"Powrót Engarde to był żart" - wywiad z twórcami pisma

Łukasz Berliński
2011/10/01 10:10

Pomysł na pismo pojawił się w sklepie konsolowym. Odważny, bo kierowany do dojrzałego odbiorcy nastawionego na dobrą publicystykę. Nie w pełni zrealizowany, bo po pięciu numerach zakończono działalność. Z Borysem Iliewem i Adamem Wieczorkiem, współtwórcami pisma Engarde, rozmawiał Łukasz Berliński.

Pomysł na pismo pojawił się w sklepie konsolowym. Odważny, bo kierowany do dojrzałego odbiorcy nastawionego na dobrą publicystykę. Nie w pełni zrealizowany, bo po pięciu numerach zakończono działalność. Z Borysem Iliewem i Adamem Wieczorkiem, współtwórcami pisma Engarde, rozmawiał Łukasz Berliński.

- Co się stało z Engarde?

Borys Iliew: Engarde stało się historią, dla mnie prywatnie, pełną dobrych wspomnień. Było i sporo problemów, ale dziś to dla mnie historia trochę szalonego i spontanicznego eksperymentu zrodzonego w głowach garstki zapaleńców.

Adam Wieczorek: Najogólniej rzecz biorąc dopadł nas kryzys. Niestety nie stało za nami potężne wydawnictwo, które mogłoby przejść nad nim do porządku dziennego. Proza życia.

- Konkurencja była dla was zbyt silna?

Adam: Zawsze twierdziłem, że ze względu na target nie byliśmy bezpośrednią konkurencją dla istniejących wtedy miesięczników. Daleki byłem od myślenia w kategoriach rywalizacji. Kierowaliśmy się do innej grupy docelowej.

Borys: Neo i PE mają ogromne doświadczenie i bazę tysięcy wiernych czytelników. Nie traktowaliśmy ich nigdy jako bezpośredniej konkurencji, po za tym celowaliśmy w inny target niż te pisma.

- W Polsce według was nie ma już miejsca na kolejne pismo o tematyce gier wideo?

Borys: Jak najbardziej jest. Potrzeba jednak bardzo doświadczonego zaplecza, wyczucia rynku i konkretnego, sprecyzowanego pomysłu na formułę.

Adam: Miejsce zawsze jest, należy tylko skonkretyzować target. W naszym wypadku wydawał się dość konkretny, ale w ogólnym rozrachunku okazał się jeszcze zbyt rozmyty. Na pewno w tej chwili podeszlibyśmy do tego problemu inaczej. "Powrót Engarde to był żart" - wywiad z twórcami pisma

- Nie da się ukryć, że polski rynek pism konsolowych jest podzielony pomiędzy dwa główne tytuły. Ostatnio jednak pojawił się Playbox, jak widzicie jego szanse na powodzenie?

Adam: Stoi za nim duży koncern, który może sobie na wiele pozwolić. Jest tam też doświadczona redakcja, więc o ile tylko zmieszczą się w korporacyjnych ramkach zysków i strat, powinni przetrwać i rozwijać się dalej. Jeśli chodzi zaś o moje prywatne odczucia, to żadne z obecnych na polskim rynku pism konsolowych nie spełnia moich oczekiwań.

Borys: Śledzę rozwój Playboxa i jestem pełen podziwu dla tej ekipy. Nie jest to mój styl konsolowego magazynu ale podoba mi się jak świadomie i profesjonalnie rozwijają go z numeru na numer. Trzymam kciuki, zwłaszcza że w ekipie Playboxa znalazł się nasz redakcyjny kolega Ping, którego pozdrawiam i życzę sukcesów. Swoją drogą, mogliby zmniejszyć format. To pismo jest za duże!

- Waszym celem było pisanie do dojrzałego odbiorcy. Zaledwie pięć wydanych numerów pisma świadczy o tym, że taki target nie potrzebuje sprofilowanego dla siebie pisma?

Adam: Bynajmniej. Wyniki sprzedaży wyraźnie pokazywały, że taka grupa odbiorców istnieje - nie jest olbrzymia, ale jest i konsekwentnie kupuje pismo. Co więcej, uważam, że ta grupa będzie stale rosła, bo dorastają kolejne pokolenia graczy, które orientują się nagle, że mając rodzinę na utrzymaniu oczekuje się zupełnie innych treści niż gdy biegało się do szkoły czy na uczelnię.

