Gry niezależnych twórców nareszcie zyskują należące się im uznanie. Czasami pośród tych garażowych produkcji pojawiają się naprawdę świetne perełki i aż żal w sercu się pojawia, że nie trafiają one do szerszej publiczności. Dlatego też postanowiliśmy przybliżać Wam tego typu tytuły. Na pierwszy ogień pójdzie gra stworzona w ramach singapurskiego laboratorium gier MIT, niezwykle klimatyczna przygodówka Rosemary.

Jak działa nasza pamięć? Jak przywołujemy wspomnienia? „Wytrychami” do naszej pamięci są bodźce odbierane przez nasze zmysły: obraz, wrażenia dotykowe, zapach oraz dźwięki. Konkretne informacje zdają się być traktowane przez nasz mózg jako obiekty drugiej kategorii. Chociaż czas to największy wróg pamięci, to i tak nadal jesteśmy w stanie przywołać sobie wspomnienia właśnie dzięki bodźcom zmysłowym. Wielu z was z pewnością miało kiedyś podobne doświadczenie: w powietrzu roznosi się zapach świeżo upieczonego ciasta, przez okno wpada popołudniowe słońce, a na dworze słychać śpiew ptaków. Nagle znów widzimy przed sobą piekarnik babci, która pichciła na naszą wizytę smakowite specjały i mimo wieku wciąż potrafiła coś pysznego wyczarować. Wtedy też było słońce, zapach wdzierał się do nosa, a ptaki urządzały trele. Właśnie ten mechanizm działania pamięci został odwzorowany w Rosemary. Trzeba przyznać, z sukcesem.
Tytułowa Rosemary po śmierci swoich rodziców postanawia przeglądnąć pamiątki zgromadzone na strychu i przypadkowo natrafia na stare albumy ze zdjęciami. W trakcie ich wertowania zauważa fotografie z czasów, gdy jeszcze mieszkała w małym, rodzinnym miasteczku. Z mieściny tej wyprowadziła się wraz z rodzicami, gdy była jeszcze dzieckiem. Aby ułatwić córce przenosiny, rodzice wmówili Rosemary, że jej najbliższy przyjaciel był tylko wytworem dziecięcej wyobraźni. Teraz jednak odnalazła ona przedarte zdjęcie, na którym uśmiecha się wraz ze swoim kompanem z młodzieńczych lat, Tomem. Nostalgia zachęca ją do powrotu w rodzinne strony, ale to, co zastaje, to jedynie zniszczone, opuszczone domy. Widok ten sprawia, że Rosemary zaczyna podróż w głąb swoich wspomnień. Liczy, że przez to pozna odpowiedź na dręczące ją pytania: czy Tom faktycznie istniał? Dlaczego zostali rozdzieleni? Co się stało z jej przyjacielem?

Ta sentymentalna wyprawa odbywa się za pomocą wspomnianych wcześniej „wspomnieniowych wytrychów” i przeskakiwania pomiędzy rzeczywistością, a obrazem otoczenia, jaki Rosemary zachowała w swojej pamięci. Przeszukując okolice natrafia ona na przedmioty, które pozwalają jej uzupełnić utracone wspomnienia, które w jej umyśle zamazał czas. Niezwykle pomocnym w procesie odkrywania pamięci będzie dla Rosemary album ze zdjęciami. Jeżeli podczas przechadzki natrafimy na istotny dla wspomnień bodziec, w albumie pojawią się związane z nim fotografie. Zdjęcia te służą jako wypełnienie luk w zdaniach - jeżeli ułożymy je na odpowiednim miejscu, Rosemary przypomni sobie jakieś wydarzenie ze swojego dzieciństwa. To głównie poprzez ten album, kawałek po kawałku, kompletujemy obraz młodzieńczych lat głównej bohaterki. Poznajemy jej zwyczaje oraz relacje z innymi postaciami.
Trzeba jednak zauważyć, że twórcy gry nie byli do końca konsekwentni w trzymaniu się tego założenia i zaliczyli potknięcie już na początku gry. Otóż aby znaleźć pojemnik na drugie śniadanie, Rosemary musi przywołać ze swojej pamięci obraz jej domu i znaleźć tam lalkę. Na jej widok główna bohaterka odzyskuje wspomnienie drugiej lalki i wspólnych zabaw z Tomem. W tym momencie na parapecie (zarówno w świecie rzeczywistym jak i w jej wyobraźni) pojawia się pudełko na drugie śniadanie – tajemna skrytka młodocianych kompanów. Trochę to nielogiczne i brakuje tu zachowania ciągu przyczynowo-skutkowego. Dlaczego skrzynka materializuje się pod wpływem pamięci?

