Soul Calibur IV - recenzja

Hakken
2008/08/17 19:00
4
0

Stylowe mordobicie

Stylowe mordobicie

Stylowe mordobicie, Soul Calibur IV - recenzja

Od ponad dziesięciu lat bijatyki z serii Soulcalibur są synonimami świetnych gier. Mają one na świecie tysiące fanów, są ważną częścią e-sportów w Azji, a postacie w nich występujące doczekały się naśladowców na konwentach otaku (fanów mangi i anime). Wydanie każdej kolejnej części Soulcalibura jest sporym wydarzeniem w światku graczy, a oczekiwania wobec gier sygnowanych tym tytułem są ogromne. Na przełomie sierpnia i lipca tego roku światową premierę miała piąta, wbrew cyfrze umieszczonej w tytule, część cyklu – Soulcalibur 4. Ta rozbieżność w numeracji wynika z tego, że pierwsza gra z serii nosiła dwa różne tytuły. Na automatach do gier nazywała się Soul Edge, a na konsolach domowych – Soul Blade. Dopiero podczas produkcji sequela postanowiono ujednolicić nazwę i nadano grze tytuł, który nosi do dziś.

Nie trzeba chyba mówić, że premiera tej części słynnego cyklu wywołała wśród fanów wiele emocji. Serwisy branżowe wręcz prześcigały się w podawaniu nowych informacji na jej temat, a gracze śledzili je z zapartym tchem. Dyskutowano gorąco o wszystkim, co jej dotyczyło, poczynając od listy postaci, a na nowych opcjach kończąc. W pewnym momencie świat obiegła informacja, że w tej części gry na gościnnych występach pojawią się postacie rodem z Gwiezdnych wojen, czyli Darth Vader, Yoda i The Apprentice. Wywołało to kolejną falę dyskusji pomiędzy tymi, którym ten pomysł się spodobał, a tymi, którzy byli mu przeciwni. Od czasu kiedy zapowiedziano nową grę z serii Soulcalibur na jej temat pojawiło się w sieci wiele plotek. Teraz, kiedy już w nią graliśmy, możemy powiedzieć, które były prawdziwe, a które nie, ale przede wszystkim możemy odpowiedzieć na pytanie, czy najnowsza odsłona cyklu dorównuje swoim poprzedniczkom.

Bijatyka…

Przede wszystkim możemy uspokoić fanów serii – Soulcalibur 4, wbrew nieco absurdalnym plotkom, jest rasową bijatyką. I to jeszcze jaką! Firma Namco ma ogromne doświadczenie w produkcji tego typu gier, wszak tworzy je już od ponad dwudziestu lat. Całe to doświadczenie wykorzystała przy tworzeniu tego właśnie tytułu. Nie ma tu wielu nowości, a te, które są, nie przeszkadzają w graniu. Są tu natomiast wszystkie doskonale znane graczom stare patenty, w dodatku bardzo dobrze dopracowane.

Stanowczo największym atutem tej gry jest bardzo intuicyjne i płynne sterowanie postaciami. Zwiększono czas reakcji postaci, dzięki czemu nie trzeba już pełnej uwagi poświęcać sterowaniu, a zamiast tego można skupić się na pasjonującej i widowiskowej rozgrywce. Oczywiście ułatwienie sterowania może nie przypaść do gustu najbardziej hardcore'owym z graczy, ale na pewno spodoba się zarówno początkującym, jak i tym, którzy w bijatyki grać lubią. Jest ono bowiem opracowane w ten sposób, że wyprowadzanie najpotężniejszych kombosów wciąż stanowi wyzwanie, ale z drugiej strony prostsze kombinacje ciosów wyprowadza się dość łatwo, przez co gra nie prowadzi do niepotrzebnych frustracji. Dzięki takim zabiegom jest ona wręcz idealnym dodatkiem do wszelkich imprez i spotkań towarzyskich.

…z fabułą

Historia przedstawiona w Soulcaliburze 4 zaczyna się niedługo po wydarzeniach, które miały miejsce w zakończeniu części trzeciej, kiedy Zasalamel doprowadził do tego, że oba potężne miecze, Soul Edge i Soul Calibur, odzyskały wreszcie pełnię swej potęgi. Jednakże wraz z nimi przebudził się ktoś jeszcze. Od mileniów w Soul Caliburze uśpiona była dusza jego twórcy: Króla-Bohatera Algola. Postanowił on powrócić do świata żywych, jednakże w tym celu potrzebuje ofiary z potężnego wojownika. Dlatego też wabi wszystkich, którzy szukają jednego z dwóch mieczy, do przeklętego miasta Osthreinsburg, gdzie patrzy, jak walczą między sobą. Kiedy zostanie już tylko jeden, stoczy z nim pojedynek i jeśli wygra, złoży pokonanego w ofierze, by samemu znów móc chodzić między żywymi. W tym samym czasie rozgrywa się również walka pomiędzy straszliwym Nightmare'em a rycerzem Siegfriedem oraz dzierżonymi przez nich Soul Edge i Soul Caliburem. Ten, kto zwycięży, będzie mógł kierować losami świata.

