Lubiana przez dzieciaki postać karateki misia Po to świetny materiał na grę, co zresztą potwierdziła całkiem niezła (jak na „filmówkę”) część pierwsza. Wydawać by się mogło, że przy wsparciu dla Kinecta zabawa nabierze nowego wymiaru, bo można kopać i wyprowadzać ciosy, co prawda w powietrze, ale jednak za pomocą własnych kończyn. A jednak okazuje się, że Kung Fu Panda 2 leży i kwiczy pod każdym niemal względem.
Zacznijmy może od tego, że wspomniana obsługa Kinecta jest chyba najgorszą spośród tych, które do tej pory przyszło mi testować. Ruchy oddawane były dość chaotycznie i przypadkowo, nie wspominając już o tym, że gdy do zabawy przystąpił mój syn – do którego w końcu gra jest skierowana – było jeszcze gorzej. Zabawa w kampanii w głównej mierze opiera się na minigierkach, których znaczną część stanowią walki z kolejno pojawiającymi się na ekranie przeciwnikami sympatycznej Pandy. Mamy więc następujące po sobie sekwencje – najpierw atakujemy (kopiąc, wyprowadzając ciosy i skacząc), a potem bronimy się (bloki, uniki, zbicia ciosów przeciwnika). Problem w tym, że zwłaszcza defensywa zawodzi. Opóźnienie jest tak duże, że dziecko często ma problem by nadążyć, w efekcie przegrywa i musi powtarzać całą walkę.
Miś o spóźnionym refleksie
Nie jest to również urozmaicone, bo przeciwników zazwyczaj jest kilku i walczą z naszym misiem po kolei. Oprócz walk w Kung Fu Panda 2 spotykamy się również z innymi minigierkami. Te bywają nawet ciekawe (choć problemem nadal jest Kinect), żeby dla przykładu wymienić serwowanie głodnym klientom baru misek z kluskami (trzeba najpierw wybrać odpowiedni rodzaj zamówienia, a potem celnie rzucić miskę do delikwenta), czy wyścigi riksz. W tym ostatnim przypadku podobnie jak w spływie pontonów z Kinect Adventures skaczemy; przechylamy się na boki, by skręcać oraz kucamy, by uniknąć zderzenia z przeszkodą. Jednak dokładnie tak jak w czasie walk często musimy blokować nadlatujące z przeciwka przedmioty, a z tym już ciężko jest nadążyć. Wygląda na to, że – pewnie niezamierzenie – Po to panda o bardzo spóźnionym refleksie...
Takie niedopracowanie gry dla dzieci sprawia, że Kung Fu Panda 2 szybko zaczyna irytować, zamiast bawić. Poziom tej irytacji wzrasta, gdy z upływem czasu uświadamiamy sobie, że ilość minut przeznaczona na zabawę jest chyba mniejsza od tej, jaką spędzamy, czekając na załadowanie się kolejnego etapu. Otóż plansza z napisem „Loading” jest z pewnością najczęściej i najdłużej pokazywaną w tej grze. Nie znam się na programowaniu, ale wątpię czy związane jest to z jakąś niesamowicie wielką ilością danych, które „poukładać” sobie musi konsola, bo Kung Fu Panda 2 wcale nie prezentuje się efektownie. Raczej jestem skłonny uznać, że to po prostu fatalna implementacja, która w efekcie rozsierdzi nawet najbardziej cierpliwe dziecko i rodzica. Niemal już widziałem, jak syn chce mnie zapytać - „Tato, a w co my się tu właściwie bawimy? W granie, czy w czekanie?”
Sześciolatka z biegłym angielskim - pilnie szukam
W zasadzie atutem Kung Fu Panda 2 powinna być historia, bo gra podejmuje opowieść tam, gdzie skończył się film. Fabuła prezentowana jest w przerywnikach, które poziomem odstają od kinowej animacji, ale od biedy da się je jeszcze przełknąć. Dla mnie historia mistrzów, którzy chcą rozprawić się z przeciwnikami i obronić miasto była wprawdzie zbyt infantylna i pozbawiona jakiegoś konkretnego spoiwa, ale dziecko jednak z przyjemnością chłonie takie „pokazy obrazków”. Tu niestety też napotkamy na ogromny problem, bowiem Kung Fu Panda 2 nie została w naszym pięknym nadwiślańskim kraju spolszczona. Nie mówię już o pełnym dubbingu, ale choćby lokalizacji kinowej. No niestety! Nic! Włączyć możemy sobie, co najwyżej, napisy angielskie, co w naszym przypadku było oczywiście pozbawione sensu.
W efekcie wszelkie niuanse historii musiałem wyjaśniać swej latorośli, bawiąc się przy tym w tłumacza symultanicznego. Doskonale wiem, że nie jest to pierwsza gra na polskim rynku przeznaczona dla młodszych graczy, a pozbawiona lokalizacji. Dziwi mnie jednak ta wiara wśród naszych dystrybutorów w fakt, że sześciolatek (zgodnie z zaleceniem PEGI, dla takich młodziaków skierowana jest Kung Fu Panda 2) będzie biegle władał językiem Szekspira. Przypuszczam jednak, że nie opłacało się po prostu „inwestować” w lokalizację, wiedząc, że gra jest zwyczajnie kiepska.
Kung Fu P...orażka
Z recenzenckiego obowiązku wspomnę jeszcze, że poza kampanią w Kung Fu Panda 2 dostępny jest też tryb, w którym możemy pograć sobie w odblokowane w czasie głównego wątku minigierki. Nie powiem jednak, żeby specjalnie przedłużał on zabawę, ot po prostu jeśli już komuś bardzo podoba się jakaś z wymyślonych przez twórców „atrakcji”, pobawi się nią te 15-30 minut dłużej. Całość – przy sporej dozie samozaparcia – starcza na jeden, góra dwa wieczory i jakoś powątpiewam, że ktokolwiek miałby ochotę do Kung Fu Panda 2 wracać. W każdym razem mój syn i ja już nie. To gra boleśnie słaba, obiecująca okładką to, czego nie dostarcza – dobrą zabawę.