając mniejszą ilość kabli, nie zyskujemy niczego poza kompatybilną z Windowsem przystawką.

Niezwykle szkoda, że Xbox 360 sam w sobie nie oferuje wspomnianej funkcjonalności Media Center, ale wymaga połączenia z PeCetem. Nikogo nie powinno to jednak dziwić - do celu przejęcia władzy nad naszym pokojem wypoczynkowym Microsoft stworzył system operacyjny i będzie próbował wcisnąć go na nasze PeCety wszelkimi sposobami, zamiast tworzyć sobie równorzędne, konkurencyjne rozwiązanie. Rzecz w tym, że do korzystania z funkcjonalności Windowsowego Media Center Xbox 360 nie jest nam wcale potrzebny, więc jego funkcjonalność jako extendera (przenośnego rozszerzenia i odbiornika) dla stacjonarnego komputera Media Center zainteresuje wyłącznie osoby, które takowy komputer i system posiadają. Choć z drugiej strony, gdy za kilka laty upowszechni się Vista, a komputery będą oferować funkcjonalność Media Center na standardzie, tandem PC+Xbox wydaje się mieć ogromny sens jako pełna platforma do nagrywania i odtwarzania multimediów. W każdym pokoju w każdym urządzeniu, bez konieczności spędzania nawet chwili przy komputerze, który sprowadzone zostanie do roli zawsze włączonego serca cyfrowego domu.

Reasumując, multimedialność nowej konsoli przedstawia się dość kontrastowo. Z jednej strony mamy wspaniałe wsparcie dla muzyki i zdjęć, czy to z dysku czy zewnętrznych urządzeń, z drugiej strony brak możliwości odtwarzania video z zewnętrznych źródeł. Całość ratuje możliwość podłączenia konsoli do PeCeta z Windowsowym Media Center, choć takowy trzeba oczywiście posiadać. Wtedy nasza konsola staje się urządzeniem umożliwiającym wszystko - od oglądania i nagrywania filmów, przez kupowanie i słuchanie muzyki, aż po - oczywiście - gry. Bez PeCeta ani rusz, choć biorąc pod uwagę, że Microsoft od lat próbuje (z coraz lepszym skutkiem) wdrożyć zasilane Windowsem centrum multimedialne, nie dziwi wpychanie tego systemu także przez konsolę. Co nie znaczy, że nam się to podoba - całość zasługuje na tróję i nic więcej, chyba że posiadamy Windows Media Center lub patrzymy optymistycznie w kierunku Windows Vista. Przyszłość konsoli
Jako że konkurencja dopiero szykuje się do wypuszczenia konsol nowej generacji, ciężko rozpatrywać przyszłość dziecka Microsoftu. Wstępnie można jednak sądzić, że faktyczna walka będzie miała miejsce między Xboksem 360 a PlayStation 3 i będzie to walka dość równa. Nintendo ze swoim Revolution zdaje się celować w trochę inną grupę docelową i do świata prostej i pomysłowej rozrywki chce wciągnąć osoby, dla których typowe gry komputerowe i konsolowe nie są pociągające. Fakt kilkumiesięcznej, może nawet rocznej przewagi jaką będzie miał Microsoft może zaważyć na popularności konsoli, ale raczej trudno oczekiwać, aby w tej generacji PlayStation miała się okazać przegraną. Do zdetronizowania takiego potentata konsolowego jakim jest Sony będzie Microsoftowi prawdopodobnie potrzebna jeszcze generacja. Jednego jednak gigantowi z Redmond odmówić nie można - chociaż startował ze swoim Xboksem do walki z praktycznie przegranej pozycji, to w ciągu kilku lat konsekwentnej i ambitnej polityki urósł na równego rywala dla Sony. Innowacyjność i umiejętność uczenia się na błędach, którą Xboksowy oddział MS udowodnił wprowadzając Xboksa 360, przy praktycznie niewyczerpanym wsparciu finansowym może po kolejnych czterech latach zaowocować nowym monopolem na rynku. Pytanie czy na pewno tego chcemy.