Co starego

Bardzo dobrym ruchem ze strony Namco było pozostawienie wszystkich starych i wypróbowanych rozwiązań. Mamy tu zatem znane już tryby rozgrywki, takie jak Arcade, w którym musimy pokonać ośmiu kolejnych rywali, a każdy następny jest coraz lepszy. Podobnie jak w poprzedniej części, siódmy z kolei zawodnik dla danej postaci zawsze jest ten sam, co związane jest z warstwą fabularną gry. Ponadto możemy tu również walczyć z żywym przeciwnikiem w trybie Versus. Co więcej, mamy także możliwość walczyć zawodnikami, których sami stworzymy lub zmodyfikujemy.

Jest to związane z trybem Tworzenia Postaci, który umożliwia nam wykreowanie zupełnie nowej postaci lub też zmodyfikowanie ekwipunku już istniejącej. Polega to na tym, że za otrzymywane po zwycięskich walkach pieniądze dokupujemy nowy ekwipunek i wyposażamy w niego naszego bohatera. W przypadku gdy chcemy stworzyć postać od początku, zaczynamy od wybrania jej charakteru (dobry, neutralny, zły) oraz specjalizacji, czyli np. bardziej defensywnej lub ofensywnej postawy. Następnie wybieramy jeden z kilkunastu stylów walki, a następnie modyfikujemy wygląd postaci, łącznie z twarzą, kolorem włosów i oczu, sylwetką oraz głosem. Tak stworzonego bohatera ubieramy i uzbrajamy wedle naszego upodobania. Cały ten system, do którego dochodzi jeszcze dobieranie umiejętności, zrealizowano niezwykle intuicyjnie i prosto, co powoduje, że tworzenie lub modyfikowanie postaci sprawia wiele frajdy.

Niestety, bardzo po macoszemu potraktowano tryb, z którego seria Soulcalibur jest słynna, czyli Story Mode, w którym przedstawiona jest fabuła gry. Tym razem jest on bardzo ograniczony i brak w nim jakichkolwiek możliwości wyboru. Cały jest rozgrywany na kilku raptem planszach następujących po sobie w różnej kolejności, która zależy od wybranej postaci. Ponadto składa się jedynie z pięciu etapów. Sprawia to, że wcielając się w dowolnego bohatera można spokojne ukończyć grę w tym trybie w ciągu 10 –15 minut. Animacje końcowe są jak zwykle dopracowane, ale większość przedstawionych w nich wydarzeń rozgrywa się w tym samym miejscu, co na dłuższą metę staje się nieco nużące. Ogólnie rzecz biorąc, Story Mode pozostawia uczucie niedosytu.

Co nowego

Jak już wspominaliśmy, nowinek w Soulcaliburze 4 nie ma zbyt wiele, jednakże te, które są, sprawdzają się w większości świetnie. Na pewno najciekawszą z nich są tak zwane "finishery", czyli sekwencje ruchów, którymi w spektakularny sposób można zakończyć pojedynek. Zapewne wielu z was pamięta jeszcze sławne "fatality", pojawiające się w Mortal Kombat – tutaj mamy do czynienia z czymś bardzo podobnym. Kiedy postać zbyt długo pozostaje w defensywie, staje się podatna na "finiszer". Sygnalizowane jest to poprzez czerwoną, migającą otoczkę, która spowija jej pasek życia, znajdujący się u góry ekranu. Kiedy do tego dojdzie, za pomocą odpowiedniej kombinacji przycisków można wyprowadzić cios kończący walkę. Uaktywnia się wtedy niezwykle widowiskowa i świetnie dopracowana animacja, w której jedna postać wykańcza drugą w niezwykle spektakularny sposób. W dodatku ta opcja jest wprowadzona w taki sposób, że nie psuje nijak balansu gry, a jednocześnie daje sporo satysfakcji, jeśli jej użycie się powiedzie.

