Forst - recenzja serialu na motywach powieści Remigiusza Mroza

Adam "Harpen" Berlik
2024/01/11 09:01
0
0

Oceniamy, czy kolejny - po Chyłce - serial bazujący na twórczości najbardziej płodnego pisarza w Polsce, to hit czy kit Netflixa.

To nie jest adaptacja książek

Kiedy na potrzeby niniejszej recenzji poznawałem dwa pierwsze tomy serii Remigiusza Mroza o komisarzu Forście, a więc Ekspozycję i Przewieszenie (całość liczy obecnie aż osiem tomów, na bazie których być może powstaną kolejne sezony serialu) miałem nadzieję zobaczyć na małym ekranie zwłaszcza niektóre wątki zapisane na kartach powieści. Wszak komisarz Forst to postać trudna do jednoznacznego sklasyfikowania i nietuzinkowa. Stało się jednak inaczej, bo - jak napisałem w tytule - serialowy Forst bazuje wyłącznie na motywach książek, nie jest ich wierną adaptacją.

Forst - recenzja serialu na motywach powieści Remigiusza Mroza

Forst nie dla fanów Mroza?

W związku z powyższym paradoksalnie może okazać się, że serial Forst dużo bardziej przypadnie do gustu tym, którzy nie będą mieli żadnego punktu odniesienia. Scenarzyści owszem, przeczytali książki, bez dwóch zdań, ale ktoś wpadł na “genialny” pomysł, by na ich podstawie stworzyć inną historię w oparciu o to, co przygotował wcześniej Remigiusz Mróz (nie wydaje mi się, by nie dało się przenieść 1:1 tego, co zaproponował rzeczony autor). Największym problemem serialowego Forsta jest chyba to, że pierwszy sezon - jak już wspomniałem - został stworzony w oparciu o dwie książki. Ekspozycję i Przewieszenie postanowiono więc przerobić w taki sposób, aby zrealizować raptem sześć odcinków, każdy liczący sobie w porywach raptem czterdzieści minut.

Głównym bohaterem opowieści przedstawionej zarówno w powieściach, jak i w serialu jest oczywiście komisarz Wiktor Forst (Borys Szyc), ale podczas seansu zobaczymy także wiele innych postaci znanych z książek Remigiusza Mroza oraz zupełnie nowe twarze. Tym, czego szczególnie zabrakło mi w sześcioodcinkowej serii jest rezygnacja z niektórych wątków na rzecz kompletnie innych, wymyślonych przez scenarzystów na potrzeby serialu. Owszem, pasują one do konwencji, idealnie komponują się z “taką samą, ale jednak inną historią”, lecz mimo wszystko podczas oglądania wciąż czekałem na niektóre sceny, czy to z Ekspozycji, czy też z Przewieszenia.

Czekałem, czekałem i…

Jakie było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że tych momentów w serialu Forst po prostu nie będzie, bo fabuła poszła w innym kierunku, a jedna z książkowych lokacji (obędzie się bez spoilerów, spokojnie) została zamieniona na inną, tak samo zresztą jak postacie, które albo pomagały komisarzowi, albo wprost przeciwnie. Tak samo zrobiono zresztą z niektórymi postaciami. Samo rozwiązanie zagadki morderstw także jest nieco inne, więc po serial mogą sięgnąć zarówno ci, którzy czytali powieści Mroza wchodzące w skład cyklu o Forście, jak i osoby, które nie miały z nimi do czynienia. Jak już wspomniałem jednak, nowa propozycja Netflixa bardziej przypadnie do gustu tym drugim.

Remixiusz Mróz…

Co ciekawe jednak, i w serialu, i w książkach, nierzadko pojawiają się te same sytuacje z udziałem identycznych postaci, lecz… w kompletnie innym miejscu i czasie. Nie wchodząc w szczegóły fabularne dodam, że bohaterowie dokonują pewnych rzeczy w taki sam sposób, ale osiągając zupełnie inne cele. Po co takie kombinowanie? Nie mam pojęcia, być może tylko dlatego, aby puścić oko w stronę fanów książek? Ciężko stwierdzić, niemniej odkrywanie takich różnic między Forstem Netflixa i Mroza sprawiało mi pewnego rodzaju przyjemność.

Ekspozycja i Przewieszenie nie do końca można określić mianem kryminałów. Jasne, zarówno w jednym, jak i drugim tomie śledzimy historię traktującą o poszukiwaniach mordercy - mowa o Bestii z Giewontu, która już na samym początku zawiesiła zwłoki pewnego jegomościa na krzyżu znajdującym się wysoko nad poziomem morza. Niemniej w książkach dostrzegamy intrygującą i zaskakującą przemianę głównego bohatera. Sama opowieść nie jest tym, do czego przyzwyczaili nas inni autorzy parający się wspomnianym gatunkiem. Serial natomiast nie oferuje takiej głębi postaci, skupiając się w dużej mierze jedynie na rozwiązaniu zagadki.

