Deadly Puzzles: Toymaker - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2014/03/17 13:15
2
0

Artifex Mundi znane jest ze świetnie wykonanych i zróżnicowanych gier przygodowych. Jedna z najnowszych propozycji studia, Deadly Puzzles: Toymaker, wygląda pięknie, ale oferuje niewiele ponad ucztę dla oczu odbiorcy.

Deadly Puzzles: Toymaker - recenzja

Początek jednak tego nie zwiastuje. Fabuła gry Deadly Puzzles: Toymaker (polski tytuł to Mordercza Układanka: Lalkarz, ale sama gra jest dostępna jedynie w angielskiej wersji językowej) traktuje o poszukiwaniach pewnego seryjnego mordercy młodych kobiet, który na miejscu zbrodni pozostawia charakterystyczny znak - zabawkę. Stąd też jego pseudonim wśród policjantów i (zapewne) dziennikarzy, czyli tytułowy Zabawkarz. Pomysł dość oklepany, wielokrotnie wykorzystywany, ale scenarzyści zdążyli już nieraz udowodnić, że potrafią poprowadzić niby znaną nam historię w ciekawy i niespotykany sposób, kierując ją na zupełnie inne tory, niż byśmy się spodziewali. A jak jest tutaj?

Deadly Puzzles: Toymaker stara się być thrillerem psychologicznym, przynajmniej przez pierwszy kwadrans, ale po pierwszych kilkunastu minutach tak naprawdę przestaje nas interesować, kim jest pani detektyw, której poczynaniami kierujemy, i czy uda się jej złapać głównego antagonistę, czy też nadal pozostanie on nieuchwytny i jego ofiarą padną kolejne kobiety. Nasza bohaterka jest wyjątkowo bezpłciowa, podobnie zresztą jak jej przeciwnik - zabójca pojawia się na ekranie zbyt często, a z jego wypowiedzi, skierowanych oczywiście do funkcjonariuszki, można wyczytać tylko jedno: oboje wiemy, jak to się skończy. Tak, jak zawsze w grze, filmie lub książce. Zło przegra. Dobro zwycięży. Ja, zły pan, pokazuje Ci się tylko po to, by gracz wiedział, że wkrótce mnie złapiesz. Twórcy być może chcieli wprowadzić element zaskoczenia, ale w istocie zaserwowali nam - jak już napisałem - oklepany do bólu scenariusz, którego finał może przewidzieć nawet dziecko. A szkoda, bo inne gry Artifex Mundi potrafią zaskakiwać. W pozytywnym znaczeniu tego słowa, rzecz jasna. Toymaker to jednak bolesne rozczarowanie i wyjątek od reguły.

Zdarza się jednak, że gameplay bierze górę nad scenariuszem i gra potrafi się wybronić fantastyczną rozgrywką. Deadly Puzzles: Toymaker jest niestety monotonną produkcją. Dlaczego? Schemat jest prosty i przez trzy godziny, bo tyle maksymalnie potrzeba na ukończenie tytułu, wykonujemy cały czas te same czynności. Jest zagadka do rozwiązania - gdy się z nią uporamy, odkryjemy kawałek mapy. Na niej pojawią się nowe lokacje do eksploracji, które w istocie okazują się planszami z ukrytymi obiektami. Gdy wszystkie zaliczymy, znów będziemy musieli uporać się z łamigłówką. I tak w kółko. Nie mam nic przeciwko fajnym zagadkom, ani grom typu hidden object. Nie lubię natomiast monotonii - Artifex Mundi w innych swoich grach udowodniło, że potrafi stworzyć gameplay tak, by gracz do końca czuł się zaangażowany. Tasując pomysły, zmieniając miejsce akcji, wprowadzając ciekawe dialogi i charyzmatycznych bohaterów. Zapomnijcie o rozbudowanej interakcji, bowiem nie ma tu z kim zamienić paru słów, ani kogo spotkać - jeśli liczycie jedynie na zagadki, to będziecie się dobrze bawić. Jeśli na fabułę. Cóż...

GramTV przedstawia:

Deadly Puzzles: Toymaker ma na szczęście świetną zaletę, czyli oprawie graficzną, która jest de facto ogromnym plusem wszystkich gier zabrzańskiego studia. Plansze z ukrytymi obiektami wykonane są z pomysłem, nie można zarzucić im monotonii (każda jest inna) oraz świetnego stylu. To kolejna produkcja Artifex Mundi, na którą można patrzeć bez końca i cieszyć się niesamowitą kreską twórców oraz doborem kolorów na poszczególnych ekranach. Co ciekawe, autorzy pokusili się tu o kilka ewidentnych nawiązań do świata gier wideo - na jednym z dołączonych obrazków zobaczycie chociażby pudełko z grą Diavolo, a gdzie indziej płytę lub jakiś album z Enigmatis: Duchy Maple Creek. Miło odnaleźć takie smaczki.

Tak, jak inne produkcje Artifex Mundi, tak i Deadly Puzzles: Toymaker, zostało stworzone z myślą o niedzielnych graczach, czyli odbiorcach, którzy na co dzień nie mają do czynienia z grami wideo. Nie dziwi więc obecność cech charakterystycznych, takich jak niski poziom trudności i możliwość skorzystania z podpowiedzi, dzięki której dowiemy się, co powinniśmy zrobić w danym momencie. Tradycyjnie również zagadki logiczne możemy pominąć, jeśli nie jesteśmy w stanie ich rozwiązać. Słowem - tę grę skończy każdy, co nie jest wadą, bowiem taki był zamysł twórców i tego oczekują adresaci tytułu.

Deadly Puzzles: Toymaker miało pierwotnie ukazać się wiosną ubiegłego roku, ale ostatecznie gra trafiła do sprzedaży przed kilkoma tygodniami. Odniosłem wrażenie, że podczas produkcji Artifex Mundi wielokrotnie zmieniało koncepcję, na czym ucierpiała ostatecznie jakość tytułu. Spłycona do granic możliwości fabuła, która jest tylko pretekstem do dalszych działań, skandalicznie krótki czas rozgrywki oraz schematyczny przebieg zabawy sprawiają, że najnowsza gra zabrzańskiego studia raczej nie jest warta polecenia. Raczej, ponieważ kosztuje niewiele, bo zaledwie siedemnaście złotych i mimo wszystko jest to kwota, którą warto wydać, by przez dwie, maksymalnie trzy godziny, uporać się z przygotowanymi planszami hidden object i nieskomplikowanymi zagadkami logicznymi. Nie starajcie się jednak szukać tu ciekawej historii i różnorodnych łamigłówek, bo poczujecie zawód.

5,5
Artifex Mundi stać na wiele więcej
Plusy
  • świetna oprawa wizualna
  • ciekawie zaprojektowane plansze hidden object
  • niska cena
Minusy
  • bardzo płytka fabuła (ewidentny brak pomysłów na rozwinięcie scenariusza)
  • monotonna i skandalicznie krótka rozgrywka
Komentarze
2
Harpen
Redaktor
Autor
17/03/2014 14:13

Będzie niedługo. :)

Usunięty
Usunięty
17/03/2014 13:51

Zajęliście się grą Toymaker, produkcją skierowaną raczej tylko do wielbicieli ukrytych obiektów, a recenzji świetnego Grim Legends jak nie było, tak nie ma. Czemu?