Z ważnych nowości wprowadzono tu jeszcze tryb gry zwany Tower of Lost Souls. Polega on na tym, że dwie wybrane postacie „wchodzą” na tytułową Wieżę Utraconych Dusz lub z niej "schodzą". W tym pierwszym wypadku jest to seria kilku pojedynków, toczonych na losowych planszach. Bardzo to przypomina tryb Arcade, z tym tylko wyjątkiem, że jeżeli spełni się wymagane warunki, takie jak na przykład zwycięstwo poprzez wyrzucenie przeciwnika poza ring, otrzymuje się w nagrodę nowe unikalne elementy wyposażenia. Kiedy postanowi się "schodzić" z Wieży, typ rozgrywki zmienia się diametralnie. Tym razem na każdej z kilku plansz musimy walczyć z kolejnymi falami coraz lepszych przeciwników, podczas gdy nasze zdrowie się nie odnawia. Podobnie jak w tym pierwszym przypadku, za spełnianie postawionych warunków otrzymujemy bonusy w postaci ekwipunku i dodatkowych punktów.

Po raz pierwszy w historii serii można również toczyć pojedynki przez Internet. Niestety, ten skądinąd świetny pomysł nie został zrealizowany należycie. Z niewiadomych powodów Namco popełniło ten sam błąd co w Tekkenie 5. System łączenia graczy w pary działa bardzo słabo i dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy na pojedynek, który może trwać około minuty, musimy czekać dziesięć minut. Jedynym sposobem na zapewnienie sobie płynnej rozgrywki jest samemu hostować walkę – wtedy na drugiego gracza czeka się z reguły krócej niż minutę. W Tekkenie 5 ten problem rozwiązała dość szybko wydana łatka, więc zapewne i w tym wypadku będzie podobnie. Można by się jednak spodziewać, że po jednej takiej porażce firma z takim doświadczeniem jak Namco nie popełni drugi raz tego samego błędu. Jednakże póki co najlepszym sposobem na pogranie z żywym przeciwnikiem jest zaprosić znajomych do siebie i toczyć pojedynek na ekranie jednego telewizora.

GramTV przedstawia:

Nowe twarze

Tradycją serii stało się już to, że prócz dobrze znanych postaci w każdej kolejnej odsłonie występują nowi bohaterowie. Czasem zostają oni na dłużej, a czasem znikają, by już więcej się nie pojawić. Tym razem dodano dwoje nowych wojowników. Pierwszym z nich jest potężny Król-Bohater Algol. To stanowczo jedna z najpotężniejszych postaci występujących w grze. Jest to w pełni zrozumiałe, bo to nie tylko legendarny wojownik dzierżący jednocześnie Soul Edge oraz tytułowy Soul Calibur, ale przede wszystkim główny czarny charakter tej gry. A chyba nikt by nie chciał, żeby główny przeciwnik okazał się marnym słabeuszem. Jest on świetnie opracowany graficznie, ma imponującą sylwetkę, dziwną ptasią zbroję i cały czas lewituje nad ziemią. Potrafi podczas walki stworzyć kilka różnych broni, między innymi działko strzelające powolnymi kulami, i tron, na którym zasiada niczym imperator Palpatine.

Kompletnym beniaminkiem jest nowa postać kobieca, wojowniczka imieniem Hilde. Jest to heroina, która z miejsca budzi sympatię. Z charakteru jest błędnym rycerzem, wierzy w ideały oraz… Walczy, posługując się lancą piechoty oraz krótkim mieczem. Jej styl jest nowy i bardzo ciekawy, więc granie nią daje dużo frajdy. W podstawowej wersji ubrana jest w przepiękną gotycką zbroję, przyozdobioną wizerunkami wilków. W drugim stroju, czyli dworskiej sukni, prezentuje się może nieco mniej okazale, za to na pewno ma więcej wdzięku. Podsumowując, jest to postać bardzo sympatyczna i mamy nadzieję, że na dłużej zagości w serii.

Goście, goście

Jak już wspominaliśmy, tym razem na gościnnych występach pojawiły się postacie znane z uniwersum Gwiezdnych wojen. Są to Mistrz Yoda, Darth Vader oraz jego uczeń, Starkiller, lepiej znany jako The Apprentice. O tym, czy zasadne było pojawienie się ich w grze, w której występują postaci mniej więcej osadzone w realiach końca XVI wieku, można by dyskutować długo. Jednakże mieszanie konwencji jest w serii Soul już wręcz tradycją.

