Większość z nas już się przyzwyczaiła do zmiany roku w kalendarzu i z większym lub mniejszym powodzeniem realizuje swe postanowienia noworoczne. Mejste postanowił jednak jeszcze raz spojrzeć na miniony rok oraz zabawić się we wróżkę, tym razem zapraszając gości – przedstawicieli polskich dystrybutorów i firm wydawniczych.
Nowa jakość grania?

Rok 2010 zapamiętamy głównie z premier dwóch długo oczekiwanych kontrolerów do wiodących platform sprzętowych – Kinecta i Move’a. - Koniec roku przyniósł wraz z premierą Kinecta i Move'a najważniejsze wydarzenia. O ile kontroler Sony to Wii z większymi możliwościami w kwestii grafiki, to już Microsoft ma olbrzymią szansę na przeprowadzenie małej rewolucji na nieco skostniałym rynku. Kontroler nie wymagający od gracza żadnych akcesoriów to, wbrew temu co w reklamówce twierdzi konkurencja, nowa jakość i stoimy przed szansą na całkowitą zmianę sposobu grania. – mówi Patryk Hamerlak z Nicolas Games. Póki co trudno nie zgodzić się z postawioną tezą na temat nowego kontrolera Sony, bowiem w dalszym ciągu nie doczekaliśmy się tytułów, które nie dość, że dobrze będą wykorzystywać nową technologię, to jeszcze odniosą rynkowy sukces i przyciągną do siebie także hardcore’owych graczy. Wszystko dopiero przed nami.
Nie można jednak nikomu mydlić oczu – Move to rozwiązanie, które już na starcie nie było nowatorskie, co zauważa Beata Dudzic z firmy Stadlbauer, oficjalnego polskiego dystrybutora produktów Nintendo: - Nasze pomysły pojawiły się również na innych platformach, co nas cieszy i potwierdza, że parę lat temu podjęliśmy słuszne decyzje tworząc modę na tego typu rozrywkę. Sukcesu Nintendo Wii nie da się nie zauważyć, Sony zaś wypuszczając kontroler wykorzystujący podobną technologię (choć dużo bardziej zaawansowaną i precyzyjną), która została wprowadzona kilka lat temu przez Nintendo, na własne życzenie wchodząc w konkurencję z firmą, która na tym polu ma dużo większe doświadczenie.

Rywalizacja o tzw. „gracza hardcore’owego” nie zmieni się i układ sił pomiędzy PlayStation 3 a Xboxem 360 nie zostanie znacząco zachwiany. - Jako przeciwnik fanbojstwa wszelkiej maści, cieszę się, że rynek osiągnął stan względnej równowagi między Xboxem 360 i PlayStation 3. Final Fantasy XIII na konsoli Microsoftu, Mass Effect 2 na platformie Sony, a także wybór multiplatformowej przyszłości przez takich developerów, jak Bungie i Insomniac Games to symbole przemiany. Nie oznacza to bynajmniej odejścia ekskluzywnych tytułów do lamusa - emocje wzbudzane przez kolejne części Gears of War, Uncharted, Forza czy Killzone nadal są ogromne. Gracze nareszcie mogą wybierać na podstawie własnych preferencji, nie posiadanego sprzętu, bo poziom techniczny gier multiplatformowych na obie konsole jest wyrównany. Tymczasem wydawcy i developerzy, zmuszeni ponosić rosnące koszty produkcji oraz zaspokajać rosnące oczekiwania, potrzebują naprawdę dobrego powodu, żeby ograniczyć się tylko do jednej konsoli. – zauważa Błażej Krakowiak z Techlandu.
Walka o nowy target

O ile układ sił pomiędzy dwoma potentatami na rynku gier „core’owych” nie zmieni się znacząco, tak już walka o gracza okazjonalnego przybierze inny wymiar. Z jednej strony będziemy obserwować walkę „pilota” z „różdżką”, a z drugiej uważniej zaczniemy przypatrywać się Kinectowi od Microsoftu. Po cóż innego były wprowadzane nowe kontrolery jeśli nie w celu dotarcia do nowych konsumentów, którzy wcześniej nie byli za bardzo przekonani do grania? Potwierdza to Marcin Lewandowski z biura prasowego Xbox 360: - Najbardziej widocznym trendem jest chęć dotarcia przez producentów i wydawców gier wideo do nowego odbiorcy, który dotąd nie był kojarzony z gamingiem. Objawia się to oczywiście poprzez wprowadzanie na rynek kontrolerów ruchowych i nowego portfolio gier przeznaczonych raczej dla kobiet, całych rodzin czy też młodych, aktywnych ludzi, dotąd grami nie zainteresowanymi. Oczywiście trend ten rozpoczął się dużo wcześniej, ale nie na taką skalę jak obecnie. Symptomatyczne jest, że o ten segment rynku zaczęły bić się również firmy kojarzone dotąd wyłącznie z grami dla core’owych (zapalonych) graczy.

