Recenzja Destiny 2: The Witch Queen - powrót Bungie do formy sprzed lat!

Miałem wiele obaw, ale okazuje się, że całkiem niesłusznie – The Witch Queen od strony fabularnej to prawdopodobnie jedna z najlepiej napisanych historii w świecie Destiny 2.

Recenzja Destiny 2: The Witch Queen - powrót Bungie do formy sprzed lat!

Nie ukrywam, że za każdym razem, gdy przychodzi moment oceniania dodatku do Destiny 2 to zastanawiam się, czy ma to sens na kilka tygodni po premierze. Beyond Light przecież oceniłem dość surowo (chciałoby się nawet rzec… mroźnie, pun intended), a koniec końców na dystansie całego roku z dużym hakiem okazało się, że od strony narracji oraz wydarzeń w świecie Destiny był to jeden z ciekawszych dodatków w ostatnich latach. Co prawda wiele można byłoby tu jeszcze poprawić, ale historia przedstawiona przez Bungie zdecydowanie wybijała się ponad przeciętność zaserwowaną w poprzednich dodatkach.

The Witch Queen jawiło się przed premierą jako jedno z największych wydarzeń w Destiny 2. Niektórzy nawet mówili o tym, że swoim ogromem mogłoby spokojnie równać się do tego, co zaserwowali twórcy w dodatku The Taken King i właściwie to nie dziwi również fakt, że liczba preorderów na dodatek pobiła dotychczasowe rekordy. Mam jednak z Królową-Wiedźmą spory problem, bo o ile z jednej strony wiele elementów przypadło mi do gustu, a fabularnie otrzymaliśmy jedną z najlepiej opowiedzianych kampanii od czasów dodatku Forsaken, tak mam wrażenie, iż jest to tylko i wyłącznie wstęp do wydarzeń, które dopiero będą miały miejsce w przyszłości.

Po prostu mam wrażenie, że danie główne dostaniemy dopiero za rok, a w tym momencie zostaje nam snuć domysły i zastanawiać się, jakie jest przeznaczenie świata Destiny.

Dość skomplikowane szachy…

The Witch Queen rozpoczyna się tuż po tym, gdy królowa Mara Sov dokonała egzorcyzmów na Savathun (Królowej-Wiedźmie) w celu wydobycia z niej „robaka”. Ostatecznie, jak można było się tego spodziewać, mistrzyni podstępu wcale w tym krysztale się nie znajdowała, a na Marsie zaczęły się pojawiać bardzo dziwne anomalie, dzięki którym można było na chwilę przenieść się do czasów tzw. Golden Age. Przy okazji armie Cabali atakują coś, czego kompletnie nie widać gołym okiem… i tak krok po kroku dowiadujemy się o istnieniu Świata Tronowego Savathun – miejsca, które jest pewnego rodzaju idealnym odzwierciedleniem marzeń o potędze Królowej-Wiedźmy. Przy okazji również pojawiają się Lucent Hive, czyli naładowane mocą światła armie Roju, których dowódcy posiadają duchy podobne do tych chroniących Strażników. Jednak aby zrozumieć to, dlaczego jeden z największych wrogów Strażników posiada moce światła musimy pomóc w przeprowadzeniu śledztwa prowadzonego przez Ikorę Rey.

GramTV przedstawia:

I tu miejscami zaczyna się ta cała historia komplikować. Okazuje się bowiem, że tak naprawdę problem z Savathun jest zdecydowanie większy niż może się komukolwiek wydawać, a jeśli dołożymy do tego wątek The Witness oraz pewnej przepowiedni (o której będzie później), to wydarzenia, które mają miejsce w The Witch Queen mogą mieć zdecydowanie większe znaczenie dla losów świata Destiny niż można było sobie przypuszczać. Mam również wrażenie, że po raz pierwszy w tym uniwersum można odczuć pewien wewnętrzny konflikt (chociaż ja bym to nazwał „spiną”) w Vanguard między różnymi bohaterami i ich pomysłami na rozwiązanie problemów. Dzieje się sporo, momentami niektóre poszlaki mogą mocno zwodzić gracza, ale koniec końców okazuje się, że na wielu różnych płaszczyznach zaczyna się robić niebywale nieprzyjemnie.

Oczywiście tutaj również nie ustrzeżono się kilku problemów, niekoniecznie od strony napisanej historii, bo ta akurat jest niesamowicie spójna, choć momentami zawila. Najbardziej z tego wszystkiego przeszkadzała konieczność wykonywania pustych przebiegów do niektórych lokacji tylko po to, aby obejrzeć scenkę i popchnąć dalej fabułę. Warto również mieć z tyłu głowy to, że kilka razy gra “zachęci” do odejścia od ścieżki fabularnej zbyt wysokim poziomem mocy przeciwników – nie jest to co prawda coś, czego wcześniej w Destiny 2 nie było, ale jeśli planujecie grać na poziomie normalnym, a nie legendarnym (który domyślnie ma poziom zdecydowanie wyższy oraz nagrody za ukończenie go są lepsze), to przygotujcie się na kilka szybkich rundek na Gambicie czy strike’ach, aby zdobyć mocniejsze zabawki.

