Złoty interes, czy wielka wtopa, czyli po co Microsoftowi Mojang

Mateusz Mucharzewski
2014/09/17 11:30
6
0

2,5 mld $ za Minecrafta - interes życia Microsoftu, czy może palenie pieniędzy w piecu? Gigant z Redmond dokonał największej transakcji w branży od czasów przejęcia Activision przez Vivendi. Czy w tym wypadku również okaże się to strzałem w dziesiątkę?

Złoty interes, czy wielka wtopa, czyli po co Microsoftowi Mojang

O tym wydarzeniu będzie mówić się jeszcze przez długi czas, zwłaszcza w kontekście tego, czy wydanie 2,5 miliarda dolarów na w gruncie rzeczy jedną grę to świetna inwestycja, czy może wielki błąd Microsoftu. To oczywiście okaże się dopiero za kilka lat, ale już teraz możemy zastanowić się, co takiego gigant z Redmond może zrobić ze studiem Mojang. Według pierwszych informacji Markus Persson, twórca Minecrafta, propozycję odkupienia od niego udziałów w firmie złożył już kilka miesięcy temu. Microsoft miał więc sporo czasu na dokładne przemyślenie tej inwestycji i ustalenie, co można zrobić z takim fenomenem. Opcji jest całkiem sporo.

Wbrew pozorom największym beneficjentem całej transakcji może być nie Microsoft Studios, a sekcja firmy zajmująca się tabletami i smartfonami. Biznes ten od lat przynosi ogromne pieniądze Apple i Samsungowi, a Microsoft mimo gigantycznych inwestycji (ponad 7 mld dolarów za dział telefonów komórkowych Nokii) nadal pozostaje daleko w tyle za konkurencją. To właśnie na urządzeniach z system iOS oraz Android niezwykłą popularnością cieszy się Minecraft Pocket Edition (21 mln pobrań do maja tego roku). Dostępność gry na urządzeniach z Windows Phone na pewno pozwoli znacząco zwiększyć ich sprzedaż. W najlepszym wypadku będzie to jeden z najważniejszych momentów dla tej platformy. Taka marka jak Minecraft przyciąga dziesiątki milionów osób. Inwestycję będzie spłacać nie tylko sprzedaż samej gry, ale i wydatki na inne aplikacje klientów, którzy właśnie ze względu na produkcję studia Mojang zdecydowali się kupić nową Nokię z Windows Phone na pokładzie, bądź tablet Surface. Jeśli więc miałbym obstawiać kto jako pierwszy skorzysta na najnowszej inwestycji Microsoftu, wskazałbym te dwa urządzenia.

Podobne zdanie przedstawiają amerykańskie media zajmujące się finansami, między innymi agencja Bloomberg. Gdybym miał wyobrazić sobie jak wyglądały ostatnie chwile przed zawarciem umowy, pewnie widziałbym pięć osób - Markusa Perssona, Carla Manneha oraz Jakoba Porsera, założycieli studia Mojang, a także Phila Spencera i Satya Nadellę z Microsoftu. Po tym jak panowie zakończą negocjacje ostatniego punktu umowy, a następnie ją podpiszą, wstaną i podziękują sobie za dokonanie transakcji. Jestem przekonany, że zanim wszyscy uścisną sobie dłonie, gdzieś na świecie grupa programistów pełną parą rozpocznie portowanie Minecrafta nie tylko na Windows Phone, ale i Windows 8. Oba systemy zostały wcześniej ominięte przez Mojang (według Perssona rynek smartfonów Microsoftu jest za mały, z kolei wspomniany system operacyjny był przez niego mocno krytykowany) i bez wątpienia szybko zostanie to nadrobione. Nie zdziwiłbym się również, jeśli gra wyląduje na Steamie. Dzisiaj gigantowi z Redmond może zależeć przede wszystkim na dotarciu do jak największej grupy odbiorców. Gra od dawna jest multiplatformowa, a więc nie ma sensu na siłę robić z niej tytułu na wyłączność.