Na pewno konsola nie ma żadnych oczywistych wad, które mogłyby przesądzić o jej klęsce albo potencjalnych problemach w przyszłości. Zapas mocy jaki oferuje Xbox 360 śmiało powinien wystarczyć na najbliższe 5-6 lat, czyli dokładnie tyle, ile trwa aktywny żywot jednej generacji (dalej można już mówić o wegetacji - vide pierwszy Xbox w chwili obecnej), a konsola posiada pewne możliwości rozszerzania (dysk twardy i zewnętrzne przystawki USB - np. kamera czy nawet czytnik płyt). Sam sprzęt jest dobrze przemyślany, pady trzyma się w rękach z przyjemnością, a wejście w świat HD to gigantyczny skok jakościowy w grach, nie tylko konsolowych.

O wsparcie developerów Microsoft nie musi się obawiać. Ten problem udało się rozwiązać już pierwszym Xboksem a do dziś Microsoft skupił wokół siebie szereg znanych studiów developerskich (Tecmo, Bungie, Bizzare…) i wykreował serię znanych marek - Halo, Ninja Gaiden czy Project Gotham. Co więcej, dokonał potencjalnie niemożliwego i przekabacił sławy tworzące dotychczas tylko na konkurencyjne platformy. Wśród nich trzech niezwykle znanych japońskich developerów - Hironobu Sakaguchi (Final Fantasy), Yoshiki Okamotu (Resident Evil) i Tetsuyu Miziguchi (Lumines). Wszyscy oni mają już w swoich planach tytuły przeznaczone wyłącznie na Xboksa 360. Pozyskanie ich współpracy to ze strony Microsoftu nie tylko próba zapewnienia sobie powodzenia na rodzimym rynku Sony - w Japonii - ale także przejęcia części niepoliczalnej rzeszy fanów sag Final Fantasy i Resident Evil na całym świecie. Szczególnie, że najnowsze części obu tych serii pojawią się na nowej konsoli Microsoftu. Na konsolę Microsoftu ukazują się też prawie wszystkie znane PeCetowe gry (za wyjątkiem strategii i symulatorów), a jak mówią plotki, Microsoft wierci dziurę w brzuchu Blizzardowi, który póki co dyplomatycznie odpowiada, że nie planuje przeniesienia World of Warcraft na konsolę… na razie. Wszystko zależeć będzie zapewne od tego jak poradzi sobie Xbox 360. Ciężko nie zgodzić się z twierdzeniem, że dodatkowe 1-2 miliony graczy miałyby dla Blizzarda niemałe znaczenie. A taką ilość nowy Xbox mógłby dla nowego króla MMO zdobyć.

A skoro przeskoczyliśmy już na tematy gier sieciowych - Xboksowa usługa Live!, którą nota bene Microsoft planuje wdrożyć także w świecie PC, ma ogromne perspektywy i stanowi wielki plus dla konsoli. O ile Sony nie zmieni swojego zdania w aspekcie usług online, może przyczynić się do sukcesu konsoli Microsoftu w świecie rozgrywek multi. A to może znacznie tylko pomóc w sprzedaży.

Pewne wątpliwości może budzić brak czytnika HD-DVD w konsoli (choć trzeba wziąć pod uwagę to, że takowe nie są jeszcze produkowane). Przyjrzeliśmy się temu potencjalnemu problemowi i mówiąc całkowicie szczerze nie zanosi się na to aby jego obecność lub brak wiele zmieniała.