A kto jest mordercą? Tego oczywiście nie zdradzę, zresztą staram się unikać jakichkolwiek informacji na temat historii, zarysowując delikatnie jej obraz. Muszę jednak przyznać, że kiedy już dowiedziałem się, kto za tym wszystkim stoi, byłem rozczarowany. Wyglądało to bowiem trochę na zasadzie “skoro nikt nie może mnie dopaść, to sam się ujawnię”. Nie przed wszystkimi zainteresowanymi, ale jednak.

Czego jeszcze zabrakło?

Wracając jeszcze na chwilę do książek, muszę przyznać że tym, co sprawiło, że przewracałem kolejne strony powieści Remigiusza Mroza były relacje między postaciami. W obu przypadkach chodzi o komisarza Forsta, który początkowo współpracował z pewną kobietą, natomiast z czasem połączył siły z nie do końca lubianym przez siebie szefem. W recenzowanym serialu Netflixa oba te aspekty potraktowano po macoszemu, usuwając świetnie zarysowane przez pisarza wątki. Kompletnie niepotrzebnie, bo każdy odcinek by na nich zyskał. Tym bardziej, że w wielu dialogach pojawiało się sporo akcentów humorystycznych budujących postać Forsta. Ta z serialu nie jest zbudowana w żaden sposób. Na ekranie po prostu dochodzi do kolejnych wydarzeń, a komisarz rzuca żartami “bo tak”.

GramTV przedstawia:

Do tego wszystkiego dochodzi niestety sporo na siłę wydłużonych czy niepotrzebnych scen, które ani nie wnoszą nic do charakterystyki postaci, ani do samej opowieści. A przypomnę, że sam serial Forst do najdłuższych nie należy - obejrzenie całości zajmuje bowiem raptem cztery godziny. Można było przecież w tym czasie pokazać bardziej postać samego Forsta czy też innych pierwszoplanowych postaci, zamiast dokładać sceny muzyczne czy też takie, które najlepiej szybko przewinąć w obecności niepełnoletnich członków rodziny. Zwłaszcza, że w książkach one również występowały, ale znacznie rzadziej i miały uzasadnienie fabularne.

Ale są też plusy!

Złego słowa nie można natomiast powiedzieć w temacie doboru aktorów. Może nie pasują idealnie do osób, które wyobrażałem sobie, czytając książki, niemniej w tej kwestii ciężko autorom serialowego Forsta cokolwiek zarzucić. Skoro już o tym mowa, to warto również dodać, że gra aktorska stoi tu na dobrym poziomie, ale nikt nie wybija się przed szereg ani w pozytywnym, ani w negatywnym sensie - ot, poprawna, rzemieślnicza robota. Nikt nie wczuwa się w swoje role za bardzo, nikt też nie sprawia wrażenia, jakby mu nie zależało.

Wartością dodaną Forsta od Netflixa jest też z pewnością miejsce akcji, bo - jako że zabójstwa dokonano na Giewoncie - regularnie na ekranie pojawiają się polskie góry, które w obiektywie kamer wyglądają po prostu przepięknie, budując niesamowity klimat niezależnie od tego, czy podziwiamy je za dnia, czy też pod osłoną nocy. Żałuję mimo wszystko, że nie pokuszono się o więcej zdjęć w Tatrach czy też poza granicami naszego kraju, skoro w książkach Mroza akcja poszczególnych wątków toczy się w górach znacznie częściej.

Podsumowanie

Z powyższych akapitów wyłania się obraz serialu przeciętnego, który nie jest adresowany raczej do fanów Ekspozycji i Przewieszenia. Forst to sześć odcinków zrealizowanych z myślą o widzach, którzy obejrzeli już wszystkie kryminały na Netflixie i wciąż nie mają ich dość. Bardzo żałuję, że mimo wszystko nie pokuszono się o wierną adaptację powieści Remigiusza Mroza, dłuższą i bardziej złożoną. Książki przerobiono po łebkach, czasem w sposób nielogiczny, innym razem mało ciekawy albo najzwyczajniej w świecie niezrozumiały.

5,0
Forst to poprawny serial, który można obejrzeć, jeśli nie macie jeszcze dość kryminałów. Będzie jednak dużym rozczarowaniem dla fanów serii autorstwa Remigiusza Mroza.
Plusy
  • historia na motywach powieści Remigiusza Mroza może spodobać się tym, którzy nie czytali pierwszych dwóch tomów serii o komisarzu Forście
  • nowe wątki pasują do… nowej wersji znanej opowieści
  • klimatyczne, piękne ujęcia (zwłaszcza polskich i słowackich gór)
  • zagmatwana, dająca do myślenia intryga
  • gra aktorska na przyzwoitym poziomie
Minusy
  • dwa całkiem obszerne tomy starano się “upchnąć” w sześciu stosunkowo krótkich odcinkach
  • zbyt duże odstępstwa od książek (które dałoby się przenieść 1:1 na mały ekran)
  • w wielu miejscach nielogiczny, nudny i chaotyczny scenariusz
  • wiele niepotrzebnie wydłużonych scen (a całość i tak jest przecież dość krótka)
  • najzwyczajniej w świecie zmarnowany potencjał
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!