Predator: Pogromca zabójców – recenzja filmu. Najpotężniejsi wojownicy na planecie

Radosław Krajewski
2025/06/06 08:00
4
0

Nowy film z serii Predator zadebiutował na Disney+. Oceniamy, czy pierwsza animowana produkcja z cyklu dorównuje aktorskim produkcjom.

A co gdyby…

Jeżeli którakolwiek marka dawnego 20th Century Fox najbardziej zyskała po sprzedaży studia Disneyowi, to bez wątpienia jest to Predator. Po nieudanym filmie z 2018 roku, wydawało się, że słynna seria z kosmicznym łowcą zostanie pogrzebana na długie lata. Ale jeszcze zanim doszło do sfinalizowania transakcji, wytwórnia rozwijała Predator: Prey, czyli prequel całej serii, którego akcja rozgrywała się na wiele lat przed głównymi odsłonami serii. Disney nie zdecydował się usunąć tego projektu, chcąc wykorzystać go do promowania swojej platformy streamingowej. Okazało się to strzałem w dziesiątkę i Prey stał się jednym z największych hitów Disney+, a reżyser Dan Trachtenberg umocnił swoją pozycję głównego architekta franczyzy. Kwestią czasu było, aż Trachtenberg nakręci kolejny film o Predatorze, tym razem przeznaczony do kin. Ale w międzyczasie pracował również nad mniejszym projektem, czyli animowaną antologią Predator: Pogromca zabójców, która w teorii miałaby być łącznikiem między Prey a nadchodzącą Strefą zagrożenia. W animowanej produkcji twórcy mogli popuścić wodze fantazji i zaprezentować swoiste „A gdyby…?” w świecie Predatora. Okazuje się, że stał za tym o wiele większy pomysł, niż można byłoby przypuszczać.

Predator: Pogromca zabójców
Predator: Pogromca zabójców

Predator: Pogromca zabójców rozpoczyna się od wzmianki z kodeksu Yautja, który głosi, że celem obcej rasy jest przemierzanie galaktyki w poszukiwaniu największych drapieżników i pokonanie ich, aby potraktować jako swoje trofeum. Ta zasada będzie istotna nie tylko w trzech historia, w których ziemscy wojownicy mierzą się z Predatorami, ale również zaskakującej kulminacji. W pierwszej opowieści poznajemy podstarzałą Ursę, która wyrusza na wyprawę, aby odnaleźć zabójcę swojego ojca. Bierze swojego syna, aby mógł pomóc jej w krwawej zemście i ewentualnie ją pomścić, w razie, gdyby kobieta poległa. Jest to dosyć standardowa fabuła osadzona w erze wikingów, ale twórcy świetnie wykorzystują samą animowaną stylistykę, aby podkreślić brutalność Ursy i jej załogi. Kobieta posługuje się dwiema połamanymi tarczami jako swoją bronią, co w bezpośredniej walce, tym bardziej z kilkoma przeciwnikami nie ma żadnego sensu i logiki w tym za grosz. Ale czy wygląda to efektownie, krwawo i oryginalnie? Jeszcze jak! Dan Trachtenberg posuwa się do wielu ciekawych zabiegów wizualnych, aby uatrakcyjnić akcję, na co nie mógłby sobie pozwolić w zwykłej aktorskiej produkcji.

Predator: Pogromca zabójców
Predator: Pogromca zabójców

Podobny motyw mamy również w drugiej historii, choć z bardziej ugruntowaną i realistyczną akcją. Dwójka bezimiennych braci ponownie spotyka się na drodze samuraja, aby rozwiązać pewne sprawy. Podobnie jak z wikingami, tutaj również w końcu wkracza kosmiczny łowca, który nie obawia się walki nawet z dwoma wprawnymi szermierzami. Chociaż bywa mniej brutalnie, to scenom akcji nie można nic zarzucić i walka ludzi z Predatorami potrafi wzbudzić emocje. Nieco inaczej to wygląda w trzeciej opowieści, która skupia się na początkującym pilocie Torresie, podczas II wojny światowej. Tym razem nie mamy bezpośredniego pojedynku z przedstawicielem rasy Yautja, ale walkę powietrznych maszyn, która jedna ma przeważającą przewagę ze względu na technologię przyszłości. Mimo to całą trójkę bohaterów, pomimo różnic wynikających nie tylko z życia w zupełnie innych okresach historycznych, łączy coś jeszcze, co otrzymuje swoją kulminację w wielkim finale.

