Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi – recenzja filmu. O jeden rzut monetą

Radosław Krajewski
2025/05/16 19:00
0
0

Po czternastu latach powraca jedna z najoryginalniejszych horrorowych serii. Oceniamy, czy to film godny pierwszych odsłon.

Tuż za rogiem

Gdybyśmy mieli wymieniać najbardziej kultowe horrorowe franczyzy, to Oszukać przeznaczenie raczej nie byłoby jednym z pierwszych wyborów. Nie dlatego, że ta seria na to nie zasługuje, ale ciężko o niej pamiętać, gdy ostatnia część pojawiła się w kinach czternaście lat temu. Osoby, które przeżywały swoją młodość, czy to nastoletnią, czy już tą bardziej dorosłą we wczesnych latach dwutysięcznych, doskonale znają zagrożenia, jakie mogą czyhać na ludzi na pokładzie samolotu, autostradzie, parku rozrywki, czy nawet solarium. Teraz czas, aby młodsze pokolenie przeszło błyskawiczny kurs BHP i nieco inaczej spojrzały na świat, który aż naszpikowany jest najróżniejszymi śmiertelnymi pułapkami. Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi robi to w sposób iść brawurowy, a przy tym nostalgiczny i z szacunkiem do serii. To jednocześnie legacy sequel, jak i „miękki” restart serii, który pokazuje wszystko, co ma najlepszego zaoferowania ta seria, a nawet trochę więcej.

Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi

Stefani (Kaitlyn Santa Juana) od dawna prześladują realistyczne koszmary, w których bohaterką jest Iris (Brec Bassinger). Młoda kobieta o takim samym imieniu jak jej babcia, regularnie nawiedza ją w wizjach, w których uczestniczy w katastrofie nowopowstałej restauracji Skyview Tower. Postanawia pojechać w rodzinne strony, aby wypytać jej wujka Howarda (Alex Zahara) o jej matkę, która popadła w taką obsesję chronienia swoich dzieci przed śmiercią, że straciła prawa do ich opieki. Stefani w końcu odnajduje Iris (Gabrielle Rose) i dowiaduje się, że nad jej rodziną zawisło fatum śmierci i nikt nie jest bezpieczny. Dziewczyna próbuje przekonać swojego brata Charliego (Teo Briones) oraz kuzynów Erika (Richard Harmon), Julię (Anna Lore) i Bobby’ego (Owen Patrick Joyner), że w każdej chwili mogą umrzeć, chyba że oszukają swoje przeznaczenie. Gdy dochodzi do pierwszej tragedii w rodzinie, Stefani zdaje sobie sprawę, że tylko ona może uchronić swoich bliskich przed niechybną śmiercią. Postanawiają odszukać jedyną osobę, która może im pomóc, czyli Williama Bludwortha (Tony Todd).

Film otwiera sekwencja z przeszłości, gdy Iris jest jeszcze młodą kobietą, która przeżywa wizję nadchodzącej śmierci. Twórcy nowego Oszukać przeznaczenie wzięli sobie do serca nauki Alfreda Hitchcocka i rozpoczęli swój film od prawdziwego trzęsienia ziemi. Ta długa sekwencja spokojnie mogłaby robić za krótkometrażową produkcję lub przynajmniej wizytówkę całej serii, w której zmieszczono całą esencję tego, czym Oszukać przeznaczenie jest. Nieśpiesznie obserwujemy, jak drobne detale mają wpływ na nadciągającą katastrofę, niczym w kuli śnieżnej, które z każdą kolejną chwilą staje się coraz większa. Aż w końcu dochodzi do pierwszych śmierci i Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi dokładnie pokazuje, czym chce być, czyli niezwykle krwawą i brutalną, ale szalenie zabawną produkcją, która w żadnym stopniu nie traktuje siebie zbyt poważne.

Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi

Przynajmniej w obliczu licznych śmierci, które występują w filmie. Osoby, które znają serię, poczują się więc tu jak w domu, oglądając kolejne pomysłowe zgony (choć nie wszystkie takie są), które przede wszystkim wzbudzają salwę śmiechu, a nie obrzydzenie. Reżyserzy Zach Lipovsky i Adam B. Stein zaproponowali więc coś nowego, aby nie powielać schematów, a pójść w stronę niemal slapstickowego humoru, ale czyniąc to z odpowiednim wyczuciem. Z jednej strony mamy więc grozę, ale z drugiej wszystko ubrane jest w konwencję przerysowanego żartu i to działa. Napięcie budowane jest więc poprzez ciekawość, czym tym razem zaskoczą nas twórcy, a niekoniecznie drżeniem o losy bohaterów. Jednak niektóre śmierci nie są specjalnie widowiskowe i pomysłowe, szczególnie pod koniec, gdy postaci jest coraz mniej, a twórcy muszą trochę podgonić z fabułą.

Co się zaczyna, musi się skończyć

Tym razem zagrożonymi bohaterami są członkowie jednej rodziny, więc stawka jest o tyle większa, że już jedna tragedia poważnie wpływa na całą resztę. Widz też nie ma poczucia specjalnej antypatii do żadnej z postaci. Chociaż na początku ich nie lubimy, to szybko staje się jasne, dlaczego ich stosunek do Stefani jest taki, a z biegiem czasu przynajmniej niektórzy z nich otrzymują czas, aby zyskać sobie sympatię widzów. Szczególnie Erik i Bobby, którzy tworzą rewelacyjny duet, dzięki któremu na chwilę możemy zapomnieć, jak przezroczysta i nijaka jest główna bohaterka. Również Charlie, choć początkowo zdaje się być tym „irytującym nastolatkiem”, to twórcy nie podążają za utartymi schematami i nadają mu więcej odcieni i skrajności.

Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi

GramTV przedstawia:

Zdecydowanie najgorszym elementem nowego Oszukać przeznaczenia są te fragmenty, w których bohaterowie próbują rozwikłać zagadkę śmierci i znaleźć klucz do jej pokonania. Dla nowych widzów nie zostało to należycie poprowadzone, a starzy fani serii doskonale wiedzą, jak można oszukać „kostuchę” i przerwać cykl. W tych momentach film staje się co najwyżej poprawny, przeciętny, pozbawiony pomysłu i dobrze, że przynajmniej pozostałe elementy stoją na wysokim poziomie.

Jeżeli można się do czego przyczepić, to do samych efektów specjalnych, które wypadają trochę sztucznie. Nie są one złe i wystarczą, jak na ten rodzaj filmu, ale nowe Oszukać przeznaczenie kosztowało 50 milionów dolarów, więc można byłoby oczekiwać czegoś więcej. Tym bardziej że film pozbawiony jest wielkich gwiazd, które mogłyby pochłonąć znaczą część tej kwoty. Najwyraźniej sekwencja otwierająca była na tyle kosztowna, że nie starczyło już pieniędzy na dopracowanie reszty.

Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi to zdecydowanie najlepsza odsłona serii od czasu kultowej drugiej części. To udany powrót horrorowej franczyzy, która rozumie czym chce być, dlatego idzie bardziej w kierunku pastiszu nieformalnego slashera, aniżeli powagi znanej z poprzedniczek. Jest więc tu sporo zabawy, humoru i widowiskowych, a przy tym krwawych scen śmierci postaci, których można polubić i trzymać za nich kciuki, aby jednak uniknęli swojego losu. Liczę więc, że seria oszukała swoje przeznaczenie i znów na dłużej zagości na ekranach kin w ewentualnych kontynuacjach.

7,0
Tego przeznaczenia nie da się oszukać i do kina trzeba się wybrać.
Plusy
  • Świetna sekwencja otwierająca
  • Udana kontynuacja, oferująca coś z pogranicza legacy sequelu i miękkiego restartu serii
  • Podchodzi z szacunkiem do swoich korzeni, ale oferując coś nowego
  • Sporo humoru
  • Niektóre sceny śmierci są przezabawne
  • Sympatyczni bohaterowie, którym chce się kibicować (szczególnie Erikowi i Bobby’emu)
Minusy
  • Co najwyżej przeciętna główna bohaterka
  • Niektóre sceny śmierci potraktowane po macoszemu
  • Kilka słabszych, nudniejszych fragmentów, gdy niewiele się dzieje
  • Efekty specjalne mogłyby być lepsze
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!