Skate 2 - recenzja

Łukasz Berliński
2009/02/12 18:00

Dwa lata temu deskorolkowy król Tony Hawk został zdetronizowany przez innowacyjny Skate. Gra była bardzo dobra, jednak brakowało jej kilku elementów. Czy kontynuacja jest już prawdziwą perełką?

Dwa lata temu deskorolkowy król Tony Hawk został zdetronizowany przez innowacyjny Skate. Gra była bardzo dobra, jednak brakowało jej kilku elementów. Czy kontynuacja jest już prawdziwą perełką?

Zmiany ku lepszemu w nienajlepszej formie

Zmiany ku lepszemu w nienajlepszej formie, Skate 2 - recenzja

W 2007 roku nastąpił przełom w dziedzinie gier traktujących o jeździe na deskorolce. Hegemonia podupadającej już wtedy i cierpiącej na brak grywalnych innowacji serii Tony Hawk została brutalnie przerwana przez dzieło Electronic Arts. Skate zamiast na trzaskanie wielomilionowych kombosów złożonych z kilkudziesięciu fantazyjnych ewolucji postawił na realizm, który bardziej odpowiada prawdziwemu skateboardingowi niż temu, co prezentowały gry z nazwiskiem żywej legendy deskorolki. Największa innowacją było tu bowiem samo sterowanie, które przypominało zabawę fingerboardem. Gra zyskała pozytywne recenzje i sporą grupę zwolenników, jednak nie była pozbawiona irytujących wad i niedoróbek. Wiadomo było, że kontynuacja powstanie i konieczne będzie wprowadzenie nowych rozwiązań. Ostatni tytuł zamkniętego już studia EA Black Box, Skate 2, faktycznie jest ewolucją idei przyświecającej tej grze od początku. Szkoda tylko, że naprawdę fajne pomysły nie zostały porządnie dopieszczone.

Pimp my deck

Skate 2 otwiera świetnie wyreżyserowane i zmontowane intro, przedstawiające nasze wyjście z więzienia, a przy okazji pracowników i skazańców tego zakładu, w role których wcielili się profesjonalni skaterzy występujący w grze. Nasza postać została sprytnie "zamaskowana", dzięki czemu możemy przejść do kreatora wizerunku. Tam czeka nas kilka opcji oraz suwaków, dzięki którym nasze alter ego będziemy mogli dopracować zarówno pod względem fizjonomicznym jak i stylistycznym, bo i w skate’owe ciuszki znanych firm możemy się wyposażyć. Ot, takie deskorolkowe Simsy. Nawet kobitkę sobie ktoś wykreuje jeśli ma na to ochotę, ale moim zdaniem słaba płeć i deskorolka to kiepskie połączenie. Z całym szacunkiem dla Elissy Steamer i reszty pro dziewczyn. Pozostaje jeszcze dobranie odpowiedniego decku, trucków i kółeczek, by śmiało wyruszyć po raz kolejny do raju dla deskorolkarzy, kryjącego się pod nazwą San Vanelona.

Stare nowe

Umieszczenie akcji w tym samym mieście co w poprzedniej części może wydawać się co najmniej dziwnym posunięciem, ale ma ono, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, wytłumaczenie techniczno-fabularne. W Skate It, konwersji pierwszej odsłony na Wii miasto uległo katastrofie, co oczywiście było jedynie przykrywką dla zbyt małej mocy konsoli Nintendo, która nie poradziłaby sobie z wyświetlaniem obrazu pokroju X360 czy PS3. Autorzy sprytnie wątek podchwycili i w Skate 2 San Vanelona po tej nieszczęsnej destrukcji została odbudowana, dzięki czemu możemy przemierzać zupełnie nowe dzielnice, choć nie raz, nie dwa ci którzy grali w "jedynkę" spotkają niemal te same lokacje. Nie ma już metra, zamiast niego pojawiła się opcja teleportu umożliwiająca nam przeniesienie się w wybrane miejsce, w którym odbywają się jakieś zawody bądź czekają na nas zadania do wypełnienia. Świetna opcja, bo San Vanelona jakby się nieco rozrosła w swych rozmiarach i podróżowanie z jednego krańca miasta na drugi byłoby męczące. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest umieszczanie markera w dowolnym miejscu. Dajmy na to, że chcemy zjechać jakąś długą poręcz umieszczoną przy schodach lecz nie udaje nam się. Chcąc ponowić próbę normalnie musielibyśmy wracać po schodach na górę, czy dojechać z powrotem na deskorolce, ale dzięki funkcji markera wystarczy, że umieścimy go przed poręczą, by w razie niepowodzenia za pomocą dwóch przycisków znaleźć się tam ponownie. Flick-it dude!

