Road 96: Mile 0 - recenzja. Jeszcze jedna podróż w nieznane

Adam "Harpen" Berlik
2023/05/05 09:30
1
0

I mam nadzieję, że nie ostatnia, bo Road 96: Mile 0 to niezwykle udany prequel Road 96.

Najpierw Road 96, potem Mile 0

W ubiegłym roku na łamach serwisu gram.pl mogliście przeczytać moją recenzję gry Road 96, która otrzymała ode mnie 8 punktów w tradycyjnej dla nas 10-stopniowej skali. Niedługo musiałem czekać na kolejną odsłonę cyklu autorstwa studia Digixart, bowiem niedawno na rynku zadebiutował prequel Road 96 zatytułowany Road 96: Mile 0.

Czy znajomość oryginału jest wymagana? Niekoniecznie, ale granie najpierw w recenzowaną grę, a dopiero później “w podstawkę” nie ma większego sensu, bo nie wyłapiecie licznych nawiązań do Road 96, które są obecne w Mile 0.

Road 96: Mile 0 - recenzja. Jeszcze jedna podróż w nieznane

Bez spoilerów!

Jako że Road 96: Mile 0, tak samo zresztą jak Road 96, to przede wszystkim narracyjna przygodówka, choć tutaj wzbogacona o liczne elementy zręcznościowych gier muzycznych, nie chciałbym pisać nic konkretnego na temat fabuły poza kilkoma ogólnikami. Śledzimy tutaj losy znanej z Road 96 dziewczyny imieniem Zoe, a także pojawiającego się w Lost In Harmony: Kaito's Adventure Kaito.

GramTV przedstawia:

W trakcie zabawy na ekranie zobaczymy ponadto zupełnie nowe twarze, a także bohaterów z Road 96, których obecność w Mile 0 jest oczywiście uzasadniona fabularnie. Warto dodać, że historia osadzona ponownie w dyktatorskiej Petrii, a konkretniej w mieście White Sands, rozkręca się dość wolno, choć kiedy już dowiemy się, o co tak naprawdę chodzi, ciężko oderwać się od ekranu. Tym bardziej, że napisy końcowe można zobaczyć po niespełna pięciu godzinach zabawy. Road 96: Mile 0 jest więc o połowę krótsze od Road 96.

Idealny prequel dla każdego fana Road 96

Road 96: Mile 0 od razu na początku daje nam jasno do zrozumienia, że jest grą mniejszą niż Road 96. Z jednej strony mamy tu trochę swobody, bo z naszej bazy wypadowej możemy udać się w różne miejsca (to najważniejsze dla przebiegu historii jest oznaczone specjalnym kolorem), z drugiej natomiast historia ma znacznie bardziej liniowy charakter. Nie otrzymujemy tu bowiem zlepku - pozornie przypadkowych - scenek, które z czasem umiejętnie zaczynają się ze sobą łączyć, ale mimo wszystko i tak nieustannie eksplorujemy niewielkie lokacje, rozmawiamy z napotkanymi postaciami i dokonujemy wyborów, które wpływają na dalszy przebieg opowieści.

Mechanika rozgrywki jest na szczęście dość prosta. Zresztą gracze, którzy mieli do czynienia z Road 96 doskonale zdają sobie sprawę, że nie o gameplay tutaj chodzi. Ponownie kwestie dialogowe nie zostały umieszczone u dołu czy też z boku ekranu, ale zawieszone gdzieś w powietrzu tuż obok postaci wypowiadających dane słowa; tak samo jest zresztą z interaktywnymi elementami. Choć gra nie wskazuje nam palcem, dokąd pójść i co można zrobić, za sprawą niewielkich mapek trudno się tutaj zgubić. Ponadto zrezygnowano z mechanik survivalowych, pojawił się za to widoczny w lewym górnym rogu ekranu pasek przedstawiający nastawienie postaci względem sytuacji w Petrii.

Komentarze
1
JakiśNick
Gramowicz
05/05/2023 10:37

Dla mnie za krótka, historia niezbyt ciekawa, gameplayu prawie zero (chodzimy i zdzieramy plakaty), a zręcznościowe wstawki z jazdą tylko frustrują - żadnego nie udało mi się przejść bez umierania, a pozostałe zbierałem może z 5-10% punktów pomimo zebrania 90% diamencików (ale cóż z tego jak kombo się resetowało i zamiast miliona miałem kilka tysięcy punktów).