Borys: Engarde nie zdążyło się w pełni ukształtować i dotrzeć do tego dojrzałego odbiorcy. Nasz magazyn rozłożył szalejący kryzys i brak doświadczenia oraz odpowiedniego zaplecza. Dziś wciąż uważam, że dojrzały gracz jak najbardziej potrzebuje sprofilowanego pisma. Potrzeba jednak jaj by takie pismo w Polsce wydać.

- Jeśli nie po Engarde, to po jaki inny tytuł powinien według was sięgnąć dojrzały odbiorca? Macie swoje ulubione źródła informacji o grach?

Adam: Przy chronicznym braku czasu na cokolwiek ograniczam się do VG247.com. Sporadycznie odwiedzam Gram.pl czy Polygamię, aby zobaczyć wiadomości z rodzimego podwórka. Cenię sobie Jawne Sny, ale wolałbym tego typu materiały przeczytać na papierze – czytanie z ekranu długich materiałów jest strasznie męczące.

Borys: W sieci podstawa to Gametrailers i Gamerankings. Te dwie strony dają masę informacji o grach. Od recenzji po tony materiałów filmowych. Nasze najpopularniejsze serwisy także trzymają wysoki poziom i warto poszerzać swoją wiedzę w oparciu o ich informacje. Prasa drukowana? Warto kupować Neo i PE bo to sprawdzone marki, pełne rzetelnych, często ekskluzywnych informacji. Warto też inwestować w Playboxa. To nowy magazyn który z naszą pomocą ma szansę fajnie się rozwinąć. Dla najbardziej ambitnych graczy, żądnych konkretnej branżowej wiedzy polecam magazyny Edge oraz Game Developer Magazine.

- Parę miesięcy temu na waszym facebookowym profilu pojawiła się okładka z napisem „wracamy” i... Gdzie ten powrót?

Borys: Z tego co mi wiadomo był to żart. Czyj? Tego nie wiem.

Adam: Sądzę, że cała inicjatywa była żartem lub próbą wybadania świadomości marki wśród użytkowników Facebooka - jak widać była ona mizerna.

Borys: Co do powrotu Engarde to nie widzę takich szans. Nie jestem zwolennikiem takich powrotów. Nie ma co oglądać się za siebie. Engarde jest historią, przygodą. Jestem wzbogacony doświadczeniami tej przygody i pozostawiam Engarde w spokoju.

- Gdyby jednak pojawił się inwestor, podjęlibyście się reaktywacji Engarde lub stworzenia nowego periodyku dla starszych graczy?

Adam: Raczej nie podjąłbym się już kierowania takim przedsięwzięciem. Wolałbym zostać współpracownikiem. No chyba, że propozycja byłaby wyjątkowo kusząca finansowo.

Borys: Reaktywacji Engarde mówię stanowcze nie. Nowy periodyk? Count me in!

- Po zamknięciu pisma wspominaliście, że nie chcielibyście całkowicie rozwiązywać redakcyjnego zespołu. Trochę czasu minęło, każdy poszedł własną drogą czy też pracujecie wspólnie nad czymś nowym?

Adam: Przez chwilę pracowaliśmy w prawie kompletnym składzie nad xboksowym fanzinem. Niestety nieprzewidziane wydarzenia natury osobistej pokrzyżowały moje wszelkie plany związane z tytułem Xgarde. W tej chwili nie mam po prostu fizycznie czasu na prowadzenie takiego projektu. Doba musiałaby mieć 48h. Z tego samego powodu zrezygnowałem zresztą z pisania dla Gram.pl.

Borys: Ja zawodowo rozwijam się w zupełnie innej dziedzinie, ale naszą branże śledzę z niezmienną pasją. Z dumą obserwuję też jak część naszej redakcyjnej ekipy rozwija się w rodzimych, konsolowych magazynach i portalach. Sam skupiłem się na ogrywaniu wszelkich konkretnych produkcji w domowym zaciszu, ale jeśli mam być szczery to rozpoczynający się (z hukiem! – Deus Ex) sezon rozbudził we mnie chęć zrecenzowania kilku co ważniejszych tytułów.

GramTV przedstawia:

- Oznacza to, że pomysł Xgarde został zaniechany, czy też ktoś inny przejął nad nim pieczę?