System sterowania nie zmienił się w ogóle. W dalszym ciągu zawiera swoje największe zalety i wady. Dla wyjaśnienia tym, którzy nie mieli styczności z poprzednią częścią: sterowanie w Skate 2 polega w zasadzie na umiejętnym sterowaniu analogami. Lewy drążek odpowiada za kierunek jazdy naszego zawodnika, prawy zaś służy do robienia wszelkiej maści tricków. Cały realizm polega tu wyprowadzaniu każdej ewolucji kręcąc drążkiem tak, jak w rzeczywistości przebieralibyśmy nogami by dany trick wykonać. Przykładowo by zrobić kickflipa trzeba gałkę wychylić maksymalnie do dołu, a następnie energicznie pociągnąć do góry po skosie. Na prawdziwej deskorolce kickflipa robi się dokładnie tak samo, tyle że za pomocą nóg. Początkujący będą z pewnością mieli małe problemy z przyswojeniem sobie takiego rozwiązania, jednak po kilku minutach spędzonych z grą spokojnie opanują podstawowy zasób ewolucji. Zresztą nasz podopieczny jest prawdziwym prosem i zna wszystkie tricki od samego początku; wystarczy wejść do menu i przejrzeć ich pełną listę wraz ze sposobem na ich wykonanie w grze. O ile te najprostsze kręci się intuicyjnie, tak z tymi bardziej złożonymi jest problem. Niektóre po prostu różnią się od siebie jedynie minimalnym ruchem gałki, a te jak wiadomo aż tak precyzyjne nie są. Myślałem, że problemy z wykonywaniem złożonych ruchów pojawiają się tylko na PS3, ale sprawdziłem także ten system na Xboxie i jest identycznie. Z jednej strony w ten sposób Skate 2 zyskuje na realizmie i podnosi poziom trudności, ale z drugiej potrzeba małpiej zręczności by sklejać tylko i wyłącznie zaplanowane przez nas sekwencje, nawet te najbardziej hardcore'owe.

Trening czyni mistrza

Nie mogło obyć się oczywiście bez zestawu zupełnie nowych ewolucji, których tak bardzo brakowało w pierwszej części. Po wduszeniu jednocześnie krzyżyka i kwadratu wykonujemy hippie jump, bardzo przydatny w trakcie przemierzania ulic San Vanelony. Trick jest prosty, polega na podskoczeniu w trakcie jazdy, jednak bez deski. Świetnie i efektownie sprawdza się przy przeskakiwaniu rurek. Deska jedzie pod, my przeskakujemy nad rureczką. Niby banalne, ale nie próbujcie tego w domu. I wreszcie pojawiły się planty, znajdujące się pod R1 lub L1 i opcjonalnymi przyciskami. Może footplantów i handplantów nie ma tu dużo, ale dzięki nim przy mniejszej prędkości na rampie możemy złapać się jej szczytu ręką bądź stanąć nogą po czym zjechać w dół. Co prawda wytracamy przez to szybkość, ale dobrze wykonany handplant jest szalenie efektowny i dobrze punktowany. Sam system punktacji również się nie zmienił, mnożnik możemy tu nabić maksymalnie do x3, który automatycznie znika po jakimkolwiek naszym błędzie.

Zrób sobie miejscówkę

GramTV przedstawia:

Kolejną nowością jest możliwość zejścia z deski. Wiele osób narzekało przy pierwszej odsłonie, że pod byle niski krawężnik trzeba robić "olkę" zamiast jak człowiek wziąć deskorolkę pod pachę i pewnym krokiem pokonać kilkunastocentymetrową przeszkodę. O ile w Tony Hawk Underground ten patent spisywał się świetnie, tak w produkcji Blac Box wypadł tragicznie. Po zejściu z deski nasza postać porusza się bardzo topornie, animacja wyraźnie pokazuje, że ma w sobie co najmniej trzy kręgosłupy, a o jakiejkolwiek płynności nie może być mowy. Pomysł godny przyklaśnięcia, jednak realizacja woła już o pomstę do nieba. Równie fajnym, co niedorobionym pomysłem jest przesuwanie elementów otoczenia. Bardzo to pomaga w wykonaniu niektórych zadań, a i wiele wprowadza dla urozmaicenia zwykłej zabawy. Odbywa się to jednak bardzo nienaturalnie, każdą przeszkodę w zasadzie przestawiamy niczym w jakimś edytorze poziomów. Szukasz kolegów?

