Miroslav Żamboch – "Krawędź żelaza" - tomy 1 i 2 - recenzja

grimnir
2008/03/22 20:48
9
0

Czeski western

Czeski western

Czeski western, Miroslav Żamboch – "Krawędź żelaza" - tomy 1 i 2 - recenzja

Twórca Conana Cymmeryjczyka zmarł już dosyć dawno, ale po wielu fantastycznych światach biega legion bliższych i dalszych krewnych tudzież powinowatych tej postaci. Jednoczy ową „rodzinkę” kilka rzeczy: po pierwsze organiczny wręcz brak umiejętności usiedzenia w jednym miejscu przez czas dłuższy niż mniej więcej miesiąc (wyjątek stanowi usadzenie tylnej części ciała na jakowym tronie), konieczność uczestniczenia w różnej skali burdach – od karczemnej rozróby do regularnej wojny – oraz brak zdolności do rozsądnego dysponowania posiadanymi funduszami.

Do tego nader rozbudowanego klanu dołączył stosunkowo niedawno bohater czeskiego (po tatusiu-autorze) pochodzenia – niejaki Koniasz. Jego twórca, pan Mirolav Żamboch, nie jest na polskim rynku księgarskim debiutantem i dzięki wydawnictwu Fabryka Słów mieliśmy już okazję zapoznać się z jego dorobkiem, w tym również z Na ostrzu noża – powieścią o przygodach wyżej wymienionej persony. Tym razem jednak mamy do czynienia ze zbiorem trzynastu opowiadań pod charakterystycznym dla Żambocha (któremu wszystko chyba kojarzy się z jatką) tytułem Krawędź żelaza.

Zbiorek ten, wydany w Polsce w dwóch tomach, to jakby telegraficzny skrót całego (a przynajmniej całego na wolności) życia Koniasza. Poznajemy perypetie tego jakże sympatycznego jegomościa od chwili, gdy będąc ściganym przez swego szlachetnego rodziciela, rozpoczyna on trudną, wymagającą, ale zarazem szacowną karierę płatnego mordercy. Należy zaznaczyć, czemu „kochający” tatulo tak intensywnie tęskni do spotkania z synkiem marnotrawnym. Mianowicie ów szczeniak raczył był zareagować na uwiedzenie przez ojczulka swej bogdanki przy pomocy miecza. Niestety, bez skutku śmiertelnego. Tata wręcz drapieżnie pożąda chwili, gdy zyska możliwość udzielenia synowi ostrej reprymendy. Być może to jest powód, dla którego pan Koniasz odczuwa głęboką niechęć do pozostawiania za sobą żywych adwersarzy.

Idąc w ślady Conana, Koniasz zwiedza cały znany, a częściowo i nieznany świat. Trzeba przyznać, że od Howardowskiego pierwowzoru różni go, oprócz historii, również poziom wykształcenia. Ten inteligentny i oczytany dżentelmen ze zwykłej ciekawości, każącej mu włóczyć się po dżunglach, wulkanach i wszelakich innych nieprzyjemnych miejscach dla zobaczenia jakiejś wyrośniętej małpy czy innego paskudztwa, gotów jest przemierzyć świat. A świat to nader bogaty. Oprócz wspomnianych miejsc obfitujący w kupieckie miasta, pustynie, o kontrolę nad którymi wyżynają się armie hrabiów i cesarzy (zupełnie bez sensu, ale Cesarstwo Crambijskie – największe mocarstwo regionu – najwyraźniej do najmądrzej zarządzanych nie należy). Ba, istnieje tu nawet pogranicze niczym z westernu, gdzie wredni dzicy, wielcy ranczerzy i drobni farmerzy spokojnie mogliby prowadzić dyskusję za pomocą wynalazków panów Colta i Henry’ego, zresztą fabuły co poniektórych opowiadań, z kosmetycznymi tylko zmianami, pasowałyby do Dzikiego Zachodu jak ulał.

Generalnie mamy do dyspozycji nader sympatyczny zbiór opowiadań z wyrazistym bohaterem oraz ciekawą, choć może nie odkrywczą treścią. Niestety, nie obeszło się bez paru wpadek. Najbardziej rzucającą się w oczy stanowi poziom wiedzy dostępnej panu Koniaszowi. Oczywiście człek to wielkiego (acz nieznanego czytelnikom i czytelniczkom) rodu, gruntownie wykształcony, które to wykształcenie pogłębił on jeszcze przez wrodzoną ciekawość... ale dyskusje o genetyce to chyba jednak lekka przesada w świecie na poziomie rozwoju technicznego zbliżonego do XV wiecznej Europy. I to używając dokładnie słowa „genetyczny”. Naturalnie w uniwersum Koniasza istnieje (niektórzy twierdzą, że w naszym również) magia, ale nawet ona nie tłumaczy takiego lapsusu.

GramTV przedstawia:

Tym niemniej z czystym sumieniem można te dwa tomy polecić każdemu, kto chce nieco się odprężyć i poczytać o bynajmniej nie głupim osiłku z wielkim mieczem i paskudną gębą.

Plusy: + Dobry warsztat + Sympatyczny, niegłupi bohater Minusy: - braki logiczne w konstrukcji świata - nadmiar wiedzy bohaterów Autor: Miroslav Żamboch Tytuł: Krawędź żelaza t.1 i 2 Przekład: Anna Jakubowska Wydawnictwo: Fabryka słów, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 416 i 424 strony Cena: 29,99 i 29,99 zł Strona WWW: adres strony

Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
23/03/2008 13:24

Podroze i walki. Czego wiecej trzeba aby sie odprezyc czytajac? :)Pomimo, ze nie jest to najbardziej przemyslana ksiazka z najbardziej zawila fabula chyba przeczytam we wakacje.

Usunięty
Usunięty
23/03/2008 10:47

To może być bardzo ciekawa książka

Aquma
Gramowicz
23/03/2008 08:09

Polecic nalezy goraco wszystkie dotyczasowe powiesci Żambocha wydane na naszym rynku czyli :"Na ostrzu noza" tom 1 i 2,"Krawedz Zelaza" tom 1 i 2,"Bez Litosci" oraz "Sierzant".Kazda,co do jednej,warta przeczytania.Jedna uwaga - magia w swiecie Zambocha zdecydowanie moze tlumaczyc genetyke - podobnie jak na przyklad u Sapkowskiego.Klany magiczne przed wojna byly znacznie bardziej zaawansowane i zajmowaly sie takze takimi zagadnieniami.W ogole,magowie w tym swiecie to tacy polowicznie naukowcy,tyle ze uzywajacy innych metod poznawczych.Poznaja takze medycyne,szukaja lekarstw na choroby (czy sie nimi dziela to inna sprawa),wiec zdecydowanie posiadaja szeroka wiedze biologiczna.To nie do konca jest swiat ok. XV wieku,albo raczej jest,ale po katastrofie przed ktora byl czyms wiecej.Pewne watpliwosci moze natomiast budzic to czy Koniasz bylby w stanie taka wiedze posiasc,ale zwazywszy na jego ciekawosc ,glod wiedzy i zdolnosc do poswiecen w imie takowej,mysle ze mozna powiedziec ze tak.




Trwa Wczytywanie