Jak to było, gdy nas nie było, czyli recenzja Ancestors: The Humankind Odyssey

Wincenty Wawrzyniak
2019/08/26 17:15
2
0

Ewolucja to bardzo fascynująca rzecz. Zespół Panache Digital Games zafascynowała tak bardzo, że jego członkowie postanowili stworzyć grę, która wiarygodnie ukaże jej proces. Czy im się to udało?

Kiedy usłyszałam, że mam zagrać małpą i przeprowadzić ją przez proces ewolucji, pomyślałam, że będę się świetnie bawić. Tak było, przynajmniej przez większość czasu. Niesmak pozostawiły jednak momenty, w którym absolutnie nie miałam najmniejszego pojęcia, co robić, gdzie iść, czy spać, czy jeść, czy może pić. (Wiem, że zabrzmiało jak tandetna piosenka o życiu.) Ancestors: The Humankind Odyssey na pewno nie robi jednego – nie prowadzi gracza za rączkę. To zresztą zostało wyraźnie zaznaczone na samym początku, gdy przed moim oczami ukazał się czarny ekran z białym napisem pośrodku. Słowa wywołały we mnie dwie sprzeczne emocje. Z jednej strony poczułam podekscytowanie na myśl o tym, że prawdopodobnie zostanę wrzucona do wielkiego świata, gdzie będę musiała samodzielnie poradzić sobie z każdym problemem. Z drugiej jednak pojawiło się zwątpienie – a co, jeżeli będzie nudno?Jak to było, gdy nas nie było, czyli recenzja Ancestors: The Humankind Odyssey

Ancestors: The Humankind Odyssey to przygodowa gra akcji z bardzo zaawansowanymi elementami survivalu, gdzie zdarzenia obserwujemy z perspektywy trzecioosobowej. Jest to debiut studia Panache Digital Games, na którego czele dumnie stoi Patrice Désilets – były pracownik między innymi Ubisoftu czy THQ Nordic, a także współtwórca trzech pierwszych części serii Assassin’s Creed oraz gry Prince of Persia: The Sands of Time. Produkcja nie zna takiego słowa jak skrupuły i już na początku bezpardonowo wrzuca gracza do okrutnego świata pełnego najróżniejszych niebezpieczeństw. Przenosimy się więc do dżungli, najpewniej afrykańskiej, około 10 milionów lat temu. Pierwszy przerywnik filmowy jest dość brutalny, zaś rezultatem jest rozpoczęcie gry jako malutka, śmiertelnie przerażona małpka. Musimy jak najszybciej znaleźć dla siebie schronienie przed drapieżnikami. Gdy już to zrobimy, gra przekazuje nam kontrolę nad innym osobnikiem, tym razem dorosłym. Znajdujemy wystraszoną zgubę, bierzemy ją na plecy, po czym wracamy do miejsca, które początkowo odwiedzać będziemy regularnie. Moje pierwsze wrażenie było pozytywne. Otaczają nas bowiem inni członkowie stada, z którymi najwyraźniej przywłaszczyliśmy sobie pierwszy obszar gry i okrzyknęliśmy go (oczywiście tylko metaforycznie, bo wiadomo, że mówić jeszcze nie potrafimy) swoim domem.

Niestety, nie możemy tam jednak spędzić całej gry. Prędzej czy później surowce niezbędne do życia najzwyczajniej w świecie się wyczerpią – krzaki z owocami zostaną doszczętnie ogołocone zarówno przez nas, jak i przez naszych kolegów oraz koleżanki. Woda wprawdzie jak stała, tak stoi (początkowy obszar gry umieszczony został przy wodospadzie), ale nią raczej się nie najemy. Musimy więc opuścić znajomy obszar i wyruszyć na poszukiwania… czegoś. Tutaj ponownie problemem okazuje się być główne założenie twórców – chcąc bowiem możliwie jak najtrafniej oddać klimat otaczającego nas świata i przedstawić proces ewolucji, nie tłumaczą nam praktycznie niczego poza podstawowym sterowaniem. Jasne, w menu gry istnieje sekcja z pomocą, tyle że tam również nie znajdziemy niczego poza czysto techniczną wiedzą, która w praktyce – czyli lataniem po dżungli – nie za bardzo się przyda. Przez bardzo długi czas gra wzbudzała we mnie coś w rodzaju zakłopotania. Nie miałam żadnych informacji, a cele, choć istniały, były mało precyzyjne.

W tym jednak zarazem tkwi cały urok Ancestors: The Humankind Odyssey. Nie wiemy, co musimy zrobić, więc do wszystkiego dochodzimy metodą prób i błędów albo czasem (i dosłownie) po trupach. W niczym nie pomaga nam nawet interfejs, będący bardzo minimalistycznym systemem. Wyświetlanych informacji jest niewiele, a jak już się pojawią, to średnio wiadomo, co z nim zrobić. Sporo elementów jest po prostu nieczytelnych. I choć idea przyświecająca grze jest w pełni zrozumiała, tak jednocześnie pojawia się tutaj pierwsza duża wada produkcji. Brak jakichkolwiek czytelnych instrukcji czy chociażby sugestii możecie się okazać tym, przez co wielu graczy po prostu wyłączy grę i już nigdy po nią nie sięgnie.