Kupno studia Mojang to nie tylko "położenie łapy" na sprzedaży Minecrafta, ale i pomijane przez wielu licencjonowane produkty. Już teraz sprzedaż zabawek, czy gadżetów to ogromny biznes i bez wątpienia Microsoft będzie chciał jeszcze go powiększyć. Według pierwszych informacji na rynku ma pojawić się nie tylko sporo nowych zabawek, ale i filmy. Wprawdzie niedawno zamknięte zostało Xbox Entertainment Studios, ale to na pewno nie przeszkodzi gigantowi z Redmond w przygotowaniu, samemu lub w kooperacji z jakąś większą wytwórnią, różnych animacji, czy to serialu, czy filmu pełnometrażowego. Minecraft to dzisiaj marka równie wielka co Angry Birds. Microsoft kupił więc nie tylko studio z bardzo popularną grą, ale ogromny brand, która od dawna mocno wykracza poza świat elektronicznej rozrywki. To w dużym stopniu wyjaśnia tak ogromną cenę i nadaje sens całej transakcji. Oprócz produkcji Rovio nie ma na świecie gry, która ma tak mocną pozycję w kulturze masowej. Co ciekawe, obie marki powstały nie w Stanach Zjednoczonych, czy Europie Zachodniej, a Skandynawii. To tylko pokazuje jak wielką siłę w branży stanowi ta część Starego Kontynentu.

A co z kontynuacją Minecrafta? Ta bez wątpienia powstanie (raczej szybciej niż później) i w tym wypadku będzie jeszcze mocniej napędzać sprzedaż sprzętu Microsoftu. Wątpię jednak w wyłączność dla Xbox One. Myślę, że gigant z Redmond przygotuje wersję nie tylko na swoją najnowszą konsolę, ale i powstający Windows 9 (ewentualnie również Windows 8) oraz Windows Phone. Gra zapewne będzie pozwalać na przechowywanie stworzonych światów w chmurze i przenoszenie ich między urządzeniami. Jeśli grywalność będzie stać na odpowiednim poziomie, a wsparcie dla prowadzących kanały na YouTube i Twitch zachęci do tworzenia tysięcy filmików, Microsoft może doczekać się hitu, który pociągnie sprzedaż niemalże wszystkich jego produktów. Wtedy wydane kilka dni temu 2,5 mld dolarów przestaną robić wrażenie. Gra sama zarobi krocie, a dodatkowo pociągnie za sobą popyt na sprzęt, a to z kolei przełoży się na liczbę pobrań innych gier i aplikacji. Wtedy koło zacznie samo się napędzać, a produkty Microsoftu będą mogły przebić popularnością nawet urządzenia Apple.

GramTV przedstawia:

Może to zbyt optymistyczny scenariusz dla giganta z Redmond, ale na pewno prawdopodobny. Sukces Minecrafta to książkowy przykład znanego od lat efektu owczego pędu - w skrócie konsumenci kupują produkt głównie dlatego, że jest on bardzo popularny, co napędza popyt do niebotycznych rozmiarów. Wielu marketingowców pewnie powiedziałoby, że to wręcz Święty Graal marketingu. Microsoft nie znalazł sposobu na jego wywołanie, on go po prostu kupił i teraz chce ten efekt przełożyć na swoje pozostałe produkty. Nie będzie łatwo, ale jeśli się uda, CEO korporacji, Satya Nadella, będzie mógł cieszyć się taką sławą jak sam Bill Gates.