Jeśli chodzi o gry to nic nie zapowiada tego, aby standardowe plyty DVD miały nie wystarczyć dla nowej generacji. Obserwując ostatnie cztery lata, rozmiar produkcji konsolowych nie urósł prawie wcale. Gry na początku premiery PS2 zajmowały średnio od 2 do 4 GB, pod koniec życia Xboksa ważą dokładnie tyle samo. Tylko pojedyncze wyjątki potrafią wypełnić zwykłą, dwuwarstwową płytę DVD (9 GB). A przecież technologia DVD umożliwia zapisanie nawet 18GB na jednym krążku (choć wtedy konieczna jest zmiana "strony" z płytką, więc praktycznie wychodzi na to samo co dwa jednostronne DVD). Wśród pierwszych kilkunastu gier na Xboksa 360 nawet multi-językowe (z przetłumaczonymi ścieżkami dźwiękowymi i filmami) zajmują średnio 6 GB. Bardzo możliwe, że prędzej czy później na Xboksa 360 pojawi się kilka dwupłytowych produkcji, lecz będzie to trudne do wykonania nawet w produkcjach zawierających multum filmików. Czemu? Bo WMV-HD na którym opiera się kodek video nowego Xboksa świetnie radzi sobie z kompresją - w 9 GB mieści bez problemu 180 minut filmu jakości HD z dźwiękiem 5.1.

Zupełnie inną kwestię stanowi upowszechnienie się filmów i samych nośników HD, do których odtwarzania mógłby służyć taki konsolowy czytnik (pomijając fakt, że stacjonarnym odtwarzaczom nie dorastają one do pięt). Aby zrozumieć w czym problem, zerknijmy na historię starego dobrego DVD, który stanowił cyfrowy next-gen dla staruteńkich kaset video. W USA format DVD wystartował na początku 1997 roku. Który mamy teraz? Prawie 2006. Jak myślicie, ile zajęło upowszechnienie się formatu, tak aby ilość sprzedawanych DVD zrównała się z kasetami VHS? Jak pokazują dane sprzedaży, około 6 lat (2003 rok), a o faktycznej dominacji "dvd dla każdego" i spadku cen filmów możemy mówić dopiero na przełomie 2004 i 2005. Wchodzące w 2006 BluRay i HD-DVD na szybszą popularyzację raczej nie mają co liczyć, szczególnie że tu ogromną rolę będą grać dwa dodatkowe czynniki - studia filmowe muszą tworzyć produkcje w faktycznej jakości HD (z czym nadal jest średnio), a każdy odbiorca musi mieć telewizor HD. Oczywiście wielu maniaków nowinek już w 2007 będzie oglądało pierwsze filmy HD, ale nie zdziwimy się, jeśli prędzej do sprzedaży wejdzie PlayStation 4 i Xbox 720 ;) niż nowy format na dobre zagości w naszych domach. Trzecim i chyba największym problemem są dwie równoległe technologie - wspierany przez Microsoft HD-DVD oraz bardzo odmienny, wspierany przez Sony, Blu-Ray. O ile nie stanie się jakiś cud, na rynek wejdą dwa równoległe formaty, tak jak miało to miejsce z DVD+R i DVD-R. A jeśli oba mają istnieć, to jedyny sens przedstawiać będą czytniki hybrydowe, obsługujące OBA formaty. A powiedzmy sobie szczerze, szansa, że w konsoli Sony miałby znaleźć się czytnik obsługujący również technologię MS jest zerowa, tak samo jakby wyobrażać sobie Xboksa 360 HD-DVD ze wsparciem Blu-Ray.

Zdecydowanie jednak, przynajmniej na razie, będziemy nowemu Xboksowi kibicować. Sony póki co nie pokazało ani nie powiedziało zbyt wiele i przy silnym Xboksie oraz innowacyjnym Revolution jedyną cechą, którą PS3 może błyszczeć, jest wypracowana dotychczas marka PlayStation. Mamy jednak nadzieję, że za rok będziemy mogli powiedzieć coś więcej i przetestować konsolę Sony. W tej branży nic nie jest jeszcze przesądzone - Sony może tak samo wygrać jak i obudzić się z ręką w nocniku. Podsumowanie
Dla ułatwienia i zwiększenia przejrzystości naszego wybitnie długiego opisu i testu, postanowiliśmy zebrać razem i podsumować plusy i minusy Xboksa360

