Chyba większość z nas kiedyś trafiła na dziewczynę, której wymagania przerosły wasze możliwości. Cóż, bywa. Zapewne trafiliście w swoim życiu również na podobną grę. Grę, która okazała się tak trudna i tak surowa w egzekwowaniu kary za robione błędy, że szybko dawaliście sobie z nią spokój. No właśnie, co jeżeli trafiliście na tytuł tego typu, ale była on tak dobra, że mimo łez i budującego się pod czaszką ciśnienia krwi, nadal staraliście się przejść o chociaż jeden poziom dalej? Coś cały czas kazało wam wracać do danej gry, a może poprawnym terminem byłby tutaj "kata waszego ego".
Chyba większość z nas kiedyś trafiła na dziewczynę, której wymagania przerosły wasze możliwości. Cóż, bywa. Zapewne trafiliście w swoim życiu również na podobną grę. Grę, która okazała się tak trudna i tak surowa w egzekwowaniu kary za robione błędy, że szybko dawaliście sobie z nią spokój. No właśnie, co jeżeli trafiliście na tytuł tego typu, ale była on tak dobra, że mimo łez i budującego się pod czaszką ciśnienia krwi, nadal staraliście się przejść o chociaż jeden poziom dalej? Coś cały czas kazało wam wracać do danej gry, a może poprawnym terminem byłby tutaj "kata waszego ego".
Taką właśnie grą jest Super Meat Boy. Jest cholernie trudną platformówką, która przywiąże was do siebie, będzie was chlastać po spoconej z nerwów twarzy, nie da wam spać. Najlepsze jest to, że i tak będziecie to lubili. Bo ma swój pełny uroku charakter. W końcu nie co dzień przychodzi nam grać krwawym kawałkiem mięsa, który chce odzyskać ukochaną...
Akurat postać głównego bohatera to chyba najłagodniejszy przejaw poczucia humoru autorów, który "ostro zalatuje 4Chanem". Naszym głównym przeciwnikiem jest tutaj... płód w robocim kombinezonie, który lubi pokazywać "faki" na lewo i prawo. No i do tego jest dupkiem, który porywa dziewczynę głównego bohatera. Jak już zdążyliście zauważyć, Super Meat Boy nawiązuje w tym aspekcie do Super Mario Bros. Nie jest to przy tym jedyne odniesienie, jakie przychodzi graczowi rozpoznać podczas zabawy.
Właściwie można by uznać, że taka zgadywanka "skąd ja to znam?" jest częścią gameplayu Super Meat Boya. Co chwilę pojawiają nawiązania do ukochanych dla wielu graczy klasyków. Na liście obecności znajduje się m.in. Ninja Gaiden czy Pokemony (nie chcę więcej spoilować), a do tego dochodzą postacie znane z innych gier Indie. Co istotne, poruszają się one nieco inaczej niż Meat Boy i każda z nich ma swoją specjalną cechę. Runner z Bit.Trip potrafi zawisnąć w powietrzu, a Jill z Mighty Jill Off umie kontrolowanie opadać. Część bandaży (czyli ukrytych znajdziek) jest do zdobycia tylko dzięki tym dodatkowym mocom.
Ale wracając do rozgrywki Super Meat Boy. Nasz uroczy kawałek mięcha jest piekielnie szybki i większość map pokonuje się w niecałe 20 sekund. Czasami zapanowanie nad nim wymaga takiego skupienia, że pozostałą część wieczoru poświęcicie na prostowanie łyżeczek w szufladzie w kuchni. Nierzadko liczą się sekundy i wysunięcie gałki pada o jeden milimetr dalej może spowodować masakrę biednego Meat Boya. Zapomniałbym - do tej gry nie podchodźcie z klawiaturą. Po prostu nie. Pad (i to najlepiej ten xboksowy) można praktycznie wpisać w wymagania minimalne SMB - zaoszczędzicie sobie sporo frustracji i bólu palców.
Same plansze w SMB są najeżone po brzegi przeszkodami - piłami, wyrzutniami rakiet czy laserami. Margines błędu jest minimalny i tak naprawdę wszystko sprowadza się do konsekwentnego podchodzenia po raz n-ty do tego samego poziomu, bo chwilę temu nacisnęliście przycisk skoku o ułamek sekundy za późno. Jesteśmy jednak traktowani fair przez silnik gry - ciężko mi byłoby tu znaleźć jakiekolwiek błędy oprócz rakiet, które w rzadkich przypadkach wykonują zwrot o 180 stopni. Wtedy mamy na bank przerąbane. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się raz na milion.
