NecroVision - relacja i wideowywiad z twórcami

Hakken
2008/12/27 18:00

Komu bije dzwon

Komu bije dzwon

Komu bije dzwon, NecroVision - relacja i wideowywiad z twórcami

Niby polskie gry to już nie nowość. Niemalże rokrocznie ukazują się jakieś nowe polskie tytuły. Szlaki przetarły już takie firmy, jak Techland ze swoimi Chrome i Call of Juarez, CDP Red i jego Wiedźmin czy też People Can Fly, wydawca Painkillera, by wymienić tylko te najważniejsze tytuły. Jednak mimo tego, że naszych rodzimych produkcji powstaje coraz więcej, pojawienie się zapowiedzi każdej następnej nieodmiennie rozbudza nadzieje na powstanie prawdziwego polskiego hitu. Niby każdy z tych tytułów po części spełnił te oczekiwania, ale jakoś tak nie w pełni. Jedne, jak Chrome czy Painkiller, odniosły sukces głównie na Zachodzie, a z kolei Wiedźmin najlepiej został przyjęty na rodzimym rynku i w krajach ościennych. Wciąż jednak brakuje nam tytułu, który by podbił serca graczy na całym świecie i o którym z dumą moglibyśmy powiedzieć: „Dobre, bo polskie!”.

Już niebawem na sklepowych półkach ma pojawić się kolejna rodzima gra, stworzona przez gliwickie studio Farm 51, o dźwięcznym tytule Necrovision. Premiera jest już tuż, tuż, bo na półkach sklepowych pojawić ma się prawdopodobnie w lutym 2009 (dokładnej daty wydania nie znali jeszcze sami twórcy). Tak więc jeszcze tej zimy będziemy mogli przenieść się do transzei I wojny światowej i wraz z będącym głównym bohaterem Simonem przeżyć jej koszmar. Prawdę powiedziawszy, groza gazów bojowych i ostrzału artyleryjskiego to dopiero początek, gdyż chłopcy i dziewczęta z Farm 51 przygotowali nam iście Barkerowski koszmar w stylu gore. Co prawda o grze tej pisaliśmy nie tak znowu dawno temu, ale po tym, jak obejrzeliśmy ten tytuł w akcji, poczuliśmy się zobowiązani, by napisać o swoich pierwszych wrażeniach z nim związanych.

Horror z Gliwic

Droga z Warszawy do Gliwic nie była krótka. Niemal 300 kilometrów wraz z grupką innych dziennikarzy zaproszonych na pokaz przebyliśmy w nieco ponad sześć godzin. Nasz środek transportu naprawdę był „mini” busem, do tego stopnia, że co więksi koledzy mieli problemy z pomieszczeniem się na siedzeniach. Wszystkim jednak dopisywał dobry humor i po drodze nawet wzięliśmy udział w akcji dokarmiania zwierząt, oddając hot doga szwędającemu się po stacji benzynowej psu. Nieco po południu udało nam się szczęśliwie dotrzeć pod siedzibę Farm 51. I tu rozpętało się prawdziwe piekło. Przez następne godziny wszyscy bez wytchnienia grali, przeprowadzali wywiady, oglądali, węszyli i dopytywali. Należy jednak przyznać, że ekipa tworząca Necrovision była bardzo pomocna, widać, że to ludzie, którzy kochają swoją pracę.

Sama gra mocno zaskakuje. Po tytule, o którym wcześniej praktycznie nic nie było słychać, nie spodziewaliśmy się niczego szczególnego. Tymczasem naszym oczom ukazała się nieźle wyglądająca produkcja, która grafiką może i nie zachwyca, ale z drugiej strony nie ma też czego specjalnie się wstydzić. Nie ma co się spodziewać kolejnego Far Cry 2, ale grafika jest wykonana starannie i z dbałością o szczegóły. Rdzeń produkcji stanowi stareńki silnik Painkillera, jednakże mocno przerobiony i podrasowany różnymi bajerami, bez których żadna nowoczesna produkcja nie miałaby racji bytu, jak choćby silnik fizyczny Havoc. Tym, co jednak przykuwa uwagę, są dopracowane detale. W rzadko której grze można obserwować, jak krew faktycznie ścieka po ścianach. Zazwyczaj pojawia się jedynie statyczny rozbryzg na pionowej powierzchni, tymczasem tutaj farba faktycznie zachowuje się jak ciecz. Widać ciężkie spływające krople, które zastygają dopiero po chwili. Ten i jemu podobne szczegóły cieszą, zwłaszcza w produkcji z gatunku gore.