Adam: Ten rozdział jest już ostatecznie zamknięty.

- Przejdźmy do historii. Kto i kiedy wpadł na pomysł stworzenia Engarde?

Borys: Engarde startowało w sieci. Tu genezę zostawię Adamowi. Natomiast na pomysł samego magazynu wpadliśmy z Adamem i Tronikiem zupełnie spontanicznie. W trakcie jednej z rozmów o branży w mojej ówczesnej pracy w sklepie konsolowym. Sklep zresztą stał się miejscem pierwszych narad. Tam powstała wczesna wizja magazynu, która zaowocowała „kontrowersyjnym” wizualnie numerem pierwszym.

Adam: Pomysłodawcą Engarde był Krzysiek Bartnik. Pracowaliśmy wtedy razem w nieistniejącym już portalu gry.o2.pl. Engarde było naszą odskocznią od pewnych mechanizmów, które nie odpowiadały nam w codziennej pracy. Później zapadła decyzja o zamianie portalu na papier. Krzysiek brał udział w pracach nad pismem do jego końca wspierając nas radą i materiałami.

- Jakim kluczem kierowaliście się tworząc zespół redakcyjny?

Adam: Częściowo byli to krewni i znajomi królika, choć tak naprawdę stal hartowała się dłużej. Głównie zależało nam na ludziach, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią w miarę sprawnie przelewać myśli na papier. Pełny skład redakcyjny ukształtował się tak naprawdę gdzieś w okolicach czwartego numeru, kiedy już dokładnie wiedziałem komu mogę powierzyć konkretne materiały, kto może podjąć się zadania „na ostatnią chwilę”, a kto potrzebuje miesiąca i codziennego kopania w tyłek. Nie bez znaczenia była też osobowość piszących. Zależało nam na zespole, w którym możemy się porozumieć i gdzie nie będzie wewnętrznych tarć. W dużej mierze udało się to osiągnąć. Najlepszym dowodem jest fakt, że większość z nas ciągle utrzymuje kontakt na gruncie prywatnym, choć życie poprowadziło nas w zupełnie odmiennych kierunkach.

- Kto wpadł na pomysł tytułu, z którego wymową miał problem chyba każdy, kto choć raz wziął wasze pismo do ręki? Co on oznaczał i jak się go powinno poprawnie wymawiać?

Borys: Zawsze bawiło mnie jak ludzi irytuje, albo dziwi ta nazwa; jej pisownia i wymowa. To taki charakterystyczny już element Engarde, nie tłumaczyłbym tego bardziej. A wymowę uznajemy dowolną.

Adam: Jeśli miałbym być złośliwy to rzekłbym, że wymowa każdego z obecnych na rynku pism jest problematyczna. A na poważnie to nie sądzę, aby był to jakikolwiek problem dla naszych czytelników. W końcu kierowaliśmy się do ludzi dojrzałych i inteligentnych.

Co do znaczenia nazwy, jeszcze na etapie internetowym, zależało nam na wskazaniu, że nie boimy się ostrych recenzji, w których operujemy pełną skalą 1-10, a nie 7-10. Zresztą w piśmie trafiło się nam kilka tytułów ocenionych poniżej piątki.

- Czy mieliście jakieś plany wobec Engarde, których nie udało wam się wdrożyć lub nie zdążyliście ich zrealizować?

Borys: O, planów mieliśmy sporo. Od drugiego numeru mieliśmy coraz bardziej spójną wizję rozwoju magazynu. Ciekawa publicystyka, felietony, elegancki, ciekawy styl graficzny. Można by długo wymieniać, ale to ogólnie kierunek w którym szliśmy. Były i kontrowersyjne pomysły, jak choćby całkowita rezygnacja z ocen w recenzjach.

Adam: Akurat ten ostatni pomysł miał być zrealizowany w numerze szóstym pisma, który nigdy nie ukazał się drukiem. Materiały w większości były już zresztą gotowe. Był to akurat numer kwietniowy i stwierdziliśmy, że jest to dobry moment na tego typu eksperyment i wybadanie preferencji czytelników. Wielka szkoda, że nie mieliśmy okazji sprawdzić tego w praniu.

