Gdy podczas targów gamescom w Kolonii rozmawiałem z przedstawicielem studia Snowblind nie ukrywał, że ich ekipa jest dumna, mogąc zrobić grę opartą o markę Władca Pierścieni, nie będącą na siłę dostosowywaną do wymogów familijnych. Podkreślał, że odarcie opowieści z brutalności odbiera wiele z tolkienowskiej poetyki i dlatego Władca Pierścieni: Wojna na Północy może wręcz lekko przesadzić w drugą stronę, by przypomnieć graczom, że "trylogia" (używam cudzysłowu, jakby ktoś nie zauważył) J.R.R. Tolkiena nie jest kolorową baśnią dla dzieci. Efekt został osiągnięty, gra nie dość, że epatuje czystą jatką, to na dodatek jeszcze pokazuje wiele postaci i miejsc z powieści, które nie zostały przedstawione w ekranizacji.
Jeśli chcecie zapoznać się z przygotowaną dla was prze Lucasa the Great recenzją gry Władca Pierścieni: Wojna na Północy, kliknijcie w czerwoną belkę poniżej: