TOP 111: Miejsca 70 - 61

Redakcja gram.pl
2011/01/04 17:00

70. Prey

70. Prey, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Adam Bednarek: Co łączy Prey i Duke Nukem Forever? Obie te produkcje powstawały szmat czasu. O ile Duke Nukem Forever wciąż się tworzy (na szczęście to już końcówka), tak Prey po 10 latach zawirowań, zmian silników, twórców i tego typu historii, wreszcie w 2006 roku trafił na sklepowe półki. I warto było na niego tyle czekać! Zaczyna się od mocnego uderzenia: Tommy zostaje uprowadzony wraz ze swoją dziewczyną i dziadkiem przez... obcych, którzy odwiedzili ulubioną knajpę bohatera. Pech chciał, że trafili na kozaka (a właściwie Indianina), który nie zamierza się poddawać i sam dzielnie walczy na statku kosmicznym z porywaczami.

Co wyróżnia Prey na tle innych strzelanek? Przede wszystkim zabawy grawitacją. W niektórych poziomach wystarczyło nacisnąć guzik, a przez to to, co przed chwilą było sufitem, nagle staje się... podłogą. Twórcy wykorzystali to nie tylko do walki, ale także do zagadek logicznych, które wymagały kombinowania i przemieszczania się z jednej ściany, na drugą. Ciekawym patentem była też... nieśmiertelność Tommy'ego. Owszem, na chwilę bohater wybierał się na tamten świat, ale nie na wieczny odpoczynek, tylko by zregenerować zdrowie. W „specjalnej” lokacji należało strzelać do ptaków, dzięki czemu pasek zdrowia się ponownie ładował. Po chwili znowu wracaliśmy do ciała Tommy'ego i dalej męczyliśmy odrażających obcych swoją obecnością. Zresztą ciało opuszczaliśmy nie tylko w chwili śmierci. W niektórych momentach można, a nawet trzeba, sterować duszą. Dzięki temu dostaniemy się do pomieszczeń, do których normalnie Tommy wejść nie może, bo na przykład coś je blokuje.

Wrażenie robił też sam statek kosmitów, który był jednym, wielkim żywym organizmem. Maszkary również mogły imponować: chłopcy z Human Head Studios mieli nielichą wyobraźnie. Jeśli dodamy do tego naprawdę ładną grafikę, wyborny klimat i tonę grywalności, to nikt nie może być zdziwiony obecnością Prey na naszej liście.

69. Max Payne 2

 69. Max Payne 2, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Pepsi: Kontynuacja nie tak udana jak pierwsza część (nic zresztą dziwnego, wielu grom nie udało się dorównać bliskiej doskonałości produkcji Remedy Entertainment), ale z pewnością zasługująca na miejsce w Top100. Max Payne powiela wiele schematów z poprzedniczki (niezwykle zresztą udanych i powielanych w innych tytułach, z bullet-time'em na czele), a jednocześnie serwuje kontynuację znakomitej opowieści o gliniarzu, którego życie nie oszczędziło. Tytułowy bohater zmienia oblicze - z przesiąkniętego żądzą zemsty gościa ewoluuje w kierunku starszego o kilka lat gustownego pana w płaszczu, na którego twarzy rysują się trudy życia. Twórcy w scenariusz wplatają wątek miłosny. Obiektem westchnień Maksa jest ponętna Mona Sax, która na tyle zapadła graczom w pamięć, że często znajduje się w zestawieniach przedstawiających najseksowniejsze bohaterki z gier. Mona to nie tylko sprzyjający nam NPC - w jednej z misji można przejąć nad nią kontrolę.

Akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, co jest szczególnie przydatne przy wykonywaniu charakterystycznych padów w zwolnionym tempie. Gra podsuwa nam szeroki arsenał broni, którą wymierzamy w kierunku licznie pojawiających się wrogów. Rozgrywka jest jednak tak skonstruowana, by dać nam chwile wytchnienia z powodzeniem wykorzystywane na chłonięcie głębokiego, chwytającego za serce scenariusza. Znakomita fabuła to znak firmowy obu części Max Payne - w znacznej mierze dzięki opowieści o podupadłym gliniarzu produkcje te zyskały sobie spore grono sympatyków. Gęsty, ciężki klimat, dynamiczna akcja, wyrazisty główny bohater i oczywiście niezapomniany bullet-time to właśnie to, co tygryski lubią bardzo (a może najbardziej) i na co czekają już od kilku dobrych lat. Produkcja trzeciego Maksa Payne'a przedłuża się bowiem niemiłosiernie, co smuci licznych fanów. Może warto w tym oczekiwaniu wrócić do The Fall of Max Payne...

