Pamiętacie jeszcze o DayZ? Wreszcie możemy napisać recenzję

Kamil Ostrowski
2019/01/07 12:00
0
0

Bohemia Interactive wreszcie ogłosiło wypuszczenie „pełnoprawnej” wersji DayZ. Zaskoczeniu mojemu nie było końca, szczerze mówiąc liczyłem się z tym, że tytuł został już ukatrupiony.

Pamiętacie jeszcze o DayZ? Wreszcie możemy napisać recenzję

Pamiętacie w ogóle jeszcze o czym takim jak DayZ? Swego czasu świat oszalał na punkcie modyfikacji do gier z serii ArmA, które pozwalały stu graczom jednocześnie przemierzać fikcyjną krainę Czarnorusi (republika postsowiecka, a jak!), walczyć z zombie, z chłodem, głodem i pragnieniem, a przede wszystkim z innymi graczami, którzy w świecie pozbawionym jasno wytyczonych granic szybko stawali się dla siebie bezlitości. Bohemia Interactive, producent Army nawiązał w 2012 roku współpracę z Deanem Hallem, twórcą modyfikacji, a także wykupił prawa do stworzenia samodzielnej wersji gry. DayZ Standalone szybko wylądowało na Steamie jako produkcja o statusie „Early Access”. Sprzedano miliony kopii… po czym o produkcji stało się cicho. Czas płynął, gatunek wyewoluował w formę, którą znamy jako battle-royale, w ramach którego niepodzielnie króluje Fortnite i w mniejszym stopniu PUBG. Kiedy gros osób zapomniało już w ogóle o samodzielnym DayZ, twórcy pod koniec grudnia zeszłego roku ogłosili, że produkcja wreszcie otrzyma wersję 1.0. Prac nad rozwojem produkcji nie zaprzestano, jednak wypuszczenie pełnoprawnego w mniemaniu dewelopera produktu stanowi przecież sygnał do pisania recenzji. Co też niniejszym czynię.

Po wejściu do gry po raz pierwszy od kilku lat przeraziła mnie archaiczność rozgrywki, do spółki z liczbą rozbudowanych mechanizmów, którymi zasypali mnie twórcy. Naszą postać opisuje szereg systemów: zdrowie, krwawienie, temperatura ciała, pragnienie oraz głód. Jeżeli nie zadbamy o siebie, szybko znajdziemy się po drugiej strony, czyli oczywiście martwi. Umrzeć w DayZ jest zresztą niewiarygodnie łatwo. Możemy zacząć krwawić, nie zorientować się w porę i nie zdobyć bandaży. Możemy zachorować, chociażby z zimna, a znalezienie lekarstw w świecie Czarnorusi jest niewiarygodnie trudne. Nie muszę chyba wspominać o głodzie i pragnieniu, chociaż ten element został wreszcie porządnie zbalansowany i zdobycie nadgnitego jabłka nie kończy się okrzykiem radości. Wreszcie są inni gracze.

Jeżeli sądzicie, że graliście w najbardziej już bezlitosne dla uczestników produkcje, to nie znacie życia, dopóki nie siądziecie do DayZ. Grając możemy wylogować się w każdej chwili i wrócić na serwer nawet po paru dniach – zupełnie jak w MMORPG. Wyobraźcie sobie tylko, że godziny, albo i dziesiątki godzin zbieractwa, kompletowania ekwipunku, ślamazarnego przeszukiwania ruin, zakamarków opuszczonych portów, baz wojskowych, lasów i tak dalej, kończy jeden strzał zaczajonego w zaroślach snajpera, który od tygodni niepodzielnie panuje na serwerze. Wy również jesteście zmuszeni do żerowania na innych – zaciukanie innego gracza to najlepszy sposób, aby przyspieszyć znacząco swój progres. Rzadko więc kiedy idzie oprzeć się pokusie sięgnięcia po młotek i zaatakowania przeglądającego swój ekwipunek „dopasionego” przeciwnika, bądź zwykłego odstrzelenia początkującego, który ucieka ze swoim marnym dobytkiem. Rodzi to zarówno frustrację, jak i ekscytację.

