Co z tą branżą? – Skutki uboczne ewolucji

Łukasz Berliński
2010/12/07 18:30

Kilka tygodni temu jeden obrazek zamieszczony gdzieś w czeluściach Internetu wywołał nostalgiczne biadolenie starych graczy. Lawinę wspomnień, jakie to się kiedyś gry robiło, a jakie to dobre nie były, a teraz to już tylko odcinanie kuponów i zwykłe wyciąganie pieniędzy. A całe to kręcenie się łezek pod oczyma wzięło się z porównania struktury mapy w grze FPS z 1993 roku i tej z 2010. Sami zresztą zobaczcie poniżej w czym tkwi „ból”.

Kilka tygodni temu jeden obrazek zamieszczony gdzieś w czeluściach Internetu wywołał nostalgiczne biadolenie starych graczy. Lawinę wspomnień, jakie to się kiedyś gry robiło, a jakie to dobre nie były, a teraz to już tylko odcinanie kuponów i zwykłe wyciąganie pieniędzy. A całe to kręcenie się łezek pod oczyma wzięło się z porównania struktury mapy w grze FPS z 1993 roku i tej z 2010. Sami zresztą zobaczcie poniżej w czym tkwi „ból”.

Za czym ci tęskno?

Za czym ci tęskno?, Co z tą branżą? – Skutki uboczne ewolucji

Na pierwszy rzut oka każdy powie, że coś w tym jest. Gry, a już pierwszoosobowe strzelanki w szczególności, stają się coraz prostsze, co widać na załączonej ilustracji. Skomplikowane projekty poziomów ustąpiły miejsca nieskomplikowanym planszom, na których zboczenie z głównego toru jest częstokroć niewykonalne. Czytając opinie graczy na różnych forach odniosłem wrażenie, że tęsknią za tymi labiryntami korytarzy, w których zazwyczaj dłużej szukało się drogi do celu niż wybijało wrogów. Do tego błąkania się w grze bez mapy i wbudowanego w mechanizm rozgrywki systemu nawigacyjnego prowadzącego gracza za rączkę, bo jakieś 15 lat temu nikt o takich rozwiązaniach by nie pomyślał. Doom, Wolfenstein 3D - to były gry! To był prawdziwy hardcore! Taa...

Czytam fora dalej, już nie te nostalgiczne wątki, bo co za dużo to niezdrowo, a o zdrowie dbać warto. Natrafiam na dziesięciominutowy gameplay z Killzone 3, który jakiś chłopaczek z Kataru, Kuwejtu czy innego Los Angeles wrzucił do sieci bez pozwolenia Sony po czym usunął, ale jako że w sieci nic nie ginie, włączam i oglądam. Jest nieźle. Czytam komentarze: „awesome”, „omg”, „incredible”, „I jizzed in my pants”, „wooooaaaaaahhhh”. Wszyscy zgodnie jarają się gigantycznym mechem, którego czułe punkty koleś rozwala za pomocą wyrzutni rakiet. A żeby było śmieszniej, najbardziej podniecone oczekiwaniem na premierę zdają się być te same osoby, które tak psioczyły parę wątków wcześniej na design dzisiejszych strzelanek. I masz tu babo placek i weź zrozum gracza.

Popcornowe kino

Ustalmy jedno. Gry półtorej dekady temu były po prostu inne. Ani lepsze, ani gorsze od dzisiejszych produkcji. Nie ma sensu porównywać twórczości Wincentego Kadłubka do bestsellerów Stiega Larssona. Tak obrazowo przedstawia się różnica jaka dzieli pierwszego Dooma od najnowszego Call of Duty. Gry wyewoluowały, stały się rozrywką masową. Zajmują istotne miejsce w dzisiejszej popkulturze i wszystko wskazuje na to, że popularność tej formy rozrywki będzie w najbliższych latach stale rosnąć. Co za tym idzie, i co już można zaobserwować, kolejne tytuły będą coraz prostsze, coraz krótsze i coraz bardziej widowiskowe. I nie widziałbym w tym nic złego, gdyby nie jedno ale.