Nie trzeba było długo czekać, aby w internecie pojawiły się komentarze graczy, którzy uważają, że 2,5 miliarda dolarów można było przeznaczyć na całe mnóstwo świetnych gier. Racja, Microsoft na pewno znalazłby tysiące sposobów, aby za te pieniądze przygotować produkcje na wyłączność dla Xbox One, czy Windows Phone. W tym jednak wypadku nie o to chodzi. Jeszcze kilka dni temu perłą w koronie Microsoftu było Halo. Mimo wielu lat rozwoju serii, kilku świetnych gier, dzisiaj marka jest daleko w tyle za Minecraftem. Na Windows Phone pojawił się jeden tytuł z tej serii - Halo Spartan Assault (później trafił również na Xbox One, PC i Xbox 360). Czy pociągnął za sobą sprzedaż telefonów, czy tabletów? Istotna w tym wypadku jest oczywiście skala i jakość samej gry, ale nie zmienia to faktu, że Minecraft to jednak inna liga.

Microsoft ma w ofercie wiele świetnych gier na wyłączność, takich jak wspomniane Halo, Gears of War, Forza, Quantum Break, czy Fable. Biorąc pod uwagę chociażby line-up Xbox One na końcówkę tego roku, zdecydowanie nie ma się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie. Jeśli jednak ma się tyle pieniędzy co gigant z Redmond (ponad 70 miliardów dolarów rezerw), nie ma sensu marnować okazji do nabycia tak wielkiego fenomenu, jakim jest Minecraft. Microsoft mógłby kupić wiele innych studiów, czy marek, ale te inwestycje na pewno nie miałyby takiego znaczenia dla całej spółki, nie tylko samego działu Xboksa, jak właśnie pozyskanie ekipy Mojang. Cała transakcja, podsumowując ją w jednym zdaniu, nie miała na celu kupna nowej gry na wyłączność, a zdobycie na własność fenomenu na najwyższą skalę. Czy się komuś to podoba, czy nie, czy rozumie fascynację Minecraftem, czy nie, takie są fakty.

Dla porównania EA za PopCap w 2011 roku zapłaciło 1,3 mld dolarów, duet Pandemic-BioWare kosztował 860 mln dolarów, a Playfish 400 mln dolarów (łącznie więcej niż 2,5 mld dolarów, a efekt mało zadowalający). Dzisiaj wartość całej grupy CD Projekt to około 500-600 mln dolarów, a 2 mld dolarów okazało się za małą sumą, aby przejąć Take Two (próbowało EA). Porównując to do zakupu Microsoftu, zwłaszcza biorąc pod uwagę potencjał Minecrafta, 2,5 mld dolarów wydaje się już nieco mniej szokującą sumą. Jeśli wszystko ułoży się zgodnie z planem, inwestycja może zacząć być rentowna szybciej, niż nam się wydaje, a to pozwoli na zarobienie pieniędzy, przy których dwa i pół miliarda nie robi większego wrażenia. Jak wspomniałem wcześniej, przejęcie żadnego innego studia nie daje takiego potencjału (może z wyjątkiem Rovio, ewentualnie Wargaming, czy Rockstar Games). Z różnych badań ruchu w internecie wynika, że Minecraft to jedno z najpopularniejszych haseł, w rankingach będące wyżej niż wiele znanych od lat marek niekoniecznie związanych z grami. Takie rzeczy muszą więc kosztować miliardy, ale co najważniejsze, są tego warte. Co również istotne, utrzymanie studia Mojang będzie relatywnie tanie. Obecnie zatrudnionych jest tam około 40 osób i mimo iż zapewne zmieni się to szybko, jest to jedna z mniejszych ekip należących do Microsoft Studios.

Giganci pokroju Microsoftu lubią dokonywać tak drogich przejęć również z tego powodu, że ich brak może narazić firmę na jeszcze większe straty. Jak wspomniałem wcześniej, gigant z Redmond ma grubo ponad 70 mld dolarów rezerw, na które składają się zyski z wielu lat prowadzenia działalności. Takie pieniądze są łakomym kąskiem dla inwestorów. Są nimi nie tylko, mówiąc językiem prawnym, osoby fizyczne (jak Bill Gates, Paul Allen, czy Steve Ballmer), ale i różnego rodzaje instytucje, na przykład fundusze inwestycyjne. Te często wywierają ogromną presję na zarządzie spółki, aby wykorzystał posiadane rezerwy, oczywiście wypłacając ich część w postaci dywidendy akcjonariuszom. Z podobnymi naciskami regularnie musi walczyć nie tylko Microsoft, ale i Apple (ponad 100 mld dolarów rezerw). Wydanie dużych pieniędzy na przejęcie innej firmy, zwłaszcza jeśli jest to finansowo uzasadnione, jest dla spółki znacznie lepszym rozwiązaniem niż wypłacanie dywidendy.

