Carmageddon: Reincarnation - wrażenia z wersji alfa

Paweł Pochowski
2014/03/26 19:00

Jeszcze kilka miesięcy temu mogło wydawać się, że seria Carmageddon to relikt przeszłości, który co prawda można czasem powspominać z rozrzewnieniem, ale który pozostanie w niej zakopany równie głęboko co trumna w ziemi, a wszelki próby wykopania jej stamtąd winny być karane równie mocno co dewastacje cmentarzowych pomników. Wybaczacie ten ponury początek, ale to w końcu Carmageddon - gra o rozjeżdżaniu przechodniów.

Carmageddon: Reincarnation - wrażenia z wersji alfa

Tymczasem znalazła się ekipa, która postanowiła trupa wskrzesić. Co więcej, swój pomysł przedstawiła szerszej publiczności, a ta - w liczbie ponad 15 tysięcy chętnych osób - dofinansowała go niebagatelną kwotą 625 tysięcy dolarów. To nawet o 225 tysięcy więcej niż potrzeba było, by projekt doszedł do skutku. W ten oto właśnie sposób Stainless Games rozpoczęło prace nad reinkarnacją marki i nadało jej nawet stosowną nazwę - Reincarnation. W tym miejscu pozwolę przywołać sobie definicję z PWN, zgodnie z którą reinkarnacja to "odradzanie się człowieka po śmierci przez wstępowanie jego duszy w ciało innej istoty". Carmageddon: Reincarnation jest więc nowym wcieleniem doskonale znanej nam gry. Stainless Games przez ostatnie lata kombinowało z różnymi produkcjami ( Happy Tree Friends: False Alarm, Risk: Factions, Magic: The Gathering) ale najwazniejszymi pozycjami w ich rodowodzie zawsze pozostaną dwie pierwsze części Carmageddon - oryginał z roku 1997 i wydana rok później kontynuacja o podtytule Carpocalypse Now. I żeby była jasność: za Carmageddon TDR 2000 odpowiadała inna ekipa - Torus Games.

Jaka idea przyświeca twórcom przywracając do życia Carmageddon? Powrót do korzeni, tzw. re-boot. Reincarnation zawierać będzie wszystkie elementy, z których zasłynął oryginał, a więc: brutalne wyścigi z przeciwnikami uwzględniające rozjeżdżanie przechodniów (i krów) w klasycznym dla serii otoczeniu, z doskonale znanymi nam kierowcami i samochodami, a ponadto przy uwzględnieniu zbierania power-up'ów. Elementy te mają zostać jednak przeniesione na zupełnie nowe tereny, a to dzięki mocy dzisiejszych komputerów, zaawansowanej fizyce czy systemowi rag-doll, który będzie mógł w pełni zaprezentować swoje działanie za każdym razem, gdy maska naszego pojazdu spotka się z tyłkiem przechadzającego się po okolicy przechodnia. Zabawie w pojedynkę towarzyszyć ma zaawansowana SI, a gdybyśmy chcieli pograć z żywymi przeciwnikami - twórcy obiecują multi. Twórcy dołączą do gry także edytor powtórek, który najlepsze akcje pozwoli załadować na YouTube, a następnie polecić znajomym za pomocą serwisów społecznościowych. Gotowa gra ma zostać wydana pod koniec tego roku na PC, natomiast od 27 marca będzie dostępna w formie wczesnego dostępu na Steam, dla wszystkich, którzy chcą wziąć udział w testowaniu wczesnej wersji i aktywnie brać udział w szlifowaniu tego kamienia na śliczny diament. Tyle w teorii.

Co z praktyką? Otrzymaliśmy możliwość testowania wczesnej wersji Carmageddon: Reincarnation. Rzekłbym nawet, że bardzo wczesnej wersji, która nie jest ochrzczona nawet mianem pełnej alfy. Wersja oznaczona została numerkiem 0.1, a włączaniu gry towarzyszyła informacja o tym, że nic nie jest gotowe, co więcej - nic nawet nie jest bliskie finalnemu kształtowi, a to co widzimy na ekranie to tak naprawdę wstęp do alfy - "pre-alfa". Co więcej, to nie tylko czcze słowa - tak jest naprawdę. Na ten moment produkcja nie przeszła optymalizacji, także nawet na całkiem świeżym komputerze wyposażonym w mocną grafikę i cztery rdzenie nie zawsze działała z odpowiednią płynnością. To jednak nie wszystko, część efektów nie została jeszcze zaimplementowana (dotyczy to nie tylko tekstur na większości otoczenia, ale także części efektów dźwiękowych), natomiast wiele rzeczy było po prostu niedostępnych. Tyczy się to chociażby trybu kariery, trybu wieloosobowego oraz trybu carmageddon, większości map oraz rodzaju wyścigów. Generalnie do aktualnej dyspozycji oddano graczom dwie mapki w jednym środowisku działające w trybie freeplay w zawodach "classic carma". Oprócz tego, że całość nie działała zbyt szybko, to gra lubiła się wywalać do pulpitu lub zawieszać. Ale oczywiście jest to zrozumiałe biorąc pod uwagę, w jak wczesnej fazie znajduje się obecnie projekt.