Do tej pory opis DayZ Standalone brzmi pewnie dosyć zachęcająco. System miałby szansę działać, gdyby nie szereg błędów, zarówno koncepcyjnych, technicznych, jak i w wykonaniu.

GramTV przedstawia:

Rozumiem że DayZ ma być trudne. Jednak odnoszę wrażenie, że w swoich pragnieniach nadania tytułowi hardkorowego sznytu, producenci poszli za daleko. Rozgrywka ślamazarzy się niemiłosiernie, zebranie podstawowego ekwipunku trwa całe godziny, a sytuacji nie poprawia brak mapy czy kompasu (są to zwykłe przedmioty, bardzo trudne do odnalezienia i niewygodne w użyciu). Sytuacji nie poprawia dziwaczne, niewygodne sterowanie, które zmusza nas do zaglądania co i rusz do ekwipunku, a tym samym odsłonięcia się na zagrożenie ze strony innych graczy.

Mapa jest ogromna, ale w wielkiej mierze pusta. Dziwacznie wyglądają domostwa, w których wszelki dobytek to parę śmieci na podłodze, dwie puste szafy i stojące w rogu krzesło. Straszą puste pokoje, magazyny, kontenery czy całe magazyny. Zupełnie nienaturalne wydają się leżące zupełnie losowo na ziemi przedmioty. Puszka jedzenia leży na podłodze pokoju, w którym nie znajduje się nic innego. Pusty karabin znajdziemy na końcu korytarza prowadzącego donikąd. Z jednej strony mamy bogaty system craftingu, rozmaite systemy opisujące naszą postać, mnóstwo rozmaitych przedmiotów, a z drugiej strony żeby skorzystać z tych dobrodziejstw trzeba stanąć na głowie, poświęcić mnóstwo czasu i zaakceptować głupawe uproszczenia.

Sytuacji nie poprawia okropny system walki, zarówno wręcz, jak i strzelania. Lanie się łomem z zombiakami to ponury żart – nieumarli przenikają przez nas, nie mogąc się zatrzymać po rozpędzeniu się do pełnego biegu i machają rękami jak laleczki w teatrze kukiełek. Nie ma możliwości ataku w biegu. Zmiana broni to droga przez mękę. Nie rozumiem też kto wymyślił, żeby przed wciśnięciem „ognia” (lewy przycisk myszy), trzeba było wcześniej wcisnąć „gotuj się” (prawy przycisk myszy). W efekcie dostajemy niezręczną, mało widowiskową walkę, w dodatku wypełnioną bugami i technicznymi skrótami. Aha, wspomniałem o lewitujących w powietrzu przedmiotach, doczytujących się teksturach, obiektach i generalnym ubóstwie w zakresie warstwy wizualnej? Nie? No to czujcie się powiadomieni.

Ostatecznie grając w DayZ czujemy się, jakby ktoś wrzucił nas do tego świata za karę. Pięć lat temu, kiedy DayZ święciło sukcesy jako darmowa modyfikacja, można było przymknąć oko na wiele elementów, bowiem uwagę zwracało nowatorskie podejście i innowacje – przeplecenie elementów MMO-podobnych z shooterem i mocnym naciskiem na survival. Pół dekady w branży gier wideo to jednak cała epoka, wobec czego produkcja Bohemia Interactive sprawdza się równie dobrze, jak sprawdziłby się homo erectus w prowadzeniu samochodu. Gdyby oczywiście komuś udałoby się tchnąć życie w taką skamielinę. W świecie interaktywnej rozrywki możemy takie cuda wyczyniać, wobec tego oto on: produkt minionej epoki, próbujący dostarczać rozrywki. Z zerową skutecznością.

4,5
Gra spóźniona co najmniej o 5 lat, a nawet wtedy miałbym wiele zastrzeżeń
Plusy
  • Bogactwo systemów i mechanik
  • Sporo przedmiotów, system craftingu
Minusy
  • Ślamazarna rozgrywka
  • Błędy, błędy, błędy
  • Anemiczny system walki
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!