Wprowadzenie Kinecta i Move’a ma także ożywić nieco polski rynek. Kontrolery ruchu czyli Move i Kinect cieszą się dużą popularnością. Jest to niezwykle ważne, zwłaszcza w kontekście rynku polskiego. Powoduje bowiem, że liczba graczy – użytkowników konsol – wzrasta. Pozwala także dotrzeć do ludzi, którzy wcześniej nie mieli kontaktu z rynkiem gier. – twierdzi Grzegorz Szabla z Ubisoftu. Z drugiej strony początki nowych kontrolerów są zawsze trudne. Niezależnie od wyniku niekończących się debat na temat przydatności obu kontrolerów dla poszczególnych typów graczy, można spokojnie stwierdzić, że działają. Kolejny rok odpowie na pytanie, czy uda im się przedłużyć życie obecnej generacji konsol tak, jak życzą sobie tego ich producenci. Prawdopodobnie będziemy też musieli przetrwać powódź 'shovelware' z nadzieją, że uda się wyłowić z niej wystarczająco wiele perełek – przewiduje Krakowiak. Nic dziwnego. Złośliwie można powiedzieć, że Kinect wykorzystywany jest na razie do wszystkiego tylko nie do gier, a znalezienie w sklepach wciągającej gry na Move’a, o samym kontrolerze nie wspominając, póki co częstokroć graniczy z cudem. Jestem jednak pełen nadziei, że już za rok będziemy mogli w podsumowaniach najlepszych gier zamieścić tytuły wykorzystujące nowe kontrolery.
Wejście wielkich nieobecnych

Dla polskich graczy rok 2010 przyniósł poza świetnymi grami, których nie sposób tu wszystkich wymienić, również dwa duże wydarzenia, na które czekaliśmy dobrych kilka lat. Jakie? - Oczywiście wprowadzenie do Polski usługi Xbox LIVE, dzięki czemu polscy posiadacze Xbox 360 mogą wreszcie bez przeszkód cieszyć się graniem w sieci, grami zręcznościowymi, dodatkami do gier i wersjami demonstracyjnymi. Co ważne mają też do dyspozycji pomoc techniczną w rodzimym języku. – z dumą oznajmia Marcin Lewandowski. Microsoft w końcu, po tylu latach oczekiwania i petycjach graczy wystartował z flagową usługą konsoli Xbox 360 w Polsce. I choć większość graczy już dawno temu znalazła sposób na zadomowienie się w polskiej ambasadzie w Londynie, to cieszy fakt, że nareszcie można wrócić z emigracji na własne śmieci, nie tracąc przy tym własnego dorobku. Jak to mawiają – lepiej późno niż wcale.

Drugim ważnym wydarzeniem, o którym było głośno w końcówce zeszłego roku, to pojawienie się w Polsce Nintendo. No, może niekoniecznie oddziału ojca Mario, ale jej oficjalnego przedstawiciela i zarazem dystrybutora na terenie naszego kraju – firmy Stadlbauer. - Nintendo w Polsce to nagłówek wielu artykułów zaszłego roku. Trudno to pominąć podsumowując growy rok w Polsce. Pomimo tego, że Nintendo cały czas funkcjonuje tu poprzez dystrybutora - firmę Stadlbauer, to zainteresowanie polskim rynkiem przez Japończyków jest faktem. Są to głównie działania marketingowe przygotowujące rynek na kolejne lata z Nintendo. – komentuje Beata Dudzic. Pojawienie się oficjalnego przedstawiciela Ninny w Polsce zostało także entuzjastycznie przyjęte przez innych polskich przedstawicieli zagranicznych koncernów. - Bardzo nas to cieszy i mocno kibicujemy! Jesteśmy przekonani, że podsumowując przyszły rok będziemy mogli w zestawieniu naszych największych hitów po raz pierwszy umieścić w tabeli tytuł na Wii lub NDS / 3DS. – dodaje Grzegorz Szabla z Ubisoftu. Zapewne nie tylko ja, ale również rzesze gracze, życzyłbym sobie, aby Nintendo w Polsce zapewnił graczom komfort kupowania tytułów w przystępnych cenach, a także docierał ze swoją ofertą nie tylko do „niedzielnych” graczy.
Polskie studia atakują Zachód