68. Warcraft III: Reign of Chaos

68. Warcraft III: Reign of Chaos, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Bambusek: Trzecia odsłona serii WarCraft jest zupełnie inna niż reszta RTSów od Blizzard. Od początku miała być połączeniem cRPG i RTSa. Tylko w pierwotnych planach więcej było RPG. Ostatecznie dostaliśmy strategię czasu rzeczywistego z rozwijającymi się w trakcie gry bohaterami. I znacznie mniejszą niż w StarCraft skalą walk. Wystarczy powiedzieć, że limit populacji był dwukrotnie mniejszy, a nawet podstawowa jednostka bojowa zabierała dwa punkty. Czyli można było mieć najwyżej 50 żołnierzy pod rozkazami, przy założeniu, że nie mamy żadnego robotnika ani bohatera. W praktyce jednostek biegało sporo mniej. Oczywiście nie przeszkodziło to grze odnieść sukcesu. Pomogła w tym ciekawa fabuła, świetne multi i rozbudowany edytor (któremu to zawdzięczamy Defense of the Ancients), cztery zróżnicowane rasy i mała rewolucja w gatunku.

Dlaczego rewolucja? Gdyż w chwili, w której wychodził Reign of Chaos bohaterowie w RTS’ach nadal byli najwyżej zwykłymi jednostkami z imieniem i podbitymi statystykami. Tutaj stali się unikalni. Każdy miał cztery umiejętności, mógł używać magicznych przedmiotów i osiągnąć maksymalnie dziesiąty poziom doświadczenia. Niby niewiele, ale wystarczyło. Jedyne co mogło w grze boleć to schematyczność misji w kampanii, ale fabuła i tak pchała gracza do przodu. Ze względu na znacznie mniejsze siły, jakimi się dysponowało gra była też bardziej taktyczna niż tytuły konkurencji. W niektórych misjach kampanii nawet zbliżała się do legendarnego Myth. Zdecydowanie warto zdobyć i zagrać.

67. Oni

67. Oni, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Pepsi: Oni to dzisiaj wiekowa już produkcja, zresztą data jej światowej premiery (styczeń 2001) sprawia, że ledwie mieści się w naszym zestawieniu najlepszych gier dekady. Stworzona przez Bungie West produkcja w prasie może nie cieszyła się najlepszym przyjęciem, ale ma swoje wygodne miejsce w sercach wielu graczy - nawet mimo upływu dziesięciu już lat. Tytuł należy do popularnego już w swoich czasach gatunku trzecioosobowych gier akcji, ale wprowadza jeden kluczowy dla swojego sukcesu i przyszłości branży element: walkę wręcz. Świetnie zrealizowany, zapewniający dynamikę i pewną odmienność od ciągłego wypluwania ton ołowiu w kierunku przeciwnika (choć i giwer w Oni nie zabrakło) aspekt sprawiał, że główną bohaterkę, Konoko, przeprowadzało się przez kolejne etapy z rumieńcami na twarzy.

Postać przewodnia nabywa nowych umiejętności wraz z kolejnymi misjami. Z czasem dostaje też coraz lepszą broń, choć twórcy niezbyt chętnie serwują graczom amunicję. Zmuszają tym samym do stosowania wyszukanych technik walki wręcz, co czyni rozgrywkę atrakcyjniejszą i odmienną od strzelanin, których było, jest i zapewne zawsze będzie na pęczki. Sprawne używanie combosów nie jest jednak jedyną umiejętnością, jakiej oczekują producenci Oni. Niekiedy trzeba się bowiem wykazać pomysłem na przedostanie się w pożądane miejsce. W pamięci tkwi mi również misja z ograniczeniem czasowym - to zawsze powoduje dodatkowe skoki adrenaliny. Całość splata interesująca, choć nie mistrzowska fabuła i wyrazista postać Konoko, która z jedynie drobną pomocą z zewnątrz rozprawia się z całym wrogim syndykatem.