Ludzkość kontra Predatory

Każda z tych trzech historii trwa około 20 minut, więc jak łatwo wyliczyć, pozostaje jeszcze trochę metrażu filmu. Twórcy przygotowali zaskakujące rozwinięcie losów wspomnianych bohaterów, choć jest to też najsłabszy segment filmu. Nie będę zdradzał zbyt wiele, żeby nie zepsuć nikomu niespodzianki, ale gdy do samej akcji nie można się przyczepić, to jednak historia została zbudowana została na zbyt dużym zawieszeniu wiary w jakąkolwiek logikę, przez to otrzymujemy zbyt dużo szczęśliwych przypadków i zwykłych głupot. Niestety nie da się na nie przymknąć oko, jak w przypadku wspomnianej wcześniej walki Ursy dwoma tarczami i psuje to dobre wrażenia z całości. Na szczęście fani otrzymują nie tylko więcej widowiskowej i krwawej akcji, ale również pewne rozwinięcie społeczności Yautja, co jest dosyć rzadkim zjawiskiem w całej filmowej serii o Predatorze. W ostatniej scenie nie zabrakło również ogromnego easter egga, który może mieć znaczenie w kontekście kolejnego kinowego filmu.

Predator: Pogromca zabójców
Predator: Pogromca zabójców

GramTV przedstawia:

Oprawa wizualna Predator: Pogromca zabójców nie kopiuje w prosty sposób rozwiązań zaproponowanych np. w Arcane, mając swój własny styl. Początkowo byłem zawiedziony, że każda z historii nie prezentuje oddzielnej, unikatowej estetyki, jeszcze bardziej dopasowanej do czasów, w których się rozgrywa, ale skoro na koniec otrzymujemy jeszcze finał, to ciężko byłoby to później wszystko spiąć. Dzięki temu „kreska” jest dopracowana i robi wrażenie zarówno podczas śnieżnych pojedynków wikingów, nocnej akcji rodem z Assassin’s Creed Shadows, czy też lecąc wraz z Torresem w przestworzach przy promieniach słońca. Jak już wspomniałem wcześniej twórcy mogli pozwolić sobie na wiele więcej niż w aktorskiej produkcji i wykorzystują to z nawiązką, aby sprawić, że akcja nie tylko będzie ładnie wyglądać, ale również wpłynie na emocjonalną warstwę filmu.

Predator: Pogromca zabójców to udany poboczny projekt, który niestety nie wyzbył się pewnych potknięć. Fani Yautja otrzymają krwawe, brutalne i widowiskowe walki tytułowego kosmicznego łowcy z wikingami, samurajami i żołnierzami II wojny światowej, a więc coś, o czym do tej pory mogliby tylko pomarzyć. Teraz wielbiciele Predatora mogą na własne oczy zobaczyć to na ekranie i kibicować jednej, bądź drugiej stronie. Szkoda jedynie samej kulminacji, która pod wieloma względami jest świetna, ale też oparta na braku logiki i szczęśliwych zbiegach okoliczności. Psuje to dobre wrażenie, które poprzednie trzy historie po sobie pozostawiły. Mimo to wielbiciele Predatora muszą obejrzeć tę produkcję, a jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji zapoznać się z tą serią, to Pogromca zabójców może stanowić dobry wstęp.

7,5
Pierwszy z tegorocznych filmowych Predatorów zdał egzamin, choć nie bez pewnych problemów.
Plusy
  • Trzech różnych wojowników w trzech odmiennych epokach historycznych
  • Jest krwawo, brutalnie i przy tym widowiskowo
  • Efektowna i emocjonująca akcja
  • Zaskakująca kulminacja całej antologii
  • Pokazuje nieco więcej społeczeństwa Yautja
  • Easter egg do jednej z poprzednich części
  • Oprawa wizualna robi wrażenie
Minusy
  • Brak logiki w zakończeniu
  • Druga z historii nie tak emocjonująca co pierwsza
Komentarze
4
Mikołaj
Gramowicz
09/06/2025 01:31

Mi sie podobalo. Fajna kreska

MisticGohan_MODED
Gramowicz
07/06/2025 14:15

Hmmm... takie sobie.

MisticGohan_MODED
Gramowicz
06/06/2025 19:29

Się zobaczy.




Trwa Wczytywanie