Plusy:
  • grafika - przeogromny skok w jakości i szczegółowości grafiki High Definition w grach tworzonych na Xboksa 360. PC zostaje daleko w tyle i przez najbliższe kilkanaście miesięcy nie ma szans na dogonienie konsoli. A to dopiero pierwsze gry!
  • nadchodzące tytuły - spora ilość rewelacyjnie zapowiadających się gier, które zawitają na konsoli w 2006 roku. Wszystkie gatunki i typy, od RPG (Oblivion), przez FPP (COD2) aż po MMO (Final Fantasy XI i inne).
  • multiplayer w Xbox Live! - rewelacyjna platforma do rozgrywek multiplayer - mnogość opcji, możliwość porównywania się ze znajomymi, rozbudowanie o klany i drabinki i co ważne - wsparcie dla każdej gry. Warta każdego grosika!
  • wsparcie nowych developerów - MS zdobył dla swojej konsoli twórców najbardziej znanych serii gier. Resident Evil czy Final Fantasy na 100% zagoszczą na nowym Xboksie, Kto następny w kolejce? Hideo Kojima!
  • dbałość o detale - wszystkie elementy konsoli, włącznie z jej menu zostały przemyślane od deski do deski i wykonane bardzo sumiennie i zasługują na brawa.
  • niezwykle wygodne pady - stokroć wygodniejsze od poprzednich, w niczym nie ustępują legendarnym DualShockom Sony.
  • design - zasługuje na wyróżnienie jako najbardziej sexy ;) stacjonarne urządzenie. Miłe dla oka, wszystkie elementy (a nawet menu) są ze sobą od początku do końca spójne. Dodatkowo możliwość personalizacji wyglądu wymiennymi obudowami i skinami dla systemu konsoli.
  • ogromna ilość dodatków w wersji pełnej - użytkownik otrzymuje dosłownie wszystko co potrzebne do gry, w tym lepszy pad, dysk twardy, headset czy pilot a nawet komplet kabli umożliwiający podłączenie w każdej możliwej konfiguracji. Wreszcie nie trzeba niczego dokupować!
  • Live Arcade oraz Marketplace - rewelacyjne gry retro (w tym darmowy Hexic HD) oraz ogromna ilość materiałów do pobrania z Marketplace - wszystko w jakości HD.
  • kompatybilność - prawie wszystkie znane z poprzedniej konsoli tytuły działają na nowej platformie!
  • obsługa urządzeń zewnętrznych - wystarczy podpiąć dowolny odtwarzacz mp3, dysk twardy czy aparat cyfrowy, a muzykę i zdjęcia będziemy mogli podziwiać na konsoli!
Minusy:
  • Multimedialność - Jak na konsolę nowej generacji jest słabo. Do rozwinięcia skrzydeł trzeba posiadać w domu Windows Media Center Edition i odpowiedni, zgodny komputer. Na tle fanowskiego programu XBMC dla pierwszego Xboksa - słabiuteńko.
  • Cena gier - szczególnie jak na polskie warunki, gdzie gry PC są dwukrotnie tańsze niż na zachodzie, 220-280 zł za grę to bardzo dużo, nawet na tle poprzedniej generacji gier konsolowych.
  • Dodatkowe płatne usługi - elementy jak Live Arcade czy Marketplace mogą wymagać wnoszenia dodatkowych opłat.
  • Oficjalnie niedostępna w Polsce - kiedy Xboksa 360 będziemy mogli kupić w sklepie jak w innych cywilizowanych krajach? Nie wiadomo. Ostatnie wypowiedzi Microsoftu stwierdzają, że firma planuje wejść ze swoją konsolą na rynki wschodnioeuropejskie, także do Polski.
Przed wystawieniem końcowej oceny trzeba przypomnieć, że aby móc w pełni cieszyć się nową generacją, trzeba zainwestować w sprzęt. Telewizory HD czy dobre zestawy audio z drzew nie spadają i jak na polskie warunki są bardzo drogie. Dla przeciętnego gracza – poza zasięgiem. Oczywiście nawet bez tego konsola oferuje gigantyczny skok jakościowy, jednak inwestując w sprzęt oferujący jakość HD prędzej czy później będziemy chcieli w świat High Definition wejść.

Nasza ocena: 5+ (w skali szkolnej, maksimum = 6)

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!