Co najważniejsze - w Carmageddon: Reincarnation powrócą doskonale znane samochody oraz kierowcy z Max Damage i jego słynnym czerwonym orłem na czele. Nie zabraknie także z całą pewnością Psycho Pitbulla z jego żółtą ciężarówką (tym razem to holownik), charakterystycznego żółtego pojazdu Screwie Lewiego czy Kuttera siedzącego za kierownicą zielonego "prawie jak Lambo" Countslasha. Większość pojazdów w grze wykonana jest dopiero w ponad połowie, ale już teraz widać przywiązanie do oryginału i charakterystyczny dla serii styl graficzny. Co więcej, już od samego włączenia Carmageddon: Reincarnation atakuje nas głośna, gitarowa muzyka, która udowadnia, że i pod tym względem nie ma mowy o porzuceniu oryginalnego charakteru. Przecież w przeszłości na soundtracku znaleźć można było chociażby Iron Maiden. Twórcy udowadniają, że i dziś lubią mocną muzykę, zresztą - czy tak modne ostatnio dubstepy czy inne elektroniczne "łupłupy" w ogóle pasowałyby do rzeźnia, która odbywa się na drogach w Carmageddon? Moim zdaniem absolutnie nie.

Także i gameplay bliski jest temu, co doskonale znamy już z wcześniejszych części. Z jednej strony bierzemy udział w wyścigu, w którym walczymy o jak najwyższą pozycję; przepychamy się więc z rywalami używając ku temu nie tylko łokci, ale i wszystkiego co niezakazane (w sensie - w tej grze nic nie jest zakazane, a wszystko jest dozowolone, o!). Opłaca się wdawać w krwawe jatki, bo poważnie uszkadzając rywala możemy ułatwić sobie zwycięstwo, jeżeli tylko w ferworze walki nie zapomnimy o tym, by czołówka nie uciekła zbyt daleko. Oprócz tego rozglądamy się za power-up'ami, a gdy tylko nadarzy się odpowiednia okazja dokonujemy dekapitacji ciała przechodniów na krwawą miazgę i kilka większych, wylatujących w powietrze fragmentów, ale dziś nie jest to już tak rażące jak kiedyś, wątpię więc, by ktokolwiek miał do twórców pretensje o przesadną brutalność.

GramTV przedstawia:

To co pozytywnie przykuło moją uwagę to system sterowania samochodami. Auta miały swoją odpowiednią wagę, przez co nie czułem, że prowadzę "resoraka" czy plastikową wydmuszkę. Co więcej, choć momentami ciężko było to stwierdzić po braku odpowiednich tekstur w otoczeniu, ale ścigaliśmy się w lodowym otoczeniu, a poprawkę na śliskie podłoże trzeba było brać przy każdym zakręcie, przez co nie można było pozwolić sobie na przesadzanie - był to najprostszy sposób na zbyt mocnego dzwona, co mogło skończyć się nie tylko urwaniem koła, ale wręcz całkowitym zniszczeniem auta - na szczęście zawsze miałem pod ręką przycisk pozwalający na naprawę auta, kiedy tylko tego potrzebowałem, choć kosztowało to część punktów zbieranych podczas zabawy. Fizyka co prawda czasem świrowała, co było widać szczególnie mocno, gdy auto wylatywało w powietrze podbite jakimś elementem nawierzchni, ale mocno spodziewam się tego, że twórcy dadzą sobie z tym radę, w końcu to bardzo, bardzo wczesna wersja gry.