Filmowość. To dzięki przejściu od ery archaicznego, „niemego” Wolfensteina 3D do hollywoodzkiego Modern Warfare zaczęto w ogóle traktować naszą ulubioną rozrywkę w poważny sposób. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego to Doom najczęściej pojawia się w tych mądrych artykułach o szkodliwości gier i rodzącej się z nich agresji u graczy? Wbrew pozorom odpowiedź jest bardzo prosta – Doom był grą „niemą” i gdy patrzyło się na rozgrywkę przez ramię grającego widziało się tylko faceta wyrzynającego w pień hordy obcych. Żadnej większej różnorodności, cały czas ręce bohatera wyciągnięte przed siebie gotowe do zabijania wrogów, statyczny punkt widzenia nie pozwalający nawet spojrzeć w górę i monotonne lokacje. Nic dziwnego, że wiele osób tylko tyle w legendarnej strzelance widzi po dziś dzień. A co z Modern Warfare? Niebo a ziemia! Tu jest dramat wojny, cały czas coś się dzieje, ktoś gdzieś ginie, ktoś nas pogania, krzyki, wrzaski, zróżnicowanie misje. Ma się wrażenie jakby się było pierwszoplanowym aktorem w wysokobudżetowym hicie. Tylko zamiast popcornu i coli gracz trzyma w dłoniach klawiaturę i myszkę czy też pada jak kto woli.

Dylematy twórców

W grach FPS poza samymi rozwiązaniami mechanicznymi odpowiedzialnymi za jakość rozgrywki ważny jest cały background, przez pryzmat którego gra będzie finalnie oceniana przez końcowych odbiorców. Tło fabularne, scenariusz, postacie, lokacje, dialogi i inne czynniki zadecydują czy gra odniesie sukces czy szybko zostanie zapomniana. Dziś każde studio ma opracowane mechanizmy strzelania, wszak to podstawa w tym gatunku. Powodzenie projektu obecnie zależy od marki i opowiedzianej historii. Gracz staje się niewymagającym widzem - nie obchodzi go czy umiesz dobrze pracować kamerą bądź przeprowadzać skuteczne castingi. Liczy się to, czy przez te 6-12 godzin zapewnisz mu rozrywkę, która skutecznie go przyciągnie przed ekran i zapewni dobrą zabawę.

GramTV przedstawia:

Dylematy twórców, Co z tą branżą? – Skutki uboczne ewolucji

W tym właśnie miejscu pojawia się dylemat twórcy: dać graczowi wolną rękę i narazić się na to, że nie zobaczy połowy atrakcji, które dla niego przygotowaliśmy czy też prowadzić go za rączkę i pozwalać oglądać i brać udział w wydarzeniach zapierających dech w piersiach? To jest problem, z którym na co dzień muszą mierzyć się studia deweloperskie. Czasem dla zachowania dynamiki trzeba dać animowany przerywnik, innym razem wyraźnie zasugerować graczowi, w którą stronę ma podążać. Efektowne prowadzenie fabuły ma oczywiście i swoje uboczne skutki. Absurdalna autoregeneracja zdrowia bohatera, sztywne skrypty uruchamiane po przekroczeniu niewidzialnej linii czy wreszcie irracjonalne ograniczenia terenu, przez które żołnierz, wyszkolony w bojowych zadaniach facet z krwi i kości, ma problem z pokonaniem 10-centymetrowego krawężnika. Coś za coś.

Quo vadis FPS?

Quo vadis FPS?, Co z tą branżą? – Skutki uboczne ewolucji

Dla mnie idealnym połączeniem pomiędzy „wolnością”, a wartką akcją jest Half-Life 2 wraz z dwoma dodatkowymi epizodami. Jeśli będziecie mieli okazję zagrajcie w to jeszcze raz, lecz tym razem z włączonymi komentarzami twórców. Dopiero wtedy można sobie zdać sprawę, do jakich sztuczek muszą uciekać się producenci, by gracz zobaczył to, co zobaczyć powinien, wcale mu tego bezpośrednio nie narzucając. Szkoda tylko, że nowszym produkcjom do takiej subtelności daleko. Dziś ma być epicko i wgniatać w fotel. I gracz ma to zobaczyć, kropka. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Nic w tym złego, po strzelankach nie spodziewam się przedstawiania psychologicznej głębi bohaterów i filozoficznych dyskursów na temat życia i śmierci. Zdaję sobie sprawę, że konwencja gatunku jest większą lub mniejszą kalką przygód Rambo i nic mi do tego. Życzyłbym jednak i Wam i sobie odrobiny dobrej woli twórców, by nie robiono z nas idiotów, którzy w nieskończoność będą przymykać oczy na absurdalne rozwiązania w zamian za nierzadko wątpliwej jakości popcornowe story. Nie spieszcie się jednak, pomału. Dopiero co twórcy oddali głos aktorom, opanowali podstawowe techniki, wyszli z etapu kina niemego. Do epoki filmów Tarantino jeszcze długa droga...

