Arcane - recenzja drugiego sezonu. Kolorowa wydmuszka pokolenia TikToka

Jakub Piwoński
2024/11/25 09:00

Działa to trochę jak wygaszacz ekranu – dobrze wygląda, ale nie służy czemuś większemu, a już na pewno, nie przyciąga na długie godziny.

Trudno pisać o produkcji powszechnie uwielbianej. Trudno przebić się ze swoją odosobnioną opinią, gdy zewsząd słychać tylko peany zachwytów. Spróbuję. Arcane, to według mnie serial mocno przereklamowany – kolorowa wydmuszka z atrakcyjną powłoką, lecz pustą w środku. Uff, rzekłem. Jeśli jeszcze fani League of Legends nie zrobili zwrotu w tył po takim wstępie, postaram się nakreślić mój punkt widzenia.

Jedno sobie obiecałem: jako że nie jestem graczem LoL-a, przez cały seans drugiego sezonu Arcane, w celu zachowania obiektywizmu, starałem się patrzeć na ten twór tak, jakby był adaptacją gry, którą znam i cenię. Dajmy na to Diablo albo, bardziej adekwatne do klimatu, World of Warcraft. Wyobrażałem sobie, jak zmienia się moja percepcja, gdy czuję jakikolwiek związek z bohaterami poznanymi wcześniej w grze lub ze światem, który już wcześniej odkryłem. Ta perspektywa okazała się pomocna, bo zrozumiałem, że można patrzeć na ten serial z emocjonalnym zaangażowaniem. Uruchamiałem ten „włącznik” zawsze wtedy, gdy czułem się przytłoczony teledyskową feerią kolorów, efektów i widowiskowych scen. A czułem się przytłoczony często. Za często.

Arcane
Arcane

Hermetyczna fabuła, która nie angażuje

To zdaje się być głównym problemem produkcji Netflix stworzonej z niezwykłą pieczołowitością przez francuskie studio Fortiche. Wiedzieliśmy już po pierwszym sezonie, że Arcane to tak naprawdę serial hipnotyzujący i efektowny – w wymiarze, jakiego telewizja wcześniej nie znała – a jednocześnie z fabułą hermetyczną, mało angażującą i trudno dostępną dla widzów nieznających świata League of Legends. Czekaliśmy prawie trzy lata na kolejny sezon, nie wiedząc, czy twórcy zdecydują się nas drugi raz zaprosić do tego świata. Produkcja pochłonęła bowiem ogromne nakłady stając się jedną z najdroższych serialowych animacji w historii. Ponadto wymagała niesamowitego wysiłku animacyjnego, ponieważ każda scena to efekt precyzyjnej pracy, łączącej styl malarski z dynamiczną akcją.

Czekaliśmy i się doczekaliśmy. Jestem przekonany, że fani serii będą uradowani. To nadal jest piękne, mówię to szczerze. Z czysto technicznego punktu widzenia trudno nie uznać pracy speców od animacji za oszałamiająco dobrą. Jednak po drugim sezonie moje zdanie się ugruntowało: niestety, historia jest tu pretekstem do widowiska, a nie odwrotnie. Innymi słowy, to, co dzieje się na ekranie, nie ma większego znaczenia – ważniejszy jest efekt. Twórcy kreślą co prawda relacje między bohaterami, osadzają ich w atrakcyjnym wizualnie świecie, nadają im motywacje i kładą przed nimi stawkę, o którą mają walczyć. Jako widz jednak ani tego nie zrozumiałem, ani nie poczułem.

Arcane
Arcane

Festiwal niesamowitych efektów

Nazwiecie mnie ignorantem – droga wolna. Wierzcie mi, trochę filmów obejrzałem, trochę historii prześledziłem, a to, co doświadczyłem w Arcane, nie służy większemu celowi. To zlepek scenopisarskich klisz, które silą się na górnolotny przekaz, ale trafiają w próżnię. Twórcy poruszają wrażliwe społecznie tematy (związki nieheteronormatywne także się tu pojawiają), by pokazać, że czują potrzeby współczesnego widza. Jednak treść traktują po macoszemu, jako pomost do kolejnych popisów animacji, skierowanych do pokolenia TikToka, żądnego szybkiego dopływu dopaminy. Ostatecznie historia opowiada trochę o zagubieniu – główna bohaterka traci relację z siostrą, by gdzieś po drodze ją odnaleźć i jednocześnie odkryć siebie. Taki obraz wyłania się, gdy odsunie się na bok trudną do zrozumienia politykę i mało wyrazistego antagonistę. Zagubienie bohaterki może jednak udzielić się także widzowi, jeśli ten nie zna świata LoL-a.

GramTV przedstawia:

Nie zaprzeczam – Arcane to wizualne arcydzieło, oszałamiające animacją i technicznym dopracowaniem. Każda klatka wygląda niczym obraz godny oprawienia – pełna detali, dynamiki i wyrafinowanego stylu. Cóż z tego, jeśli działa to trochę jak wygaszacz ekranu – dobrze wygląda, ale nie służy czemuś większemu, a już na pewno, nie przyciąga na długie godziny. Pod powierzchnią tej widowiskowości kryje się zaskakująco płytka, hermetyczna fabuła. Dla osób niezaznajomionych z grą świat przedstawiony może wydawać się chaotyczny i trudny do ogarnięcia, a bohaterowie – pozbawieni głębi i motywacji, które mogłyby angażować emocjonalnie. Nie udało mi się tego poczuć, nawet gdy wyobrażałem sobie, że patrzę na bohaterów WoW-a.