Patrząc na zeszły rok nie sposób wspomnieć również o sukcesach polskich studiów deweloperski oraz coraz lepszej pozycji polskiej branży na arenie międzynarodowej. - Wbrew temu co pisze się na forach i wbrew ocenom wystawianym Sniperowi City Interactive osiągnęło wielki sukces. Kolejne zakupy licencji i otwarcie studia w Anglii to kroki, które pozytywnie wpłyną na postrzeganie naszego kraju na europejskiej mapie producentów. Nie próżnuje również CD Projekt (GoG, Wiedźmin 2) w którym doszło w przeciągu roku do sporych zmian. Nie mogę również pominąć People Can Fly, które zdaje się szykować rewolucję w gatunku strzelanek FPP. Muszę również wspomnieć o Nicolas Games i Afterfallu. Pozyskanie światowego wydawcy, podpisanie umowy z 1C to również wielkie sukcesy, które pokazują, że branża gier w Polsce zaczyna być coraz mocniejsza. – komentuje stan polskiej branży Patryk Hamerlak z Nicolas Games. O polskich tytułach pochlebnie wypowiada się Błażej Krakowiak z Techlandu. - Najwięksi polscy developerzy spędzili większą część 2010 roku na spokojnej pracy nad swoimi tytułami. W Techlandzie ważnym wydarzeniem była premiera nail'd, zręcznościowej gry wyścigowej stworzonej przede wszystkim przez warszawskie studio firmy. Był to projekt oparty od początku o chęć zapewnienia graczom bardzo konkretnych doznań, więc cieszy nas, że jego najważniejsze aspekty: prędkość i ekstremalne trasy, zostały docenione w recenzjach. W kontekście gier tworzonych w naszym kraju, nie sposób pominąć Sniper'a, który osiągnął bardzo dobry wynik finansowy. Informacje napływające na temat kolejnych tytułów City Interactive wskazują, że będą realizowane ze znacznie większym rozmachem, co oznacza również zupełnie inne koszty. Oznacza to, że nadchodzący rok będzie dla CI prawdziwym testem sprawności od strony biznesowej, technicznej i kreatywnej.

Cieszy również zwiększenie zainteresowania grami w polskich mediach niezwiązanych z grami. - Nie sposób było nie zauważyć wielu telewizyjnych i radiowych kampanii reklamowych gier, konsol i kontrolerów. Chociaż pod względem wartości sprzedaży, Polska wciąż znajduje się bardzo daleko od szczytu europejskiej listy, aktywne promowanie grania adresowane do masowego odbiorcy w mediach i punktach sprzedaży, to swoisty powiew "normalności", którego niedawno mogliśmy tylko zazdrościć koleżankom i kolegom "z zachodu". Także niezwiązane z branżą media starają się z różnym, lecz coraz lepszym skutkiem dogonić "elektroniczną rewolucję", coraz częściej pisząc o grach i tworzących je firmach jako o poważnym, nowoczesnym, trudnym i potencjalnie bardzo lukratywnym biznesie. Można było o tym przeczytać w kontekście wspierania przedsiębiorczości, inwestowania, rozwoju technologicznego i popularnobiznesowych tekstów o tym, że nasz kraj już od dawna istnieje na mapie Europy branży gier. – dodaje Krakowiak.
2011 - rok DLC i sequeli

Nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał mych gości o typy na obecny rok. Patryk Hamerlak ze smutkiem obserwuje trendy panujące w dzisiejszych produkcjach. - Hardcore’ owi gracze z niepokojem patrzą na skrócanie gier i rosnącą rolę DLC. Ten trend zapewne zostanie utrzymany. Call of Duty pokazuje chyba najlepiej co nas czeka w roku przyszłym. Wielkie gry w filmowym stylu, które sprzedawane są w milionach egzemplarzy, ale zapewniają dość krótką rozgrywkę. Potwierdza tę opinię Konrad Rawiński z Cenegi. - Warto zwrócić uwagę również na coraz większe znaczenie i coraz wyższą jakość DLC – przykład Red Dead Redemption będzie najbardziej adekwatny. Dodatek Undead Nightmare pokazał, że można zrobić DLC, które swoją jakością będzie lepsze od większości gier. Choć Red Dead Redemption jest chlubnym wyjątkiem, to wyraźnie widać, że wielcy producenci wolą skupić się raczej na sprawdzonych markach. Wystarczy spojrzeć na najlepiej sprzedające się tytuły ubiegłego roku, a także zapowiedzi największych wydawców na rok 2011. - Na podstawie sprzedaży sequeli w 2010 roku oraz emocji wzbudzanych przez trailery tychże na Video Game Awards, można zakładać, że 2011 rok upłynie głównie pod znakiem innowacji wewnątrz już funkcjonujących IP i inwestycji w rozwój obiecujących brandów do osiągnięcia przez nie statusu kluczowych dla wydawców. Zupełnie nowym markom będzie jeszcze trudniej wygrać niekończący się casting, ale te, którym się uda, zostaną od początku potraktowane przez wydawców po królewsku, z potężnym wsparciem marketinowym i wysokimi budżetami. Mijający rok był bardzo trudny dla "małych, wielkich tytułów", co oznacza, że w 2011 też nie będzie im lekko. – dodaje Błażej Krakowiak.
Ofensywa w 3D

