Recenzja They Are Billions. Zombie RTS dla hardkorowców

Kamil Ostrowski
2019/07/06 16:00
0
0

Dawno nie grałem w żaden tytuł, który wzbudziłby we mnie tyle sprzecznych emocji: od zachwytu, po skrajne znudzenie. To świetna gra z paskudną kampanią.

Recenzja They Are Billions. Zombie RTS dla hardkorowców

Jedna z najciekawszych gier strategicznych w jakie miałem przyjemność zagrać w ostatnich latach, wreszcie doczekała się pełnego wydania. Jeszcze w czasie kiedy produkcja ta znajdowała się w programie Early Access (a była w nim ponad półtorej roku!), nabiłem przy They Are Billions ponad czterdzieści godzin zabawy. (obecnie 53 godziny, pochwalę się a co!). Wersja z “jedynką” na początku, a więc pierwsza którą można by nazwać pełnoprawną, pojawiła się wraz z udostępnieniem długo zapowiadanej kampanii. Mamy więc już pełnowartościowy produkt, którego twórcy nie boją się już nazywać gotowym. Jak broni się gra z miliardem zombie w tytule i grubymi tysiącami na mapie?

Trzeba powiedzieć otwarcie, że oczekiwania były większe. Wszystko dzięki naprawdę wciągającej mechanice trybu pojedynczej misji, który od razu rzucał gracza na głęboką wodę i pozwalał zachwycić się głębią, możliwościami i skomplikowaniem całego systemu rozbudowy i walki z kolejnymi hordami zombie. Pewna dawka losowości, wysoki poziom trudności i przyjemne poczucie walki z nieznanym rozgrzewały mnie od pierwszych momentów, kiedy to zacząłem walczyć o przetrwanie na postapokaliptycznym polu walki z hordami zarażonych. Do opisu mechaniki i trybu pojedynczej misji jeszcze wrócimy. Zdaję sobie bowiem sprawę, że nowi gracze zaczną od kampanii i to ją wypadałoby opisać w pierwszej kolejności. A z tą jest problem, bo wygląda dobrze głównie na papierze.

Zaczynamy od małego wprowadzenia fabularnego. Na zniszczonej apokalipsą zombie planecie Ziemia wstaje nowy świt ludzkości. W wielkim kraterze po trzydziestu latach nieprzerwanego rozwoju świeżo zrodzone imperium czuje się na siłach, aby spróbować odebrać zarażonym kolejną porcję zawłaszczonego świata. Na czele armii, która ma dokonać “podboju” okolicznych krain stajemy my, nowo mianowany bezimienny generał. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wcielić w życie życzenia naszego Imperatora.

Kampania dzieli się na kilkadziesiąt misji, podzielonych na trzy rodzaje. Pierwszym z nich wiążą się z koniecznością rozbudowy kolonii i odpierania kolejnych fal wrogów, co znamy z trybu misji pojedynczej. Zbieramy surowce, rekrutujemy jednostki, bronimy się przed atakami kolejnych (póki co pomniejszych) hord nadciągających z pojedynczych skrajów mapy i rozwijamy swój potencjał. Druga z gatunków wyzwań z jakimi mamy do czynienia to tak zwane walki z hordą. W tym przypadku mamy do dyspozycji pewien budżet przeznaczony na jednostki i umocnienia, a naszym zadaniem jest takie rozplanowanie potyczki, aby odeprzeć napierającą masę zombie. Wreszcie są tak zwane misje taktyczne, podczas których sterujemy co do zasady naszym bohaterem (wybranym na początku kampanii z dwóch dostępnych do dyspozycji) i penetrujemy lokacje pozostawione przez “starożytne” cywilizacje - czytaj przez Ziemian sprzed zagłady.

GramTV przedstawia:

Co interesujące, dla każdej z typów misji mamy osobny system progresji. Misje “kolonijne” staną się bardziej rozbudowane dzięki zdobywaniu w trakcie gry punktów nauki - one pozwolą nam opracować plany budowy nowych instalacji, rekrutacji nowych jednostek czy ulepszą już istniejące. Punkty imperialne sprawią, że podczas misji polegających na odpieraniu hordy do dyspozycji będziemy mieli więcej punktów, które przeznaczymy na zakup jednostek i umocnień. Wreszcie misje taktyczne staną się łatwiejsze dzięki awansowaniu naszego bohatera na kolejne poziomy.