Jedno jest pewne – Netflix na pewno będzie zadowolony z wyników oglądalności. Studio odpowiedzialne za League of Legends, czyli Riot Games, z pewnością uzna zadanie za wykonane, bo serial na pewno umocni już i tak niemałą bazę fanów w wierze, że gra jest czymś wciąż zasługującym na kult. Szkoda tylko, że sam serial na kult nie ma szans, będąc produktem wygenerowanym pod konkretny gust. Arcane to piękne, lecz puste doświadczenie, które bardziej zachwyca, niż wciąga. Trzeciego sezonu nie będzie. I chyba dobrze.

5,5
Arcane to piękne, lecz puste doświadczenie, które bardziej zachwyca, niż wciąga.
Plusy
  • Wizualny pietyzm
  • To historia bardziej wrażliwa, niż brutalna
Minusy
  • Płytka, zbudowana na kliszach treść
  • Fabuła zdecydowanie za bardzo hermetyczna
  • Natłok efektów przytłacza
  • Wrażęnie przerostu formy nad treścią
  • Czarny charakter wyłania sie zbyt późno
Komentarze
31
Tuldor88
Gość
Ostatni wtorek

Nóż w kieszeni się otwiera czytając tą recenzję... Sam trzymam się od LoL'a jak najdalej  przez jego fandom którego rakotwórczość  jest powszechnie znana, dlatego siadając 2-3 tygodnie temu do Arcane (S1) oczekiwania miałem na poziomie "będzie to coś do kotleta"... na szczęście S2 wychodził wiec byłem w stanie przez te dwa tygodnie przejść ciągiem od S1 Ep1 do S2 Ep9... pisanie o 'pustej wydmuszce' to za przeproszeniem jak napisanie o Planescape Torment że "gra taka sobie, przegadana a rozmowy o niczym"... ehh, a starczyło minimum analizy postaci, wczucia się w ich sytuację, próby zrozumienia co daną kieruje i dlaczego oraz jak przeszłe wydarzenia na to wpływają... słabo.

Alex
Gość
Ostatni wtorek

Płytka fabuła? Może ją za bardzo widzę siebie w tych postaciach dlatego postrzegam je głębiej, ale dla mnie fabuła była jak najbardziej wciągająca i głęboka. I też nie jestem graczem Lola. Wystarczyło kilka shortsów żeby jeszcze bardziej pogłębić sobie wiedzę o tym świecie 

Piwon
Gramowicz
Autor
Ostatni wtorek
Suhdaj napisał:

Opinie są polem do dyskusji, a nie przedmiotem bezspornym. Z faktami się nie dyskutuje, a nie na odwrót.

Nie wiem czy to kwestia przypadku, ale wstawianie w nagłówku "pokolenia TikToka", w zestawieniu z negatywnym wybrzmieniem, implikuje bezpośrednio, że nie masz zbyt dobrego zdania o ludziach tego typu. Dobrze wiemy co oznacza taki "slang". Nawet jeżeli to typowy clickbait, to za niego odpowiadasz.

Typowa nadinterpretacja, a może coś więcej? Bo widzisz, sam jestem osobą która pracuje nad podobnymi typami projektów i uważam że jednak mam troszkę więcej doświadczenia w interpretacji symboliki, niż tylko z oglądania mediów.

Sam napisałem, że to czy komuś się Arcane podoba czy nie, jest zupełnie inną kwestią. Odnoszę się po prostu do błędnej opinii. Zwłaszcza, że nie jest to rozmowa "przy piwku". Idzie to szerzej w eter, więc trzeba się liczyć z odzewem korygującym.

Nie mam żadnego problemu z tym, że może mi być sugerowana ignorancja względem świata gry, tragedii greckiej czy innych tekstów kultury. Proszę bardzo. Natomiast chciałbym podkreślić jedną rzecz. To że serial posiada symbolikę, jeszcze nie oznacza, że jego ocena, będąca odbiciem subiektywnych wrażeń, powinna być wyższa. Kluczem w tym wypadku jest sposób, w jaki twórcy symbolikę komunikują. Jak zapraszają do odbycia przygody, jaki teren tworzą. Ja się w tym nie odnalazłem. Moje pytanie brzmi - powinienem się odnaleźć?

Innymi słowy: wskazanie, że coś w recenzji nie zostało ujęte w kontekście oceny autora, opowiedzenie o tym, co samemu się dostrzegło - rozumiem. Stwierdzanie, że brak należytej uwagi w przypadku aspektu X lub aspektu Z, wpływa na to, że dana ocena jest błędna lub nie - nie rozumiem.

I jeszcze odpowiadając na inny zarzut - tak, podszedłem do serialu z góry przyjętą teza. Brzmiała ona "ten serial jest męczący, pomimo tego, jak dobrze wygląda", a teza ugruntowała się we mnie po pierwszym sezonie tej produkcji. Obiecałem sobie jednak, że do drugiego sezonu postaram się podejść w sposób otwarty. Na skutek splotu różnych aspektów tego widowiska, ponownie nie udało mi się przyjąć zaproszenia twórców i umiejętnie rozgościć się w tym świecie. Nie udało mi się poczuć więzi z bohaterami, bez względu na to, jak wielką tragedię przeżywali i jak wiarygodną, względem wielu, miała ona motywację.

Czy mam rozumieć, że jeśli nie udało mi się przeskoczyć pewnych emocjonalnych blokad, albo z racji  intelektualnego lenistwa, które wybrzmiało we mnie podczas seansu (czego nie kryje), nie byłem najlepszą osobą do opowiedzenia o swoich wrażeniach?

Widzę, że serial budzi emocje i jest dla wielu ważną produkcją, z wielu powodów. Zazdroszczę. 




Trwa Wczytywanie