Same postaci są ciekawie skonstruowane. Każda z nich ma dodatkowy współczynnik Force, który spada, kiedy wykonuje się specjalne ciosy oparte na Mocy, a wzrasta, kiedy ich się nie używa. Jeżeli spadnie on do zera, postać przez krótką chwilę stoi wyczerpana i zupełnie bezradna, należy zatem uważnie korzystać z tych nierzadko bardzo potężnych umiejętności. Niestety, jest pewien problem ze zrównoważeniem postaci, a dokładnie Yody. Jest on zbyt niski, aby można było na nim zastosować chwyty, a wiele ciosów po prostu nieszkodliwie przechodzi nad nim. Dodatkowo jego szybkość i ciosy związane z Mocą sprawiają, że jest on postacią bardzo potężną, z którą trudno wygrać, zwłaszcza gdy gra nią żywy przeciwnik. Na szczęście problem ten dotyczy jedynie posiadaczy Xboksów 360. Darth Vader i The Apprentice są dobrze zrównoważeni i gra nimi może dostarczyć naprawdę sporo przyjemności.

Tak czy inaczej, postaci te są bardzo ciekawe, a walki na miecze świetlne na pokładach statków kosmicznych przy akompaniamencie muzyki z Gwiezdnych wojen są bardzo widowiskowe i emocjonujące.

Jak cię widzą, tak cię piszą

Pod względem audiowizualnym Soulcalibur 4 jest naprawdę świetny. Postacie poruszają się niezwykle płynnie i są bardzo dopracowane. Również plansze zachwycają szczegółowością wykonania. Niektóre ich elementy podlegają zniszczeniom w czasie walki i nieraz pojedynek toczony jest przy wtórze rozbijanych waz czy pękających krat. Walki obfitują w efekty specjalne, a wspominane już wcześniej „finishery” są tak śliczne, że można by je oglądać wręcz w nieskończoność.

Warstwa dźwiękowa niczym nie odstaje od wizualnej. Muzyka jest świetna i znakomicie podkreśla dynamiczne pojedynki. Każda z postaci ma kilka kwestii mówionych, często dopasowanych do przeciwnika, z którym walczy. Sprawia to, że animacje rozpoczynające pojedynek nie nużą zbyt szybko i sporo frajdy daje ich oglądanie.

Podsumowując, Soulcalibur 4 to z całą pewnością gra „grzechu warta”. Pojedynki są bardzo dynamiczne i sprawiają sporo radości. Duża ilość zawodników oraz ekwipunku i plansz odblokowuje się dopiero po spełnieniu określonych warunków, takich jak np. przejście daną postacią trybu Arcade, lub wykupieniu ich za zarabiane podczas gry pieniądze. Dzięki temu chce się grać choćby tylko po to, by zobaczyć, co nowego się dostało. Troszkę przeszkadzają wady takie jak potraktowana nieco po macoszemu fabuła oraz niedopracowany system walki przez Internet. Jednakże przynajmniej w tym drugim przypadku można liczyć na to, że problem ten zostanie dość szybko rozwiązany. Koniec końców, Soulcalibur 4 jest świetną grą, która podtrzymuje tradycje serii, i pozycją, którą powinien posiadać każdy miłośnik bijatyk.

Materiał filmowy

Get Adobe Flash player

9,0
null
Plusy
  • <br>Oprawa audiowizualna<br>Dobrze wyważony poziom trudności<br>Doskonałe sterowanie
Minusy
  • <br>Kłopoty z grą przez internet<br>Niedopracowana strona fabularna<br>Niezbyt zrównoważony poziom mocy postaci
Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
26/08/2008 14:22

dziwneja co prawta duzo nie gralem na multi, ale nie zanotowalem zadnych lagow. moze to kwestia polaczenia do internetu? ja mam z upc i sobie chwale.a na razie i tak katuje tryb single, bo gierka jest wyczesana. i mozna spokojnie podziwiac walory pan ;)))

Usunięty
Usunięty
17/08/2008 22:07
Dnia 17.08.2008 o 19:24, mist`shoo napisał:

Problemy z internetem? Chyba grales Pan na ps3 ja na XBL nic takiego nie zauwazylem.

Heh no to chyba mieszkasz nie w Polsce. Bo na xbl są problemy z graniem m.in bardzo wkurzające lagi itp. Sam gram więc wiem. Walki rankingowe są wkurzające np. grasz 1vs1 i pod koniec moze każdy wyjśc z gry, po prostu można zachować czyste konto co jest to niesprawiedliwe. Mam nadzieję że wyjdą do gry poprawki odnośnie xbl ale gra i tak warta każdej straconej minuty :]

Usunięty
Usunięty
17/08/2008 19:39

Czy ja wiem tak dlugo sie nie czeka , patrzy sie na walke i pare rundek i koncza no po prostu albo sie wchodzi na serwer na 2 sloty i nic nie czekasz . Troche to zrabali ze jak wygrywasz to grasz dalej az cie nie pokonaja ale ogolnie jest ok :) ,




Trwa Wczytywanie