Recenzja trzeciego sezonu Snowpiercer. Odważnie w nieznane, po raz kolejny

Kamil Ostrowski
2022/04/13 15:30
0
1

Netflix po raz kolejny zaprasza nas na przejażdżkę pociągiem, tym razem poza kwestię zależności społecznych, a w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia.

Recenzja trzeciego sezonu Snowpiercer. Odważnie w nieznane, po raz kolejny

Snowpiercer to dla mnie jedna z wstydliwych przyjemności, która jeszcze trzyma mnie przy Netfliksie. Tak, serial jest przepełniony czerstwymi wątkami, scenarzyści dosyć gęsto wkładają w usta bohaterów rozmaite frazesy, a niektóre wątki prowadzą donikąd czy są zwyczajnie nieciekawe, ale to również składa się na serię którą naprawdę polubiłem. Historia o ostatnich ocalałych, krążących w pociągu wokół Ziemi, opanowanej przez potężną zimę, nie przestaje mnie intrygować, a wszystko to dzięki temu, że w każdym sezonie twórcy wymyślają nowe problemy, które zmuszają widza do przewartościowania tego co zdawało mu się najważniejsze, najbliższe sercu i najciekawsze. Zaczęli od mikroskali, którą z czasem rozszerzali i robią to do teraz. To jest warunek sine qua non dla kreacji dowolnego fantastycznego uniwersum. Co prawda w trzecim sezonie robią to bardzo niezgrabnie, ale znowu im się to udaje.


Fabuła trzeciej serii Snowpiercera znowu rzuca nas w wir walki pomiędzy frakcjami. Pierwsza klasa i część pierwszej popiera złowrogiego Wilforda, który w drugim sezonie zdążył „przybić” do ostatniego z wagonów i na stałe zagościć w politycznym mikrokrajobrazie, prąc ku podporządkowaniu sobie każdej „instytucji”, każdego mieszkańca/podróżnego i wszystkich zasobów, jakie jeszcze znajdują się w dyspozycji ludzkości. Z kolei Layton wraz z paroma odszczepieńcami znajdują się na pokładzie innej lokomotywy i kilkunastu wagonów, które snują się w poszukiwaniu nadziei na lepszy świat, nadziei która na nowo rozbudzi w ludziach nadzieję i chęć do zorganizowania się przeciwko tyranii, która zbyt długo rządziła mikroświatem Snowpiercera.

Historia wciąż balansuje na granicy powagi, bo niektóre elementy są niemalże parodystyczne, przy czym gdyby występowało to w mniejszym natężeniu, napisałbym że odwołują się one do „komiksowości” materiału źródłowego. Do tego dochodzi fakt, że aktorskie rzemiosło w wykonaniu odtwórców i odtwórczyń części ról sprawia wrażenie… no chciałbym zakładać, że pewna przesada, teatralność i naiwność gestów jest efektem zamierzonych zabiegów, podejrzewam jednak, że brakowało tutaj umiejętności, a momentami nawet podejrzewałem, że oglądam naturszczyków w akcji. W czym zasadniczo nie ma nic złego, nie jestem snobem, ale pod warunkiem że prezentują coś więcej, niż aktorzy z Pamiętników z Wakacji. W tym przypadku niektórzy z nich autentycznie zalatywali karierą w produkcjach z gatunku paradokumentów.

GramTV przedstawia:


Inne odcinki wydawały mi się niestety zupełnymi zapchajdziurami, które niewiele wnosiły do fabuły. Przykładem niech będzie wiecznie znienawidzony format „odcinka we śnie”, który oczywiście się tutaj pojawia, albo zupełnie pozbawioną sensu kwestię podnoszenia dyskusji na temat dziecka jednego z głównych bohaterów. Zrobiono z tego całkiem spory wątek poboczny, który praktycznie nic nie wniósł, poza możliwością wytłumaczenia jednego ze zwrotów akcji na samym końcu sezonu. Ten zabieg wydawał się być zresztą wciśnięte mocno na siłę, aby widz nie mógł podnosić kwestii zmarnowania jego czasu. Żeby nie bić leżącego, nie będę już zbyt długo rozwodził się nad tym, ile razy w każdym sezonie dowolnego serialu Netfliksa można podnosić kwestię nienormatywnych związków/osób/sytuacji/dynamiki/wszystkiego.


Znęcam się i znęcam, a faktem pozostaje, że Snowpiercera cały czas ogląda mi się dobrze. Dlaczego? Pozostał z nami klimat walki o przetrwanie w bardzo oryginalnie i o dziwo dosyć wiarygodnie wykreowanym świecie (pod warunkiem przyjęcia pewnych, nie tak znowu wiarygodnych założeń), a także możliwość obserwowania mikrospołeczeństwa o bardzo ciekawej dynamice, jakie wykształciło się w tych ekstremalnych warunkach na przestrzeni ośmiu lat trudnej podróży. Często zdarzało się, że serial zwyczajnie mnie zaskakiwał, albo po prostu nigdy nie przestał fascynować. To trochę jak ze znajomością z osobą, która ogólnie rzecz biorąc nie jest najbardziej błyskotliwa, najlepsza i najbardziej oddana ze wszystkich bliskich Wam person, ale ma kilka cech charakteru, które sprawiają, że nie chcecie odpuścić tej więzi.


Snowpiercer nie jest serialem bardzo dobrym, ani nawet dobrym. Najnowszy sezon ma sporo wad, pojawiły się tak nowe, jak i uwypukliły stare. Co jednak ważne, Snowpiercer pozostaje serialem ciekawym, a to sprawia, że mogę mu wiele wybaczyć i pomimo sporej dawki narzekań, czekam na kolejną odsłonę. Można ona okazać się kluczowa, bo po czwartym sezonie spodziewałbym się już tego, żeby wady wieku dziecięcego seria miała już za sobą. Chociaż… kto wie czy to jest potrzebne? Zdarzały mi się już przypadki, kiedy nawet kiepskie seriale potrafiłem śledzić przez dziesiątki odcinków. Któż z nas nie ma wstydliwych przyjemności. Moją równie dobrze może być absurdalna historia pociągu brnącego przez lodowe pustkowia.

6,1
Snowpiercer jest jak głupkowaty kolega, który robi z siebie durnia, ale w głębi duszy wierzymy, że to naprawdę inteligentny gościu. Możemy się mylić, ale co z tego, skoro dobrze się bawimy?
Plusy
  • Wciąż potrafi zainteresować, wręcz wciągnąć
  • Pomimo trzech sezonów na karku, oryginalny świat robi wrażenie
Minusy
  • Znacząca część wątków jest niepotrzebna albo nudna
  • Zapchajdziury wskazujące na to, że serial powinien być nieco bardziej skondensowany
  • Słabość gry niektórych aktorów sugeruje wręcz, że są to amatorzy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!