Komentarze
32
Usunięty
Usunięty
14/12/2010 08:55
Dnia 09.12.2010 o 15:03, metronom napisał:

> Boję się, że niedługo dojdzie do tego ze nowego CoDa będziemy dostawać co 6 - 8 miesięcy + 4 DLC niemalże jak w Simsach. Pal licho to, niech sobie wydają, mają do tego prawo. Gorzej będzie jeśli inni twórcy FPSów zaczną produkować ich klony (MOH). To będzie dopiero tragedia. > Dlatego też zgadzam się z przedmówcami, że ten artykuł baaardzo mocno uwypukla rzeczywistość i jest masa FPS-ów które są o niebo lepsze od seri CoD. Oczywiście, że są. Wszystko rozchodzi się o to czego się w tego rodzaju grach szuka. Mnie marka COD w ogóle nie rusza.

Tu się z tobą nie zgodzę, co prawda dwie ostatnie części (MW2 i BO) były mocno przereklamowane, ale sam COD Modern Warfare był tak "filmowy", że jak grałem w to za pierwszym razem, nie mogłem uwierzyć że taką grę da się zrobić! To była pierwsza taka gra, później już tylko wszyscy prześcigali sie żeby zrobic coś podobnego - niestety bez skutków. Nie żebym jakoś faworyzował MW, ale tak już będzie, zrobią jedną, świetną grę, a potem kolejni będą ściągać. I zgodzę się z GerBeerem, że nowe gry naprawdę potrafią zadziwić, ale jednak uważam, że to nie to co "dawne" gry, robione z takim rozmachem, że gramy w nie do dzisiaj.

Usunięty
Usunięty
09/12/2010 15:03
Dnia 09.12.2010 o 11:13, GerBeer napisał:

Boję się, że niedługo dojdzie do tego ze nowego CoDa będziemy dostawać co 6 - 8 miesięcy + 4 DLC niemalże jak w Simsach.

Pal licho to, niech sobie wydają, mają do tego prawo. Gorzej będzie jeśli inni twórcy FPSów zaczną produkować ich klony (MOH). To będzie dopiero tragedia.

Dnia 09.12.2010 o 11:13, GerBeer napisał:

Dlatego też zgadzam się z przedmówcami, że ten artykuł baaardzo mocno uwypukla rzeczywistość i jest masa FPS-ów które są o niebo lepsze od seri CoD.

Oczywiście, że są. Wszystko rozchodzi się o to czego się w tego rodzaju grach szuka. Mnie marka COD w ogóle nie rusza.

Dnia 09.12.2010 o 11:13, GerBeer napisał:

Naprawdę, mam sentyment do starych gier ale to co np. znalazłem podczas gry chociażby w Bioshocka 1 i 2 przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Jest to dowód na to, że FPS-y ciągle się rozwijają i to w kierunku, który mi się podoba.

Fabularnie gra liniowa do bólu, za to w warstwie strzelankowej już niekoniecznie. Ma w większości to czego sam w FPSach szukam i o czym pisałem wcześniej.

GerBeer
Gramowicz
09/12/2010 11:13

Sorrka ale dla mnie seria CoD to w tym momencie komercyjny sh*t i zupełnie nie zwracam na te gry uwagi. Choćby nie wiem jak były reklamowane w TV, radiu i internecie za nic nie zwróci to mojej uwagi. Nie wiem z kąt też te ciągłe rekordy w sprzedaży. Boję się, że niedługo dojdzie do tego ze nowego CoDa będziemy dostawać co 6 - 8 miesięcy + 4 DLC niemalże jak w Simsach.Dlatego też zgadzam się z przedmówcami, że ten artykuł baaardzo mocno uwypukla rzeczywistość i jest masa FPS-ów które są o niebo lepsze od seri CoD. Naprawdę, mam sentyment do starych gier ale to co np. znalazłem podczas gry chociażby w Bioshocka 1 i 2 przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Jest to dowód na to, że FPS-y ciągle się rozwijają i to w kierunku, który mi się podoba.




Trwa Wczytywanie