Nasz skater został wyposażony w drugiej odsłonie Skate'a w telefon. Dzięki niemu możemy zadzwonić choćby do otyłego BB, który przepędzi natrętnych ochroniarzy bądź strażników czy Mike'a, który przyjdzie z łomem i "rozbroi" dla nas miejscówkę, bowiem władze San Vanelony za świętą misję obrały sobie pozbycie się okrutnej plagi zwanej skateboardingiem. Dla mnie to lekka przesada z tym wzywaniem własnego ochroniarza, normalnie bierze się nogi za pas i ucieka gdzie pieprz rośnie, albo używa się deski jako narzędzia obezwładniającego przeciwnika. Szkoda, że tej ostatniej opcji zabrakło w grze. Za to pojawiła się równie kretyńska kontrola nad ciałem podczas upadku. Bynajmniej nie w celu zmniejszenia obrażeń, ale ich zwiększenia. Im więcej połamanych kości, otarć i siniaków tym więcej punktów, a co za tym idzie więcej szmalu z odszkodowania i lepsza pozycja w Hall of Meat. Po prostu idealna opcja dla tych, którzy chcą się wzbogacić lecz żadne tricki im nie wychodzą...

Kto rządzi w mieście?

Głównym trybem dla pojedynczego gracza jest kariera, w której to jako wschodząca gwiazda skateboardingu uczestniczymy w różnych turniejach, imponujemy prosom, zdobywamy miejscówki, nagrywamy filmy, robimy zdjęcia, z kolegami jesteśmy na "joł joł", cała reszta ma nas głęboko gdzieś, a my jeździmy wte i wewte i robimy swoje. Tryb kariery jest nudny jak flaki z olejem, niektóre zadania doprowadzają do szału, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. W zasadzie zdobyte pieniądze możemy wydawać na nowe ciuszki, później znajdujemy sponsora dla którego będziemy jeździć, potem kasę znowu wydamy na nowe fatałaszki i tak w koło Macieju. Znacznie lepiej sprawdza się free skate, w którym jeździmy bez żadnego celu, bez żadnych ograniczeń, tylko i wyłącznie dla czystej przyjemności. A już w ogóle najfajniej jest jak usiądzie przy konsoli maksymalnie czterech graczy i na zmianę będą grać w SKATE (odpowiednik HORSE z Tony Hawk'a) czy brać udział w turnieju na najlepszy trick. Po sieci również możemy śmigać ze znajomymi czy wrzucać filmiki, zdjęcia i projekty graficzne, jednak w trakcie naszych testów co i rusz zrywane zostało połączenie z EA Nation, które uniemożliwiało płynną zabawę w trybie online.

Rock'n'roll!

Zawsze w grach traktujących o deskorolce największym ich plusem jest oprawa muzyczna. Nie inaczej jest i w Skate 2, który może poszczycić się naprawdę pokaźnym i imponującym soundtrackiem. Jest Rage Against The Machine. Public Enemy czy The Clash, a to tylko początek i jak zwykle w takim przypadku żałuję, że prócz płyty z grą nie dostałem jeszcze jednego krążka z pełnym OST. Graficznie produkcja Black Box wypada przyzwoicie, poprawiona została przede wszystkim animacja postaci, widać wszelkie otarcia na naszym ciele, a samo miasto nabrało życia i kolorytu.

Najlepszy deskorolkowy symulator

Skate 2 to w dalszym ciągu najlepszy symulator jazdy na deskorolce dostępny na obecnej generacji konsol. Widać tu wyraźne tendencje ewolucyjne, w których pojawiają się bardzo fajne pomysły, jednak zamiast je w pełni dopracować dostajemy głupie mini gierki w stylu Hall of Meat. Z braku realnej konkurencji fani deskorolki chyba nie mają wielkiego wyboru, więc i tak po Skate 2 sięgną.

Materiał wideo

8,0
W dalszym ciągu najlepszy symulator jazdy na desce
Plusy
  • Miejscówki
  • nowe tricki
  • muzyka
  • parę nowości
  • dla niektórych poziom trudności
Minusy
  • Chodzenie bez deski
  • problemy z multiplayerem
  • nudny tryb kariery
  • Hall of Meat
  • dla niektórych poziom trudności
Komentarze
25
Usunięty
Usunięty
02/03/2009 21:45

Szkoda ze nie bedzie ( chyba ) na Xpudło , ale cóż przeboleje to jakoś :P

Usunięty
Usunięty
24/02/2009 22:45
Dnia 12.02.2009 o 21:10, ciVis7 napisał:

Odnośnie recenzji (2 strona): kicka nie robi się poprzez pociągnięcie nogi w przód po skosie. To byłby heelflip ;) Poza tym recenzja ok.

to chyba nigdy na desce nie jezdziles. flipa kopie sie po skosie do dolu a heela tez po skosie ale do gory. jak sie nie znasz to sie nie odzywaj

Usunięty
Usunięty
18/02/2009 19:44

mam ta gre jest zdecydowanie warta kupienia jak i zarowno skate 1




Trwa Wczytywanie