Kiedy wśród dużych konsol sytuacja wydaje się być ustabilizowana, a pogłoski o następcach PlayStation 3 i Xbox 360 pozostają w sferze plotek, na rynku urządzeń mobilnych trwa zażarta walka o klienta. To już nie tylko tradycyjny pojedynek pomiędzy kieszonsolkami Sony i Nintendo. Nie tak dawno temu do gry włączył się także rynek smartphone’ów, obok którego konkurencja nie może już przejść obojętnie.

Obawy Nintendo
Jednym z najważniejszych wydarzeń tegorocznej edycji Game Developers Conference było bez wątpienia wystąpienie Satoru Iwaty, prezesa Nintendo. Poza wspominkami o przeszłości firmy, Iwata ostatnie 15 minut swego czasu przeznaczył na rozważania na temat jego obaw co do przyszłości i kierunku w jakim zmierza branża gier wideo. Dwa lata temu podczas premiery Nintendo DSi Iwata zapewniał, że jego konsolka nie zamierza konkurować z mobilnymi urządzeniami Apple. W tym roku już jednoznacznie stwierdził, że tanie, nierzadko darmowe gry mobilne oraz społecznościowe realnie zagrażają rozwojowi „prawdziwych” gier. I choć nie zostało to powiedziane wprost, to wyraźnie dało się dostrzec, że te słowa kierowane były głównie do App Store i jego twórcy Steve’a Jobsa, który w tym samym czasie kiedy przemawiał Iwata, w sali obok zachwalał w swoim stylu najnowszą wersję iPada.
- Cyfrowi wydawcy idą w masę – bardzo nisko zawieszają poprzeczkę jakości, bo chcą mieć jak najwięcej aplikacji i jak najwięcej sprzedanych sztuk. Na tym zarabiają, ale cierpią na tym developerzy i same gry, które są robione bez priorytetu jakości – twierdzi Iwata, po czym zaraz dodaje - faktem jest, że to co produkujemy ma wartość i tę wartość powinniśmy chronić. Z jednej strony trudno się z tymi słowami nie zgodzić, ale z drugiej... ile tak naprawdę z zalewu tytułów na konsole Nintendo możecie wskazać jako naprawdę wartościowe? Kilka? Kilkadziesiąt? Poza chlubnymi wyjątkami, zdecydowana większość gier na Nintendo DS to zwykłe zapchajdziury marnej jakości, żerujące na popularnych wizerunkach postaci wykreowanych przez Big N. Sęk w tym, że wdrożenie na rynek nowego tytułu na konsole Nintendo wymaga akceptacji ze strony twórców sprzętu, którzy oczywiście mają swój udział w zyskach ze sprzedaży. Podobnie rzecz ma się z App Store czy Android Market, tam też odpowiednia marża idzie w ręce właścicieli platformy cyfrowej dystrybucji. Z jednym ale. Publikować tam swoje produkcje może niemal każdy, bez większej kontroli, stąd obawy Iwaty.

Jakość czy cena?
Największym problemem dla prezesa Nintendo poza jakością cyfrowych tytułów jest przede wszystkim ich cena. W swym wystąpieniu podał statystyki pokazujące, że 92% gier na smartphony jest darmowa. Patrząc na ceny pozostałych aplikacji, nie przekraczają one najczęściej 10$. Tymczasem za gry na Nintendo trzeba zapłacić w granicach 30-50$. Idee idami, ale i tak wszyscy wiemy, że gry to biznes, a na biznesie trzeba zarabiać. Iwata przyznaje, że tytuły na urządzenia mobilne są dużo tańsze w produkcji, ale zaraz pyta, jaki przynoszą zysk? Owszem, nie każda gra mobilna czy społecznościowa osiągnie zadowalające wyniki finansowe. Jednakże wystarczy spojrzeć choćby na fenomen FarmVille, o którym pisałem jakiś czas temu czy wyniki sprzedaży Angry Birds. Można się zżymać, że to powtarzalna, prosta gierka, ale ponad 100 milionów pobrań o czymś świadczy. Świadczy o nas, graczach, którzy swym portfelem decydują o sukcesie bądź porażce danego tytułu. W dzisiejszych czasach nie ma miejsca dla produkcji przeciętnych i developerzy oraz wydawcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Tylko po części podzielam obawy Iwaty o jakość przyszłych gier. W dalszym ciągu dostawać będziemy gry lepsze i gorsze, ale ostatecznie o ich sukcesie nie będzie decydował nikt inny, jak my sami.
Sztuka grania na tabletach
Czy jednak ekspansja i popularność gier oferowanych na systemy iOS, Android, a niedługo także i na Windows Phone 7 dotrze także do nas? Czy iPad 2, którego polska premiera odbędzie się lada moment będzie mógł skutecznie konkurować z Nintendo 3DS? Wiemy, że wśród naszych czytelników są zwolennicy najnowszej kieszonsolki Nintendo i każdy wie, jak wyglądać będą na niej gry. Wiemy również, że wielu z Was lubi pograć sobie od czasu do czasu na swojej komórce. Postanowiliśmy zatem zapytać Was na naszym forum, co sądzicie o idei grania na tabletach. - Według mnie, tablety to zbędne bajery, które nie nadają się prawie do niczego. Do grania jest za duży ekran i trudno trafić w przyciski (chociaż grafika jest bardzo dobra) – twierdzi użytkownik bobobo. Problem, który opisuje trudno zlekceważyć. Choć kolejne wersje ekranów dotykowych oraz aplikacji przeznaczonych na urządzenia mobilne są coraz bardziej przyjazne użytkownikom, to jednak w dalszym ciągu posługiwanie się tego typu interfejsem nie jest tak banalne dla osób, które wcześniej nie miały styczności z tego typu platformami do grania, jakby się mogło zdawać. Dared00 zauważa, że dotykając ekran, nie mam "feedbacku". Muszę czuć, że wciskam klawisz, muszę czuć go pod palcem, bo wtedy wiem, że go wciskam, a nie kawałek ekranu centymetr obok. To zupełnie wyklucza tablety i dotykowce ze wszystkich "poważnych" gatunków: strzelanek, wyścigów.