Jak już pisałem, wszystko to brzmi bardzo interesująco na papierze, niestety w praktyce rozbija się o karygodną ułomność, której They Are Billions nie jestem w stanie wybaczyć. Otóż kampania jest zwyczajnie nudna. Pomimo faktu, iż mamy trzy rodzaje zupełnie innych misji, tak bardzo szybko stają się one mocno powtarzalne. W gruncie rzeczy warunki wygrania wszystkich misji kolonizacyjnych są identyczne, bądź sprowadzają się do tego samego: rozbuduj kolonię, odeprzyj ostateczny atak hordy, ewentualnie zniszcz wszystkich wrogów na mapie. Misje obrony punktu często związane są z tak długim oczekiwaniem na przejście wszystkich fal, że zwyczajnie minimalizowałem program i czekałem aż się zakończy. Z kolei misje taktyczne paraliżują dwa problemy. Po pierwsze, powolne poruszanie się bohatera, a po drugie, brak większych urozmaiceń. “Zabawa” polega na parciu przez kolejne pomieszczenia pełne nieumarłych, przy czym na całą misję rzadko kiedy dzieje się cokolwiek nieprzewidzianego, jak wizyta w pomieszczeniu z którego nagle wypada cała chmara przeciwników.

Tutaj trzeba powiedzieć o idiotycznej mechanice zbierania zasobów nauki i imperium podczas misji taktycznych. Polega ona na najeżdżaniu na wszystkie elementy otoczenia i oczekiwaniu na pojawienie się ikonki “zebrania”. W praktyce oznacza to, że jeżeli zobaczymy stos skrzyń w rogu pomieszczenia, to musimy ustawić kursor na każdą z nich z kolei, aby upewnić się, iż nie ma w nich nic ciekawego. Warto przy tym wspomnieć, że fabuła jest i pozostaje szczątkowa, za wyjątkiem możliwości poznania nieco historii świata ze skrawków gazet, które odblokowujemy po każdej zakończonej misji taktycznej. Tego rodzaju bolączki, czy to w postaci niedostatecznego wkładu (fabuła, odpowiednie skrypty) czy to w postaci błędów w projektowaniu (zbieranie zasobów, nierówno rozłożone fale w misjach obronnych, nuda w misjach kolonizacyjnych), składają się na wielką porażkę, jaką jest kampania.

Co innego tryb dla pojedynczego gracza i “community challenge”, które w dalszym ciągu potrafią przysporzyć ogromnej radości. Nic nie zmieniło się w tej materii od czasów, kiedy They Are Billions znajdowało się jeszcze w głębokiej becie. Więcej! Pojawiły się zmiany na plus, bowiem grę od tego czasu rozbudowano o nowe jednostki, instalacje, dodano możliwość budowania “cudów” (podobnych do tych z serii AoE), robienia screenów całej mapy, i wiele innych. Brakuje chyba tylko możliwości przyspieszania rozgrywki. Co prawda opcja ta byłaby pewnie rzadko wykorzystywana, bowiem przy tempie wydarzeń raczej przydaje się aktywna pauza, ale wciąż miło byłoby ją zobaczyć.

They Are Billions wciąż urzeka. Rozbudowana mechanika, wymagania stawiane nam przez kolejne mapy, możliwość zabawy z formami optymalnego rozwoju, wreszcie optymalizacja tejże ścieżki rozwoju, to wciąż coś, co poruszy struny miłośników simów/RTSów. Przyjemny setting, pojawiające się na ekranie hordy zombie zalewające cały ekran i zatykające procesory (idące dosłownie w tysiące, o ile nie dziesiątki tysięcy), specyficzny klimat przygody zabarwionej desperacją w postapokaliptycznym, nieco steampunkowym świecie naprawdę przyciągają i bawią. Nie bez powodu mam nabite przy tym tytule ponad 50 godzin.

Muszę poświęcić przynajmniej jeden akapit, żeby powiedzieć coś na temat oprawy audio-wideo. Absolutnie urzekło mnie to jak They Are Billions wygląda i brzmi. Nie jest to najbardziej zjawiskowa czy porywająca gra, nie poczujecie jak dech zapiera się Wam w piersiach, ale zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Modele postaci są dokładne, urokliwe i bardzo dobrze animowane. Widok możemy ostro przybliżyć, aby dostrzec miłe dla wzroku szczegóły. Pierwszą klasą są też odgłosy naszej osady, a przede wszystkim “odzywki” poszczególnych jednostek. Słowem, brzmi i wygląda jak RTS na miarę dzisiejszych czasów.

They Are Billions to gra świetna, która miała zadatki na genialną. Tryb survivalowy to wciąż prawdziwa poezja. Niestety końcową ocenę pogrąża kampania, która chociaż długa i dobrze prezentująca się w zarysach, liczbach i materiałach reklamowych, tak zupełnie nie brakuje w niej zręczności ze strony projektantów. Misi to zaważyć na werdykcie, chociaż miejcie na względzie, że gra jest wciąż ze wszechmiar godna uwagi i warta swojej ceny.

8,0
Niesamowicie szkoda jest mi obniżać ocenę, niestety nudna kampania pozostawiła spory niesmak
Plusy
  • Genialna mechanika: wciągająca, głęboka, a jednak zrozumiała
  • Urokliwa oprawa graficzna
  • Stawia przed graczem prawdziwe wyzwania
  • Zasysa jak odkurzacz w trybie survival
Minusy
  • Powtarzalność misji w kampanii
  • Mało rozwinięta fabuła - również w kampanii
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!