Max Payne spotyka Hotline Miami - recenzja The Hong Kong Massacre

Adam "Harpen" Berlik
2019/02/15 11:00
0
0

Świetna gra, ale bardzo wysoki (choć bez wątpienia uczciwy) poziom trudności może odstraszyć.

Max Payne spotyka Hotline Miami - recenzja The Hong Kong Massacre

The Hong Kong Massacre to jedna z niewielu współczesnych gier, które nie oferują paska życia. Nie jest on jednak potrzebny, bo zasady są proste. Zabijamy wrogów jednym ciosem i sami giniemy od strzału. Takie postawienie sprawy powoduje, że recenzowana produkcja nie jest adresowana do wszystkich miłośników gier akcji. Mimo to zadowoli osoby zagrywające się do bólu (ha, ha, ha!) w Hotline Miami, a także nieco starszych graczy pamiętających kultową serię Max Payne. Reszta może natomiast poczuć, że wyzwanie, któremu mają tu podołać, po prostu ich przerasta. Ale mimo to warto dać grze szansę, bo satysfakcja z pokonywania kolejnych etapów jest przeogromna!

Rozgrywka w The Hong Kong Massacre ukazana jest z perspektywy kamery zawieszonej wysoko nad kierowanym przez nas bohaterem. Zapomnijcie o komiksowej stylistyce rodem z Hotline Miami (będziemy do tej gry wracać jeszcze nie raz), bo The Hong Kong Massacre panuje znacznie poważniejsza atmosfera. Poza tym jeśli pamiętacie Dzieci Triady Johna Woo i byliście zachwyceni klimatem panującym w owym filmie, to to, co oferuje The Hong Kong Massacre również przypadnie wam do gustu. Lokacje są mroczne, a jednocześnie kolorowe. Choć akcja toczy się głównie wieczorami, na ekranie czasem świeci się więcej lampek niż w Boże Narodzenie. Neony neonami, ale jako że mamy do czynienia ze strzelanką, to mnóstwo tutaj latających pocisków, a co za tym idzie efektownych wybuchów.

Na pierwszy rzut oka The Hong Kong Massacre czerpie garściami z przywołanego już Hotline Miami. Nie jest to jednak klon hitu autorstwa studia Dennaton Games, bo Szwedzi z VRESKI wzorowali się również na przygodach Maksa Payne’a. Efekt? Genialne połączenie. Nie tylko możemy wykonywać uniki, ale także spowalniać czas (niekiedy lepiej zdecydować się na wykonanie obu tych czynności), dzięki czemu możemy uratować bohatera przed rychłą śmiercią. Na początku bardzo ciężko opanować mechanikę zabawy, co sprawia, że giniemy na potęgę. Później też kolejne zgony postaci obserwujemy nader często, ale o to w tym wszystkim chodzi. To znaczy nie o to, żeby ginąć, ale o to, żeby z tych porażek wyciągać wnioski. The Hong Kong Massacre to gra ze wszech miar uczciwa, a konieczność oglądania ekranu z napisem DEAD oznacza, że najzwyczajniej w świecie zrobiliśmy coś nie tak.

The Hong Kong Massacre oferuje wyłącznie kampanię fabularną zawierającą 35 etapów (pięć rozdziałów, po siedem poziomów w każdym). Levele można przejść w maksymalnie kilkadziesiąt sekund, ale dotarcie do ostatniego przeciwnika poprzedzone jest nieskończoną liczbą prób. W związku z tym ciężko określić, ile tak naprawdę trwa The Hong Kong Massacre, bo wszystko rozbija się o umiejętności i cierpliwość gracza. Poza tym warto powrócić do ukończonych wcześniej leveli, by przejść je raz jeszcze, tym razem nieco szybciej i/lub zaliczając dodatkowe wyzwania (np. bez korzystania ze spowalniania czasu). Dzięki temu odblokujemy gwiazdki, które przeznaczymy na ulepszanie broni.

GramTV przedstawia:

Skoro już o pukawkach mowa, to The Hong Kong Massacre oferuje zaledwie cztery narzędzia eksterminacji do wyboru: pistolet, strzelbę, pistolet maszynowy oraz karabin. Możemy zwiększać siłę rażenia, zasięg, pojemność magazynka oraz szybkość przeładowywania. Nie brzmi to szczególnie imponująco, ale w zupełności wystarcza. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o produkcji stworzonej raptem przez dwie osoby, bo tylu członków liczy studio VRESKI odpowiedzialne za The Hong Kong Massacre.

W przypadku The Hong Kong Massacre na uwagę zasługuje nie tylko bardzo klimatyczna oprawa audiowizualna, ale także świetna fizyka. Wspomniałem już, że na ekranie obserwujemy liczne eksplozje, a co za tym idzie, destrukcję otoczenia. Choć nie da się tu zniszczyć dosłownie wszystkiego, to jak najbardziej można zdewastować osłony, by zaskoczyć wroga (przeciwnicy również korzystają z tej taktyki!). Poza tym oponenci, a właściwie ich ciała, inaczej zachowują się gdy strzelamy do nich ze strzelby czy pistoletu.

Błędy? Czasem można odnieść wrażenie, że celownik lata po ekranie jak poparzony. Faktycznie tak jest, lecz na szczęście autorzy The Hong Kong Massacre umieścili w menu opcję pozwalającą na dostosowanie czułości myszy lub kontrolera. Poza tym istnieje możliwość zmiany przycisków, więc jeśli nie pasuje nam to, że strzela się lewym przyciskiem gryzonia, a spowalnia czas spacją, możemy to szybko zmienić.

The Hong Kong Massacre jest grą, którą wyłącza się z ogromną irytacją i obietnicą, że już nigdy nie wrócimy do niej, by podjąć kolejne próby. Mimo to kiedy negatywne emocje opadną, uruchamiamy tytuł raz jeszcze, dając mu „najostatniejszą” szansę. I tak w kółko aż do napisów końcowych. To jedna z tych produkcji, które jednocześnie kocha się i nienawidzi. Jakim uczuciem darzymy ją w danej chwili zależy wyłącznie od tego, czy akurat zdołaliśmy pokonać trudniejszych wrogów, czy też od godziny nie możemy przejść krótkiego fragmentu.

8,5
Wybuchowa mieszanka dla fanów Maxa Payne'a i Hotline Miami
Plusy
  • świetna mechanika strzelania
  • bardzo wysoki, ale uczciwy poziom trudności
  • zachęca do podejmowania kolejnych prób
  • całkiem przyzwoity czas rozgrywki
  • niesamowita oprawa audiowizualna
  • zaawansowana fizyka
  • możliwość dostosowania czułości kontrolera i zmiany przycisków
Minusy
  • niektórzy odbiją się od niej szybciej niż zdążą powiedzieć "zginąłem"
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!