Tak czy inaczej, mimo wszystko, jeśli miałbym ocenić dodatek The Witch Queen pod kątem fabularnym, to zdecydowanie jest on wyżej niż Shadowkeep czy Beyond Light, ale nieco niżej niż Forsaken. Powód jest bardzo prosty – mimo wszystko Porzuceni mieli zdecydowanie większy ładunek emocjonalny (z wiadomych powodów) oraz polowanie na Uldrena Sova i jego świtę zdecydowanie lepiej wypadało od strony czystej rozgrywki. Natomiast o ile misje fabularne oraz scenki mające na celu wyjaśnić działania Savathun trzymały bardzo wysoki poziom, a ostatnie starcie z Królową-Wiedźmą było najlepszą walką od czasów pojedynku z Oryxem w finale The Taken King, tak te puste przebiegi mimo wszystko sztucznie wydłużają całość i momentami irytują na potęgę. Gdyby chociaż był tam jakiś sprytny punkt zrzutu lub też miejsce, w którym można rozpocząć misję… byłoby perfekcyjnie.

Dodatkowo, w grze pojawiły się m.in. dwa nowe strike, z czego jeden inspirowany wcześniej znanym przeciwnikiem z czasów The Taken King oraz aktywności Wellspring (atak na konkretne miejsce w Throne World), a także PsiOps Battlegrounds, w którym wraz z pomocą Psionów Caiatl mamy za zadanie pojmać jednego z przywódców Lucent Hive. Pod tym względem trudno jest się do czegokolwiek przyczepić, ale też zapewne większość zauważy podobieństwa do poprzednich aktywności sezonowych i nie tylko.

Komentarze
8
fenr1r napisał:

Ja wszedłem w temat przy okazji Beyond Light i powiem tak. Ludzie w sieci jarali się różnymi rzeczami, a ja na to wszystko miałem wywalone, bo nie wiedziałem kto, co, z kim i dlaczego. Jeżeli chodzi o nowego gracza, to Destiny 2 daje zero kontekstu. Są jeszcze jakieś odniesienia do pewnych wydarzeń z usuniętej już zawartości i może są one nawet interesujące, ale cóż, pozostaje youtube i wiki.

Jeszcze ten sezon z kosmicznymi robakami dawał radę, nawet ciekawy temat, ale reszta? Słabo.

Ależ ja się z Tobą zgadzam i to w zupełności i dlatego też mówię, że nowy gracz może mieć problem z wejściem w ten świat nie wiedząc nic z kontekstu. Ale to samo można powiedzieć również o tych, którzy kompletnie nie grali w Destiny 1. Powiedziałbym nawet, że w przypadku The Witch Queen jest o wiele trudniej grać bez znajomości dodatków The Dark Below oraz The Taken King.

Natomiast co do sezonów - tutaj uważam, że po prostu mamy różnicę zdań. Z mojej perspektywy, po wielu różnych próbach opowiadania historii sezonowo w Destiny 2 dostaliśmy trzy naprawdę dobre sezony. 

Destiny 2 to nie jest MMO.

No nie jest, ale mimo wszystko aspiruje do tego i Bungie mówi o tym mniej więcej od premiery dodatku Beyond Light. Zresztą, prawda jest też taka, że niestety (i powtarzam to już któryś raz) - prawdopodobnie Beyond Light oraz/lub The Witch Queen przewidziane były na "Destiny 3", ale po rozstaniu się z Activision plany kompletnie spaliły na panewce. Dlatego też Bungie musiało podjąć trudną decyzję - albo rotować zawartością, albo sprawić, że gra w aktualnej formie będzie się sypała bardziej niż powinna, bo mimo wszystko całość nie jest z gumy i trzeba było robić miejsce. 

Z ciekawości niedawno wróciłem do Warframe. Mogłem przejść misje fabularne, które zostawiłem 4 lata temu, mogłem zagrać w rzeczy dodane później. Wystarczyło paręnaście minut z wiki, żeby sobie przypomnieć większość rzeczy. Zdaje się, że nowy gracz może spokojnie ograć wszystko od początku do końca. Szkoda tylko, że jednak Warframe nie jest tak dobry jak Destiny pod względem rozgrywki.