Jeśli chodzi natomiast o odczucia płynące z rozgrywki, to należy przyznać, że są one bardzo przyjemne. Dostajemy w swoje ręce strzelaninę w starym, dobrym stylu. Nie jest to z całą pewnością tactical shooter ani nawet produkcja go udająca. Tutaj postawiono na czystą i niczym nieskrępowaną rozwałkę, i to przede wszystkim w zwarciu. Mimo bowiem tego, że dostajemy tu w swoje ręce całą masę różnych pukawek, i to zarówno tych, które faktycznie były używane podczas I wojny światowej, jak i zupełnie fantastycznych, to sednem gry jest walka w bliskim starciu. Na początku jest to kopanie i dźganie bagnetem, jednakże kiedy tylko w ręce bohatera wpada wampirza rękawica, jatka nabiera prawdziwego rozpędu. Wraz z każdym kolejnym celnym razem rośnie poziom furii naszego bohatera, a z nią moc jego ciosów. Tak więc już po chwili wokół zaczynają latać odcięte kończyny i wyrzucani w powietrze wrogowie. Jakby tego było mało, można tu również wyprowadzać combosy, które owocują krótką, lecz spektakularną animacją wykończenia przeciwnika. Bez wątpienia jucha leje się tu całymi wiadrami i nie jest to produkcja, którą można by polecić małoletnim.

Trzeba przyznać, że mimo prostoty rozgrywki przynosi ona sporo frajdy. Zwłaszcza że faktycznie można wybrać swój własny sposób gry. Jeżeli wolicie się kryć i ostrzeliwać zza zasłony, to przynajmniej na początkowym etapie gry jest to możliwe. Plansze są naprawdę duże i dość otwarte, obfitują również w sporą ilość ukrytych miejsc, w których można znaleźć schowane apteczki, broń czy też wampirze artefakty. Od czasu do czasu będzie można skorzystać również z pomocy pojazdów w rodzaju pancerza wspomaganego wampirów, wyposażonego w karabin maszynowy i niekierowane rakiety. Jednakże w przeciwieństwie do innych produkcji nie jest on konieczny do ukończenia danego etapu. Jeżeli starczy Wam zacięcia i umiejętności, wszystko to można przejść na własnych nogach, samodzielnie odpierając atakujące hordy przeciwników. Zresztą swoboda rozgrywki widoczna jest również w wielu innych miejscach. Jedynie od naszej woli zależy na przykład, czy uwolnimy żołnierza z niewoli wampirów, i jedynie od naszych umiejętności będzie zależało, czy przeżyje, by walczyć dalej, czy też padnie w starciu z pierwszą hordą zombie.

Jak na razie najsłabszą stroną Necrovision jest tryb gry wieloosobowej. To, co nam zaprezentowano, wygląda co prawda w porządku, mapy są nieźle przemyślane, a broń dość zabójcza, jednakże plansz jest tylko cztery, a tryby są bardzo standardowe. Jedyną nowością na tym polu ma być tryb „capture the artifact”, który jest wariacją „capture the flag” i ukazuje walkę między wampirami a ludźmi. Jednakże wiemy o tym jedynie z opowieści twórców gry, gdyż na pokazie dane nam było zagrać jedynie w tradycyjny deathmatch. Jednakże Farm 51 podkreśla, że tryb multiplayer będzie przez nich wspierany i chcą w przyszłości dodać dodatkowe mapy oraz inne tryby rozgrywki.

Z całą pewnością Necrovision nie będzie tytułem dla każdego. Już teraz można powiedzieć, że nie ma co się spodziewać wielkiego ogólnoświatowego hitu, ale bez wątpienia tytuł ten znajdzie sporą grupę zwolenników. Jeżeli tylko lubicie niczym nieskrępowaną rozwałkę i klimaty w stylu Clive’a Barkera, to stanowczo będzie to tytuł w sam raz dla Was. Jeżeli jednak spodziewaliście się realistycznej gry osadzonej w czasach I wojny światowej, to po Necrovision nawet nie sięgajcie, bo jedynie się rozczarujecie.

GramTV przedstawia:

Komentarze
38
Usunięty
Usunięty
18/01/2009 00:23

Wyglada super! Na dodatek z Polski ;)

Usunięty
Usunięty
14/01/2009 18:54

Po obrazkach od razu poznałem silnik Painkillera:)

forest_kinglike
Gramowicz
14/01/2009 12:52

jak dla mnie bomba :D




Trwa Wczytywanie