66. Zone of the Enders II

66. Zone of the Enders II, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Zaitsev: Wielkie roboty toczące pojedynki w przestworzach na miecze i rakiety? Genialne i pełne osomu. Dlaczego więc tak mało gier powstaje na tym schemacie? Zone of the Enders II to dzieło Hideo Kojimy, które może pochwalić się nie tylko świetną rozgrywką, ale również ciekawą i wciągającą fabułą.

Wystrzel grad rakiet, błyskawiczny unik w lewo na dopalaczach, szybki lot na wprost i cięcie przeciwnika mieczem. Takie pojedynki po prostu zapadają w pamięć i zmuszają do regularnego odkurzania konsoli.

65. Fable II

65. Fable II, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Lucek: Wszyscy pamiętamy jak było z pierwszą częścią Fable. Peter Molyneux (nazywany od tamtego czasu Piotrusiem Kłamcą) zbytnio zapędził się z obietnicami dotyczącymi swojej gry, które niestety nie znalazły potwierdzenia w finalnym produkcie. Mimo to, gra była całkiem niezła i stała się na tyle popularna, by Lionhead Studios na spółkę z Microsoftem opłacało się wydać kolejną część. Tym razem Piotruś już nie był tak wylewny jak w przypadku poprzedniczki, więc oczekiwania względem Fable 2 nie były aż tak wygórowane. Tytuł tym bardziej okazał się bardzo pozytywnym zaskoczeniem i pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów niezbyt skomplikowanych produkcji action RPG.

Fable 2, mimo iż uproszczone do bólu, daje niesamowitą radość z wykonywania kolejnych questów i odkrywania kolejnych wątków fabularnych. Zadania są ciekawe, różnorodne, a pozytywne wrażenie potęguje kolorowy, tętniący życiem świat Albionu. W drugiej części serii rozwinięty został system rozwijania naszej postaci w dwóch kierunkach. Możemy podążać ścieżką dobra i być bohaterem wszystkich mieszkańców krainy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przejść na „ciemną stronę mocy”, zabijać, plądrować, wzbudzać strach i powszechną niechęć. Naszej wędrówce towarzyszy wierny kompan, pies (co ciekawe, również zmienia się pod wpływem podejmowanych przez nas decyzji), a jednym z ciekawszych motywów jest wątek ekonomiczny i możliwość kupowania oraz wynajmowania posiadłości.

64. Psychonauts

64. Psychonauts, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Osti: Tim Schafer w najlepszej formie! Szkoda tylko, że wyniki sprzedaży nie dopisały…

GramTV przedstawia:

Psychonauts to kolejny ciekawy przypadek w naszej branży – produkt wręcz idealny jakimś dziwnym trafem nie stał się hitem, na miano którego zasługiwał w stu procentach. Co nie spodobało się graczom w świetnej opowieści o grupie „nastolatków”, którzy na pewnym obozie letnim zgłębiają tajniki wchodzenia do przeróżnych zakamarków ludzkiego umysłu? Tytuł ten był typowym przedstawicielem gatunku action-adventure – sami pomyślcie jakie przygody mogły rozgrywać wewnątrz jaźni najróżniejszych istot! Myślicie, że Incepcja Christophera Nolana była pokręcona? To znak, że nie graliście w Psychonauts.

Dzieło teamu Double Fine zachwycało nie tylko fabułą. Również od strony technicznej było to małe arcydzieło. Oprawa graficzna zachwycała ciekawymi projektami głównych postaci i ogólnym (celowym!) misz-maszem najróżniejszych stylów. Świetna ścieżka dźwiękowa i bezbłędnie dobrane głosy, którymi przemawiali do nas z ekranu główni bohaterowie to kolejne atuty Psychonauts. Odłóżmy jednak na bok to, co widać i słychać. Zajmijmy się tym, co można poczuć – powiewem świeżości.

