Ok, chłopcy. Żarty się skończyły. To, że podczas nieobecności Johna jako tako udało nam się przeżyć, nie oznacza, że cały czas będziemy siedzieć w tym dilerskim biznesie. Ja rozumiem, narkotyki to przyszłość, ale, kurwa, nie jedyna droga – to tylko maleńki kroczek do odbudowy naszego imperium! Dziwki, pranie brudnej mamony, kontrola nad dzielnicami, kasynami, restauracjami, hotelami, wesołymi miasteczkami... Dobra, zapędziłem się. W każdym bądź razie to jest nasza pieprzona przyszłość! Rozumiecie?! Musimy przejąć kontrolę nad całym Stilwater tak, aby żaden kutas czy inny matkojebca nie przeszkadzał nam w interesach i żeby to oni srali po gaciach na nasz widok, a nie odwrotnie!
Obmyślałem ostatnimi czasy plan działania. Zastanawiałem się, czy może by tak eliminować tych frajerów po cichu, wiecie, tak żeby nie robić za dużego szumu wokół siebie. Albo może zacząć współpracować z psami. Tak, wiem, to głupi pomysł. Siedziałem tak całą noc i od tego myślenia aż mnie łeb rozbolał. I wiecie co wam powiem? Wiecie jaki jest nasz pierdolony plan działania? Zrobić totalny rozpierdol w tym mieście, hahaha! Jak już mamy wracać, to zróbmy to w naszym stylu. Tak, żeby było głośno, efektownie, bez żadnego patyczkowania się. Jak trzeba będzie komuś przyjebać, to się macie nie zastanawiać, tylko to zrobić! Trzeba rozwalić komuś chałupę? Zróbcie to tak, by cała dzielnica słyszała wybuch. Musimy ich zacząć wychowywać jak przedszkolaków. Za bardzo się rozbestwili, więc muszą ponieść srogą karę. I to jest nasz plan działania – zrobić jedno wielkie kabum! Czyż nie jest doskonały? Hahaha! To już koniec edukacji na dziś. Zajmijcie się swoimi sprawami, ja muszę się napić.