Fundamentem gry jest poznawanie świata za pomocą trzech głównych zmysłów: inteligencji, słuchu oraz węchu. Instynkt pozwala nam na odczuwanie zapachów roślin, które gra identyfikuje dla nas jako unoszący się pył nad krzaczkami w trybie inteligencji. Interaktywne obiekty zostały oczywiście stosownie wyróżnione, zaś początkowe interakcje ze światem ograniczają się właściwie do poznawania otoczenia i panujących w dżungli zasad. Brzmi trywialnie, ale, jak wszyscy wiemy z lekcji historii, wszystkie te czynności są kluczowe dla rozwoju gatunku. Tutaj mogę powiedzieć o kolejnej wadzie, będącej bardziej podpunktem do tej głównej, która będzie wiodła prym do końca tekstu – te trywialne czynności wykonujemy dość długo, a przynajmniej mi zajęły one całkiem sporo czasu. Być może problem tkwi w tempie mojego grania. Tak czy siak, w pewnym momencie gra zrobiła się dość… nudna. Biegasz, łapiesz gałązki, albo trafiasz na kokos i nie masz pojęcia, co z nim zrobić. Od siebie mogę powiedzieć jedną rzecz – jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda późniejszy etap rozgrywki, będziecie musieli bardzo mocno zacisnąć zęby. Dokańczając zaś kwestię tego nieszczęsnego kokosu – na początku bowiem jest on dla nas bezwartościowym owalnym obiektem. Z czasem jednak, po zdobyciu odpowiednich umiejętności, będziemy mogli wykorzystać kamień, aby dostać się do wnętrza owocu.

GramTV przedstawia:

Jeśli chodzi o przeciwników, we wczesnym etapie ewolucji sto procent przypadków nie pozostawia nam wyboru – musimy uciekać. Spotkanie z pytonem czy tygrysem oznacza wówczas pewną śmierć. Kiedy jednak rozwiniemy odpowiednie gałęzie neuronów i poznamy na przykład umiejętność obrony oraz ataku, szybko możemy zamienić się z takim tygrysem rolami.Najbardziej przyjemną rzeczą w Ancestors: The Humankind Odyssey okazało się być dla mnie poruszanie się po dżungli. Z racji tego, iż z oczywistych względów reprezentujemy gatunek małp, mamy w tej kwestii bardzo dużą swobodę. Skaczemy więc od pnącza do pnącza, wspinamy się po drzewach oraz przemieszczamy po gałęziach. System jest naprawdę płynny – chyba, że jesteście jak ja i spadniecie z dużej wysokości, aby po spotkaniu z ziemią gra poinformowała was o złamanej kończynie, która mocno ograniczy mobilność naszej małpy. Zdarza się każdemu.

Jeśli zaś chodzi o samą ewolucję, w grze zdecydowano się ją ukazać z bardziej globalnej perspektywy. Spoglądamy więc na ten proces ze świadomością wielu minionych (oraz przyszłych) lat – właśnie dlatego ważne jest, aby nie zapominać o przekazywaniu wiedzy naszym dzieciom w genach. Gracz może tworzyć pary i kopulować, pozyskując tym samym nowych członków swojego klanu. W tym przypadku ilość ma znaczenie, bowiem liczna grupa to klucz do ewolucji – a raczej do tego, aby była procesem stałym oraz płynnym. Jest to również zapewnienie sobie bezpieczeństwa na wypadek śmierci któregoś z osobników, ponieważ wtedy gra przekazuje nam po prostu kontrolę nad kolejnym.

Jeśli chodzi o kwestie czysto techniczne, mogę śmiało stwierdzić, że Ancestors: The Humankind Odyssey to gra, która została wykonana dobrze. Nie jest fenomenalna, nie zapiera tchu w piersiach, ani nie wzrusza jakością – jest po prostu, najzwyczajniej w świecie dobra. Wygląda przyjemnie, krajobrazy są ładne, roślinki ruszają się tak, jak powinny. Jedyne, co odrobinę rzuca się w oczy i wcale nie jest cechą pozytywną, to futro naszych przodków, na które najwyraźniej twórcy poświęcili mniej czasu, niż powinni. Soundtrack jest niezwykle przyjemny, a przede wszystkim idealnie oddaje panujący w grze klimat.

Podsumowując, Ancestors: The Humankind Odyssey to świetny pomysł, który na pewno można było znacznie bardziej rozwinąć (choć gra i tak posiada naprawdę imponująco złożone mechaniki) i poprowadzić na trochę inne tory. Uważam jednak, że twórcy i tak poradzili sobie z tym lepiej, niż zakładaliśmy. Największą wadą gry jest wysoki próg wejścia. Na początku możemy się bardzo łatwo zniechęcić. Jeśli jednak mocno zaciśniemy zęby i przebolejemy wczesny etap rozgrywki, później jest już tylko lepiej i ciekawiej.

6,0
Świetny pomysł z naprawdę obiecującymi fundamentami i ogromnym potencjałem. To główna zaleta, wprawdzie dość mocna, aczkolwiek jest jedna wada, która stoi tuż obok.
Plusy
  • zaawansowane mechaniki urozmaicające grę
  • bardzo bogaty system rozwoju naszego gatunku
  • swobodne, przyjemne poruszanie się
  • ciekawe rozwiązanie dość nudnego i przerobionego tematu
  • polska wersja językowa
Minusy
  • (bardzo) wysoki próg wejścia...
  • ...który szybko może zniechęcić początkujących graczy
  • niezbyt czytelny interfejs użytkownika
  • momenty, w których kompletnie nie wiadomo, co zrobić
  • brak lub błędne tłumaczenia niektórych kwestii/tekstów
Komentarze
2
garfieldgarfield
Gramowicz
22/10/2019 14:58

Zaskoczenie roku. Świetny pomysł i nie najgorsza realizacja!!

fortee
Gramowicz
30/08/2019 00:04

Kurczę , naprawdę nieźle to wygląda