Tim Schafer dostarczył dzieło, które naprawdę można określić jako „nietuzinkowe”, „inne”. Ostatnią taką grą, w mistrzowski sposób łączącą humor ze świetnym scenariuszem, wydaną przed Psychonauts było… Grim Fandango, przy którym… również pracował Shafer.

63. Pro Evolution Soccer 5

 63. Pro Evolution Soccer 5, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Harpen: Zdecydowaliśmy się umieścić w naszym zestawieniu Pro Evolution Soccer 5 pomimo iż odsłona ta nie wprowadza rewolucyjnych zmian w zakresie rozgrywki. Autorzy nie silili się na nowe rozwiązania, lecz postanowili dopracować elementy, które wprowadzili we wcześniejszych częściach serii. I właśnie to zadecydowało o jej sukcesie. Dlatego też opisywana produkcja, w momencie swojej premiery, czyli końcówki 2005 roku, olśniewała wszystkich fanów gier traktujących o piłce nożnej. Dzisiaj jednak patrząc na nią nie pozostaje nam nic innego, jak uśmiechnąć się i spojrzeć na najnowszą część serii (ogromna przepaść między tymi dwoma tytułami).

Pro Evolution Soccer 5 podobnie jak poprzednie i następne odsłony cyklu gier od Konami oferuje dostęp do większości lig i drużyn znanych z całego świata, ale pojawia się kilka nielicencjonowanych drużyn. Nie zmienia to jednak faktu, że producenci oddali do naszej dyspozycji bardzo grywalny tytuł, którego największym atutem było zachowanie SI – zarówno zawodnicy z naszej drużyny, jak i piłkarze z przeciwnego teamu zachowywali się nad wyraz autentycznie. Ponadto najbardziej znani kopacze mogli pochwalić się specyficznymi dla swojej osoby zagraniami – z daleka widać było różnice między grą Thierry’ego Henry’ego, Luisa Figo czy też Wayne’a Rooneya. Gra, jak na tamte czasy, mogła pochwalić się także świetną grafiką oraz realistyczną animacją zawodników oraz samej piłki.

62. Medieval II: Total War

62. Medieval II: Total War, TOP 111: Miejsca 70 - 61

Bambusek: Cóż, gdyby to zależało ode mnie to pewnie w zestawieniu byłaby każda pełna (czyli wyłączając dodatki) odsłona Total War wydana pomiędzy Shogunem a Empire. No ale trzeba było wybrać tę naj naj. Padło na drugiego Medieval. Dlaczego? Ponieważ Rome było lepsze od pierwszego Medieval. MTW 2 jest oparte o ulepszony silnik i mechanikę Rzymu, posiada wszystkie (niestety również te mniej pozytywne) cechy serii. No i można Polską podbić całą Europę, Afrykę Północną i jeszcze odkryć Amerykę. Skoro więc Rome > MTW i MTW 2 > Rome to wybór był jasny. Efektowne oblężenia – są. Wielkie bitwy – są. Głupie AI niestety też, ale umówmy się – taki już urok serii. Creative Assembly sztucznej inteligencji programować nie potrafi. Z czego mówię tu o tej z bitew. Osobiście średnio rozumiem narzekania, że AI nie radzi sobie z dyplomacją, zrywa sojusze itp. Gracz w końcu robi to samo, nie raz i nie dwa musiałem zaatakować sojusznika, gdyż nie miałem innego wyjścia. Albo dlatego, że rada tak sobie akurat wymyśliła i było zadanie z blokadą portu. To Total War, o to chodzi, żeby podbijać, a nie się ugadywać z połową świata. Dlatego znacznie bardziej boli to, że komputer daje się stosunkowo łatwo masakrować w bitwach o ile nie ma znaczącej przewagi liczebnej lub jakościowej. Zresztą sprawę nieco ratują mody. Chociaż cudów z AI nie robią, bo ta jest zbyt głęboko w kodzie gry, aby dało się do niej porządnie dokopać.

Medieval II: Total War w sumie trudno zarekomendować. Nie dlatego, że nie zasługuje. Po prostu seria ma już dziesięć lat. Jeśli ktoś się przez ten czas nie przekonał to raczej już tego nie zrobi. A ci, co się przekonali grają, więc im rekomendacja niepotrzebna. Miejsce w top 100 gier XXI wieku zasłużone, chociaż powinien być nieco wyżej.