Mimo iż nie każdy to rozumie, przejęcie studia Mojang przez Microsoft daje tej firmie ogromne możliwości, których do tej pory nie było, nawet z tak popularnymi markami jak Halo, czy Gears of War. Pierwsze decyzje pokazują również, że gigantowi z Redmond nie zależy tylko na zdobyciu nowego tytułu na wyłączność, a czymś znacznie więcej. Nic więc dziwnego, że niepewny staje się los karcianki Scrolls. Kiedy Microsoft walczy o największą rybę w wodzie, nie będzie przejmować się płotką. Jeśli więc spojrzy się na całą sprawę szerzej, widać że w działaniach korporacji jest sporo sensu. Być może po latach rządów Steve'a Ballmera i wielu piekielnie drogich oraz równie nieudanych inwestycjach, wreszcie udało się trafić na żyłę złota.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
17/09/2014 21:49

Mojang został sprzedany bo Notch nie miał ochoty być już symbolem Minecrafta. W sumie to od jakiegoś czasu był pionkiem a jak sam określił w swoim liście pożegnalnym do fanów nie chciał nim być. Chce tworzyć małe projekty, cieszyć się podczas ich tworzenia i nie angażować się w nic dużego. W sumie to jako udziałowiec większościowy może robić do końca życia co chce. Może nawet nic nie robić. Dużo można przeczytać tutaj minecraft-serwery.com/poradnik,30,microsoft-kupil-minecrafta-za-8-miliardow-notch-pub likuje-szokujacy-list-pozegnalny.html jest przetłumaczony list Notcha, tłumaczenie oficjalnego stanowiska Mojanga i Microsoftu. Jestem ciekaw jak będzie ze Scrollem, na razie nikt nic nie wie i pewnie potrzymają nas chwilę w niepewności. Fajnie by było jakby pozwolili starej ekipie dokończyć projekt. Już od dawna zresztą zapowiadany. Oby nic się nie zmieniło.

Usunięty
Usunięty
17/09/2014 16:40

2,5 miliarda dolarów na pewno wygląda imponująco, ale nie zapominajmy o inflacji. Zresztą z tego co wiem, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Nixon w roku 1971 przestał opierać dolar amerykański na złocie to z ceny 30 dolarów za uncję złota dzisiaj uncja złota kosztuje 1600 dolarów. Dlatego pieniądze niby cały czas są większe i większe, ale jednocześnie pieniądz ma coraz mniejszą wartość. Osobiście też bym na miejscu Microsoftu próbował zainwestować rezerwy dolarowe, bo co z tych pieniędzy, gdyby nie było czego za nie kupić? Chyba zgodzicie się ze mną, że nie są one wtedy nic warte. A kiedyś do tego dojść musi, że wszystko pieprznie, długi rosną, a zamiast je spłacać pieniądze się dodrukowuje.Dlatego Microsoft powinien inwestować pieniądze, gdy ma ich wystarczająco.

Alexei_Kaumanavardze
Gramowicz
17/09/2014 15:11
Dnia 17.09.2014 o 14:58, KeyserSoze napisał:

Chyba od czasu kupienia przez Facebook Oculusa za 2 duże bańki :) czyli nie od tak dawna.

Wydaje mi się, że jednak kupno Oculusa ma mniejszy wpływ na branżę. Chociażby dlatego, że zasadniczo kupiono w zasadzie produkt jeszcze nie gotowy, tu zaś mamy przejęcie, chyba największego fenomenu ostatnich lat.




Trwa Wczytywanie