Duma z wyników osiągniętych w 2013 roku w Korei Południowej miesza się z obawami związanymi z rokiem dopiero co rozpoczętym. Czy politycy zatrzymają rozwój tamtejszego przemysłu interaktywnej rozrywki?
Duma z wyników osiągniętych w 2013 roku w Korei Południowej miesza się z obawami związanymi z rokiem dopiero co rozpoczętym. Czy politycy zatrzymają rozwój tamtejszego przemysłu interaktywnej rozrywki?
Podlegająca pod Ministerstwo Kultury, Sportu i Turystyki agencja Korea Creative Contents Agency wyliczyła, że w 2013 roku rynek gier w Korei wzrósł o 10 proc., a wartość eksportu o 11 proc., do 29 milionów dolarów, co stanowi 60-procentowy wkład w eksport dóbr kulturalnych z azjatyckiego państwa. Motorem napędowym branży wciąż są gry sieciowe, ale coraz prężniej działa także sektor produkcji na urządzenia przenośne, który w 2013 roku zanotował wzrost o 50 proc.
Twórcy gier obawiają się jednak, że hossa może się niebawem zakończyć. Niepokoje związane są z planami polityków z partii prezydent Park Geun-hye, którzy domagają się wprowadzenia większych restrykcji. Pojawiają się głosy ekspertów sugerujące, że gry są równie uzależniające jak alkohol czy narkotyki i mają być jednym z głównych obiektów zainteresowania tamtejszego komitetu ds. kontroli nad uzależnieniami.
Propozycja nie spotkała się z ciepłym przyjęciem wśród partii opozycyjnych i, co naturalne, przedstawicieli branży. Planowane są debaty na ten temat. - Jeśli uzależnienie od gier faktycznie istnieje, odpowiedzialność za nie spoczywa na barkach rodziców, a nie ich dzieci. Przestańmy opowiadać o nieudowodnionych powiązaniach między grami a agresją - mówi Chin Jung-kwon, krytyk kultury i profesor na uniwersytecie Dongyang.
W Korei Południowej już teraz obowiązuje prawo zakazujące osobom poniżej 16. roku życia używania gier między północą a godz. 6.00.