Tak jak wspomniałem na początku - Super Meat Boy przykuwa do siebie gracza. Na początku każdego świata bierze nasz szacunek do samego siebie jako zakładnika i oddaje go dopiero po pokonaniu bossa. Normalnie takie coś uznałbym za negatywną cechę gry, ale nie tutaj. Super Meat Boy robi to bowiem z takim wdziękiem i gracją, że z uśmiechem na ustach, obolałymi kciukami i wyschniętymi od braku mrugania oczami odpalimy dany poziom jeszcze raz. Tym razem będziemy jednak pamiętali, żeby nacisnąć skok o 2 mm niżej na tej cholernej belce pomiędzy 3 piłami...
Nie ma się jednak co bać o to, że b>Super Meat Boya przejdziecie zbyt szybko. Co to, to nie. Nie wiem jak level designer studia Meat Team zdołał to zrobić, ale w grze znajduje się około 300 poziomów, z których większość ma dodatkowo jeszcze swoją mroczną, trudniejszą wersję. Patrząc na niektóre mapki, człowiek mówi sobie "czy może być większy hardkor?". Wtedy pokonuje planszę w odpowiednim czasie, dostaje ocenę A+, odblokowuje mroczną wersję i... mina rzednie. Jednak się dało. Co najważniejsze jednak, każda z plansz w grze jest unikatowa i trudno doszukać się jakiś powtórzeń. Urozmaicenie jest więc zagwarantowane, a z tym i frajda.
Częścią wspomnianego wcześniej uroku SMB jest oprawa graficzna. Super Meat Boy nie jest ani pstrokaty, ani zbyt przesadzony. Po prostu 16-bitów pełną gębą. Miłym dodatkiem jest fakt, że w miejscu, gdzie nasz podopieczny kawałek mięsa dotyka ścian, pozostają krwawe plamy. Podobnie pozytywne wrażenia pozostawia podkład dźwiękowy, chociaż momentami staje się ona zbyt przerażająca. Czasami odnosiłem wrażenie, że słucham skocznego kawałka Disco Polo i już za chwilę, już za moment wejdzie wokal w wykonaniu wiejskiego chłopaka, którego marzenia o sławie zbyt bardzo przerastają jego talent. Na szczęście wokal nigdy się nie pojawia i można w spokoju oddawać się dalszemu szarpaniu nerwów swoimi własnymi niepowodzeniami.
Podsumowując, Super Meat Boy to naprawdę syty i soczysty kawał gry. Nie mówię jednak tak tylko ze względu na postać głównego bohatera. To wymagająca pozycja, która może przysporzyć odbiorcy siwego włosa, ale zrewanżuje się dobrym żartem lub eleganckim nawiązaniem do jakiegoś klasyka. Po którymś razie nawet to rzeźbienie kolejnych mapek staje się przyjemne i człowiek wpada po prostu w trans ciągłego próbowania. Doliczając do tego olbrzymią wręcz zawartość w postaci kilkuset poziomów, Super Meat Boy powinien znaleźć się na waszej wirtualnej półce z grami czy to na Xboksie czy na pececie. Nie pożałujecie.
GramTV przedstawia:
Strona domowa: http://supermeatboy.com
Wymagania: procesor 1,2 GHz, 256 MB RAM, karta graficzna obsługująca Pixel Shader 2.0 i Vertex Shader 2.0
Cena: 13,99 Euro (Steam) lub 1200 MSP (XBLM) (1200 MSP to ok. 20 zł)
Bo to właśnie (chodzi o konkretny tytuł, a nie wszystkie produkcje niezależne) jest dziwne i dlatego idę dalej. Jakikolwiek potencjał nie wpływa na mój gust artystyczny, to nie tak działa. ;p
A ja się z Tobą zgodzę, jednak dopiero teraz, kiedy rozwinąłeś swoją myśl. Bo pierwszym komentarzem zrobiłeś wrażenie - wybacz - lekkiego ignoranta, więc nie dziwota, że forumowicze tak zareagowali ;)A co do samej giery, to fakt - o ile indie games są miejscem, w którym kreatywność wygrywa z wysokim budżetem, to nawet tutaj zdarzają się gierki, które mają w sobie jakieś "wewnętrzne fuj" i które nie każdemu pasują.
Usunięty
Usunięty
19/01/2011 20:10
1200 MSP to tylko około 20 zł : O ?!
Usunięty
Usunięty
14/01/2011 02:28
209 ukończonych poziomów w 2474,72 sekundy ginąc 13109 razy. Gra wciąga jak czarna dziura. Jak dla mnie najlepsza gra w jaka grałem w 2010 roku.