Nicolas Cage jako oszalały biznesmen walczący z sektą surferów? To trzeba zobaczyć.
Mój kawałek plaży
Kariera Nicolasa Cage’a to jeden z najciekawszych przypadków współczesnego Hollywood. Z obiecującego aktora, który zdobył nawet Oscara za rolę w filmie Zostawić Las Vegas, stał się pośmiewiskiem i jednym z upadłych gwiazd, której pisane było granie w niskobudżetowych akcyjniakach, które nawet nie trafiają do kina. Ale w pewnym momencie coś się odmieniło i ten internetowy mem zaczął otrzymywać coraz ciekawsze role, żeby tylko wspomnieć o Mandy, Świni, Dream Scenario, czy w końcu Nieznośny ciężar wielkiego talentu. Kolejny przełom nadszedł wraz z ubiegłorocznym Kodem zła, gdzie Cage zachwycił swoją rolą seryjnego mordercy. Jeżeli nadal nie jesteście przekonani do powrotu talentu tego aktora w wielkim stylu, to koniecznie powinniście obejrzeć Surfera. Gwiazdor miał okazję ponownie popisać się przed ekranem, dając występ godny Michaela Douglasa w kultowym Upadku.
Surfer
Główny bohater (Nicolas Cage) powraca w rodzinne strony, aby kupić stary dom swojego dziadka, który trafił na sprzedaż. Wyrusza wraz z synem (Finn Little) na pobliską plażę, gdzie wiele lat temu ćwiczył swoje umiejętności surferskie. Zamiast miło spędzić czas, natrafiają na surferów, którzy roszczą sobie prawa do tej konkretnej plaży. Przewodzi nimi Scally (Julian McMahon), którego reszta hołubi niczym przywódcę sekty. Bohater postanawia wycofać się, ale cały czas coś nie daje mu spokoju. Po odwiezieniu syna do jego żony, z którą rozstał się już jakiś czas temu, ale jeszcze bez rozpoczęcia sprawy rozwodowej, postanawia wrócić na plażę, aby więcej dowiedzieć się o podejrzanym gangu surferów. Mężczyzna zaczyna śledzić członków grupy, którzy nie pozostają dłużni i uprzykrzają mu życie. Bohater wpada w obsesję, chcąc jednocześnie doprowadzić do kupna domu i posurfować na tym konkretnym kawałku oceanu. Nie wie jednak, jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić.
Obsesja bohatera wymyka się spod kontroli. Czuje, że jego życie staje się coraz większą porażką. Utrata żony, słaby kontakt z synem i problemy finansowe, przez które nie może bezproblemowo kupić sobie wymarzonego domu, który niegdyś należał do jego rodziny. Brak kontroli zaczyna go przytłaczać, a pogoń za marzeniami wydaje się nie mieć końca. Spotkanie nietypowej grupy surferów wydaje się dla niego przestrogą, że dalszy upór sprowadzi go na drogę lokalnego bezdomnego, który niegdyś również wiódł normalne życie, ale również szansą, aby odwrócić niekorzystny los i dać porwać się swoim instynktom. Surfer to wyraźnie film stworzony w duchu słynnego Upadku Joela Schumachera, gdzie reperkusje późnego kapitalizmu oddziałują na przedstawicieli klasy średniej pokolenia milienialsów i wcześniejszych, którzy przekładają pracę nad rodzinę i własne szczęście.
Surfer
Nie bez znaczenia jest funkcja Scally’ego w całym filmie. To on uosabia toksyczny maskulinizm, gdzie mężczyźni w każdym wieku mogą znaleźć swój własny azyl, oddając się hedonizmowi, ale jednocześnie pielęgnując umowne rytuały, aby jeszcze silniej związać się z grupą. Scally wydaje się mieć perfekcyjne życie – kochającą i przy okazji atrakcyjną żonę, dwójkę uroczych dzieci, a do tego nastoletnią kochankę, z którą może trochę poimprezować i rozerwać się. Bohater jest jego zupełnym przeciwieństwem, ale obu łączy miłość do surfowania i chęć dominacji, choć z zupełnie innych powodów. Scully staje się więc personifikacją wszystkich lęków i traum bohatera, zarówno tych aktualnych, jak i z dalekiej przeszłości. Zresztą podobnie jak lokalny bezdomny, do którego bohater coraz bardziej zaczyna się upodabniać.
Nie popaść w szaleństwo
To kolejny po Thunderbolts* film w ostatnim czasie, w którym poruszane są motywy chorób psychicznych. W pewnym momencie bohater doprowadza się niemal do agonalnego stanu i chociaż początkowo z łatwością mógłby wybrnąć z całej tej sytuacji, to postanawia podejmować walkę z góry skazaną na porażkę. Traci nie tylko niezależność i poczucie własnej wartości, ale również istotne dla niego przedmioty, które jeszcze bardziej pogrążają go w stanie, w którym obecnie się znajduje. Surfer prezentuje ciekawe stadium przypadku pochłoniętego obsesją mężczyzny, który brnie w szkodliwy upór i pragnie udowodnić, że jest lepszy. Dzieło Lorcana Finnegana dobitnie pokazuje, dlaczego jest to zła droga, która kończy się paranoją.
Surfer
GramTV przedstawia:
Chociaż Surfer rozgrywa się w Australii, to ma się wrażenie, jakby była to nieoficjalna adaptacja jakiejś misji z GTA 5. Reżyser sprytnie zastosował ciepłą, niemal wypaloną w słońcu paletę barw, dzięki której film nabiera wakacyjnego klimatu, którego estetyka kojarzy się z Zachodnim Wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Oprawa wizualna podkreśla również stan głównego bohatera, który coraz bardziej zaczyna tracić zmysły, a przez to jego percepcja otaczającego go świata jest zaburzona.
W tym wszystkim świetnie wypada Nicolas Cage, który kolejny raz ma okazję zagrać człowieka, popadającego w coraz większe szaleństwo, stojąc na krawędzie zostania pełnoprawnym wariatem. Również Julian McMahon sprawdza się w swojej roli i czuć od niego władczość, która tak charakterystyczna jest dla liderów sekt. Także Nicholas Cassim jako bezdomny świetnie wypada w swojej roli i jedynie do kiepskiego Finna Little’a w roli syna bohatera można się przyczepić, że jest irytująco drewniany.
Surfer nie idzie drogą prostego akcyjniaka o zemście, ani też nie jest na tyle dramatyczny, aby reżyser nie popuścił wodzy fantazji i nie zaserwował kilku odjechanych scen. To zaskakująco dobra opowieść o próbie uporządkowania swojego życia i walce z toksyczną męskością, której tak łatwo można się poddać. Nicolas Cage zaliczył kolejny oryginalny film, który koniecznie trzeba zobaczyć.
7,0
Surfer to połączenie Upadku z filmami Harmony’ego Korine’a z kolejną dobrą rolą Nicolasa Cage’a.
Plusy
Ciekawa historia oparta na problemach głównego bohatera
Motyw traumy i popadania w szaleństwo
Przez cały film rzuca sporo wskazówek dotyczących przeszłości, ale i przyszłości bohatera
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!