Nicholas Hytner – "Męska historia" - recenzja filmu DVD

mastermind
2008/03/21 22:05
5
0

Szkoła jest przeciwieństwem więzienia. Za dobre sprawowanie dostaje się przedłużenie wyroku...

Szkoła jest przeciwieństwem więzienia. Za dobre sprawowanie dostaje się przedłużenie wyroku...

Szkoła jest przeciwieństwem więzienia. Za dobre sprawowanie dostaje się przedłużenie wyroku..., Nicholas Hytner – "Męska historia" - recenzja filmu DVD

Przedłużeniem wyroku są jednak również kolejne minuty, które trzeba wysiedzieć na seansie Męskiej gry. Wszystko zapewne dlatego, że autorzy nie mogli się zdecydować, czy bardziej zależy im na wiernej adaptacji dzieła Alana Bennetta, czy też może chcą dać widzom nowe Stowarzyszenie umarłych poetów. Jeśli już podejmuje się filmowy dialog z dziełem powszechnie uznanym, a Stowarzyszenie umarłych poetów z powodzeniem za takie można uznać, należy raczej robić to z głową, a co najmniej z pomysłem. Pomysłem na to, jak w nowym opakowaniu podsunąć widzom nienową przecież treść: dorastanie, kształcenie, zdobywanie wiedzy, poszerzanie własnych horyzontów i odkrywanie prawdy o sobie samym i otaczającym świcie. Jeżeli zaś chce się ekranizować dramat, warto znaleźć jakiś klucz, który pozwoliłby przełożyć język scenicznej opowieści, na opowieść stricte filmową. Niestety, naszym zdaniem zabrakło i jednego, i drugiego. A w zamian powstał przegadany snuj, rozwlekły jak przeżuta guma do żucia gniot, w którym wszystkiego jest jakby za dużo, a w efekcie nie ma... nic.

Oto bowiem w Męskiej grze śledzimy losy uczniów brytyjskiej Cutlers' Grammar School, którzy znajdują się w przededniu zdawania egzaminów na wyższe uczelnie. Jako najlepsi z całej szkoły, zostają skierowani na dodatkowy semestr, który ma przygotować ich do bojów o indeksy Cambridge i Oxfordu, jak wiadomo najbardziej prestiżowych uczelni w snobistycznej Wielkiej Brytanii lat 80., a zresztą nie tylko... Już sami bohaterowie nie są zbyt wiarygodni, a raczej mocno papierowi, co razi od pierwszych minut. Niby lansowani są na szkolnych geniuszy, a nie potrafią poprawnie wymawiać nazwiska Friedricha Nietzschego i dowodzą, że w Indiach przeważają wyznawcy Mahometa. Mocno zakręcony dyrektor szkoły (Clive Merrison) decyduje, aby zatrudnić młodego absolwenta Oxfordu, Irwina (Stephen Campbell Moore), który miałby jego podopiecznym dopomóc w przygotowaniu do egzaminów. Ponieważ Irwin to człowiek młody i - jak się okazuje niebawem - o poglądach i upodobaniach dość kontrowersyjnych, szybko dochodzi do konfliktu ze starszą kadrą, ale wcale nie to jest osią przewodnią całości.

Niejako w międzyczasie wychodzą na jaw homoseksualne upodobania jednego ze starszych nauczycieli (dość obleśna sprawa – generalnie rzecz biorąc), ale ten wątek też nie jest wiodący. A jaki zatem jest, zapytacie? No właśnie, nie do końca wiadomo. Film Nicholasa Hytnera to jakby przeniesione na ekran fragmenty sztuki. Raz jesteśmy świadkami "śpiewanej lekcji", podczas której chłopcy udają, że znajdują się w belgijskim burdelu podczas I wojny światowej. Innym razem pędzimy z nimi na wycieczkę, w czasie której dowiadują się kilku faktów na temat kloacznych upodobań ich wielkich przodków. W jeszcze innej części filmu wpatrujemy się w ekran, słuchając recytacji wierszy, a następnie ich interpretacji. Od czasu do czasu zaś młodzi ludzie rozmawiają o swych problemach sercowych bądź komentują szkolne wydarzenia.