Podobnie jak w dotychczasowych częściach Carmageddonu - nie będzie z góry wytyczonej jedynej dobrej drogi do celu. W granym przeze mnie trybie były punkty kontrolne, które trzeba było zaliczać, ale czy dostaniemy się tam z prawej czy lewej strony, jadąc gdzieś górą czy może dołem - kompletnie nie miało to znaczenia, choć zmieniało charakter wyścigu, bo w różnych miejscach dostępne były inne "znajdźki" lub bonusy. Gdy się dobrze poszukało poza trasą wyścigu znaleźć można było interesujące miejsca. Nie wygląda jednak na to, by w grze miała być dostępna otwarta mapa niczym w TDR 2000, którego zresztą oryginalni twórcy nie uznają za część Carmageddonu. Ale jest to trochę spekulacja z mojej strony, gdyż nie wiem jakie konkretnie tryby zostaną wprowadzone do pełnej wersji.

Przyznam, że podczas zabawy w Carmageddon: Reincarnation bardzo mocno powiało oldschoolem. I to do tego stopnia, że przyznam szczerze, nabrałem wątpliwości co do racjonalności całego projektu. Gra kopiuje jeden do jednego pomysł na grę, która sprawdziła się w roku 1997 - miejsce, w którym wtedy znajdowała się, a w którym teraz jest nasza branża odległe są od siebie jak Ziemia i Księżyc. Zresztą, nie do końca nawet rozumiem, dlaczego twórcy silą się na zrobienie tego samego co wiele lat temu. Jak sami słusznie zauważyli - technologia poszła do przodu! Dlaczego nie mogli pozostawić głównej koncepcji na makabryczne wyścigi nieoszczędzające przechodniów, ale dorobić do tego nową, świeżą otoczkę? Ogromne miasto, inną planetę, nie wiem - kreator samochodów, palne bronie, a może rywalizację niczym na arenie - cokolwiek nowego? Zamiast tego odgrzewają pomysł na Carmageddon z tymi samymi postaciami, pojazdami czy dodatkami. Dodatkowo całość na ten moment nie prezentuje się tak, jak powinna, biorąc pod uwagę, że mamy aktualnie rok 2014. Carmageddon: Reincarnation jest we wczesnej alfie, ale jakoś w podobnym stadium Next Car Game od twórców kultowego FlatOuta potrafiło zaprezentować next-genowy charakter zabawy, choćby w szczątkowej części. W Reincarnation szczerze przyznam, że mocno mi go brakuje, przez co tym bardziej ubolewam nad tym, że gra tak kurczowo trzyma się swojej historii.

Nie zrozumcie mnie źle. Daleki jestem od narzekania na Carmageddon: Reincarnation, bo jest jeszcze zbyt wcześnie, by cokolwiek w pełni ocenić. Po prostu się nie da. Ale od samego początku mam delikatne wątpliwości na ile sens odtwarzania gry sprzed wielu lat ma tak właściwie sens. A czas spędzony z alfą tego produktu wcale moich wątpliwości nie rozwiał. Wprost przeciwnie. Mimo to, mam szczerą nadzieję, że podczas następnych miesięcy gra zmieni się nie do poznania, a ja pod koniec tego roku będę mógł z ulgą napisać, że moje wątpliwości okazały się jedynie nieuzasadnionym czarnowidztwem. Oby tak właśnie było.

Jeżeli jesteście zainteresowani wykupieniem wczesnego dostępu do Carmageddon: Reincarnation możecie zrobić to m.in. za pomocą oficjalnej strony gry. Uprzedzam jednak, że to pre-alfa, na której roztrzaskać mogą się najwierniejsi fani marki, a ponadto - wymaga ona naprawdę mocnego peceta.

Komentarze
38
Usunięty
Usunięty
28/03/2014 11:57

> hmm stary dobry carmagedon ? mi pasuje tylko proszę mniej BUGÓW/błędów tyle .Poczekajmy na kolejne poprawki i wtedy zobaczymy, jaki będzie finalny produkt. Na raazie wygląda zachęcająco:)

Usunięty
Usunięty
28/03/2014 11:55

> > Jaki sens ma w ogóle pierwsze zdanie? kickstarter skończył się powodzeniem prawie> 2 lata> > temu, a potem dostali jeszcze kase od bullfrogau> Od Bullfroga? Bullfrog nie istnieje od 10 lat.Kolega nie wyraził sie jasno, dostali kase od udziałowca Lesa Edgara, który był założycielem Bullfroga.

Usunięty
Usunięty
27/03/2014 09:58

źle użyte słowo dekapitacja w tekście, jako fan masakry muszę na to zwrócić uwagę :P




Trwa Wczytywanie