Dla całej branży jednak jednym z najważniejszych wydarzeń będzie test trójwymiarowych tytułów. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekamy na premierę Nintendo 3DS. - Rok 2011 przyniesie kolejny przełom na ryku konsol: Nintendo 3DS. Technologia 3D bez okularów zabierze przenośne granie na zupełnie nowy poziom. Według mnie najbliższa przyszłość przyniesie również wzrost popularności handheldów w stosunku do konsoli stacjonarnych. – komentuje Beata Dudzic. Nieco odmiennego zdania na temat przenośnych konsolek jest Patryk Hamerlak. - Zastanawiać się można czy PSPhone nie podzieli losu eksperymentu Nokii z N-Gage. Wątpliwości budzi też PSP2 i ofensywa Sony w promowaniu telewizorów 3D. Na przeniesienie nas w trzeci wymiar szansę ma chyba tylko 3DS. Wygląda też na to, że iPhone dotrze nie tylko do znudzonych nastolatków grających w komunikacji miejskiej i przerwach w szkole, ale też do bardziej wymagającej części. O „próbie ognia” dla gier i konsol 3D wypowiada się również Błażej Krakowiak. - Po początkowym sukcesie "Avatara", przychody z filmów w trójwymiarze nie są w stanie choćby zbliżyć się do jego poziomu, a w kontekście telewizorów wspierających tę technologię mówi się często o zmęczeniu oczu. Pojawiają się konkurencyjne rozwiązania, wykorzystujące okulary i projektory, ale jak na razie pod sklepami nikt nie toczy o nie bitew. Producenci zapowiadają mocną ofensywę, która ma zetrzeć wspomnienia po powolnej i rozpoczętej od konfliktu adopcji technologii obrazu HD. Z dużym szacunkiem mówi się o działającym, przystępnym trójwymiarze w Nintendo 3DS, konsoli, która musi się zmierzyć nie tylko z bajeczną wręcz liczbą sprzedanych egzemplarzy poprzednika, lecz także z rosnącą konkurencją ze strony tabletów i smartfonów.
Streamingowa ciekawostka

Szumnie zapowiadane granie „z chmury” cały czas raczkuje i wedle mych rozmówców niewiele wskazuje na to, że odniesie spektakularny sukces, przynajmniej na razie. - Strumieniowanie gier – czyli m.in. usługa OnLive – pozostanie chyba tylko ciekawostką. Losy tego projektu zależą od jego ewentualnego sukcesu właśnie w tym roku, choć nie należy nastawiać się zbyt optymistycznie. – mówi Patryk Hamerlak. - OnLive i GaiKai działają… w idealnych warunkach. Przekonamy się, jak poradzą sobie z coraz bardziej "zatłoczonym" internetem i oferowaniem swoich usług na masową skalę. Szczególnie interesująca jest perspektywa działania przynajmniej niektórych gier na coraz bardziej popularnych tabletach. Jeśli granie w "pełnowartościowe" MMO, jak World of Warcraft czy The Old Republic stanie się możliwe na iPadach i innym sprzęcie tego typu, PC straci swojego asa w rękawie jako bastion tego gatunku. Z pewnością jest to temat wart śledzenia. – kończy Błażej Krakowiak.
Będzie się działo!
Można by jeszcze długo prognozować co przyniesie nam ten rok w branży gier wideo, ale jednego jestem pewny – na nudę na pewno narzekać nie będziemy. Już teraz z optymizmem patrzymy na nadchodzące premiery, a przecież wydawcy jeszcze z pewnością mają kilka niezapowiedzianych produkcji. Co jak co, ale dobrych gier z pewnością w 2011 roku nie zabraknie. A przecież tego gracze oczekują najbardziej.
Chcecie poczytać więcej o branżowych ciekawostkach, trendach i problemach? Nie ma problemu - oto zestawienie wszystkich części "Co z tą branżą?".