To nie tylko list miłosny do fanów gatunku - recenzja gry The Darkside Detective

Adam "Harpen" Berlik
2017/09/26 10:00
0
0

The Darkside Detective to po prostu dobra przygodówka.

To nie tylko list miłosny do fanów gatunku - recenzja gry The Darkside Detective

The Darkside Detective nie wymyśla koła od nowa. Nie stara się również doprowadzić odbiorcy do niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Nie oferuje rozbudowanej, wielowątkowej fabuły. Nie posiada zaawansowanej oprawy graficznej. A mimo wszystkich tych braków dzieło niezależnego studia Spooky Doorway ma w sobie coś, co sprawia, że trudno oderwać się od ekranu. Szkoda tylko, że autorzy zdecydowali się na przygotowanie zaledwie kilku rozdziałów, a ukończenie każdego z nich zajmuje nieco ponad pół godziny. Grę można przejść zatem w jeden wieczór.

The Darkside Detective zawiera sześć spraw do rozwiązania, więc nie mamy tu do czynienia z ciągłą fabułą. Każde z dostępnych zadań rozpoczyna się na komisariacie, ale w tej lokacji przebywamy jedynie chwilę (nie licząc jednej sprawy, w której pozostajemy na dłużej w siedzibie policji). Ruszając do akcji zwiedzamy zupełnie nowe miejscówki, gdzie będziemy zmagać się z różnorodnymi problemami. Choć początkowo będzie mogło wydawać się, że na barki głównego bohatera spadnie konieczność rozwiązania typowych zadań, bardzo szybko zorientujemy się, że wielokrotnie protagonista zostanie zmuszony do badania zjawisk paranormalnych, a historia potoczy się w niespodziewanym kierunku.

Wspomnianym bohaterem The Darkside Detective jest detektyw Francis McQueen, któremu w codziennej pracy towarzyszy oficer Dooley (w jednym z zadań staje się nawet grywalną postacią, ale tylko na moment). Panowie trafią w różne zakątki fikcyjnego miasteczka Twin Lakes, by odbyć podróż między wymiarami, znaleźć potwora straszącego uczestników obozu kempingowego, odnaleźć zaginioną dziewczynkę, dowiedzieć się, co niepokoi czytelników miejskiej biblioteki i nie tylko. W ich życiu służbowym nie ma miejsca na nudę.

GramTV przedstawia:

Jak wspomniałem, The Darkside Detective nie rozbawi nikogo do łez. Ale ciężko nie uśmiechnąć się pod nosem, widząc kłócącego się ducha H. P. Lovecrafta z Edgarem Allanem Poe przy regale bibliotecznym. Nie sposób nie zauważyć, jak twórcy wielokrotnie ironizują, na przykład wtedy, gdy plakietka obok wejścia do nowej lokacji głosi, że w tej jaskini nie ma nic ciekawego (a jest, oczywiście). Bardzo łatwo można dostrzec liczne nawiązania do popkultury, spoglądając na nazwiska postaci widocznych na ekranie, czy też tytuły poszczególnych zadań (Tome Alone czy Malice in Wonderland to tylko dwie z sześciu spraw do ogarnięcia).

Pod względem mechaniki rozgrywki The Darkside Detective to po prostu stara szkoła. Gra nie prowadzi nikogo za rękę, a zagadki logiczne bywają momentami... nielogiczne, więc pomaga klikanie wszystkiego na wszystkim. Czy próbowaliście kiedyś naprawić gaśnicę, wypełniając ją bitą śmietaną? Albo prosiliście kupę o klucz do otwarcia drzwi? No właśnie. Pomimo iż całość opiera się na eksplorowaniu lokacji, przeprowadzaniu dialogów i zbieraniu przedmiotów w celu użycia ich w odpowiednich miejscach (lub połączeniu z innymi rzeczami w ekwipunku), łamigłówki są różnorodne i ciekawie zaprojektowane. Nie bywają jednak na tyle trudne, byśmy musieli zerkać do poradnika. Głównie dlatego, że bardzo często poruszamy się w obrębie kilku niewielkich obszarów.

The Darkside Detective niewątpliwie ma swój urok. Nie tylko z wyżej wymienionych powodów, ale także dlatego, że może pochwalić się naprawdę klimatyczną oprawą. Spoglądając na screeny ewidentnie widać nawiązania do klasycznych przygodówek. Dwuwymiarowa grafika jest raczej umowna. Ciężko tu zobaczyć twarze bohaterów, można natomiast przyjrzeć się wielkim pikselom zastępującym poszczególne części ciała naszego detektywa, towarzyszącego mu oficera i innych postaci, a także imitującymi obecność obiektów otoczenia.

Nie zdradzę wiele, jeśli napiszę, że autorzy The Darkside Detective chcieliby zrobić kolejną część swojej gry. Tak przynajmniej wynika z planszy pojawiającej się tuż po napisach końcowych. Najpierw jednak recenzowana produkcja musi się odpowiednio sprzedać. Czy uda jej się tego dokonać, skoro oferuje niezbyt długi czas rozgrywki i kosztuje prawie 12 euro? W tej cenie niekoniecznie, ale warto dodać ją do listy życzeń, czekając na obniżkę. Spooky Doorway przygotowało bowiem naprawdę solidną przygodówkę, która nie tylko gra na sentymencie, ale także oferuje możliwość spotkania ciekawych postaci i angażujący przebieg rozgrywki. Broni się jako list miłosny do fanów gatunku i tytuł, który znajdzie uznanie wśród graczy niemających do czynienia z klasycznymi produkcjami z lat dziewięćdziesiątych.

8,0
Warto wybrać się do miasteczka Twin Lakes
Plusy
  • różnorodne, ciekawie zaprojektowane sprawy do rozwiązania
  • zapadający w pamięć bohaterowie
  • zróżnicowane łamigłówki
  • liczne nawiązania popkulturowe
  • klimatyczna oprawa wizualna
Minusy
  • nie wnosi nic nowego do gatunku
  • mogłaby być dłuższa
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!