Z pozoru mogłoby się nawet wydawać, że różnorodność scen powinna być atutem tego dzieła. W końcu poszerza horyzonty, wzbogaca narrację o tematy związane z homoseksualizmem, feminizmem, religią, stosunkiem do historii i wieloma innymi sprawami. W pewnym momencie zaczynamy się zastanawiać, na ile może film Hytnera być swoistą satyrą na brytyjskie społeczeństwo, system szkolny i stosunki społeczne panujące w tym kraju. Problem w tym, że nawet jeśli miał nią być w założeniach (dramat Bennetta wszak jest), to od założeń do dobrej realizacji droga jednak daleka. Fragmentaryczność obrazów i brak jednolicie wyselekcjonowanych wątków sprawiają, że przypadkowość całego filmu razi oczy wymagającego widza.

Miło jest dowiadywać się z ekranu o sprawach poważnych i istotnych, miło jest rzecz jasna analizować, badać różnorakie tropy i wyciągać wnioski, ale to wszystko nie może być podane w nudziarskiej formie. Nie chodzi bowiem o to, że film mówi o banałach i rzeczach mało ciekawych – wprost przeciwnie! Problem w tym, że reżyserowi nie udało się znaleźć takich filmowych środków, które zdynamizowałyby problematykę, przedstawiły ją z różnych perspektyw, a poza tym wprowadziły jakąś spójność do całości obrazu.

Męska historia w założeniach miała być chyba także po trosze komedią, ale po prawdzie również z humorem tu nie jest najlepiej. Nudziarstwo jest posunięte do tego stopnia, że nawet gdy w wypowiedziach bohaterów trafi się jakaś perełka, można ją przeoczyć... Zresztą, choć humor nie jest rzecz jasna rodem z American Pie, to nadal pozostaje dość sztubacki i ośmielamy się wątpić, czy przypadnie do gustu większej ilości widzów.

Za atut filmu można by uznać grę, zwłaszcza w wykonaniu młodych aktorów, ale na tle całości walor ten wygląda dość blado. Co nam bowiem z niezłej aktorskiej sztuki, jeśli całość z minuty na minutę sprawia, że chce się sięgnąć po pilota. Radzimy dobrze się zastanowić, zanim poczęstujecie odtwarzacz DVD krążkiem z Męską historią.

GramTV przedstawia:

Plusy: + od biedy gra aktorów Minusy: - przegadany - brak pomysłu na przeniesienie sztuki na ekran - mało śmieszny

Tytuł: Męska historia Reżyser: Nicholas Hytner Scenariusz: Alan Bennett Zdjęcia: Andrew Dunn Muzyka: George Fenton Obsada: Samuel Anderson, James Corden, Stephen Campbell Moore, Richard Griffiths, Frances de la Tour Produkcja: 2006, Wielka Brytania Dystrybucja: Imperial CinePix Cena: 54 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
22/03/2008 14:06

Taaak... Już sam nagłówek sugeruje, że możemy spodziewać się czegoś odwrotengo niż zapowiadano, a i ten tytuł... Jak trzeba przypominać, że coś jest męskie, to na pewno to takie nie jest.

Usunięty
Usunięty
22/03/2008 10:14

Już te napisy na górze plakatu mnie niezbyt dobrze do tego filmu nastrajają. Ale jeśli będę miał okazję, to obejrzę i sam się przekonam. To jest najlepsza metoda. ;)

Usunięty
Usunięty
22/03/2008 10:14

Już te napisy na górze plakatu mnie niezbyt dobrze do tego filmu nastrajają. Ale jeśli będę miał okazję, to obejrzę i sam się przekonam. To jest najlepsza metoda. ;)




Trwa Wczytywanie