Czy aby na pewno? Wojman oponuje twierdząc, że granie na dotykowym ekranie jest wygodne co udowodniły gry na iPhone’a i iPada. Fakt, że nie ma żadnych fizycznych przycisków w niczym nie przeszkadza. Są one po prostu w miarę potrzeby generowane na ekranie. Dużo grałem na iPhonie w jedną z odsłon Need for Speed. Jeśli potrzebowałem, żeby pojazd wyhamował po prostu musiałem dotknąć ekranu w dowolnym miejscu. Żeby pojazd skręcił trzeba obrócić ekran we właściwą stronę. Jest to nie tylko proste, ale i przyjemne. Tego typu urządzenia nadają się także świetnie do innych gier. Trzeba także zdać sobie sprawę z jednego oczywistego faktu, o którym wiele osób zapomina: iPad nie jest wyposażony w przyciski i joystick, zatem programowanie na to urządzenie gier powinno wyglądać zupełnie inaczej. - To, co mówisz graczom umieszczając na ekranie wirtualny krzyżak brzmi jak „w moją grę lepiej się gra z joystickiem” (...) Odnoszące sukcesy gry na iPada nie mają wirtualnego krzyżaka – mówił na jednym z paneli podczas GDC Graeme Devine, współtwórca takich hitów jak The 7th Guest czy Quake III Arena, do niedawna odpowiedzialny w Apple za przystosowanie ich urządzeń do gier. Także zwykła konwersja z mniejszych smartphone’ów nie wchodzi w grę. W swoich dalszych rozważaniach zachęcał producentów gier, by przyjrzeli się w jakich warunkach gracze używają iPada, jak układają ręce do grania. To detale, ale stare porzekadło prawdę mówi, że diabeł tkwi w szczegółach. Celną obserwację zawarł na naszym forum także Hellmut. - Jeżeli Apple i producenci gier na iPada mają zamiar trzymać się popularnych schematów - wydawać typowe strzelanki, ścigałki itp. - iPad będzie rynkową porażką w tej sferze. Klawiatury i pady sprawdzały się dobrze. Rewolucja w czymś, co się sprawdzało od zawsze jest dla mnie nie na miejscu. Dlatego potrzebne są produkcje nieszablonowe.
Skazani na sukces?
Kończąc swoje wystąpienie podczas tegorocznego Game Developers Conference, Iwata apelował do wszystkich zebranych zaufajcie swojej pasji, wierzcie w spełnianie marzeń. Od 25 lat sprawiamy, by niemożliwe stało się… możliwe. Dlaczego mielibyśmy przestać to robić teraz? – pyta retorycznie. I te słowa do serca powinni do siebie wziąć wszyscy twórcy gier na nadchodzącego 3DS-a, by maksymalnie wykorzystać potencjał drzemiący w dwóch ekranach, dotykowym sterowaniu oraz trójwymiarowej głębi, a także autorzy gier na tablety, by tworzyć tytuły przystosowane do nowego typu urządzenia. Obie firmy sukces mają w kieszeni, ich urządzenia będą sprzedawać się jak świeże bułeczki. Wszyscy analitycy zgodnie twierdzą, że zarówno rynki handheldów, smartphone’ów oraz tabletów w szczególności będą z roku na rok dynamicznie się rozwijać. My tylko oczekujemy, że ten sukces przełoży się jakość gier, o którą tak martwi się Satoru Iwata. Zatem, drodzy developerzy, pokażcie nam, że „impossible is nothing”, a w tej przenośnej wojnie nie będzie żadnego przegranego.