Bramble: The Mountain King - recenzja gry dla fanów serii Little Nightmares

Adam "Harpen" Berlik
2023/05/22 17:00
0
0

Będę mocno zdziwiony, a nawet rozczarowany, jeśli Bramble: The Mountain King nie pojawi się w podsumowaniach najlepszych gier niezależnych tego roku.

Słowem wstępu

Tak naprawdę Bramble: The Mountain King skończyłem po mniej więcej ośmiu godzinach rozgrywki już kilka dni temu, ale zwyczajnie to, co zobaczyłem grając w dzieło ekipy Dimfrost Studio musiało we mnie dojrzeć. Po tym, czego doświadczyłem, potrzebowałam po prostu czasu na przetrawienie niektórych scen czy wątków. To jedna z tych gier, która pojawia się znikąd, a potem zapada w pamięć na długo, a może i na zawsze. Tak, w Bramble: The Mountain King po prostu trzeba zagrać, chyba że boicie się horrorów (choć nie ma tu jump-scare’ów, to i tak można się mocno przestraszyć).

Słowem wstępu, Bramble: The Mountain King - recenzja gry dla fanów serii Little Nightmares

Prawie jak w Little Nightmares…

Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że Bramble: The Mountain King to gra dla dzieci, ale nie dajcie się zwieść. Nie chcąc zdradzać zbyt wielu szczegółów fabularnych nakreślę tylko, że główny bohater - młody chłopiec o imieniu Olli - wyrusza do pobliskiego lasu celem odnalezienia swojej siostry, bowiem dziewczynka została porwana przez złego trolla. Mogłoby to posłużyć za ciekawą historię czytaną dzieciom na dobranoc, gdyby nie fakt, że…

To horror przez wielkie H!

Zresztą, w kilku miejscach nie tylko widać, że Bramble: The Mountain King to tego typu opowieść, bo momentami chcąc poznać kolejne wydarzenia, musimy przewracać kolejne strony opasłego tomiszcza, słuchając głosu narratora. To idealny moment, by zakończyć akapit o fabule, dodając jednak jeszcze jedną ważną informację - akcja Bramble: The Mountain King toczy się w świecie nordyckich baśni, więc jeśli lubicie tego typu klimaty i pokochaliście Little Nightmares, to cóż - Bramble: The Mountain King po prostu wam się spodoba.

Jaki tu jest klimat!

Zdradzanie spoilerów fabularnych to jedno, a gameplayowych to drugie, niemniej bez ujawniania czegokolwiek trudno napisać coś interesującego na temat Bramble: The Mountain King. Tym bardziej, że są w grze momenty, o których trudno mi zapomnieć. Już nawet nie chodzi o fenomenalnie zrealizowaną (zarówno pod względem atmosfery, ruchów postaci, mechaniki czy oprawy muzycznej) ostatnią walkę z bossem, ale o te mniejsze fragmenty.

GramTV przedstawia:

Na przykład w jednym z nich nasz bohater płynie łódką. Jego twarz skierowana jest wprost w kamerę, ale z dalszej odległości. Wszystko po to, by… po chwili za plecami chłopca pojawił się tajemniczy, przerażający mężczyzna w kapturze dzierżący w dłoniach ogromne grabie, którymi za chwilę będzie atakował protagonistę w trakcie walki. Tak, ów jegomość okazał się dość wymagającym, fenomenalnym bossem. Innym razem, kiedy lokacja była ukazana z kamery bocznej, a Ollie szedł z jednego krańca ekranu na drugi, w tle były chyba jakieś góry. Tyle tylko, że te góry nagle odwróciły się w stronę chłopca i okazało się, że to… A dobra, zagrajcie. Naprawdę!

Bramble: The Mountain King świetnie bawi się perspektywą, ale…

No właśnie, jest z tym jeden zasadniczy problem. Otóż kilkukrotnie dochodzi do sytuacji, w których wydaje się, że skacząc “za kadr” po prostu nasza postać zginie, a my będziemy musieli wznowić grę od ostatniego punktu kontrolnego, ale tak naprawdę za owym kadrem jest dalsza część lokacji do eksploracji.

Fakt, że kamera pracuje różnie niekiedy sprawia problemy w sekcjach platformowych, bo tak naprawdę czasem po prostu nie wiemy, czy skacząc gdzieś za chwilę nie okaże się, że następny skok musimy wykonać w zupełnie innym kierunku i nie będziemy w stanie za szybko zareagować na tę zmianę, co zmusi nas do powtórzenia niewielkiego fragmentu. Warto dodać, że na szczęście checkpointy rozmieszczone są bardzo gęsto, więc jeśli pojawia się jakakolwiek frustracja, to jedynie na chwilę.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!