Cały ten proces powinien być oczywiście zrealizowany na odwrót. Takie przeoczenie dziwi tym bardziej, że z drugiej strony twórcy dopilnowali, aby zablokować w świecie pamięci czynności związane z manipulowaniem otoczeniem. Nie możemy wpływać na nasze wspomnienia przeszłości, możemy ją jedynie analizować i odbierać. Możemy patrzeć, odtwarzać rozmowy, słuchać, wąchać, ale nie możemy brać, otwierać, kopać lub uderzać. Trzeba mieć jednak na uwadze, że Rosemary jest jedynie prototypem tego sposobu prowadzenia rozgrywki i nie należy jej traktować jak pełnoprawną produkcję. To prosta, łatwa przygodówka, ale właśnie dzięki temu gracz nie musi drapać się po głowie przy kombinowaniu, jak połączyć ze sobą mikser i konika polnego, aby otrzymać działający statek kosmiczny. Przygotowana historia po prostu płynie przed jego oczami, a rozgrywka nie rozprasza, jedynie skupia uwagę gracza. Tutaj nie chodzi o stawienie wyzwania odbiorcy, ale zagranie na jego emocjach, wzruszenie go.
Jeżeli jesteście miłośnikami przygotówek, to z pewnością już na samym początku docenicie Rosemary za jakość oprawy graficznej. Tła oraz postacie są ręcznie rysowane z zachowaniem nieco disneyowskiej kreski. Można co prawda przyczepić się szczątkowej animacji głównej bohaterki, ale i tak statyczna część warstwy wizualnej mile pieści oczy. Dodatkowo podczas gry jesteśmy raczeni naprawdę nastrojowym podkładem dźwiękowy. Spokojne, pojedyncze naciśnięcia klawiszy fortepianu zostały przeplecione sporadycznymi dźwiękami skrzypiec. Dzięki temu naprawdę łatwo jest wczuć się w melancholijny nastrój gry.

Jak już zostało to podkreślone, dobrnięcie do końca Rosemary nie sprawia większych kłopotów i zajmuje niecałe 30 minut. Jednak warto poświęcić tę chwilę na coś tak interesującego. Samo zakończenie historii wydaje się zbyt przedwczesne i łatwe do przewidzenia, ale to nie zmienia faktu, że jeżeli gracz pozwoli sobie na wczucie się w fabułę, to będzie ją naprawdę przeżywał. Ta gra potrafi wywołać emocje. Z dziką rozkoszą zobaczyłbym rozwiniętą, pełnoprawną wersję Rosemary - widać, że to jedynie szkic, ale jest to szkic czegoś świeżego, ciekawego i innowacyjnego. Gorąco polecam Rosemary na zimowy jesienny wieczór przy kubku gorącej herbaty.
Rosemary
Strona domowa projektu - Singapore-MIT Game Lab GAMBIT
Wymagania: jeżeli chodzi ci FireFox, pójdzie ci i ta gra
Czy pójdzie na netbooku: tak, ale wymaga myszki.
Cena: darmowa
Czas na przejście: 20 - 30 minut