Dlatego też wracam do tego, co napisałem @Amelio_rate - uważam, że Bungie mogłoby wprowadzić rozwiązania podobne do: 

a) Guild Wars 2 z ogrywaniem zawartości po premierze w dowolnym momencie, bo są one na zupełnie innych instancjach niż ta docelowa, do której gracze trafiają.

b) wykorzystać patent z konsol umożliwiający wybór zawartości do instalacji - wtedy po ograniu konkretnej części kasowałoby się kampanię i temat jest z głowy.

Oczywiście to tylko moja fantazja, która z mojej perspektywy (osoby grającej w gry i piszącej o grach, a nie deva) jest w miarę logiczna, a może być kompletnie nie do zrealizowania od strony czysto technicznej.

Przypadku Warframe to również jest trochę inny typ gry, który jest inaczej zbudowany od samego jej początku. Nie do końca bym równał jedno do drugiego, bo w przypadku WF mamy w dużej mierze proceduralnie generowane obszary oraz kilka sprytnych sztuczek, które pozwalają mocno zredukować miejsce na dysku danej gry po wejściu nowych lokacji otwartych i Railjacka. Zresztą, nawet Digital Frontier tłumaczyli na TennoConie (albo na GDC) jak to się stało, że mimo swojego ogromu Railjack nie zajmuje tyle miejsca. Polecam.

Destiny 2 ma taki problem, że na te sztuczki zbytnio miejsca nie ma - albo wrzucasz duży świat i aktywności, albo zostajesz z niczym, bo assety same w sobie ważą naprawdę sporo. Oczywiście, w teorii najlepszym rozwiązaniem byłoby przepisanie całej gry na nowo i wprowadzenie nowych sztuczek... ale mogłoby również być tak, że wcale by to rozwiązanie nie zadziałało tak jak powinno i mocno wpłynęłoby na jakość gry jako takiej. To bardzo podobny problem do tego, który ma (niestety) The Division - nie da się tej gry rozszerzać w nieskończoność, bo im bardziej by się ją naładowywało, to ta zamknięta struktura by się naprężała i w końcu by pękła. To gry, które są tworzone w zupełnie innym stylu i z myślą, że kiedyś powstanie kontynuacja, która pociągnie dalej temat.

Dlatego też Bungie, poniekąd, mówiąc o "przyszłości Destiny po Lightfall i kolejnym dodatku" prawdopodobnie też między wierszami mówi o grze, którą da się rozwijać w nieco inny sposób niż do tej pory. I dlatego też musieli pójść na pewne ustępstwa. Tak, może to się nie podobać (mi się to również nie podoba... bo lubię chociażby Pyramidiona czy starcie z Xolem na Marsie z Warminda), ale mimo wszystko rozumiem dlaczego (prawdopodobnie) ten ruch został wykonany. Marne pocieszenie, ale niestety jakieś.

fenr1r
Gramowicz
15/03/2022 17:59
Amelio_rate napisał

I z jednej strony zgadzam się z tym, że po całość historii trzeba się udać na YT i poświęcić kilka godzin, jasne. Ale z drugiej strony jeśli komuś nie zależy, to kompletnie nie jest to do niczego potrzebne, bo w WQ bardzo łatwo można ogarnąć jaka jest główna oś historii i narracja w danym momencie. Są Strażnicy (te dobre ziomki), korzystają ze Światła, a Hive (wystarczy popatrzeć na nich i wiadomo, że są do bicia) te Światło ukradł i trzeba je odzyskać.

Ja wszedłem w temat przy okazji Beyond Light i powiem tak. Ludzie w sieci jarali się różnymi rzeczami, a ja na to wszystko miałem wywalone, bo nie wiedziałem kto, co, z kim i dlaczego. Jeżeli chodzi o nowego gracza, to Destiny 2 daje zero kontekstu. Są jeszcze jakieś odniesienia do pewnych wydarzeń z usuniętej już zawartości i może są one nawet interesujące, ale cóż, pozostaje youtube i wiki.

Jeszcze ten sezon z kosmicznymi robakami dawał radę, nawet ciekawy temat, ale reszta? Słabo.

Tylko to dotyczy każdej gry, która jest w miarę rozbudowana, jest kilka lat na rynku i ma MMO w nazwie.

Destiny 2 to nie jest MMO.

Z ciekawości niedawno wróciłem do Warframe. Mogłem przejść misje fabularne, które zostawiłem 4 lata temu, mogłem zagrać w rzeczy dodane później. Wystarczyło paręnaście minut z wiki, żeby sobie przypomnieć większość rzeczy. Zdaje się, że nowy gracz może spokojnie ograć wszystko od początku do końca. Szkoda tylko, że jednak Warframe nie jest tak dobry jak Destiny pod względem rozgrywki.