61. Need for Speed: Underground 2

61. Need for Speed: Underground 2 , TOP 111: Miejsca 70 - 61

Lucek: Zauważyliście, że sporo w naszym rankingu sequeli? Nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie w nich rozwijane są patenty znane z pierwszych części serii. Nie inaczej jest w przypadku Need for Speed Underground 2, które do dzisiaj jest uznawane za jedne z najlepszych arcade'owych wyścigów dostępnych na rynku. Gra zdobyła popularność nie tylko dzięki filmowi Szybcy i Wściekli, ale także dzięki temu, że jest jedną z najbardziej dopracowanych (i swego czasu ciekawych) ścigałek.

W NFSU2 dostaliśmy, jak zwykle zresztą, dostęp do najszybszych fur, ale to co zachwyca przede wszystkim, to praktycznie nieograniczone możliwości tuningu wizualnego. Za pomocą dostępnego w grze edytora możemy stworzyć prawdziwe cacka, których nie powstydziłby się żaden fan kolorowych naklejek spod wiejskiej dyskoteki. Poza tym to stary, dobry Need for Speed, który daje masę frajdy z pokonywania kolejnych zakrętów z zawrotnymi prędkościami - co ciekawe, do naszej dyspozycji oddane zostało całe miasto. Na fali popularności Szybkich i Wściekłych oraz Need for Speed Underground właśnie, powstała masa gier traktujących o nocnych, nielegalnych wyścigach, przez co tematyka ta może wydawać się już oklepana i nieciekawa. Mimo to, wszystkim którzy nie zdążyli zagrać w NFSU2 polecamy zaopatrzenie się w tę leciwą już nieco produkcję – masa zabawy gwarantowana.

Dowiedz się jak głosowaliśmy!

Komentarze
85
Usunięty
Usunięty
06/01/2011 17:33

Ok serio. Czy osoba opisująca zmiany względem pierwszej części w ogóle grała w jedynkę? Fakt, system kupowania i wynajmowania lokali rozwinięto o to, że nie trzeba zabijać rezydentów posiadłości by ją później kupić i wynająć. Mimo to jak najbardziej można było to zrobić w pierwszej części.Bycie bohaterem albo antybohaterem... Serio?! Na litość boską, druga część nie umywa się w najmniejszym stopniu do tego co można było zrobić w pierwszej części. Czyli zabić mistrza gildii wraz z czołowymi bohaterami. Zabić swoją przyjaciółkę. Zabić swoją siostrę(!) która z niewytłumaczalnych powodów okazała się być nieśmiertelną(!) manipulacyjną wiedźmą(eufemizm). Ona zrobiła więcej złego w drugiej części niż protagonista w swoich najczarniejszych chwilach. Na dodatek śmie oceniać nasze działania. Hipokrytka. Piotrek chyba nagrał się za dużo w KotORa dwójkę i chciał stworzyć swoją wersję Kreii.Zakończenie to kolejne jedno z największych rozczarowań w historii gier.Dwójka to jest żałosna karykatura pierwszej części. Aż się boję co jest w trójce.

Usunięty
Usunięty
06/01/2011 00:32

Jak zwykle z du*y wzięty ranking. -allrandom panowie i nie ma co się spierać kilkadziesiąt godzin nad kolejnością jeśli efekt zawsze prezentuje się podobnie :/

sirufok
Gramowicz
05/01/2011 23:38

Niektórzy są naprawdę śmieszni, pewnie nawet nie wiedzą na jakich zasadach był robiony ten ranking, a krzyczą o każdą zbyt nisko usytuowaną grę. Paranoja.Następnym razem, droga redakcjo, zróbcie jeden ranking dla osób <13 i drugi dla osób powyżej, wyraźnie zaznaczając kategorię wiekową. Bo już się odechciewa patrzeć na ciągłe płacze i narzekania, że ta gra jest za nisko a ta za wysoko.A przed nami jeszcze 60 miejsc...




Trwa Wczytywanie