- Od dłuższego czasu część badaczy mediów przewiduje śmierć prasy. Tymczasem w naszej branży drukowane periodyki często posiadają materiały ekskluzywne, które dopiero później trafiają do sieci. Jak myślicie, ten stan rzeczy się utrzyma czy też w najbliższym czasie to się zmieni?

Borys: Koniec tematycznej prasy drukowanej nie nastąpi jeszcze długo. Dopóki istnieje duża grupa ludzi lubiących szelest kartek, zapach drukarskiej farby oraz wygodę przeglądania papierowego pisma. Zmienia się za to polityka wydawnicza. Podobnie jest na rynku wydawnictw muzycznych. Pisma tematyczne pójdą tą samą drogą. Mniejsze nakłady, więcej ekskluzywnego contentu.

Adam: Ciągle uważam, że prasa papierowa jest wygodniejsza do czytania – i to nawet przy panującym szale na tablety. Tego ostatniego nie zwinę w rulon, a do działania gazety nie potrzebuję energii elektrycznej. Materiały na wyłączność też już niedługo przestaną mieć znaczenie, bo już w dniu publikacji wszyscy przedrukują je w sieci. Moim zdaniem kluczem do przetrwania prasy drukowanej jest publicystyka.

- Nie próbowaliście ratować waszego pisma przenosząc się do sieci?

Borys: Myślę że byliśmy już zmęczeni ratowaniem papierowej wersji pisma . W tamtym czasie nie mieliśmy już możliwości konkretnego startu w sieci a nie chcieliśmy robić tego na pół gwizdka.

Adam: Część redakcji podejmowała pewne próby, ale niestety nic z tego nie wyszło. Może to i lepiej.

- Jak według was powinien wyglądać idealny magazyn o grach wideo?

Borys: 120-140 stron, elegancki format i design, dużo ciekawej publicystyki w tym nietuzinkowe felietony, designerska zabawa składem i tu czasem stylowy, wizualny odjazd. Do tego ostre, trafne recenzje, minimalistyczna „oceniaczka” i mocne ekskluzywne materiały.

Adam: Nie więcej niż 84 strony. Zero zapowiedzi i newsów (to może być na stronie pisma). Krótkie, konkretne recenzje bez lania wody, ocen w jakiejkolwiek skali i komentarzy pod zdjęciami, prosty i czytelny skład, a na dokładkę, a raczej jako główne danie, publicystyka w szerokiej formie.

- Co byście poradzili tym, którzy w przyszłości być może chcieliby pójść waszymi śladami i założyć własne pismo o grach? Jakich błędów przy takim przedsięwzięciu nie należy popełniać?

Adam: Na ten temat można napisać całą książkę. Generalnie podstawowa zasada jest prosta – bez zaplecza dużego wydawcy nie warto podejmować ryzyka – chyba, że wygrałeś właśnie kumulację w Lotto i nie wiesz co zrobić z pieniędzmi. Z punktu widzenia redaktora konieczne jest też postawienie grubej kreski między kontaktami towarzyskimi, a pracą.

Borys: To ogromna i bardzo ryzykowna inwestycja dla ludzi bez doświadczenia. Jeśli ktoś ma konkretny pomysł na pismo, poparty jakimiś ,choć trochę miarodajnymi badaniami rynku, powinien postarać się przekonać do tego pomysłu doświadczonego wydawcę. To moja najważniejsza i w zasadzie jedyna rada. Miejcie w szeregach kogoś z doświadczeniem, kto obierze kurs i podejmie długofalowe, strategiczne decyzje. Reszta może już być czystym owocem waszej twórczej wizji.

Komentarze
13
PanLucek
Gramowicz
05/10/2011 16:45

Aż się łezka w oku kręci ;)

Dared00
Gramowicz
05/10/2011 16:24
Dnia 05.10.2011 o 15:40, byverter napisał:

Nie ma się co dziwić rynek gier konsolowych umiera, więc tak samo się dzieje z pismami mu poświęconymi.

Ohohoh. Dowody?Przypominasz mi nieco młodszego mnie, który głosił, ze "PCTY UMIERAJĄĄĄA".

Usunięty
Usunięty
05/10/2011 15:40

Nie ma się co dziwić rynek gier konsolowych umiera, więc tak samo się dzieje z pismami mu poświęconymi. Choć przydałaby się gazetka poświęcona grom na iPody, Androidy i inne handheldy.




Trwa Wczytywanie