Amelio_rate napisał:

Miałem nie grać, ale machina marketingowa skutecznie mnie przekonała, toteż dorzucę swoje trzy grosze. Ogólnie DCV to jest porażka i nie ma co nad tym dyskutować. Powiedziałbym też, że paywall w przypadku tego dodatku jest trochę przegięty. W edycji deluxe rozumiem jeszcze Osteo Strigę, ale żeby wrzucać tam 2 dungeony, bo i tak trzeba będzie za nie w przyszłości zapłacić to trochę kapa.

Yep i dlatego też poniekąd, mimo że kampania sama w sobie mi się bardzo podobała mimo luźnych przebiegów... to wyzej tez trudno było mi dać ocenę. Co do dungeonów to ja tak naprawdę jestem ciekawy tego, czy rzeczywiście będą one aż tak mocno warte swojej ceny. Mam również nadzieję, że ostatecznie nikt nie wpadnie z Bungie na pomysł, aby wrzucić Crota's End Redux jako jednego z nich, bo to będzie już zdrowe cięcie. Ale liczę, że może jednak zaskoczą pozytywnie. Grasp of Avarice mimo wszystko było warte swojej ceny jeśli chodzi o dodatek rocznicowy - to był naprawdę fajny dungeon.

Druga sprawa - to jest naprawdę fajny dodatek. I z jednej strony zgadzam się z tym, że po całość historii trzeba się udać na YT i poświęcić kilka godzin, jasne. Ale z drugiej strony jeśli komuś nie zależy, to kompletnie nie jest to do niczego potrzebne, bo w WQ bardzo łatwo można ogarnąć jaka jest główna oś historii i narracja w danym momencie. Są Strażnicy (te dobre ziomki), korzystają ze Światła, a Hive (wystarczy popatrzeć na nich i wiadomo, że są do bicia) te Światło ukradł i trzeba je odzyskać. Całą kampanię zagrałem z dwoma osobami, które kompletnie w D2 nie siedzą i było zacnie. Czasami trzeba było coś dopowiedzieć i wyjaśnić, ale to tyle. 

Dlatego też strasznie cieszę się, że są takie osoby pokroju Byfa, które rozwalają lore Destiny na czynniki pierwsze i robią z tego kilkanaście materiałów po kilkanaście minut każdy. Aktualnie jestem na historii bossa z rajdu i powiem tak - dodając wszystkie elementy do siebie oraz kilka scenek z kampanii dochodzę do wniosku, że "wiem, że nic nie wiem". Tyle różnych scenariuszy mi się rysuje przed oczami, że właściwie każdy z nich jest na swój sposób realny. I to jest w tym szystkim piękne. 

Co do tego, że nowi gracze mogą się poczuć zagubieni - no mogą. Tylko to dotyczy każdej gry, która jest w miarę rozbudowana, jest kilka lat na rynku i ma MMO w nazwie. Nie da się dogodzić wszystkim. Natomiast muszę powiedzieć, że z moim ograniczonym playtimem i tak czuję, że w tej chwili Destiny jest najbardziej przyjazne casualowemu graniu odkąd pamiętam. Grind jest, jasne, ale nie taki bezczelny jak wcześniej. Ranga sezonowa szybko wpada, właściwie za wszystko można zdobyć powerful engramy, sporo pinnacle też rozsianych po aktywnościach. Tutaj props. 

Dlatego też wychodzę z założenia, że najlepszym rozwiązaniem na DCV oraz możliwość ogrywania zawartości przez nowych graczy byłoby zrobienie czegoś podobnego do sezonów w Guild Wars 2 - możesz je ograć zawsze, wykupić dostep i przejść fabułę, bo odbywa się ona w zupełnie innej instancji. Ok, problemem może byc ogrywanie tego z kimś przez matchmaking, ale mimo wszystko da się w to grać na luzie solo. Głównie dlatego, że tak jak mówisz - grind nie jest tak szkaradny i w przypadku "dogrywania" zawartości z przeszłości i tak większość graczy startowałaby z poziomu minimum w aktualnym dodatku i problemem by to dużym nie było.

PVP ssie i gdyby nie wyzwania tygodniowe i pinnacle to bym tego nie dotykał kijem. Już Gambit w tym sezonie lepszy. A to umówmy się - naprawdę spory wyczyn. Trzymam kciuki żeby historia była spójna i naprawdę zachęcała do regularnego wracania choćby po to żeby popchać te sezonowe questy do przodu.

Dokładnie to - to mnie zaskoczyło w ubiegłym roku i mam nadzieję, że w tym roku pod względem historii będzie podobnie. Chociaż już pierwsza opowieść mnie trochę zaskoczyła. 

Poza tym fajna recenzja, dzięki Muradin. 

Cała przyjemność po mojej stronie. Dzięki za dobre słowo :) 




Trwa Wczytywanie